Stefan Starzyński stał się jednym z symboli obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku. Kiedy 27 października Niemcy aresztowali prezydenta stolicy, polskie podziemie ruszyło mu na ratunek. Gdy jednak drzwi celi zostały otwarte… Starzyński kategorycznie odmówił ucieczki. Dlaczego?
Odtworzenie jego losów od momentu aresztowania do zabrania z Pawiaka, a więc pomiędzy 27 października a 23 grudnia 1939 r., bynajmniej nie jest łatwe. Z całą pewnością z Ratusza zawieziono go na Szucha. Jak długo trwały tam przesłuchania, czy nocował w gmachu Gestapo?
Na tropie Starzyńskiego
Czy pierwszym więzieniem, w którym go osadzono, było to przy ulicy Rakowieckiej? W jednej relacji – Zofii Jastrzębskiej–Wądołowskiej – czytamy:
Po mozolnych poszukiwaniach, gdyż Niemcy trzymali w ścisłej tajemnicy miejsce Jego pobytu, udało się podkomisarzowi Michalinie Wojciechowskiej, pracowniczce służby więziennej (rozstrzelana na Pawiaku w maju 1943 r.), odszukać Prezydenta w więzieniu mokotowskim na Rakowieckiej.
Po kilku dniach, a może już 30 października 1939 r., przeniesiono go do więzienia przy ulicy Daniłowiczowskiej.
O pobycie Starzyńskiego w tym więzieniu, jak się zdaje, do 9 grudnia 1939 r., wiemy już całkiem sporo, przy czym najwcześniejszych informacji na ten temat dostarcza artykuł dziennikarza Stanisława Sachnowskiego opublikowany w 1946 r., wykorzystujący m.in. relację Arnolda Szyfmana.
Wąska, niska cela
Przekazał on to, czego sam się dowiedział od zatrudnionego w tym więzieniu podkomisarza Olecha Szumskiego. Starzyńskiego osadzono, jak się dowiadujemy, „w wąskiej, niskiej celi, na piątym piętrze więzienia przy ul. Daniłowiczowskiej”, a także tego, że na drzwiach celi „miast nazwiska [więźnia] umieszczono literę »N«”.
Komendantce więzienia Klugerowej i Szumskiemu bynajmniej nie od razu udało się ustalić, że owym więźniem jest właśnie Starzyński. Potem z dachu spuszczono do okna celi paczkę żywnościową, gdyż przy drzwiach Niemcy postawili posterunek żandarmerii. Na prośbę Starzyńskiego zorganizowano w łaźni jego spotkanie z więzionym także na Daniłowiczowskiej mecenasem Leonem Nowodworskim. (…)
Na ratunek Starzyńskiemu
Bardzo ważne informacje dotyczące nie tyle przebywania Starzyńskiego w tym więzieniu, ile podjętej wówczas próby jego uwolnienia znajdziemy w (…) wspomnieniach Emila Kumora, co dziwne, niewykorzystanych przez biografów tej postaci. W tekście opublikowanym w 1967 r., dziesięć lat po śmierci autora, czytamy:
Gen. Tokarzewski na wieść o aresztowaniu Starzyńskiego podejmuje wysiłki, aby uzyskać informacje, w jakim więzieniu prezydent przebywa. Pierwsza wiadomość w formie grypsu przychodzi od Starzyńskiego po kilku dniach.
Narzeka na ciężkie śledztwo, a równocześnie podaje szereg nazwisk i adresów ludzi, których należy natychmiast przestrzec przed ewentualnym aresztowaniem. Generał czyni starania o odbicie Starzyńskiego. Za skuteczne przeprowadzenie akcji wyznacza temu, kto ją przeprowadzi, najwyższą nagrodę wojskową: Virtuti Militari.
Wykonania podejmuje się kierownik komórki więziennej, która ma dojście do więzienia na ulicy Daniłowiczowskiej. Wszystko jest przygotowane w najdrobniejszych szczegółach. Trzech ludzi ze służby więziennej na czele z Tadeuszem Gorzkowskim ma za zadanie upić Niemców, otworzyć celę i wyprowadzić Starzyńskiego.
Gdy wszystko zostało przeprowadzone według planu, do celi weszła komendantka polskiej jeszcze wówczas straży więziennej Irena Wirszyłło i zakomunikowała Starzyńskiemu, że jest wolny.
„Nie będę uciekał”
Na to Starzyński odpowiedział: „Nie będę uciekał, po pierwsze dlatego że nie chcę narażać nikogo z polskiej służby więziennej, poza tym nie wierzę, aby Niemcy posunęli się w stosunku do mnie do ostateczności”. Po zameldowaniu generałowi, że Starzyński odmówił, ten powiedział: „Tak przypuszczałem, to jest twardy człowiek”.
Konieczne jest tu kilka słów komentarza. (…). Istotna jest tu wiadomość o istnieniu podziemnej „komórki więziennej”, a także powiązanie z przygotowywaną ucieczką osoby Ireny Wirszyłło.
Z przytoczonej relacji wynika, że w listopadzie była ona zatrudniona w więzieniu przy ulicy Daniłowiczowskiej, zapewne po pewnym czasie przeniesiono ją na Pawiak, ale gdy 17 maja 1943 r. aresztowało ją Gestapo, znów pracowała na Daniłowiczowskiej. Wysłana 5 sierpnia tegoż roku do obozu koncentracyjnego Auschwitz, zmarła tam 21 stycznia 1944 r.
Artykuł stanowi fragment książki profesora Tomasza Szaroty pod tytułem Tajemnica śmierci Stefana Starzyńskiego. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona 2020.
https://www.swiatksiazki.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz