Faza fermentacji jest najważniejsza o czym niżej.
Bimber. Przejdź do podziemia, konspiracji i zacznij produkować bimber.
Bimber rozjaśnia umysł.
1.Fermentacja
Najważniejsze! w całym przedsięwzięciu jest właściwe przeprowadzenie fermentacji. Cała wiedza to taka, że fermentacja alkoholowa zachodzi w temperaturze od (bodajże) 19 st. C do 32 st. C. Trzeba jedynie wiedzieć, że poniżej 19 ustaje i nic się z zacierem nie dzieje a powyżej 32 powstają fusel oils których już w domowej aparaturze nie oddestylujecie, bo mają temperaturę parowania taką jak C2H5OH (spirytus etylowy). Zwykle bimber pędzony na wsi jest skażony tymi fuzlami, z tego powodu, że chłopi na czas fermentacji wstawiają bańki po mleku w obornik (w latach 1982-85) a ten podgrzewa w sposób niekontrolowany zacier powyżej 32 st. C niszcząc go zupełnie. Fuzle mają taki słodkawy, obrzydliwie słodkawy smak i śmierdzą nieprzyjemnie. Są nie do usunięcia!
Problem stabilizacji temperatury zacieru rozwiązałem przy pomocy pudła wyklejonego styropianem z skonstruowanym przez siebie (nic wtedy nie było) regulatorem elektronicznym, gdzie za grzałki „robiły” dwie żarówki 15 W/220V połączone szeregowo i umieszczone wewnątrz pudła (ze względów bezpieczeństwa, bo całość była w szafie ubraniowej – rok 1982!).
2. Zacier. 1410. Kilogram cukru, 4 litry ciepłej/letniej (<30 st. C) wody i 10 dkg drożdży spożywczych. Całość wymieszać i postawić w spokoju na 14 dni. Kontrolować tylko termometrem laboratoryjnym temperaturę – po oblizaniu go celem sprawdzenia smaku nie wkładać go drugi raz tylko umyć i wysuszyć do ponownego użycia. 14 dni to jest okres fermentacji w temperaturze 28 st. C w opisanych warunkach. Przy mniejszej temperaturze będzie dłużej. Po zaistnieniu prawidłowej fermentacji zacier ma smak takiego „podpiwku” (jak ktoś robił to bieda-cudo na Wielkanoc, na wsi lub w małym miasteczku to wie o co chodzi).
3. Destylacja. Ja destylowałem zacier w żaroodpornym szklanym naczyniu (Termosil?) kupionym w sklepie na ul. Senatorskiej w Warszawie. Tego pomysłu nie polecam! – choć szkło zapewniało najlepszy smak urobku – szczególnie do drugiego etapu destylacji, gdzie pierwszy 89% destylat rozcieńczałem wodą do 20 – 30% C2H5OH co groziło – w przypadku pęknięcia naczynia – pożarem kuchni. Uwaga: nie stosować nic aluminiowego, glin przenika do C2H5OH i to bardzo skutecznie czyniąc go kwaśnym i trującym! Wracając, do takiego naczynia wkładałem rurkę miedzianą FI=8 mm, tak wyprofilowaną, że wychodziła ona z szyjki naczynia z zacierem na palniku gazowym, przechodziła przez pierwszą komorę zlewu po dnie i wychodziła końcem do drugiej komory nad zlewkę urobku. Po destylacji 1,5 metrowa rurka była prostowana i chowana za szafę. Prosta rurka zapewniała bezpieczeństwo w razie rewizji, bo stał sobie za szafą i tyle. Prostowanie rurki „po robocie” odbywało się po jej odpuszczeniu nad palnikiem gazowym (podgrzewanie do czerwonego żaru) gdzie po takiej operacji miedź staje się jak plastelina i daje się wyprostować. Szyjkę naczynia z zacierem gdzie wychodziła rurka, uszczelniałem wilgotnym, zagniecionym chlebem razowym (nauczył mnie tego stary bimbrownik!). Użycie do uszczelnienia waty czy bawełny (śpioszki dziecinne, miałem dużo dzieci) nie wchodziło w rachubę ponieważ pod wpływem par alkoholu i temperatury ok. 90 st. C wydziela się z waty czy bawełny coś śmierdzącego, co równie skutecznie zanieczyszcza destylat C2H5OH jak wspomniane fuzle a smakuje jeszcze gorzej (spirytus drzewny?). Obecnie za kilkaset zł można kupić profesjonalne destylarki i nie ma tych problemów. Najlepsza jest miedź lub prawdziwa! stal nierdzewna. Żadne aluminium!
4. Koniak! Na to wpadłem przez przypadek bo nie chciało mi się bawić na kuchni i pomyślałem, że wypędzę od razu z balonu z zacierem. Do dużego balonu szklanego z zacierem włożyłem wyprostowaną/rozwiniętą (żeby włożyć do środka) ruską grzałkę do herbaty o mocy 150W i … okazało się, że po kilku (3-4?) godzinach temperatura wzrosła, ale tylko do około 50 st. C i … przestała rosnąć ze względy na brak izolacji cieplnej tego szklanego balonu. Po owinięciu go kocem w ciągu następnych kilku godzin zaczęło wrzeć i zostało w godzinę wydestylowane na zewnątrz. Sądzę, że dla tego odkrycia KLUCZOWE BYŁO kilkugodzinne podgrzewanie. Spowodowało nadanie zacierowi właściwości i smaku prawdziwego, najlepszego koniaku – tak oceniali ten urobek fachowcy – i co ważne brak fuzli. Widać, że fuzle potrzebują więcej czasu na powstanie i niższej temperatury (33 – 40? st. C)
5. Bimber. Uzyskany 87-89% urobek C2H5OH rozcieńczałem wodą (konieczny alkoholomierz) i doprawiałem zapalonym cukrem dla koloru i smaku. Łyżka stołowa cukru na ½ litra wódki.
6. Z kilograma cukru – jeśli pamiętam – wychodziło 1,2 litra wyśmienitej 45% wódki/bimbru.
7 Pychota i nigdy żadnego kaca.
P.S. Dobrze jest mieć w mieszkaniu/kuchni wentylator. Przy zamkniętych oknach i drzwiach nie pozwoli wydostać się cząsteczkom aromatycznym podczas destylacji na klatkę schodową. Ale to tylko w mieście gdzie są milicyjne kapusie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz