W kwestii istoty i znaczenia państwa panuje niemały zamęt. Wynika on głównie z tego, że europejski cywilizacyjny krąg targany jest wiatrami intelektualnej niepewności; i to właściwie, co do wszystkich kluczowych zagadnień życia i śmierci.
Oznaczać to może tylko jedno: jako kultura znajdujemy się w schyłkowej epoce, gdy z zakamarków ludzkich wyższych spekulacji, wypełzają na powierzchnię zatrute myśli wszelkiego rodzaju nihilizmu, a przynajmniej dwuznaczności.
Wszystko to nie omija również i zrozumienia czym jest państwowa struktura, jakie są jej źródła, charakter, wreszcie istotniejsze cele. Zajęcie w tej mierze stanowiska nigdy nie jest izolowane od naszych filozoficzno – antropologicznych poglądów.
Można by zatem skonkludować: powiedz mi czym jest państwo, a powiem ci kim jesteś. Czy jest ono zjawiskiem wyłącznie historycznym, a więc musi mieć swój początek, a jeżeli zaś tak: to i koniec. Skoro wynurzyło się jako dziejowa konieczność – to z pewnością kiedyś zniknie, gdyż stanie się zbędne i zastępowalne?
Wielu zwolenników szkoły zwiastującej przejściowość tak zorganizowanej politycznej władzy, różni się w zasadzie między sobą tylko, co do pewnych szczegółów. Kiedy, jak oraz w jakich uwarunkowaniach? Jednak wszyscy admiratorzy tezy o nieuniknionym śmiertelnym zejściu państwa, rozumianego jako najwyższego organizatora wspólnoty, w rezultacie mniemają, że ze swej najgłębszej istoty i w ostatecznym rachunku jest ono niedobre; nawet jeżeli jest przysłowiowym złem koniecznym, jak u Hobbesa.
Nie trzeba także specjalnie dodawać, że wszystkie te nurty nie znajdują nawet cienia zrozumienia dla koncepcji sakralizacji polityczności. I zasadniczo w tym tkwi najgłębszy sens sprawy – albowiem, według nich, to co podlega teologizacji musi nosić znamię epizodyczności.
W tych czasach i w tych kręgach szerzy się przekonanie, że świat – nawet jako całość – wchodzi na tory jakby wyższego rozwoju. Nowe techniczne narzędzia, związane z tym globalne zmiany w zakresie organizacji produkcji, dystrybucji dóbr (kosmopolityczne korporacje), ze swej istoty niejako unieważniają państwo jako takie. Wszystko zaś, co ono na co dzień czyni, właściwie można skomercjalizować.
Nawet jego pomoc może być wystawiona na sprzedaż, gdyż są to tylko usługi, no jakby trochę specyficzne. Tak więc do prowadzenia wojen można wynająć wyspecjalizowane podmioty. Tańsze i kompetentniejsze.
Z dużą łatwością da się również rozprzedać całą sferę przymusu wewnętrznego: sądownictwo, więziennictwo, wreszcie policję. Inne funkcje, bardziej społeczne, przejmą wielkie miasta i różne niepaństwowe związki. Tylko kto będzie tym administrował, podpisując stosowne umowy i tak dalej.
Nie trzeba wiele wykazywać, że jest to chorobliwie utopijne, szkodliwe i niebezpiecznie oraz anarchizujące. Źródło owych niedomagań tkwi w zatrutych wodach wszelkich odmian materializmu. Państwo tymczasem nie jest zaledwie maszynerią, służącą do załatwiania różnych skomplikowanych zleceń. Nie należy je też ubóstwiać, gdy sprzeciwia się temu pierwsze przykazanie. Trzeba je interpretować w innym sposób. Jest ono bowiem narzędziem w ręku danego narodu, dzięki któremu może on budować swoją pomyślność. W rzeczywistości atak na państwo należy pojmować jako próbę osłabienia narodów, które bez tego rodzaju instytucji stracą na swoim znaczeniu. Umrą.
Antoni Koniuszewski
Myśl Polska, nr 5-6 (31.01-7.02.2021)
https://myslpolska.info/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz