Kiedy ten felieton ukaże się w druku, będzie już wiadomo, kto wygrał wybory prezydenckie w USA – chyba, że prezydent Donald Trump ich nie uzna, no to wtedy – „Houston, mamy problem”.
Nigdy jeszcze coś takiego się nie zdarzyło, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, więc niby dlaczego nie teraz, kiedy gołym okiem możemy i w Ameryce i w naszym bantustanie obserwować pogłębiający się kryzys demokracji politycznej? Przez USA bowiem co najmniej od 2015 roku przerwała się polityczna wojna, która nie tylko nie ustaje, ale z roku na rok się zaostrza, niczym walka klasowa w miarę postępów socjalizmu.
W USA socjalizm postępuje, więc od strony rewolucyjnej teorii wszystko by się zgadzało, a skoro tak, to tylko patrzeć, jak do głosu dojdzie rewolucyjna praktyka. Jej istotę wyraził w krótkich słowach proletariacki poeta Włodzimierz Majakowski: „Ciszej tam mówcy! Dzisiaj głos ma towarzysz Mauzer!”
A czego, jak czego, ale mauzerów różnych marek w USA nie brakuje, więc w razie czego może się tam polać krew, nie tylko z nosa, jak u nas, ale również z serca gorejącego. Proletariat zastępczy w postaci Murzynów i tych, którzy im się podlizują, już jest, więc tylko, patrzeć, jak tamtejsza rewolucja zacznie się instytucjonalizować – oczywiście poza konstytucyjnymi strukturami, które w tych okolicznościach staną się zbędne.
Nie jest tylko jasne, kto w warunkach rozszalałej rewolucji będzie trzymał palec na atomowym cynglu. Wprawdzie – jak twierdził francuski premier Jerzy Clemenceau – wojna jest sprawą zbyt poważną, by ją powierzać wojskowym, ale kto wie, czy w tym przypadku wojsko nie może stać się jedyną ostoją porządku i bezpieczeństwa?
Tak było i w starożytnym Rzymie, kiedy w miarę rozwoju imperium instytucje demokratyczne, dobre dla miasta, okazały się niewydolne i przyszła kolej na przepychanki Mariusza i Sulli, które położyły kres republice na rzecz wojskowej dyktatury. Jej skutkiem był triumwirat Pompejusza, Krassusa i Juliusza Cezara, a po jego rozpadzie – „wieczysta dyktatura” Juliusza Cezara. Po jego zamordowaniu w roku 44 przed Chrystusem, władzę objął jego spadkobierca Oktawian, którego rządy zapoczątkowały okres pryncypatu, to znaczy – monarchii współistniejącej z obezwładnionymi instytucjami republikańskimi. Tę formę rządów zlikwidował w roku 284 Dioklecjan, zapoczątkowując dominat, to znaczy – monarchię absolutną, opartą na armii.
Na razie Ameryka zastygła w gorączkowym oczekiwaniu na rezultat głosowania. Ciekawe, że i w naszym bantustanie zapanowała gorączkowa atmosfera, jakby Polska była jednym ze stanów USA, w przecież chyba tak nie jest?
Rząd „dobrej zmiany” podobnie jak rządowa telewizja, stanęły murem za Donaldem Trumpem, podczas gdy żydowska gazeta dla Polaków wprost wyłaziła ze skóry, żeby wygrał Joe Biden.
Nie ma w tym nic dziwnego, że rząd „dobrej zmiany” zainwestował wszystko w Donalda Trumpa i nie ośmiela mu się w niczym sprzeciwiać, nawet w sprawie ustawy nr 447, podczas gdy żydowska gazeta dla Polaków realizuje linię polityczną amerykańskiej żydokomuny, która stawia na Bidena.
Na co żydokomuna liczy? Możliwe, że na podeszły wiek swego faworyta, który po roku mógłby zostać zastąpiony przez Kamalę Harris, która wcześniej zataczała się od ściany do ściany, ale teraz „ostro skręciła w lewo”. W takiej sytuacji moglibyśmy wpaść spod sowieckiego deszczu pod amerykańską rynnę tym bardziej, że i Biden odgrażał się, że będzie walczył o praworządność w naszym bantustanie. Niemcy walczą o nią od 2017 roku, więc gdyby jeszcze przyłączyły się do nich USA, to niech Bóg ma nas w swojej opiece.
Jeśli chodzi o Donalda Trumpa, to jego dotychczasowa prezydentura była dla nas okresem straconych okazji. Ameryka ma do nas trzy interesy; po pierwsze – żebyśmy udostępniali Stanom Zjednoczonym swoje terytorium dla potrzeb globalnej rozgrywki. Po drugie – żeby Polska utrzymywała tu amerykańskie wojsko i kupowała amerykańską broń i po trzecie – by Polska kupowała amerykański gaz. I Polska pod rządami „dobrej zmiany” wszystko to robi, nie żądając w zamian nawet tego, by rząd USA nie zmuszał nas do zapłacenia Żydom haraczu pod pretekstem roszczeń – bo do tego właśnie się zobowiązał na podstawie ustawy nr 447.
A przecież takie rzeczy można ewentualnie robić wobec państwa wrogiego, ale nie wobec państwa sojuszniczego. Niestety nasi dygnitarze kucają nawet przed panią Żorżetą, więc jakże mogliby postawić się prezydentowi Trumpowi?
Zresztą nie tylko przed panią Żorżetą. Pan prezydent Duda na widok wściekłych kobiet chciałby i pieniądze zarobić i wianuszka nie stracić, w związku z czym pośpieszył z inicjatywą ustawodawczą. Nie był to dobry pomysł, bo wściekłe kobiety go wyśmiały, a JE abp Stanisław Gądecki wyraził pogląd, że zaproponowane rozwiązanie jest dla katolików nie do przyjęcia. Zatem i wianuszek stracił i pieniędzy nie zarobił. „Stąd dla żuka jest nauka”, żeby z wściekłymi kobietami nie wchodzić w żadne kompromisy, tylko od razu wołać weterynarza.
Tymczasem „rewolucja macic” właśnie się zinstytucjonalizowała w postaci Rady Konsultacyjnej, do której weszła pani Barbara Labuda i pani Monika Płatek, a także kobiety rodzaju męskiego, m.in. w osobie pana Michała Boniego. Rada przedstawiła ultimatum polityczne; rząd do końca roku ma się podać do dymisji, aborcja ma być na każde żądanie, a ze szkół ma zniknąć nauka religii katolickiej. Jaka religia wejdzie do szkół na to miejsce – tego Rada nie ujawnia, chociaż pewne światło na tę sprawę rzuca okoliczność, że pani Labuda była w swoim czasie związana z sektą „Antrovis”, której członkowie odbywali podobno kosmiczne podróże na miotle.
Ale to, podobnie jak skład alternatywnego rządu, zostanie nam objawione we właściwym czasie. Na razie rozwija się rewolucyjna teoria, w której można wyróżnić dwa elementy; po pierwsze – że decyzję o życiu lub śmierci dziecka należy pozostawić „kobiecie”, która ma przyrodzone prawo wyboru.
Skoro tak, to idźmy dalej. Na zasadzie wnioskowania a maiori ad minus (komu wolno czynić więcej, temu wolno czynić mniej) moglibyśmy decyzję co do kradzieży pozostawić złodziejom, a zwłaszcza złodziejkom, bo jeśli w ich kobiece ręce składamy decyzję w sprawie życia i śmierci, to tym bardziej powinniśmy złożyć decyzję co do kradzieży – i tak dalej.
Drugim elementem rewolucyjnej teorii, do którego skłaniają się też niektórzy rozdokazywani ojczykowie, głównie z zakonu Dominikanów, jest pogląd, że nikogo nie powinno się zmuszać do bohaterstwa. To znaczy – do czego? Chyba chodzi o gotowość poświęcenia swojego życia dla jakiejś sprawy. Skoro tak, to jest to pogląd nie wytrzymujący krytyki, bo przecież państwo posyłające żołnierzy z poboru na wojnę, nie tylko żąda od nich bohaterstwa – a nawet je egzekwuje przy pomocy niezawisłych sądów polowych, a nawet regulaminu walki, który zezwala na natychmiastowe pozbawienie życia żołnierza odmawiającego walki w obliczu wroga. W tej sytuacji stwarzanie przywileju dla kobiet jest rażąco sprzeczne z zakazem dyskryminacji ze względu na płeć.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz