Chałasiński w 1957 roku w redagowanym przez siebie czasopiśmie „Kultura i Społeczeństwo” zarzucił prezydium PAN, że ma charakter fikcyjny, że tak naprawdę Polską Akademią Nauk rządzi, prawem kaduka, sekretariat powołany na podstawie „mandatu politycznych kół pozanaukowych”.
Zarzucił prezesowi Żółkiewskiemu, jako naukowcowi, ignorancję, zarzucił mi, że z członkami prezydium szkolili się w marksizmie – stalinizmie - leninizmie, ale w ich biografii naukowych się nie ujawnia, gdyż mogłyby zostać wykorzystane na „niekorzyść postępowej nauki”.
Chałasińskiego najpierw/ kolejno zaatakowali w „Przeglądzie Kulturalnym” Nina Assorodobraj, Maria Hirszowicz, Klemens Szaniawski i nie tylko, następnie drugim rzucie atak przypuścili członkowie zespołu redakcyjnego „Myśli filozoficznej” w składzie: Bronisław Baczko, Adam Schaff i Leszek Kołakowski. W swoim donosie złożonym na ręce prezesa PAN co prawda przyznali, ze ich pismo uprawiało kult Stalina, ale za swoje „fałszywe poglądy i niesłuszne czyny biora pełna odpowiedzialność. Jednakże w odróżnieniu od Chałasińskiego (to mój wniosek) „od odpowiedzialności się nie wykręcają i śladów nie zacierają”.
Chałasiński się bronił, kontratakował. Pytał o wpływ mitu o socjalistycznym narodzie na intelektualistów, i odpowiadał, że funkcją tego mitu „Było dostarczenie moralnego uzasadnienia o współpracy intelektualistów z komunistami”.
Potrafisz sobie wyobrazić, Czytelniku, słyszałeś o takim fakcie, że po kolejnych atakach Baumana i Wiatra, w listopadzie 1959 roku profesora Chałasińskiego odwołano z funkcji członka prezydium PAN, a następnie zastępcy sekretarza PAN, z uzasadnieniem, że jego artykuł jest kolejnym dowodem wrogiego stosunku do „marksizmu i polskiej rzeczywistości”? zmuszono go do rezygnacji z roli reprezentanta Polski w UNESCO, a poźniej odebrano mu redakcję „Kultury i społeczeństwa” (przejął ja nie kto inny tylko Stefan Żółkiewski) a w 1961 roku odebrano mu nawet w „trybie nagłym” Katedrę Socjologii w Łodzi? Trzy lata na równi pochyłej.
Bezbronni rewizjoniści mieli tak długie macki, że aż się prosi o ich dostrzeżenie – tych macek – i o nich napisanie. Nie wybaczono prof. Chałasińskiemu pokazywania od kuchni mechanizmu kierowania PAN.
[….]
Zapytam tylko jak tutaj współczuć rewizjonistycznym pięknoduchom, „uczonym” z mizernym dorobkiem naukowym? Współczuć im, ze prof. Chałasiński zaczął powoli odzyskiwać pozycję? Po zdjęciu ze wszystkich stanowisk i utracie katedry pomału wrócił do łask władzy ludowej. W 1962 roku został kierownikiem pracowni, następnie powierzono mu Katedrę Kultury na Uniwersytecie Warszawskim, umożliwiono w końcu kontakt ze studentami, a w 1968 roku został członkiem PAN i sekretarzem Wydziału nauk społecznych. […]
Dlaczego tak szczegółowo relacjonuje wydarzenia z zamierzchłej przeszłości? Gdyż w Wikipedii można przeczytać, że Kołakowskiego w 1966 roku wydalono z partii, a dwa lata później odebrano mu prawo wykładania i publikowania, ponoć zmusiło go to do emigracji. Doktora Baczkę w 1968 r. wyrzucono z Instytutu Filozofii UW, podobnie komuniści, inaczej – podobnie PRL postąpił z dr Baumanem.[…]
Rekontra, „Bauman vs Chałasiński, czyli na wozie i pod wozem”, Gazeta Warszawska, nr 33/2013 str. 8
Znalezione w sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz