niedziela, 2 maja 2021

Bajki - Ivan Kryłow

Bajki - Ivan Kryłow



“Dobra jest siła w mięśniach
- lepszy rozum w głowie.
O tej to właśnie prawdzie
niech bajka opowie…”

Żaba i Jowisz

U stóp góry żyjąc w bagnie,
Żaba, gdy wiosna rozwija pąkowie -
wyżej się przenieść zapragnie;
znajdzie kącik cienisty w zacisznym parowie,
pod krzaczkiem między trawki wystawi swą daczę,
alić się krótko cieszyła nią Żaba.
Nastało lato, skwar i prysła laba
(Natura miewa okresy wypaczeń),
raj żabi stał się tak dokładnie suchy,
że nóg nie mocząc, łażą po nim muchy.
“Bogowie! – Żaba w norce modli się i wzdycha -
gdy nie chcecie mojej zguby,
zalejcie wodą te wzgórza po czuby
i niech już nigdy odtąd nie wysycha!”
Tak lamentując bez wytchnienia,
przyganiać pocznie Jowiszowi,
że brak mu logiki, sumienia…
“O nierozumna! – Jowisz jej odpowie
(był widać w dobrym humorze) -
jak ci na brednie te kwaknięć nie szkoda!
Przez to, że wyschła w twoim bajorze woda,
mam topić ludzkość? Złaź do błocka, stworze!”
Iluż to takich pośród ludzkich osad:
nie chcą nic widzieć dalej swego nosa.
Niech, jak w przysłowiu, w całym świecie wojna,
byle ich wioska spokojna…

Dąb i Trzcina

Dąb ongi wdał się był w rozhowor z Trzciną.
„Masz prawo, nie ma sporu, na swój status biadać –
Rzekł – wróbel ci za ciężki, gdy na tobie siada,
i byle wietrzyk drobną falą spłynął –
już się kolebiesz, słabniesz w mgnieniu oka
i tak się zginasz sierotliwie,
że mi żal, kiedy patrzę na ciebie z wysoka,
gdy, Kaukazowi równy, niebu się sprzeciwię,
wstrzymując w locie słoneczne promienie,
drwię sobie z burzy. Wiatr? Niech sobie żenie!
Twardy, wyprostowany trwam,
jakbym był otoczony niewzruszonym mirem –
co dla ciebie wichurą – dla mnie jest zefirem.
Gdybyś rosła pode mną – chroniłbym cię sam
gęstym cieniem konarów moich od niepogod.
Lecz was w przydziale Natura oddawa
pod Eolowe wichrowate prawa,
cóż bo Trzcina obchodzi najlichszego z bogów?”
„Potrafisz współczuć – Trzcina mu odpowie –
lecz zbytek troski, nie tak źle znów ze mną.
Nie mnie zagraża huraganu powiew –
przygnę się, lecz nie złamię; straci moc daremno,
ty się strzeż wichru, chociaż do tej pory
oszczędzały cię jego niszczące wapory,
przeto mogłeś wydzierżyć kapryśne udary,
nie skłaniając przed nim głowy,
lecz to jeszcze nie koniec, mój Dębie dębowy!”
Trzcina umilkła, z tą chwilą
Północny nadbiega akwilon
z gradem, deszczem, pomrukiem, uderza w konary –
Dąb opiera się krzepko, gnie ku ziemi Trzcina,
wichr szaleje, potęgę swą całą napina –
ryknie i wyrwie z korzeniami
tego, co równał siebie jeno z niebiosami
wsparty piętą śród cieni. I taki był finał.

Żaba i Wół

Żabę na bagnie, gdy ujrzała Wołu,
zawiść okrutna w żabim dołku sparała:
skrzek dobywszy bojowy z przepastnego gardła,
dąć się pocznie, ambicją zdjęta, śród mozołu.
„Pojrzyj, Kwaczko, przybyłam?” – do sąsiadki rzecze.
„Oj, jeszcze mało!”
„Nadmę przecie to moje elastyczne ciało,
treść żabia w formę się wołu oblecze,
patrz, jak pęcznieję, wdech raz, wdech dwa – tuszę,
wzrost mam już słuszny i godziwą tuszę?!”
„Prawdę powiedzieć, urosłaś niewiele”.
„Wdech trzy, a teraz?” „Nie dostrzegam zmian”.
„Dziwne, dmę odmę doprawdy nad stan!
Kto silną wolę ma – osiąga cele”.
Wzdęło ją znowu, trud nie cud, nicpotem –
pękła z łoskotem.
Wiele podobnych na naszym padole,
niejedno oko wielkość cudza kole,
nierzadko lokaj widzi w sobie pana,
ciura przymierza buławę hetmana…

Osieł

Gdy Zeus kończył roboty w Kosmosie
i począł lepić wszelakie stworzenia,
między innymi trafił na świat Osieł,
ale z namysłu czy też z przeoczenia
(że Gromowładny aż po dziurki w nosie
tkwił w twórczym dziele) tak się sprawy miały,
że Osieł wyszedł jak wiewiórka mały,
nikt go nie postrzegł lub zaliczył w nędze,
gdy ów od razu śnił sen o potędze,
pragnął swe przyjście czymś wielkim zaznaczyć.
Czym wszakże, kiedy wzrost Bóg dał tak lichy?
“Wstyd się pokazać w świecie, Zeus wybaczy!”
“Zeusie! – przemówi (nie brakło mu pychy) -
moja pozycja jest nie do zniesienia,
czyś komu wielki czy skromny wzrost nadał,
świat czci Lwa, Słonie i mniejsze stworzenia,
bez końca o nich tylko gada,
bo ty dla Osłów nie byłeś łaskawy,
żyć muszą w cieniu innych, bez krzty sławy,
wszyscy o tamtych wciąż, bez zająknięcia.
Gdybym miał bodaj posturę cielęcia -
Lwy i Lamparty w kompleksy bym wprawił!
O, wtedy świat by tylko o mnie prawił!”
Odtąd codziennie i z oślim uporem
tę samą śpiewkę kładł w Zeusowe uszy,
aż Zeus miał dosyć i przydał mu tuszy,
powiększył Osła w bydlę wcale spore,
nadto obdarzył go głosem tak dzikim,
że mój Herkules kłapouchy
przeraził puszczę niebywałym rykiem.
“Cóż to za potwór? Z jakiego on rodu?
Kielce ma? Rogi?” Poszły groźne słuchy.
I na tym koniec? Skąd! I rok nie minął,
gdy Osieł oślą niesławą zasłynął,
stał się stworzeniem przysłowiowym zgoła,
dziś wodę na nim rozwożą na sioła.
Niechaj się mężni męstwem, mędrcy wiedzą puszą -
na nic postura z nędzną w środku duszą.

Pracowity Niedźwiedź

Patrząc na Chłopa, co gałęzie suche
wyginał w kształt do zaprzęgu duhę,
umyślił Niedźwiedź jął się też tego rzemiosła.
Nie tracąc czasu
wybrał część lasu,
gdzie drzew rozmaitość rosła,
i wziął się do roboty. Wnet pobiegły echa
trzasku łamanych wiązów, brzeziny, orzecha…
Lecz, choć trwało to dzień cały,
trudny Niedźwiedzia żadnych wyników nie dały.
Pobiegł tedy do Chłopa i mówi:
“Sąsiedzie,
robota mi się nie wiedzie,
bo każda gałąź w moich łapach trzaska,
żadnej nie mogę zgiąć w duhę.
A ty, widziałem, zginasz nawet drewna suche,
mnie zaś nie pozwala cości.
Oświećże mnie, jeśli łaska,
czemu to się dzieje tak:
czego mej robocie brak?”
“Czego ci brak – Chłop na to – służę odpowiedzią:
brak tego, czego wszystkim brakuje niedźwiedziom -
cierpliwości”


Źródło: rozwojosobisty.wordpress.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komuniści są dobrzy w podbojach i kiepscy w zarządzaniu

James Lindsay: Cześć wszystkim. Tu James Lindsay. Słuchacie audycji „New Discourses Bullets”, w którym przedstawiam podsumowanie jednego tem...