piątek, 29 listopada 2019

Sonderaktion Krakau (2)

Poprzednia część: https://marucha.wordpress.com/2019/10/25/sonderaktion-krakau-1/

Wobec rozpowszechnianej w Krakowie wiadomości, że w razie jakichkolwiek demonstracji w dniu 11 listopada, w związku z rocznicą Niepodległości, zostaną przez Niemców wyciągnięte surowe konsekwencje, Senat Uniwersytetu postanowił, że zajęcia dydaktyczne rozpoczną się dopiero 13 listopada 1939 r.
Obraz Mieczysława Wątorskiego z 1956 roku
Nabożeństwo inaugurujące rok akademicki odbyło się 4 listopada w kościele akademickim pod wezwaniem św. Anny. Udział w nabożeństwie wzięli profesorowie Alma Mater, członkowie Senatu i asystenci. Po nabożeństwie zebrani dowiedzieli się, że wszyscy profesorowie uczelni zaproszeni są na „wykład” Obersturmbannführera Brunona Müllera, który miał dotyczyć „stosunku Rzeszy Niemieckiej i narodowego socjalizmu do spraw nauki i uniwersytetów”.
Zachowanie Müllera wobec rektora Lehr-Spławińskiego podczas ich spotkania było bardzo poprawne i nie wzbudziło żadnych podejrzeń. Podczas tego spotkania ustalono, że „wykład” Müllera odbędzie się 6 listopada 1939 r. o godz. 12.00 w Sali nr 66.
Zapowiedź wykładu Müllera wzbudziła wśród krakowskich profesorów konsternację. W dyskusjach jakie miedzy sobą prowadzili pojawił się dylemat- iść, czy nie iść na wykład. W końcu przeważyła opinia, że ewentualna nieobecność profesorów na wykładzie, może sprowadzić kłopoty na rektora i uniwersytet. By w dobrym świetle przedstawić rektora na wykład zdecydowali się przyjść także emerytowani profesorzy.
Zdążających na wykład krakowskich uczonych niemile zaskoczył widok policyjnych wozów i uzbrojonych policjantów, którzy obstawili wszystkie ulice wokół Collegium Novum. Jak się okazało policjanci niemieccy nie byli wtajemniczeni w cele akcji, o czym świadczyć może zdarzenie z dwoma profesorami.
Otóż, prof. Jan Gwiazdomorski oraz prof. Jerzy Lande zostali zatrzymani przez niemieckich policjantów, którzy, mimo twierdzenia obu panów, iż są profesorami, nie zostali przepuszczeni do Collegium Novum. Dopiero interwencja oficera SS doprowadziła do przepuszczenia przez policjantów obu profesorów. Niestety, zamiast na salę wykładową, obaj profesorowie zostali wpakowani do policyjnej budy. Byli to zatem dwaj pierwsi aresztowani profesorowie, których ominęła „przyjemność” wysłuchania wykładu Müllera.
Müller wszedł do Sali nr 66 w hełmie na głowie, którego nie zdjął, i rozpoczął swój „wykład” od słów: „Uniwersytet tutejszy rozpoczął rok akademicki nie uzyskawszy uprzednio pozwolenia władz niemieckich. Jest to zła wola. Ponadto jest powszechnie wiadomo, że wykładowcy byli zawsze wrogo nastawieni wobec nauki niemieckiej. Z tego powodu wszyscy obecni, z wyjątkiem trzech obecnych kobiet, będziecie przewiezieni do obozu koncentracyjnego. Jakakolwiek dyskusja, a nawet jakakolwiek wypowiedź na ten temat jest wykluczona. Kto stawi opór przy wykonywaniu mego rozkazu będzie zastrzelony”.
Po tych słowach padł rozkaz nakazujący wyjście profesorów z sali. Niemieccy żołnierze ustawieni w dwuszeregu obmacywali wychodzących profesorów i wyprowadzali ich na ul. Gołębią. Tam profesorzy zostali zmuszeni do zajęcia miejsc w budach policyjnych, które szczelnie zasłonięto i przewieziono wszystkich do więzienia na ul. Montelupich. Na Montelupich ustawiono profesorów w dwójki i wśród wrzasków, kuksańców oraz bicia po twarzy zapędzono do dwóch sal w głównym budynku. Trzecią zaś grupę profesorów, liczącą ok. 70 osób umieszczono w kaplicy więziennej.
Poza aresztowanymi profesorami z gmachu Uniwersytetu wyprowadzono również osoby, które przypadkowo znalazły się w gmachu Uniwersytetu. Był to m.in. mgr Zygmunt Starachowicz, który przyszedł odebrać swój dyplom oraz student prawa Janusz Borkowski, który liczył, że spotka tam swoich kolegów.
Ponadto, z uwagi na to, że gmach Akademii Górniczo Hutniczej został zajęty przez Niemców na siedzibę tzw. „rządu GG”, w gmachu Uniwersytetu odbywało się posiedzenie Senatu AGH, którzy także zostali aresztowani. Aresztowano również ks. Nodzyńskiego, który w gmachu Collegium Novum prowadził lekcję religii dla uczennic. Aresztowano również dwóch nauczycieli gimnazjum w Chrzanowie oraz kilka przypadkowych osób, które zatrzymano na ulicy w pobliżu Uniwersytetu.
Szok, jaki wywołało aresztowanie profesorów usiłowano w Krakowie tłumaczyć tym, że jest to aresztowanie prewencyjne, w związku ze zbliżającym się Świętem Niepodległości. To przekonanie była tak silne nawet wówczas, gdy profesorów Niemcy wywieźli do Wrocławia. Wcześniej jednak przewieziono profesorów z więzienia przy ul. Montelupich do koszar na ul. Mazowieckiej. Gdy wiadomość o przewiezieniu profesorów na ul. Mazowiecką dotarła do rodzin aresztowanych usiłowali oni uzyskać ze swoimi bliskimi widzenie. Nie było to możliwe, ale udało się dostarczyć niektórym przybory toaletowe, ciepłą bielizną etc.
8 listopada 1939 r. aresztowanych odwiedził delegat PCK, dr Ciećkiewicz, który oświadczył zatrzymanym, że w imieniu PCK czyni starania o zwolnienie aresztowanych, przede wszystkim starszych wiekiem i chorych. Niestety, już 9 listopada dr Ciećkiewicz oświadczył profesorom, że co prawda złożył wnioski o zwolnienie chorych i starszych wiekiem profesorów, ale nie mogą być one rozpatrzone, bo Müller wyjechał do Berlina. Złudzenia co do krótkotrwałego aresztowania profesorów podtrzymywało również Gestapo, bowiem udzielili oni dr Ciećkiewiczowi zgody na odwiedzanie profesorów do dnia…13 listopada.
To zezwolenie utwierdziło dr Ciećkiewicza, i nie tylko jego, że aresztowanie ma charakter prewencyjny związany z datą 11 listopada. Było to jednak błędne przekonanie, o czym wszyscy przekonali się 14 listopada 1939 r. Tego dnia do koszar na ul. Mazowieckiej wpadli SS- mani i rozkazali wszystkim spakować się i wyjść na dziedziniec. Tam sprawdzono listę obecności, po czym zwolniono z aresztu jako chorych kilku profesorów.
Byli to: prof. prof. Ciechanowski i Wilkosz. Ponadto zwolniono germanistę prof. Kleczkowskiego oraz trzech Ukraińców: prof. Jana Ziłyńskiego, prof. AGH Czopiwskiego-Feszczenko Iwana i docenta koksownictwa z AGH, Czyżewskiego Mikołaja. Poza nimi zwolniono także prof. chorób zakaźnych Józefa Kostrzewskiego oraz asystenta w katedrze mikrobiologii dr Zdzisława Przybyłkiewicza. W czasie pobytu na Mazowieckiej zwolniony został także prof. Fryderyk Zoll, jako członek Akademii Prawa Niemieckiego.
Decyzję o zwolnieniu przekazano również prof. Stołyhwo, który odmówił jej przyjęcia motywując to następująco: „nie mogę przyjąć zwolnienia mnie z więzienia, gdyż moim obowiązkiem jest pozostać w więzieniu razem z moimi kolegami, którzy niesłusznie zostali uwięzieni, znieważeni i pobici podczas aresztowania”. Pozostali naukowcy zostali przewiezieni najpierw do Wrocławia, a stamtąd do Oranienburg-Sachsenhausen.
Od dnia aresztowania, a potem wywiezienia profesorów, ich rodziny i grono znajomych podejmowali rozpaczliwe próby ratowania. Cała ta, z początku bardzo chaotyczna akcja skupiała się w mieszkaniu prof. Stanisława Kutrzeby. Padały różne propozycje dotyczące ratowania profesorów. Ale zadawano także pytania – czy aresztowani profesorowie zaakceptują pomoc, która polegałaby na zaangażowaniu uczonych niemieckich? Większość jednak stała na stanowisku, że należy wykorzystać wszelkie możliwości ratowania.
Rodziny postanowiły wykorzystać kontakty krakowskich profesorów z profesorami niemieckimi. Tak postąpili bliscy prof. Kazimierza Stołyhwo, którzy najpierw wystosowali pismo do niemieckiego antropologa prof. Eugena Fischera. Niestety, odpowiedzi nie było. Nie wiadomo też, czy list z prośbą o pomoc dotarł do adresata. Kolejny list pani Stołyhwo wystosowała do zaprzyjaźnionego z jej mężem prof. Fabio Frassetto z Bolonii. Dopiero w kwietniu 1940 r. pani Stołyhwo otrzymała kartkę od prof. Frassettiego, informującą ją o zaproszeniu przez prof. Fabio Frassetto prof. Stołyhwo do Bolonii, aby na tamtejszym uniwersytecie mogli razem kontynuować pracę naukową.
Okazało się, że prof. Frassetti interweniował w ambasadzie niemieckiej prosząc o zgodę na przyjazd prof. Stołyhwo do Bolonii. Prawdopodobnie w wyniku tej interwencji prof. Stołyhwo został zwolniony, ale… nie pojechał do Bolonii, tylko 24 kwietnia 1940 r. przybył do Krakowa.
Niestety, rodziny aresztowanych profesorów spotkały się także z odmową pomocy, i co smutne ze strony… Polaków. W pierwszych akcjach mających na celu ratowanie profesorów rodziny udzieliły pełnomocnictwa pani profesorowej Kowalskiej i pani profesorowej Stołyhwo, które wystąpiły oficjalnie do władz niemieckich o zwolnienie aresztowanych profesorów.
Aby ich starania miały mocniejszy wydźwięk obie panie zwróciły się do byłego ministra w rządzie austriackim w czasie zaborów, Juliana Twardowskiego, którego żona na dodatek była Niemką. Julian Twardowski zdecydowanie odmówił jakiejkolwiek pomocy i interwencji w tej sprawie. Obie panie usiłowały uzyskać audiencję u sekretarza tzw. rządu GG, Bühlera, który ich nie przyjął. Przyjął je natomiast wyższy oficer, który bardzo się zdziwił, że w obozie zmarło już dwóch profesorów.
W pierwszych miesiącach pobytu krakowskich profesorów w obozie zmarli: Antoni Meyer, Stanisław Estreicher, Stefan Bednarski, Jerzy Smoleński, Tadeusz Grabowski, Michał Siedlecki, Kazimierz Kostanecki, Feliks Rogoziński, Adam Różański, Ignacy Chrzanowski, Władysław Takliński, Antoni Hoborski, Leon Sternbach. Te osoby zmarły przed 8 lutym 1940 r., kiedy to zwolniono z obozu 13 profesorów.
Na tym nie koniec śmiertelnych ofiar niemieckich, którzy zostali zamordowani w Sachsenhausen: Prof. prof. Antoni Wilk, Stefan Kołaczkowski zmarli 17.02. 1940 r., Jan Nowak zm. 15.02.1940, Jan Włodek zm. 19.02.1940 r., Franciszek Bosowski zm. 3.05. 1940 r. Ale to nie koniec tej ponurej listy. Wielu profesorów zmarło po wypuszczeniu z obozu w wyniku złego stanu zdrowia utraconego podczas aresztowania. Byli to: prof. prof. Stanisław Kutrzeba zm. w 1946 r., Jan Kozak, Paweł Łoziński. Wielu zostało przewiezionych z Sachsenhausen do Auschwitz i tam ponieśli śmierć. Wymieńmy ku pamięci ich nazwiska: ks. Marian Morawski, prof. Józef Siemieński, dr Wiesław Doborzyński, Włodzimierz Ottman – sekretarz UJ, DOC. Arnold Bolland, doc. Walenty Winid, ks. Jan Salamucha, prof. Leon Wachholz oraz profesorzy żydowskiego pochodzenia – doc. Ormicki oraz doc. Metallmann.
Dnia 8 lutego 1940 r. na dworcu w Krakowie wysiadła z pociągu grupa stu osób, wynędzniałych i wychudzonych. Byli to krakowscy uczeni, o których zwolnienie walczyli najbliżsi, ale też opinia wolnego świata, w tym władze Włoch. Część osób została wcześniej przewieziona do Dachau i Auschwitz i nadal trwały starania o ich uwolnienie. Kolejna grupa uczonych została zwolniona 21.12.1940 roku, przebywając już w obozie w Dachau. Po nowym roku 1941 roku zwolniono następną grupę, a do 15 stycznia wszyscy, którzy przeżyli w Dachau byli już w Krakowie. Niestety, nie zwolniono duchownych i profesorów żydowskiego pochodzenia.
Ireneusz T. Lisiak
Myśl Polska, nr 45-46 (3-10.11.2019)
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...