wtorek, 24 września 2019

Radosne wakacje z chemtrails. Dyżurny Psychiatra Kraju

Drogi Czytelniku,
mamy sezon ogórkowy, na nadmorskich plażach patrzymy w zawsze zamglone niebo sztucznymi chmurami i smugami trucizny (chemtrails) zrzucanej na nas z samolotów przez rządzących światem ludobójców. Stale leci na Was pył aluminium, baru, strontu i wiele innego gówna. Oczywiście ten akt ludobójstwa odbywa się za zgodą Sejmu, Senatu, Rządu i zmieniających się prezydentów. Zasiadający obecnie na stolcu prezydenckim Andrzej Duda, jest oczywiście w temacie, bo przecież nikt nie ukrywa przed nim największej zbrodni w dziejach świata. Tak że prażycie się Państwo w lekko zamglonym powietrzu, a cichutko opada na Was niewidzialna trucizna, którą musicie wdychać i od czasu do czasu biegniecie do morza, by się ochłodzić w zatrutych falach Bałtyku. To samo świństwo wdychają Wasze dzieci. Jedynym pocieszającym faktem jest, że syf wciąga do organizmu Wasza zrzędząca i wścibiająca we wszystko swój wredny nochal teściowa. Szybciej się wykończy i ostatnie kilka lat pożyjecie jeszcze bez zrzędzenia. Szkoda tylko pieska, ulubionej maskotki Waszych dzieci. Oczywiście Kopaczka i inni rządziciele też oddychają syfem, ale oni dysponują antidotum, wiec Wy i Wasze dzieci im zwisacie kalafiorem. Oni przeżyją, my zwolna umierać będziemy na raka, astmę, alzheimera i będziemy ślepnąć z powodu zaćmy, których to choróbsk mamy epidemię. Ale cóż, trzeba wypocząć i w takich warunkach, by mieć siłę do niewolniczej pracy po kilkanaście godzin dziennie na umowę śmieciową. Do większości społeczeństwa fakt rozpoczętej na szeroką skalę depopulacji nie dociera. Widzą smugi chemiczne, czytają w internecie o chemtrails i jedni mimo oczywistych faktów nie wierzą temu co czytają, a nawet nie wierzą własnym oczom. Inni uznali, że nic nie zmienią, więc przechodzą do porządku dziennego. Wszak umrzeć kiedyś trzeba. Słusznie. Na jesieni też wybierzecie do Sejmu następnych bandytów i złodziei, którzy pracować będą nad tym, by żyło się jeszcze dostatniej. Chazarom. A nam jak Bóg da, byle szybciej zmniejszyć liczbę ludności polskiej w Polsce, bo miliony obcych czekają.
Nie chcę dalej przynudzać, a ludzi myślących zasmucać. Dlatego właśnie, w związku z wakacjami postaram się pisać bardziej na wesoło. Ponieważ ja, jako osoba poddana zemście władz chazarskich każdego szczebla i skazany na wszystkie elementy terroru ekonomicznego, od wielu lat na wakacje nie wyjeżdżam, to mam czas na rozmyślania. Ostatnio rozmyślałem na temat mądrości naszych przysłów ludowych. Przeanalizowałem ostatnio przysłowie „Nie szata zdobi człowieka”. – A co do cholery niby ma zdobić? – myślałem długo i wymyśliłem.
CO ZDOBI CZŁOWIEKA ( KOBIETĘ)?
W Augustowie, pewna dama,
była bardzo podziwiana.
Absolwentką jest Sorbony,
zna języki, ma dyplomy;
jest też młoda, pełna cnoty,
miała inne też przymioty.
Ludzie mówią: Dość bogata,
bo nad Neckiem własna chata,
na paluszkach trzy brylanty
i samochód ma galanty.
Jednak w całej tej mieścinie,
z elegancji dama słynie
i wygląda jak ta lala –
jak wyjęta wprost…z żurnala:
Długie suknie, w tym balowe,
piękne futro sobolowe,
i garsonki, i żakiety –
choć w nich gorzej jej – niestety.
No i dodać jeszcze muszę –
miała piękne kapelusze.
A to wszystko jest od Diora,
(tego mody kreatora).
Dama zawsze jest w szpileczkach –
już wspomniałem – jak laleczka.
Zawsze szczelnie okutana –
skryte uda i kolana.
Ani z dala, ni w pobliżu,
nikt nie widział jej w negliżu.
Mimo wielkiej swej kultury,
nie zna z męskiej nic natury.
Żyje jakby zakonnica,
bo to nie jest latawica.
– Ale kto by to doceniał?
Wiec nie miała powodzenia…
Pytasz: – jakie są przyczyny,
że nikt nie chce tej dziewczyny?
Z wyjaśnieniem już nie zwlekam:
– To nie szata zdobi człeka!
– W takim razie – co tu robić,
co człowieka może zdobić?
Na pytanie już odpowiem:
– Otóż w pięknym Augustowie,
(a miasteczko, to letnisko) –
jest nad Neckiem kąpielisko.
Tutaj kiedyś, w środku lata,
przyjechała małolata.
Męska część wiec Augustowa,
jest ciekawa, bo…twarz nowa.
Widać z dala: młoda kotka –
słodka również z niej idiotka.
Młódka poszła nad jezioro,
gdzie tych panów było sporo.
Już nad Neckiem się plażuje,
chłopcom ciałko prezentuje.
Ubiór skąpy, bo majteczki
(skrzyżowane dwa sznureczki),
okulary, klipsy z miedzi
i na kocu sobie siedzi.
Więcej z szatek nie ma nic,
w słońcu pręży jędrny cyc.
Każdy patrzy, każdy marzy –
jakież piękne krajobrazy!
Każdy mlaska i się ślini –
(chyba mamy coś ze świni).
Piękniejszego nic tu nie ma –
wynurzyła się syrena?
Piękna tutaj nie zaprzeczy,
nawet babsko, co tak skrzeczy.
Krew nie woda, krew buzuje;
patrzę również, kombinuję…
Nagle wrzeszczę: – eureka!
Wiesz, co zdobi nam człowieka?
Odpowiadam Wam już na to:
– człeka zdobi, co pod szatą!
Dyżurny Psychiatra Kraju,
Cezary Piotr Tarkowski
Tags : chemtrails, plaża, poezja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...