Józef Mackiewicz – Zwycięstwo Prowokacji
(drugi fragment)
Najkrytyczniejsza chwila Polski. — Piłsudski dokonał wyboru. Katastrofalne skutki tego wyboru są znane. Bolszewicy po rozgromieniu armii białych, wszystkimi siłami runęli na Polskę i w pół roku później, już nie egzystencja bolszewizmu, a z kolei los Polski zawisł na włosku. Tenże sam Julian Marchlewski, wczoraj jeszcze pośrednik tajnego porozumienia pomiędzy Piłsudskim i Leninem, staje teraz na rozkaz Lenina, na czele pierwszego komunistycznego rządu polskiego („Tymczasowy Komitet Rewolucyjny”), do którego wchodzi ponadto Feliks Dzierżyński, Feliks Koń, Edward Pruchniak, oczekując w Białymstoku na zdobycie Warszawy, aby przeistoczyć Polskę w to, w co zostanie przeistoczona 25 lat później, 1945 roku.
Czego Piłsudski, tak samo zresztą jak Denikin, jak inni ówcześni przywódcy narodowi, a dziś ich epigoni reprezentujący tzw. „realnych polityków” — nie rozumiał i nie rozróżniał, to jest: nie-równorzędność płaszczyzn zachodząca pomiędzy bolszewizmem i Rosją, jak zresztą każdym innym państwem na świecie; a wykluczająca wybór w tej samej płaszczyźnie np. pomiędzy „Rosją białą” i „Rosją czerwoną”. Albowiem treść, czy to rozgrywki, czy porozumienia, odbywa się w danym wypadku w różnych poziomach. Treścią stosunku do bolszewizmu nie może być zagadnienie takiego, czy innego terytorium, takiej czy innej granicy. Lenin bynajmniej nie dążył do „inkorporowania” Polski do państwa sowieckiego, lecz do opanowania Polski dla przemarszu przez nią, celem opanowania innych krajów dla rewolucji bolszewickiej. Doraźnym celem marszu w roku 1920 była nie Warszawa, a Berlin. Słynne jest powiedzenie Lenina:
(drugi fragment)
Najkrytyczniejsza chwila Polski. — Piłsudski dokonał wyboru. Katastrofalne skutki tego wyboru są znane. Bolszewicy po rozgromieniu armii białych, wszystkimi siłami runęli na Polskę i w pół roku później, już nie egzystencja bolszewizmu, a z kolei los Polski zawisł na włosku. Tenże sam Julian Marchlewski, wczoraj jeszcze pośrednik tajnego porozumienia pomiędzy Piłsudskim i Leninem, staje teraz na rozkaz Lenina, na czele pierwszego komunistycznego rządu polskiego („Tymczasowy Komitet Rewolucyjny”), do którego wchodzi ponadto Feliks Dzierżyński, Feliks Koń, Edward Pruchniak, oczekując w Białymstoku na zdobycie Warszawy, aby przeistoczyć Polskę w to, w co zostanie przeistoczona 25 lat później, 1945 roku.
Czego Piłsudski, tak samo zresztą jak Denikin, jak inni ówcześni przywódcy narodowi, a dziś ich epigoni reprezentujący tzw. „realnych polityków” — nie rozumiał i nie rozróżniał, to jest: nie-równorzędność płaszczyzn zachodząca pomiędzy bolszewizmem i Rosją, jak zresztą każdym innym państwem na świecie; a wykluczająca wybór w tej samej płaszczyźnie np. pomiędzy „Rosją białą” i „Rosją czerwoną”. Albowiem treść, czy to rozgrywki, czy porozumienia, odbywa się w danym wypadku w różnych poziomach. Treścią stosunku do bolszewizmu nie może być zagadnienie takiego, czy innego terytorium, takiej czy innej granicy. Lenin bynajmniej nie dążył do „inkorporowania” Polski do państwa sowieckiego, lecz do opanowania Polski dla przemarszu przez nią, celem opanowania innych krajów dla rewolucji bolszewickiej. Doraźnym celem marszu w roku 1920 była nie Warszawa, a Berlin. Słynne jest powiedzenie Lenina:
„Berlin jest kluczem do Europy. Kto posiada Berlin ten posiada Europę. Kto posiada Europę, ten posiada świat.”
Już 20 czerwca 1920 r. omawiano w Moskwie plany organizacji „Sowieckiej Polski”, „Sowieckich Niemiec”, „Sowieckich Węgier” i „Sowieckiej Finlandii”. Dnia 2 lipca 1920 r., rozpoczynając wielką ofensywę, Tuchaczewski ogłosił swój znamienity rozkaz do podległych mu dwudziestu dywizji uderzeniowych:
„Na Zachodzie rozstrzygnie się los Rewolucji Światowej! Poprzez trupa Polski wiedzie nas droga do powszechnego pożaru światowego! Naprzód, na Mińsk — Wilno — Warszawę!”
Rozkaz Rewwojensowietu frontu, za nr L. 1847 z dnia 20 lipca 1920 głosi:
„Żołnierze Czerwonej Armii, pamiętajcie, że front zachodni, jest frontem światowej rewolucji!”
Dnia 19 sierpnia 1920, C. K. partii bolszewickiej wydał odezwę podpisaną przez Lenina, Krestyńskiego, Trockiego, Stalina i Bucharina:
Rozkaz Rewwojensowietu frontu, za nr L. 1847 z dnia 20 lipca 1920 głosi:
„Żołnierze Czerwonej Armii, pamiętajcie, że front zachodni, jest frontem światowej rewolucji!”
Dnia 19 sierpnia 1920, C. K. partii bolszewickiej wydał odezwę podpisaną przez Lenina, Krestyńskiego, Trockiego, Stalina i Bucharina:
„W związku z wszechświatowym historycznym znaczeniem polskiego frontu, C. K. uważa siebie za uprawnionego wezwać wszystkich komunistów świata do heroicznego wysiłku!”
Polska znalazła się na skraju przepaści. Piłsudski, który onegdaj jeszcze oskarżał Denikina i Kołczaka o „imperializm i reakcyjność”, wygrywając niejako przeciwko nim lewicowe sympatie Zachodniej Europy, teraz sam stał się celem ataków ze strony europejskich „postępowców”. 6 sierpnia 1920, sekretarz brytyjskiej Labour Party, Henderson, ostrzegał z naciskiem przed jakimkolwiek popieraniem Polski; 10 sierpnia Ernest Bevin, przewodniczący brytyjskiego związku transportowców, protestował przeciwko wysyłaniu do Polski broni i amunicji; opanowane przez lewicowe partie Niemcy i Czechosłowacja, odmówiły tranzytu sprzętu wojennego; robotnicy portowi w Gdańsku odmówili wyładowania amunicji; rząd czeski w Prądzie nie zezwolił na przemarsz 30 tysięcy kawalerii węgierskiej w pomoc Polsce, i itd. itd.
Wiadomo, że prawie tylko „cudem „udało się powstrzymać nawałę bolszewicką i rozbić ją w bitwie pod Warszawą. Nie w „cudzie” jednak leżał zalążek przyszłego dramatu, — jak to na łamach „Izwestij” kpił sobie Karol Radek: „Nie jest dobrze polegać na cudach, albowiem wszelkie cudy mają tę właściwość, że się na zamówienia nie potwarzają…”, — a w tym, że z tego wielkiego doświadczenia nie wyciągnięty został właściwy wniosek. Zwycięska bitwa pod Warszawę uchroniła Polskę i Europę, odroczyła zalew komunizmu na lat przeszło 20. Stąd lord d’Abemon, gdy wypowiadał swą słynną sentencję, zaliczając bitwę warszawską do „18 decydującej bitwy w dziejach świata”, miał oczywiście słuszność. Ale czy sam Piłsudski, który stał wtedy na czele zwycięskich wojsk polskich, podzielał istotne znaczenie sentencji lorda d’Abemona? Wydaje się, że nie.
Wiadomo, że prawie tylko „cudem „udało się powstrzymać nawałę bolszewicką i rozbić ją w bitwie pod Warszawą. Nie w „cudzie” jednak leżał zalążek przyszłego dramatu, — jak to na łamach „Izwestij” kpił sobie Karol Radek: „Nie jest dobrze polegać na cudach, albowiem wszelkie cudy mają tę właściwość, że się na zamówienia nie potwarzają…”, — a w tym, że z tego wielkiego doświadczenia nie wyciągnięty został właściwy wniosek. Zwycięska bitwa pod Warszawę uchroniła Polskę i Europę, odroczyła zalew komunizmu na lat przeszło 20. Stąd lord d’Abemon, gdy wypowiadał swą słynną sentencję, zaliczając bitwę warszawską do „18 decydującej bitwy w dziejach świata”, miał oczywiście słuszność. Ale czy sam Piłsudski, który stał wtedy na czele zwycięskich wojsk polskich, podzielał istotne znaczenie sentencji lorda d’Abemona? Wydaje się, że nie.
„Tajemnica” traktatu Ryskiego. — Lord d’Abernon w „Eighteenth Decisive Battle of the World” tak określa cele polityki sowieckiej w r. 1920:
„Jedyną ich wiarą, była wiara w zniszczenie istniejącego porządku, jedyną ich polityką, to chęć zniweczenia wszystkiego, co jest zgodne z naszymi pojęciami… Trudno jest ocenić względną ważność wydarzeń z dziesiątego i siedemnastego stulecia w zestawieniu z bitwą pod Warszawą w naszych czasach, ale można z całą pewnością przypuszczać… że gdyby armie sowieckie przełamały opór Polaków i zdobyły Warszawę, bolszewizm byłby z pewnością zapanował w całej Europie…”
Inaczej Piłsudski. Istniała ogromna różnica w pojmowaniu celów prowadzonej wojny, pomiędzy Piłsudskim i Leninem.
Piłsudski usiłował wojnie z bolszewikami, wbrew oczywistym faktom, nadać charakter narodowy, na wskroś bilateralny, sprowadzić do sprzeczności interesów państwowych;
obrony interesów polskich i tylko polskich. Odbierał jej przeto charakter ideologiczny, integralnej walki z „zarazą bolszewicką”. Lenin ujmował ją dialektycznie. Dla niego nie była to wojna narodowo-państwowa a wojna rewolucyjna. Stosunek do Polski był sprawą podrzędną i schodził niejako na plan drugi. Nie był to konflikt pomiędzy państwami, lecz integralna walka z ustrojem kapitalistycznym wszystkich państw świata. A zatem rozgrywka nie bilateralna, lecz globalna. Identyczną interpretację spotykamy we wszystkich wypowiedziach leaderów bolszewickich, nie tylko Lenina, ale i Trockiego, Zinowjewa, Stalina, Kamieniewa etc. Nie chodzi im o Polskę, chodzi o rozdmuchanie rewolucji w całej Europie. Tuchaczewski w swej książce pt. „Pochód za Wisłę”, wyraźnie przyznaje, że wojna sowiecko-polska traktowana była jako środek rewolucyjnego opanowania całej Europy zachodniej. L. Diegtiarow w swej pracy: ,,Politrabota w krasnej armii” (Moskwa 1930), pisze:
Piłsudski usiłował wojnie z bolszewikami, wbrew oczywistym faktom, nadać charakter narodowy, na wskroś bilateralny, sprowadzić do sprzeczności interesów państwowych;
obrony interesów polskich i tylko polskich. Odbierał jej przeto charakter ideologiczny, integralnej walki z „zarazą bolszewicką”. Lenin ujmował ją dialektycznie. Dla niego nie była to wojna narodowo-państwowa a wojna rewolucyjna. Stosunek do Polski był sprawą podrzędną i schodził niejako na plan drugi. Nie był to konflikt pomiędzy państwami, lecz integralna walka z ustrojem kapitalistycznym wszystkich państw świata. A zatem rozgrywka nie bilateralna, lecz globalna. Identyczną interpretację spotykamy we wszystkich wypowiedziach leaderów bolszewickich, nie tylko Lenina, ale i Trockiego, Zinowjewa, Stalina, Kamieniewa etc. Nie chodzi im o Polskę, chodzi o rozdmuchanie rewolucji w całej Europie. Tuchaczewski w swej książce pt. „Pochód za Wisłę”, wyraźnie przyznaje, że wojna sowiecko-polska traktowana była jako środek rewolucyjnego opanowania całej Europy zachodniej. L. Diegtiarow w swej pracy: ,,Politrabota w krasnej armii” (Moskwa 1930), pisze:
„Szczególnie ważny wpływ na międzynarodowy ruch rewolucyjny miał nasz pochód na Warszawę w 1920. Pociągnął on za sobą polityczny kryzys w Europie i współdziałał z rozwojem ruchu rewolucyjnego. Naskutek powodzeń czerwonej armii powstały w Anglii „Komitety Akcji”, w Italii robotnicy poczęli zagarniać fabryki i zakłady przemysłowe, całe Niemcy zakotłowały się. Nie było chyba kraju, w którym robotnicy i chłopi nie śledziliby ze zdenerwowaniem i pełni nadziei powodzenia wojennego armii czerwonej. Przeciwnie znów: porażka czerwonej armii pod Warszawa, pociągnęła za sobą klęskę klasy robotniczej w całym szeregu państw.”
Marchlewski — (którego z obiektywną ścisłością określić możemy, jako niedoszłego wówczas poprzednika Bieruta i Go-mułki) — w pracy swej pt. „Wojna i Pokój” (1921) w ten sposób, z punktu bolszewickiego logiczny, wykłada:
„Kiedy wojna jest prowadzona pomiędzy dwoma państwami tego samego typu społeczno-ustrojowego, np. pomiędzy państwami kapitalistycznymi, wchodząca na terytorium przeciwnika armia organizuje „władzę okupacyjną”* w cela administracyjnym… Inaczej rzecz się ma, gdy wojnę prowadzą dwa państwa innego typu ustrojowego. W tym wypadku armie wchodzące na teren przeciwnika… siłą konieczności niszczą istniejący w okupowanym kraju ustrój społeczny. Czerwona armia państwa proletariackiego, wchodząc do Polski burżuazyjnej, niszczyła ustrój burżuazyjny i wymiatała śmieci kapitalizmu, niszczyła prawa własności, wprowadzała system sowietów…”
Temu kryterium globalnego przewrotu Piłsudski usiłował przeciwstawić partykularyzm interesów polskich, podkreślając z naciskiem brak jakiejkolwiek ich łączności z interesami międzynarodowej, anty bolszewickiej interwencji. — Analogia z dzisiejszym polrealizmem rzuca się w tym wypadku w oczy. Nie mniejszej analogii dopatrzeć się można w optymizmie, pomniejszającym fenomen niebezpieczeństwa bolszewickiego. W wywiadzie z londyńskim „Times” z dnia 14 lutego 1920, Piłsudski oświadcza:
„Nie sądzę, ażeby propaganda bolszewików stanowiła niebezpieczeństwo dla tych, którzy ich znają.”
A powinien był raczej powiedzieć: „Niebezpieczeństwo propagandy bolszewików ocenić mogą w całej pełni dopiero ci, którzy ich znają…” Widzimy więc, że uporu z jakim Piłsudski reprezentował sztywność anachronicznych poglądów, nie zdołały przełamać nawet doświadczenia.
W takich to okolicznościach i atmosferze, po wygranej bitwie warszawskiej, dochodzi do podpisania traktatu pokojowego z bolszewikami w Rydze. Jest on zaprzeczeniem „idei federacyjnej Piłsudskiego”. Wszyscy są zdumieni: Jakże to?! Piłsudski, naczelnik państwa, który robił dotychczas co chciał, nie licząc się z większością swych oponentów decydował o losach wojny i Polski, skapitulował nagle na rzecz tych oponentów, właśnie w chwili gdy autorytet jego, zwycięskiego wodza, doszedł chyba do zenitu?!… Pytanie to pozostaje dotychczas zagadką, nękającą jego stronników i apologetów. Próby zrzucania winy na „intrygi opozycji” i „niedojrzałość społeczeństwa”, nie tłumaczą niczego, albowiem „niedojrzałość” i „intrygi” były też przedtem. Jeden z bezwzględnych wielbicieli Piłsudskiego, pisał jeszcze kilka lat temu:
W takich to okolicznościach i atmosferze, po wygranej bitwie warszawskiej, dochodzi do podpisania traktatu pokojowego z bolszewikami w Rydze. Jest on zaprzeczeniem „idei federacyjnej Piłsudskiego”. Wszyscy są zdumieni: Jakże to?! Piłsudski, naczelnik państwa, który robił dotychczas co chciał, nie licząc się z większością swych oponentów decydował o losach wojny i Polski, skapitulował nagle na rzecz tych oponentów, właśnie w chwili gdy autorytet jego, zwycięskiego wodza, doszedł chyba do zenitu?!… Pytanie to pozostaje dotychczas zagadką, nękającą jego stronników i apologetów. Próby zrzucania winy na „intrygi opozycji” i „niedojrzałość społeczeństwa”, nie tłumaczą niczego, albowiem „niedojrzałość” i „intrygi” były też przedtem. Jeden z bezwzględnych wielbicieli Piłsudskiego, pisał jeszcze kilka lat temu:
„Wydaje się, że nikomu z dotychczasowych biografów Piłsudskiego nie udało się rozwiązać tajemnicy; dojść źródła Jego wówczas psychicznej rezerwy…”
Rzecz w tym, że armie bolszewickie nie tylko zostały rozbite pod Warszawą, ale w dalszym ich odwrocie poszły prawie w rozsypkę. Droga dla zwycięskiej armii polskiej stała otworem. I oto mamy do czynienia z ponownym, tajemniczym ich zatrzymaniem na ćwierć drogi. Piłsudski sam wypowiedział się na ten temat raz tylko, w odczycie wygłoszonym w Wilnie 24.4.1923 r.:
„Armia bolszewicka była wtedy tak doszczętnie rozbita na całej linii frontu, że nie miałem żadnej przeszkody w tym, aby sięgnąć tak daleko, dokąd bym zechciał. To, co mnie powstrzymało był brak moralnej siły w narodzie.”
To, raczej mgliste powołanie się na raczej niekonkretną przeszkodę, z trudem zaledwie pokrywa się z pośpiechem, z jakim Piłsudski już 12 października 1920 roku zawiera z tymi doszczętnie rozbitymi bolszewikami „pokój prowizoryczny”, zatrzymując dalszy pochód swych wojsk. Otóż ten „pokój prowizoryczny” podpisany w Rydze (formalny zawarty został dopiero 18 marca 1921) wydaje się stanowić istotny klucz do całej zagadki. Albowiem rozgromienie bolszewików przez Polskę w jesieni 1920, w znacznym stopniu przywróciło sytuację z jesieni 1919.
Podobnie jak w jesieni 1919 generał Denikin, tak teraz gen. Wrangel, który w kwietniu 1920 objął naczelne dowództwo na Krymie nad garstką niedobitków białej armii, przechodzi do ofensywy. Wprawdzie rozporządza względnie słabymi siłami, ale może skorzystać właśnie z klęski bolszewików w Polsce. Poza tem jego mała armia została zreformowana i obficie zaopatrzona w sprzęt, głównie francuski. Wykorzystując tedy moment ogólnego rozprzężenia po stronie bolszewickiej, wyszła z Krymu i posuwa się szybko naprzód. Niebawem przybył do Warszawy przedstawiciel Wrangla gen. Machrow, który przy energicznym poparciu Francji usiłował doprowadzić do uzgodnienia działań przeciwko bolszewikom, celem ostatecznego ich zniszczenia. Gen. Wrangel oświadcza w wywiadzie ogłoszonym 14 października 1920 w „Wola Rossii”:
Podobnie jak w jesieni 1919 generał Denikin, tak teraz gen. Wrangel, który w kwietniu 1920 objął naczelne dowództwo na Krymie nad garstką niedobitków białej armii, przechodzi do ofensywy. Wprawdzie rozporządza względnie słabymi siłami, ale może skorzystać właśnie z klęski bolszewików w Polsce. Poza tem jego mała armia została zreformowana i obficie zaopatrzona w sprzęt, głównie francuski. Wykorzystując tedy moment ogólnego rozprzężenia po stronie bolszewickiej, wyszła z Krymu i posuwa się szybko naprzód. Niebawem przybył do Warszawy przedstawiciel Wrangla gen. Machrow, który przy energicznym poparciu Francji usiłował doprowadzić do uzgodnienia działań przeciwko bolszewikom, celem ostatecznego ich zniszczenia. Gen. Wrangel oświadcza w wywiadzie ogłoszonym 14 października 1920 w „Wola Rossii”:
„Polska winna wejść z nami w porozumienie i związać na swym froncie największą ilość wojsk; gdyby te warunki zostały dopełnione, do przyszłej wiosny 1921 roku nastąpi ostateczny upadek bolszewizmu.”
Minister spraw zagranicznych rządu krymskiego, Piotr Struwe, w wywiadzie udzielonym paryskiemu „Matin”, oświadczył:
Minister spraw zagranicznych rządu krymskiego, Piotr Struwe, w wywiadzie udzielonym paryskiemu „Matin”, oświadczył:
„Główne zagadnienie to sprawa polska… od niej zależy przyszłość. Jeżeli Polacy zaprzestaną wojny i podpiszą pokój z Moskwą, cała armia czerwona skoncentruje się przeciwko nam i rozdusi nas swą liczebnością.”
Makłakow, z kolei przedstawiciel Wrangla w Paryżu, dokładał ze swej strony wszelkich usiłowań, by rząd francuski przeszkodził pertraktacjom ryskim. Polityk i publicysta rosyjski, P. Mikulow, w swej historii rewolucji rosyjskiej, „Rossija na pierełomie” (Paryż, 1927), pisze:
„Próba Wrangla, którą podjął Struwe przez Paryż, aby utrzymać wojska polskie na froncie i skierować je na Kijów nie odniosły skutku. Polacy nie chcieli wojować, a w szczególności nie chcieli pomagać Wranglowi.”
O odmówieniu przez Piłsudskiego pomocy Wranglowi w jego zmaganiach z bolszewikami, znajdujemy ponadto szczegóły w książce G. Rakowskiego „Koniec biełych” (Praga, 1921), u A. Walentinowa „Krymskaja epopeja” (T. 5. „Archiw russkoj rewolucji”) i in. — Piłsudski nie dał się odwieść od swej doktryny, że „bolszewicy są mniejszym złem”, ani argumentami, ani doznanym doświadczeniem. Wspomniana już raz broszura, wydana przez 2. Korpus w Rzymie, pisze:
„Podobnie jak przedtem w stosunku do Denikina, tak samo w r. 1920 w stosunku do Wrangla rząd polski i dowództwo polskie unika nawet pozoru jakiejkolwiek współpracy, a rządowa, i stronnictwa rządowe reprezentująca prasa polska, popierając polski wysiłek wojenny nie ukrywa jednocześnie swej radości, że rewolucja rosyjska dławi do reszty tak znienawidzoną przez Polaków białogwardyjską reakcję rosyjską.”
Wydaje się więc, że „tajemnica traktatu ryskiego”, a raczej jego prowizorium, podpisanego już w październiku 1920 r., wynikła z obawy Piłsudskiego, aby owa „białogwardyjską reakcja” nie zwyciężyła bolszewików, jeszcze w ostatniej chwili. Zatrzymał tedy wojska, aby bolszewikom po raz drugi ułatwić jej rozgromienie. Nawet za cenę oddania im wschodnich połaci Białorusi i Ukrainy. Siły antybolszewickie w Rosji istotnie zostały zdławione definitywnie.
Wydaje się więc, że „tajemnica traktatu ryskiego”, a raczej jego prowizorium, podpisanego już w październiku 1920 r., wynikła z obawy Piłsudskiego, aby owa „białogwardyjską reakcja” nie zwyciężyła bolszewików, jeszcze w ostatniej chwili. Zatrzymał tedy wojska, aby bolszewikom po raz drugi ułatwić jej rozgromienie. Nawet za cenę oddania im wschodnich połaci Białorusi i Ukrainy. Siły antybolszewickie w Rosji istotnie zostały zdławione definitywnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz