Wycena świadczeń medycznych – kolejki i koszty rosną przez biurokrację, potwierdza NIK.
Chaos, spory kompetencyjne, niejasność procedur, a przede wszystkim gigantyczne opóźnienia skutkujące dalszym pogorszeniem dostępności procedur medycznych – tak (skądinąd znany) obraz (dez)organizacji ochrony zdrowia w Polsce wyłania się z kolejnej już informacji Najwyższej Izby Kontroli. Tym razem – poświęconej wycenie świadczeń opieki zdrowotnej.
Kolejna Agencja ds. agencji…
Była to jedna z tyleż znaczących, co nie zauważonych „reform” wprowadzonych w ciągu minionych kilku lat. W 2015 r. z zakresu kompetencji Narodowego Funduszu Zdrowia wydzielono dziedzinę tak kluczową, jak właśnie przeprowadzanie wyceny świadczeń. Uzasadnienie miało nawet pozory słuszności – chodzi wszak, by płatnik nie ustalał samowolnie cen tego, za co następnie… miał płacić.
Ale założenie założeniem, a wyszło jak zwykle… Zmieniony system opierał się – a jakże – o kolejną biurokratyczną instytucję, Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, z mnóstwem cennych zadań mających sprawić, byśmy tak zdrowi byli. Tymczasem instytucja, jak to instytucja – zajęła się przede wszystkim sobą, tzn. samoorganizacją, etatami, procedurami, obiegiem dokumentów i na wykonywanie ustawowych zadań zabrakło jej już niemal czasu. W efekcie, jak ustaliła NIK – taryfami objęto niespełna 17 proc. świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Bezcenne świadczenia
W sytuacji zaś, gdy wyceny brak – żadne nowe świadczenie nie może być udzielane. Jak to (nie) działa? Sięgnijmy do materiałów pokontrolnych:
„NIK stwierdziła przypadki braku dostępu do świadczeń w następstwie niedokonania ich wyceny. Ani Prezes AOTMiT, ani Prezes NFZ nie określili jednostek rozliczeniowych i ich wartości dla Systemu Ciągłego Monitorowania glikemii w czasie rzeczywistym (CGM-RT) u dzieci i młodzieży do 26 roku życia z cukrzycą typu 1 leczonych za pomocą pompy insulinowej. Taryfa dla tego świadczenia została opracowana przez Agencję i uzyskała pozytywną opinię Rady ds. Taryfikacji, ale nie została zatwierdzona przez Ministra Zdrowia. Natomiast Prezes NFZ nie wywiązał się z obowiązku określenia dla tego świadczenia jednostek rozliczeniowych i ich wartości, jaki na nim ciążył w przypadku nieustalenia taryfy przez Agencję. Świadczenie to nadal nie jest finansowane przez płatnika, pomimo włączenia go do koszyka świadczeń gwarantowanych w 2018 r.”.
Czyli krótko: formalnie dana terapia czy badanie może i sobie istnieć i nawet być refundowane, ale gdy Agencja, NFZ i ministerstwo zdrowia pogubią się swoim zwyczajem w papierach – to żaden pacjent nie może skorzystać z pomocy, bo nie wiadomo ile za nią zapłacić.
Półtora roku czekania…
No, a poza tym przecież podchorąży zawsze zdąży – a urzędnik nawet bardziej. „w procesie taryfikacji problemem była także jego długotrwałość. Szczegółowa analiza badanych raportów wykazała, że proces ten trwał średnio 192 dni, a w najdłuższym przypadku było to nawet 464 dni” – alarmuje NIK.
I co? I NIC. Po panowie urzędniczy, dyrektorzy i ministrowie nie przestają się między sobą licytować kto z nich jest ważniejszy – i kto czyje interesy reprezentuje i zabezpiecza w intratnym biznesie, którego istotną częścią pozostają wszak także konkretne środki, leki i urządzenia wykorzystywane w stosownie wycenianych świadczeniach. Można się więc z wyceną nie spieszyć – ale to nie znaczy, że nie można na niej skorzystać. I nie dać zarobić konkurencji, rzecz jasna.
Po uważaniu Pana Urzędnika
No i stąd właśnie mamy potem takie kwiatki, jak klincz międzyinstytucyjny. I tak, pomimo teoretycznego wprowadzenia nowego systemu – prezesi NFZ i tak jak chcieli, arbitralnie zmieniali ceny świadczeń, ot tak, po uważaniu, wg wymyślonych przez siebie kryteriów – i przypadków takich wykryto co najmniej kilkanaście.
Z kolei tylko w ciągu ostatnich trzech lat resort zdrowia mimo ustawowego obowiązku nie wprowadził 54 taryf przedstawionych przez Agencję i odpowiednio zaopiniowanych, bo… nie. Bo urzędnicy ministerstwa mieli w tej sprawie inne zdanie. Łącznie zaś w ten sposób wstrzymano 138 projektów taryf, np. odmawiając ich opublikowania do konsultacji.
„W ocenie NIK, takie działanie naraża budżet państwa na nieuzasadnione koszty poniesione w związku z opracowaniem nieopublikowanych taryf lub je zwiększa w sytuacji, gdy zapadnie decyzja o aktualizacji tych taryf (w latach 2015–2020 (I półrocze) koszty taryfikacji świadczeń wyniosły 94 mln zł, co stanowiło blisko 52 proc. kosztów Agencji ogółem)” – konkludują kontrolerzy.
Niedotrzymane obietnice
Kiedy władza bierze się za reformowanie, zwłaszcza ochrony zdrowia i jej finansowania – można być pewnym trzech rzeczy: będzie drożej, będzie mniejsza dostępność i będzie więcej biurokracji i biurokratów. Zamieszanie z Agencją Taryfikacji to tylko kolejny dowód na niezmienność tego mechanizmu psucia państwa. Ponadto zaś ustalenia NIK potwierdzają coś jeszcze – jak wielkim błędem (?) było niedotrzymanie przez Prawo i Sprawiedliwość sztandarowej obietnicy tej partii, czyli likwidacji NFZ i nadmiaru agencji obrastających m.in. system polityki zdrowotnej.
Tymczasem nie tylko niczego nie naprawiono, ale jest coraz gorzej, drogo i nieprzejrzyście A potem dziwimy się skąd tylu chorych – w chorym państwie…
Konrad Rękas
Nowy Tydzień
https://chart.neon24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz