Może to ciśnienie, może smrodliwe zakopiańskie powietrze, a może jeszcze inne czynniki sprawiają, że w zimowej stolicy Polski wpadamy na pomysły, które w innych warunkach nawet na chwilę nie zagnieździłyby się pod czaszką.
Akcja miała miejsce w zeszłym roku, podczas tradycyjnego męskiego wypadu na skoki narciarskie.
Jakoś w połowie wspinaczki na Krupówki urządziliśmy sobie obóz i zaczęliśmy rozkminiać jakie to klawe życie mają hotelarze w Zakopanem. Kroją sobie ceprów cały rok, czy to zima czy to lato. Tylko trochę popilnować interesu i dudki same lecą.
Jako, że cała ekipa od lat działa w biznesie, dyskusja szybko nabrała rozmachu. Od słowa do słowa zbudowaliśmy cały biznesplan zakopiańskiego pensjonatu. Obliczyliśmy koszty, przychody, ryzyka etc. Wszystko spinało się cudnie. I bylibyśmy niechybnie kupili na spółkę mały zakopiański pensjonat, gdyby nie to, że następnego dnia wytrzeźwieliśmy.
Choć zapał niedoszłych hotelarzy zelżał znacząco, biznesplan wydawał się nadal świetny. Koszty wyliczalne, przychody regularne i pewne. Na tym nie dało się stracić. Dałbym sobie za to uciąć rękę. I wiecie co? Nie miałbym teraz ręki. Bowiem w Polsce nie ma bezpiecznego biznesu. Jeśli zainwestowałeś w branżę turystyczną masz pecha, bo rząd zamknął hotele. Jeśli w gastronomie lub fitness, jak wyżej. To zjawisko nasiliło się ostatnio, ale wcale nie jest nowe, nie ma żadnego związku z obostrzeniami epidemicznymi. I nie chodzi tylko o niesławną „piątkę dla zwierząt”.
Na przykład rząd nie lubi prądu z wiatraków, więc nie pozwala ich stawiać. I to pomimo tego, że jest to efektywniejsze i tańsze, niż np. fermy fotowoltaiczne, a w pełni spełnia cechy energii odnawialnej. Nawet inwestycje w nieruchomości nie są bezpieczne. Nie na darmo jedną z pierwszych decyzji „dobrej zmiany” było ograniczenie obrotu ziemią rolną, co natychmiast ograniczyło możliwość stosowania jej np. jako zabezpieczenie kredytu.
Dlatego w Polsce nie ma bezpiecznej inwestycji, po prostu trzeba liczyć na farta albo układy. Można też przestać się rzucać i zostać odbiorcą rządowych zapomóg. Za cenę stopy życiowej kupić sobie święty spokój. Tymczasem trzymam kciuki za górali. Jeśli oni nie wytłumaczą matołom z rządu czym skończy się zamknięcie kolejnych branż, to nie zrobi tego już nikt.
Przemysław Piasta
23.11.2020
PS. Zdjęcie archiwalne, wykonane właśnie podczas zeszłorocznego pobytu w stolicy Tatr. Po kilku miesiącach narodowej kwarantanny zdecydowanie bardziej przypominam niedźwiedzia tuż przed zapadnięciem w sen zimowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz