Bo szoł musi trwać!
Dla wielu z nas bardzo istotnymi sprawami są nasza gospodarka, nasza polityka, nasza służba zdrowia, nasz Kościół, czy w końcu nasza tradycja.
Media aż kipią od komentarzy relacjonujących wymienione kwestie, serwując nam niusy, które w istocie rzeczy traktują o niczym, bo i niczego z tego, co wymieniłem już nie ma. Wszyscy żyjemy w medialnej bańce wypełnionej medialną iluzją i nie ma znaczenia, czy obecny stan rzeczy nazwiemy orwelowską rzeczywistością, matrixem, czy NWO, gdyż każde z określeń wskazuje na to, iż cywilizacja jaką znaliśmy do tej pory i w której żyliśmy, po prostu już nie istnieje.
Można powiedzieć, używając tytułu zakazanego dzisiaj filmu, że „przeminęło z wiatrem”.
Film o tym tytule możemy jeszcze obejrzeć, dysponując jakąś starą kasetą VHS, czy nowszą od niej płytą DVD, ale do cywilizacji, którą jeszcze pamiętamy już powrotu nie ma. Mamy permanentny szlaban na nią, a jedynym, swoistym nośnikiem, który pozwoli nam do niej wracać, są tylko nasze wspomnienia, a wszystko to na nasze własne życzenie i dodam, że pokolenie, które wie czym była ta cywilizacja jest już na wymarciu, a nowsza generacja jest produktem dzisiejszego systemu i nie posiada nawet wspomnień o tym, jakim świat kiedyś był i jakim być może.
Pozwolę sobie przy tym zauważyć, że czas na kolejną odsłonę bolszewickiej rewolucji został dobrany perfekcyjnie, podczas gdy starsza generacja pamiętająca normalność to już historia, a kolejna nie posiada żadnego punktu odniesienia, do którego mogłaby się odwołać w ewentualnym kształtowaniu dzisiejszej rzeczywistości na lepszą.
Co daliśmy sobie w zamian za to, czego ostentacyjnie się wyzbyliśmy?
Daliśmy sobie igrzyska, a tym samym zafundowaliśmy sobie ponowny reżim, kiedy to z poprzedniego udało się nam wyrwać zaledwie trzy dekady temu.
Tu ktoś może powiedzieć, że to nieprawda, że z niczego nam się nie udało wyrwać i wiele w tym będzie racji, ale chcę wskazać na to, że w poprzednim reżimie Polacy mieli siebie nawzajem, co właśnie czyniło z tamtych czasów, czasy normalne.
O czym mówię?
O tym, że mężczyzna był mężczyzną, a kobieta kobietą. Dziecko było dzieckiem, a rodzic rodzicem. Kościół był Kościołem, szkoła szkołą, a uczelnia uczelnią, a nade wszystko człowiek był człowiekiem. Każdy też rozumiał w jakiej żyje rzeczywistości i każdy wiedział, czym jest propaganda i wiemy, że mało kto jej ulegał, żyjąc obok reżimowych nakazów swoim własnym życiem.
Na przestrzeni wspomnianych trzech dekad komuna ewoluowała, osiągając poziom na którym jednostkę ubezwłasnowolniono zupełnie, pozbawiając przeciętnego człowieka wszystkich jego praw z naciskiem na ,,wszystkich”, bo pozbawiono ludzi elementarnego prawa już nie tylko do pracy, ale do życia, odcinając całe rzesze chorych od usług medycznych, skazując ich tym samym na śmierć.
Jak w istocie wygląda manipulacja uprawiana przez media, ale także przez rządy poszczególnych państw, bo to na ich usługach są te media, a podkreślana opozycyjność owych mediów wobec siebie, to tylko iluzja, choć iluzjonista jest marnego sortu, ale odbiorca nie jest zbyt wymagający, stąd też i usługa medialna może być na poziomie dla niedorozwiniętych umysłowo.
Nie chcę tu nikogo urazić, a jedynie pragnę wskazać na ile ta młodsza generacja jest podatna na manipulację, choć trzeba zaznaczyć, że wielu przedstawicieli i starszego pokolenia ulega bezkrytycznie propagandzie.
Do rzeczy!
Zamknięto nas w domach, otwierając przed nami arenę Colosseum, która została podzielona na, że tak powiem, podareny, z których najbardziej znaczące to TVP, TVN, Wirtualna Polska, Onet, Gazeta Wyborcza, czy Gazeta Polska.
Te nasze areny różnią się nieco od Colosseum, bowiem tam z reguły gladiator tracił życie, choć nie raz, ale rzadko, cezar kierował kciuk w górę. Tak, czy owak, istniały tylko dwie opcje; gladiator igrzyska przeżywał, bądź nie. Opcja remisu nie istniała, natomiast na naszych arenach zawsze dochodzi do remisu, który de facto remisem nie jest, co pokrótce postaram się wyjaśnić.
Powyżej wymieniłem media głównego ścieku, przedstawiając je jako podareny i wydaje mi się, że nie muszę w miarę świadomemu czytelnikowi przedstawiać tego, kto jakim, albo czyim jest gladiatorem. Szczęk trójzębów i mieczy rozbudza w nas emocje do zenitu. Na arenie latają iskry i unosi się zapach śmierci. Publiczność wstaje z miejsc. Przekrzykuje się nawzajem. Kciuki idą w górę i w dół. Cezar nakazuje policzyć kciuki łaski i śmierci i co się okazuje? Zdyszany rachmistrz stwierdza przed cezarem, że ilość kciuków skierowanych ku górze, jest idealnie taka sama, jak tych skierowanych w dół. W normalnej sytuacji cezar przesądziłby o losie jednego z gladiatorów, czego jednak nie robi, przedłużając igrzyska o kolejny dzień, tłumacząc, że jutro powinno nastąpić rozstrzygnięcie.
Gromkie „huraaa” roznosi się nad areną. „Jutro też mamy igrzyska” – wrzeszczy rozentuzjazmowana tłuszcza, opuszczając arenę po to, aby jutro ponownie zająć na niej miejsca.
Tyle to o alegorycznej fabule naszego życia, a teraz stricte.
Zacznę może od Kościoła.
Gladiatorzy w czarnych maskach z czerwonymi „esami” rzucają w kościoły workami z farbą, kamieniami, butelkami i czym tylko popadnie. Ich przeciwnicy spotykają się na spędzie z okazji urodzin „Radio Maryja”, odprawiając tam jakieś obrzędy, trzymając się za rączki i kiwając się na boki, mantrując dziwne teksty. Bardziej to przypominało noc Kupały, aniżeli mszę świętą. Zaś w „świątyni”, w której obrzęd się odbywał na witrażach znajdziemy postacie takich „świętych” jak Nycz, Dziwisz, czy sam Rydzyk.
Pozornie są to działania o charakterze opozycyjnym w stosunku do siebie, ale co jedno i drugie ma wspólnego z Kościołem?
Tu warto jeszcze wspomnieć na dwie inne postacie o pandemonicznym rodowodzie, a mianowicie o Polaku i argentyńskim kaznodziei, który rezyduje w Watykanie. Komu oni wszyscy służą?
Jest remis, czy nie?
Polityka gladiatorów.
Jedni nakazują nam bezkrytyczne uczestnictwo w kołchozie potocznie zwanym „Unią Europejską, co wiąże się wyrzeczeniem się własnej tożsamości narodowej, własnej tradycji, a nawet własnej duszy na rzecz tego marksistowskiego demona.
Drudzy karmią nas mrzonkami o jakichś Trójmorzach, Międzymorzach, opierając swoje idiotyzmy na tym, że hetman Żółkiewski zajął Kreml i że w 1920 roku miał miejsce „Cud nad Wisłą”, ale także sprzedają moją suwerenność za kołchozniane srebrniki, wieszcząc to jako sukces.
Zatem jedni i drudzy prowadzą nas na ten sam pohybel
Jest remis, czy nie?
Mógłbym przytoczyć kilka innych jeszcze pozornych różnic pomiędzy tymi hochsztaplerami, ale zaniecham tego, nie chcąc zamieniać felietonu w powieść i poprzestanę na konkluzji.
Zafundowano nam reżim sanitarny, wmawiając pospólstwu, że na świecie szaleje pandemia, zmieniając nawet dotychczasową definicję tego słowa.
Korzystając z któregoś z wcześniej wymienionych mediów, już na wstępie jesteśmy bombardowani statystykami odnośnie zgonów, zakażeń oraz cudownych ozdrowień. Koniecznie towarzyszy temu opinia jakiegoś łajdaka będącego na bigpharmowym jurgielcie.
Dalej cytowane są opinie tzw. „celebrytów”, którzy dzisiaj robią za autorytety moralne.
Następnie kilka niusów z areny Colosseum, a na okrasę wiadomości sportowe.
Nic więcej do nas nie dociera.
Opinie immunologów, wirusologów i innych speców z zakresu medycyny, którzy przedstawiają faktyczny obraz „pandemii” w mediach głównego nurtu nie tylko nie są publikowane, ale są wręcz zakazane.
Pierwiastek pandemicznych igrzysk stanowią wiadomości ze świata sportu o ile sportem można nazwać coś, co odbywa się bez kibiców, no ale igrzyska wszak muszą trwać.
Wszystkie te medialne frykasy służą jako substytut naszego, wcześniejszego życia, a jakie ono było?
Dzisiaj nie można iść na spacer z dzieckiem, bowiem na zewnątrz czyha żandarm z mandatem.
Nie można posłać dziecka do szkoły, czy przedszkola, bo te są pozamykane.
Nie mogę pojechać do rodziny na święta, bo pandemiczni terroryści ogłosili limit osobowy przy wigilijnym stole, a poza tym wprowadzono zakaz przemieszczania się.
Nie wyjdę w noc sylwestrową na ulicę, bo godzina policyjna.
Zapomniałem już kiedy ostatni raz byłem w kinie, w teatrze, czy na koncercie.
Nie mogę pojechać na wczasy, bo hotele i restauracje pozamykane.
Co najważniejsze, to nie mogę zarabiać na chleb dla siebie i rodziny, bo charakter mojej działalności koliduje z pandemicznymi restrykcjami.
Wspominałem o usługach medycznych dla chorych inaczej, czyli nie na covid?
Światełkiem w tunelu w całej tej absurdalnej sytuacji jest akcja otwierania placówek hotelowych i gastronomicznych w całym kraju zainicjowana przez pana Pitonia, którego już okrzyknięto „fałszywym góralem”, no i „ruską onucą” oczywiście.
Ludzi, którzy zdecydowali się na otwarcie swoich hoteli, punktów gastronomicznych, obiektów sportowych, a także dyskotek, postrzegam jako bohaterów narodowych, którzy słowa pieśni o tym, że jeszcze Polska nie zginęła przenoszą w rzeczywistość, w której wmawia się nam, że jest inaczej.
Mam nadzieję, że opłotkami udało mi się wskazać na to, że opozycyjność w stosunku do siebie, rządzących i opozycji to tylko iluzja dla naiwnych.
O co by się nie spierali, to narracja w kwestii pandemii, likwidacji polskiej gospodarki i demolowania państwa polskiego, zawsze pozostaje taka sama.
Stuhr, ten stary, wydukał niegdyś frazę, którą wsadził mu w usta Machulski: „Idziemy na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja”.
Niestety, ale to wszystko, co mądrego powiedział w swoim życiu nasz celebryta.
Przy tym cytacie dodam, że w Rosji obywatel płaci podatek dochodowy w wysokości 6,5% i jest to jedyny podatek, który ów obywatel zobowiązany jest zapłacić.
Wie ktoś ile nowych podatków i danin utworzono w Polsce od pierwszego stycznia tego roku?
Jednak u nas demonizuje się i Rosję i Putina, co także jest wspólnym elementem POPiSowej narracji.
Chciałbym coś wspomnieć o cywilizacji i normalnym świecie za naszą wschodnią granicą, ale pozostawię to na kolejny raz.
Jan Twardowski
https://jantwardowski.neon24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz