poniedziałek, 7 lutego 2022

Epitafium dla filozofii scholastycznej

W 1950 r. Pius XII ogłosił encyklikę „Humani generis”, zatytułowaną „O błędach przeciwnych Wierze katolickiej”.

Już sama użyta w tytule liczba mnoga sugeruje, że dokument ten traktuje o kilku zagadnieniach. Większość z nich jednak poruszył papież zdawkowo (m. in. obrona historyczności biblijnych pierwszych rodziców, sprzeciw wobec dekonstrukcji ksiąg Starego Testamentu, sceptycyzm względem teorii ewolucji), natomiast około osiemdziesięciu procent objętości encykliki poświęcił tylko jednemu: filozofii i jej stosunkowi do teologii.

Ale takie ogólnikowe określenie nie mówi wiele. W rzeczywistości „Humani generis” to filipika głoszona w imię filozofii scholastycznej.

Jako irracjonalista pozostaję wyczulony na nastrój. Encyklika Piusa XII utrzymana jest w gniewnej tonacji (a może nawet: rozzłoszczonej). Ten rozgniewany ton nie wywiera zbyt budującego wrażenia, bo sprowadza tekst o tak poważnym charakterze do rangi pisma polemicznego.

„Humani generis” potępia filozofię idealistyczną, egzystencjalistyczną i pragmatyczną, choć nie tłumaczy dokładniej dlaczego. Potępia też (w paragrafie „Zarzuty stawiane filozofii tradycyjnej”) „filozofię życia”, nie wymieniając jej jednak z nazwy. Piętnuje „immanentyzm”, choć nie wyjaśnia bliżej, co należy przez niego rozumieć ani czy ma on jakieś związki ze wspomnianymi nurtami filozoficznymi.

Powodu, dla którego encyklika miota potępienia na idealizm, egzystencjalizm, pragmatyzm, Lebensphilosophie nie wskazano w niej wprost, daje się on natomiast odczytać w świetle całego jej tekstu. Powód jest mianowicie taki, że nie są one filozofią scholastyczną, tomizmem, tylko kierunkami filozoficznymi niejako dla niego konkurencyjnymi.

W paragrafie „Powaga św. Tomasza z Akwinu” Pius XII oznajmia, iż katolickim autorom wolno uprawiać i głosić tylko i wyłącznie filozofię tomistyczną. W paragrafach „Tendencje fałszywego irenizmu” i „Nienaruszalne pewniki filozofii tradycyjnej” daje wyraz oburzeniu, że są teolodzy, którzy ośmielają się ją krytykować. W paragrafie „Ryzyko zniweczenia dogmatu i teologii” zapewnia, iż rezygnacja ze scholastycznego aparatu pojęciowego musi doprowadzić do zniszczenia katolickiej teologii jako takiej, dlatego nie można szukać żadnego innego.

A jak zapewnia w paragrafie „Drogi szerzenia się błędów”, rękę na filozofię tomistyczną podnoszą nie tylko jej otwarci krytycy, ale także ci, co podważają ją niebezpośrednio, tylko częściowo czy zgoła „skrycie”.

Kropkę nad „i” stawia paragraf „Relatywizm dogmatyczny”, utożsamiający odstąpienie od tomizmu z relatywizacją dogmatów wiary.

Po takim postawieniu sprawy każdy staje się podejrzany: katolik musi cały czas badać, czy aby jego myśli na pewno mieszczą się w ramach tomizmu, pod rygorem oskarżenia, że nie są one dostatecznie scholastyczne.

Tutaj nasuwa się pierwsza wątpliwość: jeżeli filozofia scholastyczna jest najlepszą filozofią – a zapewnienia o tym padają wielokrotnie w krótkim przecież tekście encykliki „Humani generis” – to powinna chyba bronić się sama w dyspucie z innymi nurtami filozoficznymi. Skoro filozofia scholastyczna jest najlepsza, dlaczego trzeba bronić jej zakazami, groźbami i krzykiem? Przecież w ten sposób tylko niszczy się jej autorytet i powagę.

Zawarte w encyklice potępienie filozofii niescholastycznej niewątpliwie obejmowało również fenomenologię Edmunda Husserla (jako odmianę idealizmu), która w tamtych czasach ciągle jeszcze mogła mieć gdzieniegdzie zwolenników. Jeśli zatem jedyną dopuszczalną dla katolików filozofią jest czy był tomizm, jak to możliwe, że uczennica Husserla, Edyta Stein, została świętą, choć uprawiała fenomenologię podobnie jak jej nauczyciel?

Pius XII w encyklice przeciwstawia tomizm negatywnie ocenianym przez siebie kierunkom filozoficznym, nazywając go „filozofią tradycyjną”, z czego wynikałoby, iż tamte stanowią przeciwieństwo filozofii tradycyjnej. Jest to jednak wątpliwy zabieg. Jednocześnie bowiem papież oznajmia, że do wykładu katolicyzmu wolno stosować tylko filozofię scholastyczną, bo przez ostatnie kilkaset lat Kościół żadnej innej filozofii nie stosował.

Otóż właśnie: przez ostatnie kilkaset lat. W rzeczywistości więc mowa tu nie o jakiejś pradawnej „filozofii tradycyjnej”, lecz o tomizmie nowożytnym. Tymczasem nurty filozoficzne zaatakowane w „Humani generis” w dużej mierze odnowiły filozofię znacznie starszą od tomistycznej: idealizm wskrzesił dziedzictwo platonizmu, zaś heideggerowski egzystencjalizm – dziedzictwo filozofii presokratejskiej. Dlaczego zatem – podkreślam to zwłaszcza z punktu widzenia tradycjonalisty – mielibyśmy postrzegać je jako gorsze od nowożytnej, czy zgoła dziewiętnastowiecznej filozofii tomistycznej?

Obrońcy scholastyki w epoce nowoczesnej podkreślają, że wiara ma charakter racjonalny i z tej pozycji atakują z gniewem wszelkie kierunki filozofii krytyczne wobec racjonalizmu, zwłaszcza irracjonalistów. Ich wiara w racjonalność wiary opiera się jednak na sprzeczności, która znalazła też wyraz w tekście „Humani generis”. Oto w paragrafie „Stanowisko Kościoła wobec filozofii tradycyjnej” Pius XII powtarza znane twierdzenie, iż rozum ludzki sam w sobie jest zdolny dojść w sposób pewny do istnienia Boga. Lecz zaraz precyzuje, że ludzki rozum sam w sobie jest zdolny dojść w sposób pewny do istnienia Boga… tylko wtedy, gdy się go wcześniej „wdroży” w filozofię scholastyczną, wyuczy jej schematów.

Jeżeli naprawdę wyłącznie filozofia scholastyczna podtrzymuje katolicyzm, to marny los religii, uzależnionej od jednego tylko systemu filozoficznego – i piszę to jako katolik, wierzący i praktykujący.

Pius XII w encyklice „Humani generis” gniewnym tonem nakreślił obraz urzędowego kościelnego tomizmu jako oblężonej twierdzy, szturmowanej i podgryzanej ze wszystkich stron przez niezgodne z nim prądy, wprowadzane w dodatku tylnymi drzwiami do środka przez zdrajców i dywersantów. W całościowym kontekście ten ton złości staje się zrozumiały: autor widocznie zdawał sobie sprawę, że toczy walkę już przegraną, a przynajmniej takie wrażenie może odnieść czytelnik. Dokument, który w intencji papieża miał być obroną filozofii scholastycznej, okazał się w istocie jej epitafium.

Nie piszę tego wszystkiego bez powodu. Wśród katolickich konserwatystów wielu dzieli dualistycznie historię Kościoła – nieraz w sposób iście gnostycki – na dobrą epokę „przed Soborem” i złą „po Soborze”, a źródła wszelkiego zła i problemów w okresie „posoborowym” z uporem maniaka dopatrują się w fakcie, iż Kościół przestał traktować tomizm jako obowiązkowy dla katolika.

[A nie jest tak? – admin]

Nie ma powodów wzdychać do czasów, kiedy głoszono – jeśli nie oficjalnie ex cathedra, to w każdym razie w praktyce – że „poza tomizmem nie ma zbawienia”. Stanowisko takie jest po prostu niesłuszne, pozbawione podstaw we właściwie pojmowanej katolickiej teologii, a co więcej – niezgodne z duchem samej filozofii tomistycznej. Podtrzymywać można je było wyłącznie na siłę, ale z biegiem czasu stawało się to w naturalny sposób coraz bardziej kłopotliwe.

Odejście od niego prędzej czy później musiało nastąpić, pod presją samej rzeczywistości. Jeżeli uważnie ją czytać, encyklika „Humani generis” daje temu wszystkiemu świadectwo, choć wbrew własnej literze. Z odejścia w Kościele od sztucznie zadekretowanego monopolu filozofii scholastycznej nie należy robić tragedii czy katastrofy, dokonało się ono bowiem jako normalna kolej rzeczy.

[Jestem tylko ignorantem, ale dziwi mnie trochę lekkość, z jaką autor przechodzi nad upadkiem filozofii… – admin]

Adam Danek
https://myslkonserwatywna.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Perwersyjna zachęta – efekt kobry

  Perwersyjna zachęta – efekt kobry   Perwersyjna zachęta “Jestem z rządu i pojawiłem się tu, bo chcę pomóc”  – Reagan Fraza „perwersyjna za...