Amerykańscy wojskowi stale poszukują sposobów na zniwelowanie przewagi, którą w przypadku konfliktu daje Chinom liczebność floty i walka w pobliżu własnych wybrzeży pod ochroną stref antydostępowych (A2/AD).
Jeden z najnowszych pomysłów zakłada nie walkę z równorzędnym przeciwnikiem, ale uderzenie w chińską żeglugę handlową. Akcję taką prowadziłaby zaś nie US Navy, lecz prywatni kontraktorzy wyposażeni w listy kaperskie. [Czyli najemni bandyci – admin]
Autorami koncepcji są pułkownik US Marine Corps w stanie spoczynku Mark Cancian i analityk Brandon Schwartz, którzy swoje idee omówili na łamach wydawanego przez US Naval Institute czasopisma Proceedings.
Tok rozumowania tych współczesnych zwolenników kaperstwa jest następujący: chińska gospodarka jest oparta na eksporcie, odpowiadającym za około 30% PKB. Podstawą chińskiego handlu zagranicznego jest potężna flota handlowa, licząca ponad 2100 statków pływających u rodzimych armatorów i drugie tyle u armatorów z Hongkongu.
Przez ograniczone zdolności chińskiej marynarki wojennej do długotrwałego utrzymywania licznych zespołów okrętów daleko od własnych wybrzeży flota handlowa staje się łatwym celem ataku, mogącego skutecznie podkopać gospodarkę. Cancian i Schwartz trafnie uznają, że trzymanie niszczyciela pod neutralnym portem, aby czatował na chińskie statki, jest bez sensu. Jednostki kaperskie sprawdzą się znacznie lepiej, zwłaszcza gdy będą współpracować z amerykańskimi placówkami dyplomatycznymi, monitorującymi sytuację w portach i wywierającymi nacisk na państwa neutralne.
W roli kaprów mogłyby działać firmy świadczące usługi wojskowe. Szlaki przecierał kontrowersyjny Blackwater, który wystawił uzbrojony patrolowiec do walki z somalijskimi piratami. W szczytowym momencie u wybrzeży Somalii operowało czterdzieści prywatnych patrolowców. Wojskowi kontraktorzy zapewniają doświadczony personel, w wielu wypadkach mający już doświadczenie w działaniach na morzu takich jak abordaż. Do tego przeciwnik będzie nieuzbrojony, lub tylko lekko uzbrojony, co pozwoli na stosowanie tańszego sprzętu.
Tradycyjnie działalność kaperska byłaby samofinansująca. Kaprzy byliby wynagradzani pieniędzmi ze sprzedaży pryzu, czyli zagarniętych statków i przewożonych ładunków. Zdaniem Canciana i Schwartza flota kaperska mogłaby być zorganizowana w ciągu kilku tygodni od wybuchu konfliktu.
Autorzy przyglądają się pomysłowi także od strony prawnej. Kaperstwo, czyli piractwo w wykonaniu prywatnych armatorów na podstawie listów kaperskich otrzymanych od władz, i korsarstwo, czyli piraci działający na zlecenie władz, zostały zakazane deklaracją paryską z roku 1856. Stany Zjednoczone jednak jej nie ratyfikowały, podobnie jak Chiny. Co więcej, amerykańska konstytucja nadal przyznaje Kongresowi prawo wystawiania listów kaperskich, a w prawodawstwie zachowały się przepisy dotyczące pryzów.
Cancian i Schwartz rozważają także możliwą kontrakcję Chin i dochodzą do wniosku, że na polu kaperstwa Pekin ma ograniczone pole manewru. Stany Zjednoczone są mniej wrażliwe na uderzenie w transport morski, eksport odpowiada zaledwie za 9% PKB. Do tego amerykańscy armatorzy rozporządzają znacznie mniejszą flotą, obsługującą przede wszystkim trasy między krajowymi portami.
Pomimo nieco groteskowego brzmienia pomysł odrodzenia kaperstwa nie jest egzotyczny, a raczej wpisuje się w szerszy trend dyskusji nad nową strategią dla US Navy. Sugerowano już wykorzystanie niszczycieli typu Zumwalt do grasowania na szlakach komunikacyjnych wroga. Z kolei w celu zwiększenia siły ognia zespołów floty pod uwagę brane jest uzbrajanie statków handlowych.
Większość pomysłów na wojnę przyszłości, zarówno tych konwencjonalnych, jak i niekonwencjonalnych, rozważanych w amerykańskich siłach zbrojnych ma wspólny mianownik: obniżanie kosztów. Asymetryczne, tanie środki walki, takie jak amunicja krążąca, roje dronów, uzbrojone statki handlowe, mają pozwolić na przytłoczenie przeciwnika ilością i siłą ognia.
Można uznać, że Pentagon dąży do zamiany ról. Do tej pory to głównie Chiny stawiały na rozwój asymetrycznych, niekonwencjonalnych metod walki, upatrując w nich sposobu na zniwelowanie amerykańskiej przewagi technicznej. Jednocześnie Pekin inwestuje jednak olbrzymie pieniądze w środki konwencjonalne, takie jak lotniskowce czy myśliwce kolejnych generacji, będące nie tylko narzędziem wojny, ale także środkiem projekcji siły i budowy prestiżu.
Co istotne, po obu stronach Pacyfiku aktywne są grupy wojskowych i naukowców, chcących posunąć rewolucję w sprawach wojskowych jak najdalej. Negują oni sensowność rozwijania tradycyjnych systemów uzbrojenia, zalecają natomiast koncentrację wysiłku na dronach, sztucznej inteligencji i laserach. Takie podejście ma umożliwić elastyczniejsze prowadzenie działań i przede wszystkim obniżenie kosztów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz