poniedziałek, 23 listopada 2020

PiS i operacja „Barbarossa”

To co się stało w ostatnim czasie z poparciem dla PiS trudno określić innym słowem niż klęska. Poniesione straty można, poprzez analizę sondaży, przedstawić w postaci liczby utraconych, przez tę partię, wyborców.

Andrzej Machowski analizując dla GW trzy sondaże, przeprowadzone w jednym miesiącu przez IBRIS dla Wirtualnej Polski, ocenia ilu potencjalnych wyborców stracił PiS tylko od 2 do 30 października. Wychodzi mu, że ze stanu początkowego, 6 milionów 538 tysięcy w dniu 2 października, zostało mu tylko 3 miliony 616 tysięcy na dzień 30 października.

Taki jest wymiar spadku poparcia z 41,6 procent do 29 procent, oraz zwiększenie ilości niegłosujących i niezdecydowanych.

Skala strat jest porażająca. Wynika z tego, że aż 2 miliony 922 tysiące wyborców przestało deklarować poparcie dla PiS.

Polityka i wojna to pokrewne dziedziny. Do tego stopnia, że za dość oczywiste przyjmuje się twierdzenie Clausewitza, że wojna jest kontynuacją polityki, tylko innymi metodami. Skoro tak, to poniesione polityczne straty, także można oceniać jako ekwiwalentne do strat poniesionych na wojnie. Mało jest wojen gdzie wciągu miesiąca jedna ze stron straciłaby prawie trzy miliony ludzi.

Nawet na początku operacji Barbarossa Stalin nie tracił sił w takim tempie, gdyż do 30 września 1941 roku, czyli przez ponad trzy miesiące, jego armie straciły około 2,7 miliona żołnierzy. Stalin już po dziesięciu dniach od początku wojny zorientował się, jak groźna jest sytuacja i wystąpił ze znanym przemówieniem do narodu, gdzie padły słowa: bracia i siostry, przyjaciele.

Kaczyński, zdaje się, dopiero teraz dostrzegł powagę sytuacji, choć nadal brak, z jego strony, działań mających na celu skupianie wokół siebie szerszych mas, zaś wygłoszone orędzie w sprawie stawania w obronie kościołów, było skierowane tylko do członków partii, czyli dość skromnej liczbowo grupy, może około 30 tys. ludzi.

To dość rozpaczliwe wezwanie wskazywało raczej rozmiar jego frustracji wynikającej ze słabej kontroli na resortami siłowymi, których działania miał on koordynować w rządzie. Zresztą odzew był bardzo słaby i nie słychać było by jacyś działacze lokalni organizowali grupy członków partii dla działań do których wzywał Prezes. Miał do takiej inicjatywy włączyć się Michał Moskal, szef młodzieżówki PiS. Czy się dołączył? Czy ktoś go widział w takiej roli?

Przebieg zdarzeń po trzydziestym października, nie wskazuje raczej na zahamowanie fatalnej passy dla PiS. Szczególnie brutalne zachowanie policji podczas manifestacji 11 listopada, kiedy to doszło do pałowania i strzelania nawet do reporterów, wywołało kolejna burzę, także w obozie rządowym, gdzie wielu otwarcie mówiło o braku kontroli nad policją i powrotu tejże do metod stosowanych przez poprzednie rządy. Wszystko to źle wróżyło dla rządu, a szczególnie dla przyszłości premiera, którego pozycja polityczna i rankingi popularności pośpiesznie spadały.

Co prawda, były marszałek Dorn przestrzega opozycję przed zbytnim optymizmem i uważa, że popularność PiS może się odbić nawet z poziomu 22 procent, czyli poparcia ograniczonego do twardego elektoratu. Będzie to zapewne bardzo trudne, szczególnie w sytuacji, gdy sprawuje się rządy w tak niesprzyjających warunkach.

Na dodatek, jakby tego wszystkiego było za mało, wygląda na to, że PiS straci głównego zagranicznego sojusznika, czyli prezydenta Trumpa, który zostanie zastąpiony przez Joe Bidena. Tenże dał już próbkę swojego stosunku do polskiego rządu, stawiając go w tym samym rzędzie, co Łukaszenkę na Białorusi. {To w zasadzie byłby niezamierzony komplement dla PISdzielców, gdyby Biden rozumiał, co mówi – admin]

Do tego jeszcze obecna prezydencja niemiecka w Unii utrzymuje twardą pozycję przeciw Polsce. Jak napisał Shakespeare: „Gdy przybliżają się smutki, nie idą samotnie, niby szpiedzy przednich straży, lecz w batalionach!”

I te bataliony maszerują teraz na PiS. W samym PiS-ie zaś, zamiast konsolidacji, widać było oznaki rozprężenia i myślenia każdy o sobie. Dopiero realne zagrożenie rozpadem klubu poselskiego, z powodu zamieszania wokół „5 dla zwierząt”, i utratą, z tego powodu, większości parlamentarnej, otrzeźwiło Prezesa. Dotarło do niego jak poważna jest sytuacja. Dlatego też poczuł się zmuszony by cofnąć zawieszenie dla tych posłów, którzy głosowali przeciwko ustawie o zwierzętach, a samą ustawę porzucić.

Czy da to efekt w postaci odbicia sondażowego? Pewne tego oznaki już teraz są obserwowane. Sondaż IBRIS z połowy listopada pokazuje już takie odbicie. Obecne wskaźniki (33 proc. poparcia dla PiS i 49,8 proc. frekwencji) pokazują, że armia gotowych do głosowania na PIS wynosi obecnie 4 miliony 974 tysiące. Czyli 1 milion 368 tysięcy wróciło do szeregów.

Tym razem, do wzrostu poparcia dla PiS, przyczyniła się także Unia brutalnie forsując powiązanie tzw. „praworządności” z wypłatą funduszy. Polacy nie lubią czegoś takiego i pomimo wielu zastrzeżeń będą skłonni popierać rząd w sytuacji takiego nacisku. Nawet Paweł Kukiz i grupa związanych z nim posłów poparli PiS w tej sprawie.

Na dodatek, dość liczne protesty organizowane przeciwko orzeczeniu TK w sprawie aborcji, obecnie wygasają i coraz mniej ludzi się w nie angażuje. Przed PiS nadal jest wiele zagrożeń, tym niemniej coraz więcej jest oznak przełamania złej passy, a w dalszej kolejności nawet przejścia do kontruderzenia.

Stanisław Lewicki
https://konserwatyzm.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...