Spis powszechny budzi sporo negatywnych emocji – powody to błędy w formularzu, niefortunnie skonstruowane pytania, które wręcz zmuszają niektórych do podawania nieprawdziwych informacji, i ogólna nieufność obywateli wobec władz.
Pojawiają się nawet kursy, jak uniknąć przykrego obowiązku, co budzi wątpliwości natury etycznej.
Budzi to pewne kontrowersje, bo za unikanie udziału w spisie powszechnym grozi grzywna do 5000 zł. Jeszcze surowiej karane jest podanie danych niezgodnych ze stanem faktycznym, za to przestępstwo grozi do dwóch lat pozbawienia wolności, jest to więc w praktyce próba ominięcia przepisów.
A wątpliwości jest wiele – zgłaszają je m.in. osoby z niepełnosprawnościami, organizacje działające na rzecz praw osób LGBT oraz rzecznik praw obywatelskich.
Problem dla osób niewidomych i niedowidzących
Andrzej Janik z Fundacji Mir, Organizacji Pożytku Publicznego na rzecz osób niewidomych i słabowidzących, próbując wypełnić formularz, napotkał na problem już przy pierwszych polach, czyli rubryk do wpisania imienia i nazwiska oraz numeru PESEL. – Największy kłopot sprawiło uzupełnienie danych lokalizacyjnych – wybrania rozwijanej listy województwa, miejscowości i numeru budynku, ponieważ nie były możliwe do odczytania przez programy wspierające, czyli tzw. czytniki ekranu – wyjaśnia.
W rubryce takiej należy wpisać pierwsze trzy litery – zgodnie z nimi pojawia się lista rekomendowanych miejscowości, z których należy wybrać swoją. – To przeszkoda nie do przejścia dla osoby niewidomej, uniemożliwia wypełnienie dalszej części formularza, rozwiązaniem jest skorzystanie z pomocy osoby widzącej – mówi Andrzej Janik.
Andrzej Janik podkreśla, że państwo powinno zapewniać osobom z niepełnosprawnościami pełną niezależność. – Mimo, że obowiązuje ustawa o dostępności stron internetowych, dostępność bardzo kuleje, jako pracownik fundacji napotykam często problemy przy sporządzaniu sprawozdań czy formularzy do różnych instytucji publicznych, które w większości przypadków są niedostępne – mówi.
GUS pracuje nad modyfikacją
Jak się okazuje, błędy te nie zostały jeszcze usunięte, GUS pracuje nad modernizacją formularza. Alternatywą jest spisanie się przez telefon, można zadzwonić na infolinię spisową, gdzie konsultant wypełni formularz podczas rozmowy. Jest to jednak utrudnienie dla osób, które chciałyby dokonać samospisu.
Jak mówi Karolina Banaszek, rzecznik prasowy prezesa GUS, od razu po sygnałach od RPO i identyfikacji problemu dotyczącego pisowni w językach mniejszości narodowych i etnicznych w formularzu spisowym, został on poprawiony w zakresie znaków diakrytycznych i te przeszkody obecnie nie występują. Trwają prace nad dostosowaniem formularza do potrzeb osób niewidomych.
– Aplikacja do samospisu spełnia obecnie część wymogów standardu dostępności WCAG, GUS sukcesywnie ją modyfikuje, tak żeby odpowiedzieć na potrzeby osób niedowidzących czy niewidomych – podkreśla Karolina Banaszek. Jak dodaje, przetłumaczono pytania na polski język migowy, żeby mogły spisać się osoby niesłyszące, urzędy statystyczne uruchomiły też dla nich wideoczaty oraz współpracują z oddziałami Polskiego Związku Głuchych w terenie.
Osoby LGBT+ między młotem a kowadłem
W sprawie samospisu interweniowały także organizacje działające na rzecz praw osób LGBT+ . [No jakże by inaczej, wszak wokół nich świat się kręci – admin]
– Formularz jest ślepy na istnienie osób niebinarnych, ale też osób transpłciowych, które jeszcze nie przeszły lub nie chcą przechodzić przez tranzycję prawną – mówi adwokat Karolina Gierdal z Kampanii Przeciwko Homofobii
– Płeć metrykalna jest zakodowana w numerze PESEL i jeżeli osoba transpłciowa na dalszym etapie wypełniania formularza wpiszę inne dane o płci, system wyświetli błąd i nie pozwoli jej przejść dalej – tłumaczy.
Podkreśla, że nie ma powodu, by taki algorytm istniał. System powinien pozwalać na zaznaczenie płci, która nie odpowiada tej wpisanej w akcie urodzenia. – To nie treść tego dokumentu, a to kim ta osoba jest, decyduje o jej płci. Tożsamość płciowa jest prawem człowieka i – jak wynika z orzecznictwa sądów – dobrem osobistym. Zatem taka praktyka w spisie jest zmuszaniem osób transpłciowych do naruszania własnych dóbr – tłumaczy prawniczka. [Bełkot do kwadratu – admin]
Drugi aspekt to kwestia par jednopłciowych, które zawarły małżeństwo za granicą. Polskie państwo nie uznaje tych związków, odmawia też transkrypcji aktów małżeństw. – Jednocześnie pyta w spisie o stan cywilny – nie wiadomo więc, jak te osoby mają odpowiedzieć na pytanie. Przypomnijmy, że jeżeli nie odpowiedzą w ogóle, grozi im grzywna, przestępstwem jest również udzielenie informacji niezgodnych ze stanem faktycznym. Dlatego też pytamy GUS o to, jak te osoby mają postąpić, by nie narazić się na odpowiedzialność – na razie odpowiedzi nie uzyskaliśmy – tłumaczy mec. Gierdal.
Karolina Banaszek podkreśla natomiast, że formularz przyjmuje podczas spisu informacje wynikające z numeru PESEL. Jeśli więc zmiana płci nastąpiła, ale nie jest jeszcze uregulowana w PESEL, to system widzi dane widniejące w rejestrze. – Centralne Biuro Spisowe zajmuje w tej sprawie stanowisko, które będzie przekazane do Biura RPO – dodaje. To samo dotyczy kwestii związków jednopłciowych.
PESEL współlokatora i problem z meldunkiem
Do Prawo.pl zgłosiła się czytelniczka, która posiada tylko meldunek czasowy razem z dziećmi, a bez tego nie może – jak twierdzi – dalej odpowiedzieć na pytania zadane w kwestionariuszu. „Jak to można ominąć i czy w ogóle można?” – pyta. Rzecznik GUS odpowiada, że wpisać należy miejsce zamieszkania na dzień 31 marca 2021 r., a nie zameldowania, system powinien miejsce zamieszkania przyjąć.
– Pytamy o miejsce zamieszkania, bo interesuje nas miejsce, w którym respondent mieszka i czuje z nim powiązanie, żeby wiedzieć, jaka populacja występuje w jakich rejonach, wiadomo, że są osoby zameldowane i mieszkające pod różnymi adresami – wyjaśnia.
Nie do końca przemyślano też kwestię, że mieszkanie dzieli się nie tylko z rodziną. Rzecznik praw obywatelskich zwracał uwagę, że problemem może być uzyskanie danych współlokatora, a tego również wymaga spis powszechny.
Coaching antyspisowy
Efektem ubocznym zamieszania przy spisie powszechnym jest powstanie nowej gałęzi szkoleń – „jak uniknąć spisu powszechnego i nie ponieść konsekwencji?”. Prowadzą je prawnicy, co może budzić wątpliwości natury etycznej, bo jednak jest to dawanie komuś patentu na ominięcie prawa. Wszystko zależy jednak od treści takiego szkolenia.
– Trzeba oddzielić kwestie szkolenia, które organizują izby w ramach doskonalenia zawodowego adwokatów od działalności indywidualnej członków adwokatury, którzy sami podejmują działalność dydaktyczno-szkoleniową. Podnoszenie świadomości obywateli mieści się w działalności zawodowej adwokatów – mówi adwokat Małgorzata Kożuch, przewodnicząca Komisja Etyki, Praktyki Adwokackiej i Wykonywania Zawodu.
– Niewątpliwie adwokat nie może doradzać jak popełnić przestępstwo, natomiast jeśli wykrył luki w prawie i ujawnia informacje o tych lukach – to nie widzę tu łamania zasad, czy szkodliwego działania – tłumaczy.
Wskazuje, że adwokat ma prawo korzystać ze swobody wypowiedzi i dotyczy to także obszaru prawnego.
– Kodeks etyki reguluje coś takiego co nazywa się łączeniem funkcji i działań, więc działalność dydaktyczna, zwłaszcza w obszarze prawa jest dozwolona. Treść jej poddawana jest oczywiście zasadom rzetelności, uczciwości, prawdziwości. A z ogólnych zasad działalności adwokackiej wynika jak adwokat może taką działalność wykonywać – mówi mec. Kożuch. Jej zdaniem nie ma potrzeby doregulowywania tych kwestii poprzez tworzenie nowych przepisów. Wskazuje, że jest przeciwniczką ich nadmiernej liczby.
– Wykonywanie działalności szkoleniowej mieści się w zakresie dozwolonego łączenia zadań, pod warunkiem, że to szkolenie dotyczy prawa. Co ważne adwokat nie może się podejmować takiej działalności, jeśli nie ma kompetencji. I to wszystko jest uregulowane – mówi.
Autorzy:
Katarzyna Kubicka-Żach,
Monika Sewastianowicz,
Patrycja Rojek-Socha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz