1 Maja – międzynarodowe święto ludzi pracy – jest okazją do wspomnień o naszym życiu w Polsce Ludowej. Pisze Tiamat:
Było bardzo ciężko po wojnie. Warszawa wyglądała mniej więcej tak jak teraz Aleppo. Bandy grasowały. Szalała dywersja. Było dużo wszelkich spekulantów, pokątnych handlarzy. Na Dolnym Śląsku grasowali tzw. szabrownicy.
Moja mama pracowała w kancelarii adwokackiej, więc wiem, że spraw karnych było okropnie dużo. Były morderstwa, kradzieże.
My teraz opowiadamy wyłącznie o ofiarach ubecji. Więc może powiem tak: teraz rząd w III RP ma liczne kłopoty z prawem, przestępstwami, rabunkami, złodziejami i złodziejaszkami, porywaniem dzieci i mordowaniem dzieci. A przecież jest już 75 lat po wojnie! I podobno pełna demokracja.
Nie potrafię sobie wyobrazić, jak Duda czy Morawiecki daliby sobie radę w tamtych powojennych latach. W ogóle sobie nie wyobrażam. Do tego było pełno niewypałów i wypadków spowodowanych wybuchem niewypałów.
Chodziłam do szkoły nr.16 na Grabiszynku. Wracaliśmy ze szkoły i ‚po drodze’ zwiedzaliśmy zniszczone całkowicie osiedle. Teraz w tym miejscu jest wielki ośrodek handlowy. A my jeszcze w latach 50-tych szukaliśmy w tych gruzach skarbów poniemieckich. Były tez ogromne pociski, które traktowaliśmy jako ‚wielki skarb’ i ‚naszą tajemnicę’ przed rodzicami i nauczycielami. Wiele dzieci zginęło w czasie zabawy z powodu niewypałów. Ojciec budował mi piaskownice w ogrodzie. Wykopał całą skrzynię granatów. Saperzy przeszukali cały ogród, a mama dostała ataku histerii.
Teraz, po latach, próbuję sobie wyobrazić, jak można było zarządzać takim państwem i usuwać gruzy, i budować miasta. I zwalczać dywersję. Ja byłam chora na gruźlicę. Nie było penicyliny. Ale co roku jeździłam do sanatorium. W Obornikach Śląskich były nie tylko polskie dzieci. Były też dziewczynki z Grecji.
Jeśli mi ktoś nie wierzy, to radzę poczytać Grzesiuka. Pół Polski miało gruźlicę i różne choroby związane z niedożywieniem, nerwicą, szokiem powojennym itp. Było pełno kalek, ludzie mieszkali w gruzach i w kikutach bloków. Ale szpitale, szkoły, sanatoria były bezpłatne. Dla powojennych władz priorytetem było ratować dzieci, chorych, budować szkoły i osiedla mieszkaniowe, a przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo i wyżywienie ludności.
Dlatego powstały PGR-y, bo wieś nie była w stanie nakarmić ludzi z miasta. Wiele wsi było wymarłych, spustoszonych, domy i obory były popalone. Starsi ludzie chorowali i w wielu miejscowościach nie miał kto uprawiać ziemi; ani za co. I nikt nas nie woził autem do szkoły. Chodziliśmy pieszo przez gruzy i po błocie. Teraz łatwo jest trajkotać po różnych blogach, jak to ‚komuna szalała’ i sowieci nas okupowali. Rosja była też zniszczona. I miała własne kłopoty.
Ciekawe, kto nas teraz okupuje, że dr. M. Piskorski wysiedział bez wyroku w więzieniu, a polskich generałów ‚zmiotło’ pod Mirosławcem i pod Smoleńskiem. Inni ‚popełnili samobójstwo’. Dr. D. Ratajczak, zanim został zamordowany, to stracił pracę i nazwano go kłamcą oświęcimskim. Nie ma dochodzenia w sprawie śmierci Leppera, Petelickiego, Szpinety, ministra Barszcza czy Olszowskiego; że nie wspomnę Jaroszewiczów.
W Polsce Ludowej wybudowano dwa i pół miliona mieszkań. Kwaterunkowych. Robotnik miał ‚trzynastkę’, bezpłatne wczasy rodzinne, bezpłatne kolonie dla dzieci i obozy harcerskie, obozy wędrowne. Rodzice nie martwili się o nas w czasie wakacji. Robotnik miał pełny etat i nie można było go z pracy wywalić, bo się związki zawodowe czepiały. Zawsze w trudnych warunkach można było dostać ‚chwilówkę’ z Rady Zakładowej czy bezzwrotną zapomogę. W bankach nie byliśmy zadłużeni, a jeżeli już, to nie płaciliśmy horrendalnych procentów bankowych.
Wszystkie dzieci w PRL dostawały gotowany posiłek i w szkole i w przedszkolu, i były niedrogie stołówki studenckie. Wielu uczniów i studentów dostawało stypendium. Mieliśmy zniżki do teatrów i na różne występy [i na komunikację – admin]. Muzyka i sport należały do obowiązkowej edukacji. Bezpłatnej.
Nie bardzo wiem, o co robotnicy tak bardzo walczyli w Solidarności. Chyba o umowy śmieciowe – ale w demokracji. Nie mieliśmy pieniędzy. Ale mieliśmy wszystko inne. Nie wszyscy teraz mogą sobie pozwolić na wyjazd na narty do Zakopanego w niemal każdą zimową sobotę i niedzielę. W PRL-u nie wolno było nikogo wyrzucić z mieszkania za niepłacenie czynszu.
Powiadają, że władza komunistyczna wykształciła naród. Władza ‚demokratyczna’ już tego błędu nie popełni.
Napisała: Tiamat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz