T. Graczowa: Święta Ruś przeciwko Chazarii (7)
Chazarscy bankierzy przeciwko państwowości amerykańskiej
Wiele ludzi uważa, że kryzys dolara oraz kryzys USA to zjawiska mające wzajemny związek. Z uwagi na kryzys finansowy w USA oczekuje się masowych niepokojów. Możliwe, że w celu ich tłumienia, jak mówią eksperci, z naruszeniem prawa z 1878 r. obecnie w USA tworzone są tzw. siły błyskawicznego działania na terytorium Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Jest to robione zgodnie z tymże samym prawem o gotowości do terroryzmu. Można upiec dwie pieczenie jednocześnie.
Rząd ma się czym denerwować. Jak poinformowała „Washington Post”: „Amerykanie przestali kupować samochody, meble i przerzucili się na kupowanie broni palnej i amunicji”. Zwiększył się wskaźnik sprzedaży sejfów (ludzie nie wierzą bankom). Firmy handlujące bronią w USA rozkwitają. Skupowane jest wszystko – od pistoletów do bardziej poważnych środków zabijania. „Ulica” burzy się przeciwko bankierom z Wall Street. Właśnie przy użyciu terminologii wojskowej w tej chwili jest opisywana w prasie ta opozycja wobec bankierów. Oto tylko jeden tytuł nagłówka: „Federalny System Rezerw to broń do walki z Wall Street, skierowana przeciwko USA”.
Wzrost nastrojów protestu to nie pojedyncze epizody w szczęśliwej Ameryce. To rozprzestrzeniająca się tendencja, która może przerodzić się w dominujący nastrój rewolucyjny w społeczeństwie amerykańskim. Agresja w społeczeństwie będzie wzrastać na tle obostrzenia problemów socjalnych, wywołanych kryzysem finansowym. Wszak ten kryzys sam z siebie jest prowokacją, zorganizowaną przez bankierów. Zorganizowaną po co? Dla osiągnięcia ich celów, wiadomo jakich. Jednym z najważniejszych, który właśnie teraz jest tak istotny, jest zniszczenie narodowej tradycyjnej państwowości, w tym i amerykańskiej.
Webster Tarpley w swoim artykule w „Global Research” ( Webster G. Tarpley, End the Fed, End Wall Street Bankster Rule, End the Derivatives Depression”, December, 2008) pisze, że Federalny System Rezerw zadał wyniszczający cios gospodarce USA. W ciągu ostatnich 40 lat poziom życia uległ obniżeniu o 2/3, kraj przeobraził się w pomnik obłędu postindustrialnej ekonomiki usług, przedstawiający sobą krajobraz księżycowy. Żeby wrócić do zdrowych stosunków pieniężnych, należy odrodzić nowoczesną produkcję przemysłową. Stabilną walutę zabezpiecza zdolność gospodarki narodowej do produkcji towarów istniejących fizycznie, które pozostały świat chce kupować.
W istocie USA przeobraziły się w państwo pasożytnicze, które prowadzi wojny zbójeckie w stylu reketu. Przecież właśnie takim krajem była starożytna Chazaria. Też niczego nie produkowała i żyłą jak pasożyt tylko dzięki niekończącym się wojnom, grabieżom i przemocy. Ameryka, znalazłszy się pod władzą pokolenia Dana powtarza los geopolityczny starożytnej Chazarii.
Jak pisze Tarpley, tradycyjna gospodarka USA była całkiem inna niż obecna. Nie była monetarystyczna. W przeciwieństwie do mitologii monetarystycznej system amerykański nigdy nie miał nic wspólnego z „wolnym handlem” i „wolnymi rynkami”. Na odwrót, ’w swoich najlepszych czasach, był oparty na tradycjach protekcjonizmu, pragmatyzmu i dyryżyzmu, to znaczy regulacji państwowo-monopolistycznej. System amerykański historycznie oznaczał bank narodowy, taryfę protekcyjną, infrastrukturę narodową, finansowaną przez rząd federalny. Rozwój USA jako światowego mocarstwa przemysłowego był zagwarantowany przez taryfę protekcyjną i walutę kontrolowaną.
Potem przyszli bankierzy, stworzyli Federalny System Rezerw i rozpoczęło się niszczenie gospodarki. John Kennedy próbował zawrócić kraj ku zdrowej ekonomice, ale bankierzy przy pomocy CIA zabili go. Tarpley podkreśla, że obecna depresja w USA została spowodowana deregulacją monetarystyczną, to znaczy odejściem państwa od gospodarki. Monetaryzm oparty jest na tym, że rynek zawsze jest nieomylny, a rząd jest zawsze wrogiem. Podstawowe zasady monetarystyczne to mieszanina wybiegów Herberta Hoowera, Roberta Tafty (członka loży masońskiej „Czaszka i Kości”), Barry Goldwatera, Ronalda Reagana oraz innych reakcyjnych republikanów.
Współczesna doprowadzona do absurdu wersja monetaryzmu to doktryna Miltona Friedmana oraz jego finansowanej przez Rockefellera szkoły chicagowskiej. Jego wychowankowie w osobie Gajdara oraz innych, zwanych „chicagowskimi chłopcami”, wdrożyli demoralizującą wszystko zarazę monetarystyczną do gospodarki rosyjskiej. Za monetaryzmem opowiadają się wszyscy ci sami bankierzy chazarscy, którzy wykorzystują go bardzo skutecznie w walce przeciwko swojej głównej tarczy – państwowości narodowej, której podstawą jest gospodarka narodowa. Podjęli decyzję o jej prywatyzacji, a potem o jej niszczeniu, w ten sposób zniszczywszy państwo.
Tarpley poświadcza, że obecna Wielka Depresja w USA została wywołana również przez prywatyzację (duży ukłon dla Czubajsa, strach wspomnieć). Przykładem podobnej prywatyzacji jest spółka „Fannie Mae”, która doskonale prosperowała 30 lat jako struktura państwowa. Jednakże później została sprywatyzowana i nastąpiło otwarcie drzwi dla spekulanckich nadużyć, które obecnie stały się już wszystkim znane. Rynek ropy naftowej też jest deregulowany. Z tego takie spółki, jak „Goldman Sachs”, „Morgan Stanley” oraz inne podobne z Wall Street wyciągają maksymalne zyski przez fundusze spekulacyjne, wykorzystujące pochodne instrumenty finansowe i nastawione na uzyskanie maksymalnego zysku w dowolnych warunkach.
Na poziomie światowym niezbędne jest zlikwidowanie Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i Banku Światowego, które to w sposób ukierunkowany niszczą gospodarkę państw narodowych. Te dwie struktury odgrywają ważną rolę w planach finansowych bankierów chazarskich, wywierając presję na kraje Trzeciego Świata, zmuszając je do restrukturyzacji swojej gospodarki tak, żeby je poddać kontroli i uzależnić od struktur globalnych. W taki to sposób odbywa się proces oddawania przez państwa swojej suwerenności gospodarczej.
Jednocześnie główną ofiarą tego jest naród. W zamian za udzielane kredyty od państwa żądają zgody na podwyższenie podatków i ograniczenie zasiłków. Webster Tarpley w swoim artykule „Tajny plan dyktatury światowej MFW” pisze, że istnieje poufny dokument strategiczny, który nie jest niczym innym, jak próbą narzucenia dyktatury MFW całej planecie, likwidując przy tym jakąkolwiek nadzieję na rekonwalescencję gospodarczą, na modernizację krajów rozwijających się i jednoczesne zachowanie suwerenności narodowej. Zgodnie z tym planem, MFW będzie dyktował politykę ekonomiczną wszystkim państwom.
Wiadomo, że zasady MFW to surowe ograniczenia, odejście państwa od ekonomiki, jego deregulacja, prywatyzacja, zmniejszenie zarobków, wolny handel, totalna walka konkurencyjna wszystkich przeciw wszystkim, deindustrializacja, a także zakaz wprowadzania dobrze zapowiadających się technologii. Jest to polityka skierowana na zniszczenie państw i przyduszenie ludzkości.
Tarpley pisze, że prawdziwymi wrogami procesu ekonomicznego są bankierzy z Wall Street, finansiści-kombinatorzy i oligarchowie finansowi. Jeśli pozwala się im kontrolować rząd, wyniki mogą okazać się katastrofalne. Dlatego Tarpley jest przekonany, że trzeba „walczyć o to, by wyrwać rząd z rąk bankierów”. Należy znieść destrukcyjny i antynarodowy system monetarystyczny, upaństwowić Federalny System Rezerw i przejść do tradycyjnego państwowego i społecznie ukierunkowanego modelu, opartego na pełnym zatrudnieniu poprzez odrodzenie produkcji przemysłowej.
Produkcja oznacza infrastrukturę, przemysł przetwórczy, budownictwo, rolnictwo, transport i wszystko to, co związane z handlem rzeczywistymi artykułami materialnymi.
I na odwrót, wolny rynek i monetaryzm, czym wszyscy tak się zachwycają, oznacza domy gry, narkotyki, prostytucję, spekulacje finansowe, pranie pieniędzy i różnorakie wadliwe zjawiska, które rodzą się w warunkach braku realnej gospodarki.
Efekt tego jest jeden – całkowita degradacja moralna, zubożenie i wymieranie narodu oraz zniszczenie państwa. W USA praktycznie bez przerwy Agencja Informacji Międzynarodowej donosi o tragediach, powstałych w wyniku kryzysu sprowokowanego przez banki. Oto tylko niektóre z nich.
W Kalifornii znaleziono we własnym domu martwą całą rodzinę siedmioosobową matka, ojciec i pięcioro dzieci (dwie pary bliźniaków oraz córka). Oboje rodzice pracowali w tej samej firmie, jednocześnie stracili pracę, więc postanowili i posunąć się do okropnego grzechu – do samobójstwa całej rodziny.
Jeszcze nowinka z Fox news: 93-letniego staruszka znaleziono zamarzniętego we własnym domu w USA, ponieważ odłączono mu prąd z powodu nieuiszczenia opłaty.
Młody człowiek zmarł, gdyż nie mógł z braku pieniędzy pójść do stomatologa.
Ich demokracja to forma zniszczenia narodu i państwowości. Z jednej strony – skorumpowani politycy, nabijający kieszenie i złodzieje-bankierzy, z drugiej – prości ludzie, którzy umierają, ponieważ zostali pozbawieni tego, co zabezpiecza naturalne prawo człowieka do życia – pracy, domu, pomocy medycznej, ogrzania.
Według danych ekonomisty Michaela Hudsona, 1% ludności USA jest właścicielem 70% bogactwa tego kraju. Jest to w historii amerykańskiej bezprecedensowa eksplozja. Tajny plan Iluminatów skierowany jest na dalsze powiększenie tego wskaźnika. Ameryka idzie drogą samozniszczenia. Nowa drużyna Obamy, którego dojście do władzy sfinansował agent Rothschildów Soros, będzie kontynuowała ten kierunek.
Obamokracja = kłamstwokracja = chazarokracja
W tej chwili Ameryka znajduje się w takiej sytuacji dyplomatycznej, że wojna może wybuchnąć za sprawą takich haseł, jak „Wojna, która położy kres wszystkim wojnom”, „Uczynimy świat bezpiecznym dla demokracji” (John Blaine, 20 października 1923 r). N
ieważne kto wygrał wybory. Aktorzy wokół Obamy – w większości członkowie Rady ds. Stosunków Międzynarodowych. Tak zwana „elita”, globaliści. To głównie ci ludzie, którzy kierowali administracją Clintona i obu Bushów.
Obama to jeszcze jeden nieporadny, pusty kostium, który wybrano, przygotowano, wyglansowano, zapakowano i sprzedano ufnej, naiwnej i leniwej publiczności amerykańskiej (z prasy amerykańskiej).
Następnego dnia po wyborach Obamy na funkcję prezydenta pewien tajski młodzieniec wypowiedział słowa, które obiegły w efekcie cały świat: „Jest on pierwszym prawdziwym prezydentem globalnym USA. Ma on dzieciństwo azjatyckie, korzenie afrykańskie i środkowowschodnie imię”. Następnie posypały się analogiczne komentarze o globalnej roli Obamy jako polityka. Nelson Mandela w swoim liście gratulacyjnym do Obamy napisał: „Pana zwycięstwo zademonstrowało, że ani jedna osoba przed panem nigdy nie ośmieliła się nawet marzyć o chęci zmiany świata, czyniąc go najlepszym miejscem”.
Obama to symbol, idealny obraz „obywatela świata”, obywatela nowego porządku świata, pozbawionego narodowej, a co za tym idzie, państwowej tożsamości. Jest władcą USA nie jako państwa, lecz jako części pojawiającego się globalnego imperium, pragnącym zmienić świat, uczynić go doskonałym (jakże tu nie wspomnieć starożytnej herezji chiliazmu). Zmiany, oto co obiecał on Ameryce. Stało się to trzonem jego programu przedwyborczego, którego ideologiem był „główny strateg polityczny” Obamy David Axelrod.
Wszystko byłoby normalne, gdyby obiecał on zmiany Stanom Zjednoczonym. Użalilibyśmy się nad narodem amerykańskim, przypomniawszy sobie stare wschodnie przekleństwo: „Obyś żył w epoce zmian”. Niejednokrotnie w historii doświadczaliśmy tego strachu na sobie, doświadczał tego nasz kraj, składając siebie w ofierze, żeby ostrzec świat przed tymi samymi zmianami, które obracają się w krwawe potężne wojny i kończą się utratą państwowości. Ale niestety, te nasze doświadczenia nie stały się lekcją dla innych. Obama obiecał zmiany nie tylko USA, ale całemu światu. A to już całkiem inna kwestia.
Kto może odważyć się zmienić ustalony porządek świata? Tylko ten, kto ma wsparcie świata całego. I Obama je ma.Według ustalonej tradycji chazarskiego systemu rządzenia w postaci dwuwładztwa, kagan Obama ma zbiorowego cara-beka (cara carów), faktycznego władcę, chazarską drużynę, która swoje cele realizuje poprzez kagana. I w tym czasie, kiedy liczni szczęśliwi „obywatele świata”, nieświadomi prawdziwego celu przyjścia Obamy, wszędzie triumfowali i świętowali z okazji jego wyboru, zbiorowy car-bek już wytyczał konkretne kroki działania dla osiągnięcia swoich głównych celów w sprawie zniszczenia państwowości narodowej i formowania rządu światowego globalnego kaganatu.
Do strategii fundamentalnych, ukierunkowanych na zniszczenie narodowej państwowości, należy strategia desuwerenizacji, to znaczy stopniowego albo szybkiego oddania suwerenności. Jako przykład szybkiego oddania suwerenności, dokonanego przy użyciu siły, można przytoczyć Jugosławię oraz Irak. W tych krajach zostało to osiągnięte z zastosowaniem agresji zbrojnej. Natomiast przykładem stopniowego, można powiedzieć, pokojowego rozpaństwowienia i podporządkowania państwa narodowego zewnętrznemu centrum mogą być kraje Unii Europejskiej, Unii na rzecz Regionu Morza Śródziemnego i tworzącego się Związku Północnoamerykańskiego, gdzie Obama, zgodnie z koncepcją cara-beka, powinien jak w palenisko wrzucić suwerenność USA.
Swego czasu wiceprezydent Albert Gore, reprezentując Clintona, powiedział:
„Niektóre kwestie stoją wyżej ideologii. To znaczy stanowisko jest na tyle jednomyślne, że jednoczy ono ludzi obu partii. A to oznacza, że nasz kraj może realizować politykę dwupartyjną na przestrzeni dziesięcioleci. Tak było, kiedy wygraliśmy zimną wojnę. Tak było, kiedy zapewniliśmy pokój i uregulowanie sporów na Środkowym Wschodzie. W taki też sposób Stany Zjednoczone Ameryki Północnej zapewniły swobodniejszy handel i szerszy rynek dla naszej produkcji, a także dla produkcji innych krajów na całym świecie. NAFTA jest przykładem takiej kwestii, kiedy korzysta się z oparcia dwupartyjnego”.
Przypomnę, że Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu (NAFTA) był podpisany pomiędzy Kanadą, USA i Meksykiem i opierał się na modelu Unii Europejskiej. Porozumienie to weszło w życie 1 stycznia 1994 roku. Wypowiedź Gore’a świadczy o tym, że tak republikanie, jak i demokraci są jednomyślni w swoim zamierzeniu oddania suwerenności USA i dlatego Obama otrzyma w tym momencie pełne wsparcie.
Pojęcie „suwerenność” w odniesieniu do USA oczywiście jest umowne, ponieważ kierownictwo polityczne tego kraju znajduje się pod całkowitą kontrolą chazarskiego centrum zarządzania światowego. Dwa lata przed podpisaniem układu „NAFTA” Strobe Talbott, członek organizacji masońskiej „Rady Stosunków Międzynarodowych”, zastępca sekretarza stanu w latach 1994-2001, złożył analogiczną do wypowiedzi Gore’a informację, która świadczyła o gotowości rządzącej w Waszyngtonie elity do oddania nawet formalnej suwerenności USA:
„W XXI wieku, jak wiadomo, państwa zanikną; wszystkie kraje uznają jedną władzę globalną. W końcu suwerenność narodowa nie była znów taką wielką ideą”.
Realizacja tego celu desuwerenności USA oraz innych krajów świata jest właśnie trzonem tych przemian, które obiecał Obama i dla których był on doprowadzony do władzy. To wszystko bezpośrednio dotyczy i Rosji oraz przestrzeni postradzieckiej, strefy jej tradycyjnych interesów, gdzie dla zabezpieczenia naszej suwerenności i bezpieczeństwa potrzebna jest orientacja prorosyjska.
Kaukaz jest jednym z najbardziej wystawionych na ciosy i niestabilnych regionów. W lipcu 1997 roku pełniący w tym czasie obowiązki sekretarza stanu Strobe Talbott w swojej mowie programowej, ogłaszającej politykę USA w regionie kaukaskim, oświadczył, że „niezawisłość, dobrobyt i bezpieczeństwo” są wzajemnie uzupełniającymi się celami dla wszystkich krajów regionu i że w interesach rządu USA leży wspieranie tych dążeń. Talbott wydzielał w regionie cztery priorytety: umocnienie demokracji, reforma gospodarcza na bazie wolnego rynku, pokój i współpraca między państwami regionu oraz ich integracja we wspólnotę światową (Strobe Talbott, A Farewell Flashman: American Policy in the Caucasus and Central Asia” – mowa wygłoszona 21 lipca 1997 r. w Instytucie Azji Środkowej przy Wydziale Pogłębionych Badań Międzynarodowych (Paul H. Nitze School of Advanced International Studies) Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Przejawem tej polityki było rozszerzenie współpracy wojskowej krajów w regionie z USA, z rządami europejskimi oraz innymi pod egidą NATO, a także za pośrednictwem innych programów dwustronnych.
W czasopiśmie „Foreign Affairs”, wydawanym przez Radę Stosunków Międzynarodowych, w numerze z lipca/sierpnia 2007 roku był wydrukowany artykuł Obamy „Odnawiając przywództwo amerykańskie”. Jak wynika z notki informującej o artykule mówi on o tym, że
„Ameryka winna odnowić swoje przywództwo w świecie – wojskowe, dyplomatyczne, duchowe, ażeby przeciwstawiać się nowym zagrożeniom i czerpać korzyści z nowych koniunktur. Ameryka nie może odpowiadać sama na wyzwania tego wieku, świat nie może odpowiadać na nie bez Ameryki”.
Obama pisze: „Powinniśmy poprowadzić za sobą świat”. Podobnie jak Ostap Bendera, z jego New Wasiukami, Obama oświadcza: „Zadanie Stanów Zjednoczonych to zabezpieczenie przywództwa globalnego”. Wszystko to ma związek z „wielką perspektywą i historycznym posłannictwem Ameryki”. „Kiedy zostanę wybrany na prezydenta, to zacznę od odnowy tej perspektywy i od tego posłannictwa jeszcze tego samego dnia, jak tylko obejmę funkcję”.
Te mesjanistyczne zakusy znalazły odzwierciedlenie w niektórych plakatach, na których Obama jest przedstawiony w roli Mesjasza. Zamierza on osiągnąć nie tylko polityczne przywództwo globalne, ale i duchowe, co też składa się na podstawy syjonistycznego projektu państwa globalnego.
W ścisłym znaczeniu lider to człowiek, którego prawo do decydowania i rządzenia zostało przyznane przez ludzkość. Ale w czasach dzisiejszych, kiedy ludzkość podzielona jest na narody, które mają swoją tożsamość religijną i zamieszkują w państwach narodowych, prawo decydowania i rządzenia w sferze duchowej należy do Boga, a w sferze politycznej – do władzy narodowej. Przywództwo globalne w sferze politycznej i duchowej tylko jednego kraju przewiduje wyrzeczenie się tożsamości religijnej i władzy narodowej oraz przekazanie prawa decydowania i rządzenia tylko jednemu krajowi czy dokładniej, grupie osób, które ten kraj wykorzystają dla osiągnięcia swoich celów. Krótko mówiąc, oznacza to wyrzeczenie się swojej wiary i państwowości narodowej. Wszak, uznanie kogoś za lidera oznacza postawienie go wyżej siebie samego, przyjęcie jego orientacji jako najwyższego autorytetu i podleganie mu.
Jeśli jakieś państwo narodowe samo dobrowolnie gotowe jest na niekorzyść swoich interesów narodowych, rezygnując ze swojej suwerenności, podporządkować się USA albo Zachodowi, znajdującemu się pod ich kontrolą, uznając je jako najwyższy autorytet, to znaczy, że USA osiągnęły swój cel i stały się dla tego państwa narodowego liderem.
Jednakże są kraje, które nie uznają takiego autorytetu i nie chcą dobrowolnie wyrzec się swojej tożsamości religijnej oraz państwowości. I takie kraje, które nie chcą oddać się pod obcą władzę, nie widzą w USA nawet przywódcy regionalnego. W takim przypadku pretendent do globalnego tronu ma inne, siłowe metody umocowania siebie w charakterze lidera. Źródłem jego władzy w tej sytuacji jest przemoc. Właśnie na niej oparte jest przywództwo. Przywództwo globalne utwierdzane jest przy pomocy wojny globalnej. Obama o tym pisze tak:
„Żeby odnowić przywództwo amerykańskie w świecie, powinniśmy niezwłocznie przystąpić do pracy nad odnową naszych sił zbrojnych. Mocne siły zbrojne to jest to, co jest bardziej niż potrzebne dla podtrzymania pokoju”.
Co prawda w kontekście ideologii Obamy – pokój oznacza wojnę, a podtrzymanie pokoju – oznacza poskromienie, likwidację sprzeciwu tych, którzy nie uznają przywództwa i nie chcą się z nim zgodzić.
„Powinniśmy wykorzystać ten moment w tym celu, żeby jednocześnie zreorganizować nasze siły zbrojne i przygotować je do zadań w przyszłości. Powinniśmy zachować zdolność do szybkiego zniszczenia każdego zwykłego zagrożenia dla naszego kraju i dla naszych ważnych życiowo interesów. Ale powinniśmy być też lepiej przygotowani do prowadzenia operacji naziemnych w celu pokonania przeciwników, którzy prowadzą akcje asymetryczne i wysoce adaptacyjne na skalę globalną”.
Jak wiadomo, strefą ważnych życiowo interesów USA obecnie ogłoszony jest cały świat. Dlatego wypowiedź ta oznacza globalną wojnę napastniczą przeciwko tym, którzy nie pozwalają USA realizować swoich ważnych życiowych celów na terytorium obcego państwa i nie zgadzają się z takim postawieniem sprawy. Ale, jeśli tylko przy pomocy bombardowań z powietrza w odniesieniu do niejednomyślnych z przywództwem globalnym nie uda się osiągnąć celu, to potrzebne są jeszcze operacje naziemne dla pokonania sprzeciwu narodu, który nie chce wyrzec się swojej wiary i narodowości oraz nie uznaje globalnego lidera politycznego i duchowego.
Narodowi w warunkach zniszczenia władzy i rozbicia sił zbrojnych w wyniku przekupstwa i zdrady ich najwyższego kierownictwa (jak to było w Iraku) pozostaje liczyć tylko na siebie i na ruch partyzancki, nieregularne działania, które przede wszystkim straszą „lidera globalnego”.
W celu prowadzenia wojny Obama przewiduje zwiększenie liczby wojsk lądowych oraz piechoty morskiej.
„Winniśmy werbować do naszych sił zbrojnych najlepsze wojska i wyrabiać w nich zdolność odnoszenia zwycięstwa. Winniśmy zapewnić naszemu wojsku najlepsze wyposażenie, skuteczną obronę, najwyższe zarobki i najlepsze możliwości wyszkolenia. Każdy program szkolenia winien być rozpatrzony pod kątem potrzeb bieżących oraz istniejących braków, a także ewentualnych scenariuszy przyszłych zagrożeń”.
Solidnie USA przygotowują swoje sity zbrojne do prowadzenia globalnej wojny napastniczej o globalne przywództwo. Powiedzcie sami, a jak można stać się przywódcą globalnym, nie ujarzmiwszy największego obszarowo i najbogatszego w zasoby naturalne kraju świata, jakim jest Rosja? Rzeczywiście, inaczej nie można. Absolutnie to niemożliwe i nie do pomyślenia. Dlatego wszystkie te na wielką skalę przygotowania, cała ta militaryzacja, gwałtowny wzrost wydatków na cele wojskowe są podporządkowane tylko jednemu najważniejszemu celowi: podbić Ruś, wziąć odwet za pogrom Chazarii.
Obamie władzę dali Chazarowie po to, ażeby rozpocząć wojnę przeciw naszej wierze i państwowości o duchowe i polityczne panowanie nad Świętą Rusią. Gotowi są oni walczyć nie z władzą i nawet nie z naszymi siłami zbrojnymi. Dla nich, należy przypuszczać, nie stanowią już żadnego zagrożenia. Na podstawie tego, co pisze Obama, można wysnuć wniosek, że planują oni prowadzenie wojny asymetrycznej przeciwko naszemu narodowi, jako nosicielowi budzącego w nich strach Prawosławia oraz idei silnej prawosławnej państwowości cesarskiej.
Wojna asymetryczna oznacza wojnę nietradycyjną, prowadzoną metodami nietradycyjnymi, z reguły przy pomocy sił nieregularnych. Ten scenariusz winniśmy rozpracowywać już teraz. Resztki naszych sił zbrojnych muszą go przestudiować i w przypadku agresji zbrojnej stanąć na czele ruchu partyzanckiego, który, jak w czasach starożytnych, stanie się najprawdopodobniej najważniejszą siłą oporu wobec chazarskich najemników z USA. Podkreślę, że przygotowują się oni właśnie do tych nieregularnych działań bojowych, które, według ich prognoz, obejmą całe terytorium byłego Związku Radzieckiego, a dokładniej, Imperium Rosyjskiego. Będą to „przeciwnicy, którzy prowadzą globalne kampanie asymetryczne i adaptacyjne na szeroką skalę”.
Zatem, jak wynika z powyższej wypowiedzi, żadna Al-Kaida nie ma z tym nic wspólnego. Sieci narkotrafïku, kontrabanda broni i prywatnych firm wojskowych też są pod kontrolą Chazarów. W gruncie rzeczy, jest to finansowy i dywersyjny dodatek do ich sił zbrojnych. Innych sił, oprócz sił narodowych Imperium Rosyjskiego, które mogą być nazwane przeciwnikiem Chazarii oraz które zdolne są do organizowania i prowadzenia „kampanii asymetrycznych i wysoce adaptacyjnych na skalę globalną”, nie ma. Narody muzułmańskie, które nie życzą sobie ujarzmienia, przyłączą się do Rosji. W istocie, będzie to walka naszego narodu o Świętą Ruś, o uosabiane przez nią: Trzeci Rzym i Nową Jerozolimę.
Dalej w swoim artykule Obama pisze: „Nasze siły zbrojne będą musiały reorganizować swój potencjał i reformować inne”. Te reformy armii innych krajów, które prowadzą USA w ramach różnorakich programów typu „naucz i wyposaż”, w rzeczywistości oznaczają wmontowywanie armii kolonialnych w strategię zdobycia panowania światowego i całkowite oddanie suwerenności krajów, które uznały USA za globalnego lidera. Są one przygotowywane do tej samej wojny asymetrycznej, to znaczy do prowadzenia działań nieregularnych. W tym celu armie kolonialne przestawiają się na zasady sieciowe. Rozpadnie się hierarchiczna organizacja regularnych sił państw narodowych i zostanie utworzona struktura sieciowa nieregularnej armii najemników. W taki sposób jest reformowana armia Gruzji. Planuje się przekształcić ją w swego rodzaju formacje-bandy, wyposażone w nowoczesne uzbrojenie oraz środki obrony, przy użyciu których będzie prowadzona wojna sieciowa przeciwko nam.
Przypomnę, że koncepcja wojny sieciowej, którą aktywnie wdraża u siebie i wśród swoich sprzymierzeńców Pentagon, przewiduje utworzenie pododdziałów, zdolnych do samodzielnego działania na dużych terytoriach, przy konieczności połączenia się w celu wykonania wspólnego zadania (sieciowa zasada uszeregowania). Zgodnie ze Szczegółowym Raportem o Stanie Sił Zbrojnych USA:
„Terytorialnie rozproszone, operacje na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim, w Azji Środkowej, na Środkowym Wschodzie, na Kaukazie, Bałkanach, w Afryce i Ameryce Łacińskiej świadczą o szczególnym znaczeniu niedużych oddziałów, zdolnych do wykonania zadań specjalnych, precyzyjnie nastawionych na warunki lokalne”.
W takim to celu w armii USA, i potem, na polecenie Sarkozy’ego, w armii Francji zostały utworzone tak zwane brygady mobilne. Są one przeznaczone do prowadzenia wojen sieciowych na skalę globalną. Nam, sądząc po tym wszystkim, przyjdzie zetknąć się z tego rodzaju wojnami nie tylko na Kaukazie, ale na całym naszym terytorium.
Jednakże sieć bez kierownictwa ze strony regularnych hierarchicznie zorganizowanych sił zbrojnych szybko wymyka się spod kontroli, traci sterowność i łatwo może być włączona do innych sieci, na przykład do sieci prywatnych firm wojskowych, powiększywszy tym samym armię globalnej Chazarii. Na to się właśnie liczy, na pełną możliwość operacyjnego pogodzenia sił sieciowych państw desuwerenizowanych z sieciami PSW i na ich całkowite wchłonięcie przez te sieci.
Niebezpieczeństwo dla Rosji tkwi w tym, że zgodnie z przyjętą w Ministerstwie Obrony FR decyzją o przechodzeniu na zasadę brygad mobilnych będzie u nas, według najskromniejszych obliczeń, zredukowanych 230 tys. wojska, z tego około 150 tys. oficerów. Co prawda, planuje się uczyć ich na nowo. Ale w krótkim czasie nie można przygotować na wysokim poziomie fachowca, którym można obsadzić odpowiedzialne stanowisko. W warunkach kryzysu finansowego i gwałtownie rosnącego bezrobocia znajdują się oni poza nawiasem społeczeństwa. Mają oni rodziny, które muszą utrzymać. Gdzie mogą zarobić pieniądze? Ich jedyny zawód to walka. I najważniejszym miejscem, gdzie będą oczekiwani z otwartymi ramionami i gdzie będą uzyskiwać duże wynagrodzenia, to armie ponadpaństwowe – prywatne spółki wojskowe (PSW). Tych zwolnionych oficerów, jak na złość, popycha się do najemników, nie pozostawia się dla nich innego wyjścia. Tymczasem PSW używa ich w wojnie przeciwko Rosji. 230 tys. to rezerwa dla gotowej armii zawodowej, przy tym ze znajomością języka rosyjskiego, psychiki, terytoriów, obyczajów itp.
Podobnie jak w początkach minionego wieku znowu łapie się nas w potrzask wojny domowej, okrutny ze względu na skalę zniszczenia. Obama nastrojony jest agresywnie, zresztą jak i jego historycznie wojowniczy chazarscy władcy, których zapewnia o swoim militaryzmie, próbując im się przypodobać:
„Nie będę się wahał przed użyciem siły w jednokierunkowym trybie w przypadku, jeśli wyniknie konieczność obrony Amerykanów albo naszych życiowych interesów wszędzie, gdziekolwiek by nie była dokonana napaść albo gdziekolwiek by nie powstało bezpośrednie zagrożenie. Winniśmy być również gotowi do użycia sił zbrojnych w warunkach przekroczenia samoobrony z tym, żeby zapewnić ogólne bezpieczeństwo, które jest fundamentem stabilności globalnej, w celach wsparcia przyjaciół, uczestnicząc w operacjach ustanowienia stabilności i odbudowy albo przeciwdziałania masowym zbrodniom”.
Masoni mają takie swoje hasło: „wypaczać, żeby trzymać pod kontrolą”. Ten cytat to kompletne wypaczenie, to kłamstwo, wykorzystane w celu trzymania pod kontrolą świadomości masowej. To kryptojęzyk. To, co tu zostało nazwane „przekroczeniem samoobrony”, faktycznie oznacza wojnę prewencyjną przeciwko temu, kogo oni wytypowali do zniszczenia.
Dalej w cytacie występuje pojęcie „ogólne bezpieczeństwo”, które w warunkach postawienia na agresję po prostu istnieć nie może. To kłamstwo i manipulowanie słowami. W sytuacji, kiedy ktoś dąży do przywództwa globalnego, utrwalając je przy pomocy broni, „stabilność globalna” oznacza nie co innego, jak stłumienie bronią wszystkich tych, którzy nie zechcą się podporządkować.
Następnie Obama mówi o wsparciu przyjaciół, pod którymi należy rozumieć wierne elicie globalnej marionetki, które ona sama przecież dowiodła do władzy w wyniku wojen, rewolucji oraz przewrotów. W Osetii ci sami wspierali przyjaciela Saakaszwilego. Kiedyś przyjacielem był Husajn. Potem go zamordowali. W związku z tymi przyjaciółmi wychodzi całkowita niedorzeczność informacyjna. Wszak, jeśli mają oni przyjaciół to w tym paradygmacie winni być i wrogowie. Jeśli są wrogowie to jak można mówić o „ogólnym bezpieczeństwie”? To znaczy, że to „ogólne bezpieczeństwo” oznacza bezpieczeństwo dla elity globalnej oraz dla ich marionetek. Dla tych ostatnich do czasu.
A co należy rozumieć pod „operacjami ustanowienia stabilności i odbudowy”? Tak oni nazywają wojny w Iraku i Afganistanie, gdzie liczba ofiar wśród ludności cywilnej sięga dziesiątków i setek tysięcy. I dalej, zgodnie z przysłowiem „na złodzieju czapka gore” – Obama pisze o „operacjach przeciwdziałania masowym zbrodniom”. W takim przypadku będą musieli oni prowadzić wojnę przeciwko sobie samym, to znaczy dokonać samobójstwa. Wszystko to już miało miejsce z Hitlerem oraz Niemcami faszystowskimi. „Historia lubi się powtarzać”.
Cytat ten, jak i wszystko co zostało napisane w artykule, to przykład kryptojęzyka, pisanie między wierszami. Cała ta ideologia w czystej postaci mieści się w chazarskiej antysystemowej ideologii syjonizmu, której jednym z odłamów stał się neokonserwatyzm. Jego twórcą był Leo Strauss (1899 – 1973), Chazar, który wyemigrował z Niemiec do USA. Chociaż Obama i jego drużyna zapewniają, że występują przeciwko neokonserwatyzmowi i neokonserwatystom, to naprawdę naśladują idee i zasady neokonserwatyzmu. Co więcej, obecna drużyna Obamy praktycznie w połowie składa się z tych samych neokonserwatystów, to znaczy proizraelskiego, prochazarskiego lobby.
Krótko przypomnę główne idee Strausa, które stały się fundamentem polityki USA i Zachodu ogólnie rzecz biorąc.
- Nastawienie na zabezpieczenie interesów i bezpieczeństwa Izraela.
- Priorytetowa rola sil zbrojnych (hasło „pokój przez siłę”).
- Ludzie dzielą się na tych, którzy są przeznaczeni do kierowania (wyższych), i tych, którymi należy kierować (niższych).
- Władza arystokracji mistycznej, kierującej ludzkością i wskazującej jej co jest dobrem, a co złem („naturalne prawo wyższych rządzić niższymi”).
- Ludźmi można kierować tylko wtedy, kiedy są oni zjednoczeni, a zjednoczyć ich można tylko przeciwko innym ludziom.
- Ład polityczny może być stabilny, jeśli jest on połączony z ogólnym zagrożeniem. Jeśli go nie ma, to należy go sfabrykować.
- Stawianie na wojnę. Stała wojna, a nie stały pokój jest ideałem.
- Oszukiwanie obywateli przez tych, którzy znajdują się przy władzy, ma krytycznie ważne znaczenie.
No i na koniec, podstawą filozofii kabalistycznej jest kryptojęzyk, to samo pisanie między wierszami. Strauss w jednej ze swoich prac pisze tak:
„…autor, który chce zwrócić się tylko do ludzi myślących, winien pisać w taki sposób, żeby tylko uważny czytelnik potrafił zrozumieć prawdziwe znaczenie, założone w treści jego książki. …Pisanie między wierszami. Jest to wyrażenie oczywiście „metaforyczne” (Persecution and the Art of Writing”, Leo Strauss, The Maharal of Prague and Rabbi Judah The Prince).
Artykuł Obamy jest właśnie „pisaniem między wierszami”, streszczeniem w innych słowach ideologii neokonserwatyzmu. Rozdział swojego artykułu, poświęcony siłom zbrojnym, Obama kończy myślą o tym, że jeśli USA zainicjują jakąś wojnę, to winni być do niej pozyskani wszyscy sojusznicy oraz przyjaciele-marionetki: „Ale kiedy wykorzystamy siły w sytuacjach przekroczenia samoobrony, winniśmy dołożyć wszelkich starań, żeby zapewnić maksymalne wsparcie i udział innych”. W tym celu, żeby zapewnić „maksymalne wsparcie i udział innych”, ich siły zbrojne winny być całkowicie zgodne pod względem operacyjnym i organizacyjnym z siłami USA. Dlatego je wszystkie, łącznie z siłami zbrojnymi Gruzji, przestawia się na zasady sieciowe budownictwa wojenno-kolonialnego, które wymagają stworzenia „brygad mobilnych”.
Maksymalne pozyskanie innych oznacza eskalację wojny i jej globalizację, oznacza przekształcenie „stałego pokoju w stałą wojnę” – realizację idei oraz ideału Straussa.
Czytając artykuł, na samym końcu znajdujemy wzmiankę o Rosji. O stosunkach z naszym krajem Obama pisze tak:
„Nie powinniśmy przejawiać braku zdecydowania w intensyfikacji większej demokracji oraz w ochronie obowiązku sprawozdawczości w Rosji”.
Widocznie Obama zapomniał, że Rosja na razie jeszcze znajduje się w liczbie państw suwerennych i na szczęście, nie należy do przyjaciół-marionetek USA. Niewybaczalna utrata pamięci młodego człowieka.
No i na konto „intensyfikacji demokracji” w Rosji. O jakiej demokracji mowa? O demokracji w stylu amerykańskim, w stylu neokonserwatywnym, w stylu obamowskim? Obamę poparły znane w USA organizacje demokratyczne, które, wysłuchawszy jego wystąpienia w czasie kampanii przedwyborczej poznawszy jego moralne zasady, uznały je za swoje. Tak to luminarz demokracji Obama otrzymał całkowite poparcie od takich organizacji jak: Narodowa Liga Walki o Prawa do Aborcji (100%), Narodowa Organizacja Kobiet Walczących o Prawa Lesbijek (100%), założona przez Alana Guttmachera Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, popierająca aborcje (100%), opowiadający się po stronie liberalizmu Amerykański Związek Swobód Obywatelskich (83% za Obamą). W stanie Illinois Obama wystąpił przeciwko Aktowi o Obronie Dzieci urodzonych jako żywe, pod którym kryła się pomoc medyczna dla żywego zarodka mimo dokonania aborcji.
Wśród pierwszych decyzji podjętych przez Obamę był dekret odwołaniu zakazu finansowania z budżetu państwowego USA działalności organizacji międzynarodowych, zajmujących się w krajach Trzeciego Świata planowaniem rodziny, który odnosi się nie tylko do wykonywania aborcji, ale i do propagandy aborcji oraz sterylizacji, a także do deprawacji dzieci pod płaszczykiem tak zwanego wychowania seksualnego.
Stanowisko Obamy odnośnie aborcji to nie zwyczajne stanowisko polityka. To dowód jego stanowiska duchowego. Wszak aborcje to zabójstwo i śmierć. To stan duszy, ukierunkowanej na zabójstwo i śmierć, siejącej je wszędzie. Dla pokolenia Dana, historycznie oddającego cześć Molochowi, żądającemu składania ofiar ludzkich, akurat niezbędny jest taki władca-marionetka, dla którego zabójstwo i śmierć jest normą. A skoro tak, to wojna dla niego, obecnie potrzebna bankierom światowym, będzie koniecznością.
Istnieje informacja, że natychmiast po wydaniu dekretu, prezydencka administracja skierowała odpowiednie zawiadomienie do Agencji Rozwoju Międzynarodowego USA, za pośrednictwem której dokonuje się finansowania organizacji, wykonujących praktycznie albo propagujących aborcje, w tej liczbie w ramach planowania rodziny. Rosja swego czasu okazała się jedną z ofiar agresji tych organizacji finansowanych po linii USA. Kosztowało nas to wiele strat w ludziach, których nie można porównać ze stratami poniesionymi w jakiejkolwiek z przeżytych wojen.
Co się tyczy wychowania seksualnego to, jak się okazało, zajmuje się ono jeszcze na dodatek propagandą homoseksualizmu. To również w duchu Obamy. Jego wierność interesom mniejszości seksualnych jest szeroko znana i jest to przedmiotem jego dumy. Była poświęcona temu aż strona internetowa „Lesbijki, homoseksualiści, biseksualiści i transwestyci (LHBT) za Obamą”. Na stronie widniał cytat z wypowiedzi Obamy: „…u swoich podstaw prawa lesbijek, homoseksualistów, biseksualistów, transwestytów świadczą o tym, kim jesteśmy, jako Amerykanie…”
Obama udowodnił kim jest, i wyznaczył jawnego homoseksualistę Johna Berry na szefa Wydziału ds. Kadr w swojej administracji, odpowiedzialnego za politykę kadrową w odniesieniu do wszystkich federalnych urzędników państwowych. Na dodatek Berry był dyrektorem Smithsonian National Zoological Park w Waszyngtonie, a przedtem zajmował stanowisko zastępcy ministra spraw wewnętrznych w administracji Billa Clintona. Nowy prezydent amerykański obiecał przyjąć ustawę o związkach małżeńskich jednej płci i ustawę, która zmuszałaby pracodawców przyjmować do pracy LBHT i wprowadzałaby odpowiedzialność za odmowę.
Mimowolnie powstaje pytanie, czy ta surowa ustawa będzie też obejmowała religijne organizacje chrześcijańskie? Obama ma zamiar dołączyć jakiekolwiek wypowiedzi przeciwko LBHT do listy przestępstw na gruncie nienawiści, rozszerzając na nie obowiązującą w USA odpowiednią ustawę. Pod tę ustawę wówczas podpada Pierwszy List Św. Pawła do Koryntian, w którym to wynaturzenie jest rozpatrywane jako grzech, sprzeczny z uratowaniem ludzkiej duszy: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą Królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego” (1 List do Koryntian, 6, 9 – 10).
Obama powiedział też, że jego pierwszą ustawą będzie ustawa o wolności wyboru, która legalizuje aborcje na życzenie. Ustawa ta praktycznie sprowadzi do zera wszystkie istniejące ograniczenia do aborcji, tzn. ludobójstwa. I wtedy „Katechizm”, w którym jest napisane przykazanie „nie zabijaj”, też znajdzie się poza prawem. Jeśli ludobójstwo jest normą prawną, to taka ustawa może być napisana tylko przez takich, którzy służą temu, kto „…od początku był on zabójcą…”. (Ewangelia według Sw. Jana, 8,44). W społeczeństwie, w którym grzech ogłasza się jako normę a nawet ideał, natomiast wypowiedzi skierowane przeciwko niemu-jako przestępstwo, powstaje fundament dla głoszenia Ewangelii poza prawem, a władzę, sprzyjającą temu, można śmiało nazwać satanokracją.
I jeśli Ewangelia ma miejsce poza prawem, to ludziom zostanie dane coś, co winno im ją zastąpić, swego rodzaju anty-ewangelia. Wszak wiadomo, że ołtarz w duszy ludzkiej nigdy nie bywa pusty. Jest tam albo Bóg, albo wróg rodzaju ludzkiego. I oto w Ameryce szerzą się informacje o tym, że Obama „przyniesie światu nową Ewangelię” i nawet równa się go z bóstwem. Otóż, jeśli to jest ta demokracja, którą chce się „zintensyfikować” w Rosji, to my, ludzie prawosławni, będziemy nie tylko trzymać się na uboczu, ale będziemy walczyć przeciwko niej, ponieważ wnosi ze sobą duch antychrześcijański, antyboży.
Zagłębiając się w tekst artykułu Obamy, natykamy się na stosunki z Afryką. Takie ożywienie, taka wzruszająca troska USA o uregulowanie konfliktów, które sami tam prowokują, finansują i pobudzają przy pomocy PSW, które tam roją się jak żmije. Po co im Afryka, po co ogień wojen nieskończonych?
Według opinii ekspertów amerykańskich dzieje się tak z przyczyn następujących. W Afryce jest wiele surowców. I jest jeszcze jedna okoliczność, która nie daje spokoju Chazarom. W Afryce aktywnie zapuściły korzenie i rozszerzyły swoje wpływy Chiny. Afryka dla Chin to bardzo ważne źródło złóż naturalnych. USA stawia sobie zadanie usunięcia Chin z Afryki. Jak je usunąć, przecież same się nie wyniosą. W tym celu zastosowano wszelkie środki, żeby destabilizować sytuację w Afryce i zmusić Chiny do odejścia z regionu objętego wojnami organizowanymi przez USA. W efekcie narody Afryki, umęczone i wyczerpane tymi wojnami, same oddadzą swoją suwerenność i swoją państwowość globalnej elicie. Żeby tylko skończył się przelew krwi. W ten sposób zostanie osiągnięte regionalne przywództwo, jako przesłanka przywództwa globalnego. I Afryka po okresie sterowanego chaosu stanie się gotowa do przystąpienia do Globalnego Kaganatu.
A co z Chinami? Wszak Chiny zostały pozbawione najważniejszego źródła zasobów naturalnych, a bez nich trudno się obejść. Kraj wielki to i potrzeby wielkie. Co robić i gdzie szukać zasobów? Jedynym takim regionem jest Syberia, a tutaj Chiny zderzają się z Rosją. Obama został doprowadzony do władzy, żeby realizować następujący scenariusz: poprzez destabilizację sytuacji w Afryce wyprzeć Chiny, ustanowić kontrolę nad regionem, zdezorganizować państwowość, włączyć je do nowego porządku świata i zderzyć w potwornej wojnie z Rosją. Oto zadanie Obamy jako prezydenta: „Niszcz swoich wrogów rękami swoich wrogów”.
W swoim planie globalizacji i wdrożenia nowego ładu światowego Obama przewiduje wejście do każdego domu o wiele głębiej niż jego poprzednicy. Otóż oświadcza on w swoim artykule, że planuje stworzyć Fundusz Kształcenia Globalnego, którego kapitał będzie wynosił 2 miliardy. Fundusz ten powinien, jak twierdzi Obama, „połączyć świat w kwestiach likwidacji deficytu kształcenia globalnego”. Wszyscy przywykliśmy do określenia „kształcenie narodowe”, używanego w suwerennych państwach narodowych. Przejście z kształcenia narodowego do globalnego to coś nowego, co oznacza desuwerenizację jednej z kluczowych sfer, na których oparta jest suwerenność państwowa i sama państwowość.
Ta oraz inne inicjatywy Obamy potwierdzają fakt, że powierzono mu do wykonania pracę na szeroką skalę związaną z globalnymi zmianami, które ten obiecał niczego nie podejrzewającemu narodowi amerykańskiemu oraz ludzkości.
Jeden z najbardziej wpływowych przedstawicieli elity globalnej Henry Kissinger oświadczył, że wojny prowadzone na całym świecie i międzynarodowy szacunek wobec Baracka Obamy doprowadziły do powstania optymalnych warunków dla ustanowienia „nowego porządku świata” (Drew Zahn. World Net Daily January 6, 2009). Tę uwagę Kissinger poczynił w swoim interwiew dla sieci telewizyjnych kanałów informacyjnych CNBC (Consumer News and Business Channel). Gdy go zapytano, jaki konflikt międzynarodowy będzie charakteryzował politykę zagraniczną administracji Obamy, odpowiedział:
„Wybrany prezydent wchodzi do swojego Biura w momencie, kiedy zachodzą zamieszki w wielu częściach świata jednocześnie. To i Indie, i Pakistan, i ruch dżihadzistów. Nie możecie więc powiedzieć, że jest jeden problem, który jest najważniejszy. Ale może on dać impuls amerykańskiej polityce zagranicznej, częściowo dlatego, że wybór prezydenta przyjęto z entuzjazmem na całym świecie. Jego zadanie będzie polegało na tym, że opracuje wszechogarniającą strategię dla Ameryki w tym czasie, kiedy istotnie może być utworzony nowy ład świata. „Jest to ogromny środek, to nie tylko kryzys”.
W innym swoim interwiew, w minionym roku, dla PBS (Publicznej Usługi Nadawczej), dotknął tego samego tematu powiedziawszy:
„Istnieje konieczność nowego porządku świata. Myślę, że pod koniec kadencji tej administracji z tymi wszystkimi zamieszkami oraz na początku kadencji następnej administracji faktycznie możemy być świadkami stworzenia nowego porządku świata, ponieważ narody, patrzące w przepaść, nawet w świecie islamskim, w którymś momencie będą zmuszone dojść do wniosku, że ich oczekiwania winny być zrealizowane w warunkach innego systemu”* (Drew Zahn. World Net Daily January 6, 2009).
I wreszcie jeszcze jedno kolejne interwiew Kissingera dla Charlie Rousa, podczas którego powiedział, że obecny kryzys globalny winien być rozpatrywany jako możność przejścia do świata bez granic, w którym interesy narodowe są wypierane przez konieczność globalną.
Wiadomo, że Kissinger jest stałym uczestnikiem posiedzeń Klubu Bilderberg, organizacji o najwyższej tajności elity globalnej Niewidzialnej Chazarii. Do tego Klubu należą przedstawiciele kręgów rządowych, elity politycznej i biznesowej, a także kręgów akademickich i dziennikarskich. Jak wynika z informacji, jaka przeciekła, na ostatnim posiedzeniu klubu Bilderberg, jego uczestnicy omawiali „ogólny porządek dnia i konieczność realizacji idei, że pojęcie suwerenności narodowej jest pojęciem przestarzałym i regresywnym”.
Sprawozdawca prasowy CNBC, przeprowadzający wywiad z Kissingerem, zadał mu na końcu następujące pytanie: „Jest pan pewny ludzi, których prezydent Obama wybrał w charakterze swojego otoczenia?” Na co Kissinger odpowiedział: „Powołał on wyjątkowo utalentowaną grupę ludzi, tak w sferze międzynarodowej, jak i finansowej”.
I któż miałby w to wątpić. Doradcy międzynarodowi Obamy albo popierali, albo do tej pory popierają wojnę w Iraku. Na froncie ekonomicznym Obama ma jak najbardziej ścisłe powiązania z najważniejszymi osobami Federalnego Systemu Rezerw. Jego ciepłe stosunki z Brzezińskim też są dobrze znane. Obama jest członkiem Rady Stosunków Międzynarodowych. Uczestniczył wspólnie z Hillary Clinton w tajnym spotkaniu w domu członka Klubu Bilderberg, Dianny Feinstein, w tym czasie, kiedy w 2008 roku zaledwie kilka mil od tego domu odbywało się posiedzenie klubu. Wymieńmy tylko kilka osób wybranych przez Obamę w charakterze swego otoczenia ( Victor Thorn. „Change? Obama Inner Circle Filled With Bilder- bergers”. December 22, 2008).
Timoti Geitner – minister finansów. Członek Klubu Bilderberg, Rady Stosunków Międzynarodowych, Komisji Trójstronnej, szeFederalnego Banku Rezerw w Nowym Jorku, dyrektor ds. rozwoju polityki Międzynarodowego Funduszu Walutowego, członek wiązanej z Kissinger & Associates Grupy Trzydziestu (G30), architekt prawa o terminowych pożyczkach bankowych.
Paul Wolcker – prezes Rady Doradczej ds. Restrukturyzacji Gospodarki przy Białym Domu. Członek Klubu Bilderberg, Rady Stosunków Międzynarodowych, prezes Północnoamerykańskiego Oddziału Komisji Trójstronnej. Były szef Federalnego Systemu Rezerw w epoce prezydentury Cartera i Reagana. Prezes Federalnego Banku Rezerw w Nowym Jorku, członek G30, dyrektor spółki „Rothschild Wolfensohn”. Dawny partner rodziny Rockefellerów.
Jak pisze Webster Tarpley w swoim artykule „Pozdrowienia od Barki: Związki zawodowe wyrzucone za burtę” (22.11.2008 r.):
„Reżim Obamy jest formowany z bankierów, przez bankierów i dla bankierów… Obama występuje w roli nie większej niż nędznej marionetki handlarzy derywatami z Wall Street i machinatorów wojen okupacyjnych”.
Rahm Emanuel – prawa ręka prezydenta Obamy, szef aparatu Białego Domu. Jest to trzecie znaczące stanowisko w hierarchii rządowej USA. Odpowiada za dobór kadr w aparacie rządowym, łączność między Białym Domem i Kongresem USA, politykę wewnętrzną kraju i pracę gabinetu ministrów. Zgodnie z prawem amerykańskim ministrowie nie składają sprawozdań bezpośredniodo prezydenta USA, natomiast przekazują informację szefowikancelarii, który potem decyduje, kto z nich spotka się z prezydentem. Wyjątkiem są tu szefowie: Departamentu Stanu i Departamentu Obrony, którzy zwracają się do prezydenta za pośrednictwem doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.
Webster Tarpley pisze:
„Pierwsze nominacje w drużynie Obamy nie przypominają »nowego kursu« Roosevelta, lecz państwo korporacyjne w stylu Mussoliniego… Mianowanie złośliwego gbura, Rahma Emanuela, na stanowisko szefa aparatu wywołało konsternację zarówno najbardziej zagorzałych, jak i zapleśniałych komentatorów. Rahm to były oficer armii izraelskiej, opanowany namiętnością promocji wojen” („Pozdrowienia od Barki: Związki Zawodowe wyrzucone za burtę”, 22.11.2008).
Emanuel był głównym doradcą Clintona w Białym Domu w latach 1993 – 1998. Najpierw był doradcą prezydenta ds. politycznych, a później starszym doradcą ds. strategii i obrony. Emanuel służył jako ochotnik w armii izraelskiej w czasie wojny w Zatoce Perskiej. Postawą, jeńców nie brać” zasłużył sobie na pseudonim „Rambo”. Jest zagorzałym syjonistą. Jego ojciec był członkiem izraelskiej organizacji terrorystycznej Irgun. Szerman Szkolnik z Chicago nazwał Rahma Emanuela „aktywnym naczelnym rezydentem Mossadu w Ameryce Północnej”.
Rahm Emanuel jest współautorem książki „Plan: Najwznioślejsza idea dla Ameryki”. Ostatni rozdział w niej, poświęcony polityce międzynarodowej, nosi tytuł „Nowa strategia zakończenia wojny z terrorem”. W szczególności jest tam napisane:
„Absorbując wszelkie siły, niezbędne jest dla naszego kraju uczynienie go bezpiecznym. Ameryka winna stanąć na czele wojny światowej przeciwko rozprzestrzenianiu się zła i totalitaryzmu. Koniecznie musimy utworzyć w świecie wojenną »zieloną linię« pod kontrolą sił specjalnych USA i piechoty morskiej, w tym celu powinniśmy powiększyć stan osobowy armii USA o 100 tys. ludzi…”
I jeszcze jeden cytat:
„Powinniśmy zaprzestać prób walki z terrorem z myślą tylko o sobie. I wreszcie, winniśmy dać naszym wojskom prawo do operacji tu, w domu. Winniśmy obronić naszą ojczyznę i prawa obywatelskie, utworzywszy w tym celu wewnętrzne siły kontrrewolucyjne, na wzór brytyjskich MII5…”.
O Emanuelu powiadają, że „posyłał on zepsutą rybę byłym kolegom z chwilą, gdy ich drogi się rozchodziły”. Co jest oznaką, że przesyłkę nadała mafia.
W 1996 roku w nocy po wyborach
„Emanuel był na tyle zły na wrogów prezydenta, że podczas uroczystej kolacji z kolegami po walce przedwyborczej wstał, schwycił nóż stołowy i zaczął wymieniać z wrzaskiem nazwiska zdrajców, krzycząc przy tym »Martwy!… Martwy!… Martwy!«, i po każdym nazwisku wbijał nóż w blat stołu. Na koniec stół wyglądał jak krajobraz księżycowy. Było to coś jakby z filmu »Ojciec chrzestny«”. („The Enforcer”, Rolling Stone, Oct. 20,2005).
Hillary Clinton – Sekretarz Stanu, Członek Klubu Bilderberg, Rady Stosunków Międzynarodowych, Komisji Trójstronnej, tajny agent CIA. Jak piszą eksperci:
„Clinton została przydzielona Obamie jako swojego rodzaju „nadzorca” z Klubu Bilderberg i wielu innych ponadnarodowych światowych instytucji. Obok niej Brzeziński, Kissinger, Albright oraz inni realnie istniejący autorzy amerykańskiej strategii i ideologii polityki zewnętrznej rządu światowego”.
Samantha Power, która odeszła w stan spoczynku ze stanowiska doradcy Obamy ds. polityki, powiedziała o Clinton następująco: „To monstrum… Liczba szachrajskich sprawek, które jej się przydarzyły, istotnie jest wielka”.
Robert Gates – sekretarz obrony. Członek klubu Bilderberg, Rady Stosunków Międzynarodowych, były dyrektor CIA. Wspólnie z Brzezińskim stał na czele grupy roboczej w Radzie Stosunków Międzynarodowych.
Janet Napolitano – minister bezpieczeństwa wewnętrznego. Członek Rady Stosunków Międzynarodowych.
James Jones – doradca ds. bezpieczeństwa narodowego. Członek Klubu Bilderberg, Komisji Trójstronnej, były dowódca naczelny zjednoczonych sił zbrojnych NATO w Europie, były szef europejskiego dowództwa Sił Zbrojnych USA, generał piechoty morskiej w stanie spoczynku. Członek Rady Dyrektorów spółki Chevron i Boeing. Pracownik Instytutu Brenta Scowcrofta do Spraw Międzynarodowych (uważa się, że to właśnie Scowcroft po rozpadzie ZSRR zaczął w szerokim zakresie używać pojęcia „nowy porządek świata”). Pracownikami tego instytutu są również Brzeziński oraz Kissinger.
Susan Rice – ambasador USA w ONZ. Członek Rady Stosunków Międzynarodowych, pracownik Instytutu w Brooklynie, finansowanego przez Fundusz Forda i Rockefellerów. Członek Aspenskiej Grupy Strategicznej, obok takich rekinów Klubu Bilderberg jak Richard Armitage i Madeleine Albright.
Lawrence Summers – stoi na czele Narodowej Rady Ekonomicznej. Członek Kubu Bilderberg, Rady Stosunków MiędzynarO’ dowych, Komisji Trójstronnej, minister finansów za czasów Clintona, naczelny ekonomista Banku Światowego, były prezydent Uniwersytetu Harvardzkiego, członek Rady Dyrektorów Instytutu w Brooklynie, wielki zwolennik globalizacji, protegowany David Rockefellera.
David Axelrod – najważniejszy doradca Obamy. Najważniejszy strateg polityczny Obamy. Syjonista. Axelrod przygotowywał i kształtował kandydata na prezydenta Obamę 16 lat. „The New York Times” o Axelrodzie pisze: „To główny strateg Obamy, któremu on szczególnie ufa”. (Barach Obama – David Axelrod – Obama ’s Narrator, 1.04.2007). Axelrod spotkał Obamę, kiedy ten miał 30 lat. Betty Lou Zaltzman, specjalista ds. polityki progresywnej w Chicago oraz córka bardzo wpływowego syjonisty Philipa Klucznika, byłego prezydenta loży B’nai B’rith, zaproponowała, żeby Obama i Axelrod poznali się. Od tej pory „Axelrod nieprzerwanie pracował nad biegiem historii Obamy”. Betty Lou Zaltzman wspierała i finansowała karierę polityczną Obamy od roku 1992. Tego roku, kiedy Obama miał 30 lat, Zaltzman powiedziała do Axelroda oraz innych: „On będzie naszym pierwszym czarnym prezydentem”. Potem Zaltzman powierzyła Axelrodowi kształtowanie Obamy jako kandydata na prezydenta.
Axelrod pisze dla Obamy przemówienia i instruuje go jak ma postępować. Axelrod określił drogę, którą pójdzie Obama: „Wybrany prezydent USA Barack Obama w swojej polityce będzie wychodził z założenia, że między USA i Izraelem istnieją szczególne stosunki wzajemne”. Axelrod również potwierdził, że Obama „zamierza ściśle współpracować z Izraelitami”. „Są oni naszym wspaniałym sprzymierzeńcem, najważniejszym sprzymierzeńcem w regionie, i jest to ta fundamentalna zasada, na której on (Obama) będzie opierał się w swojej pracy” – powiedział doradca wybranego prezydenta USA (RIA Nowosti 29/12/2008).
Stanowisko proizraelskie Obamy zostało odnotowane przez prasę. Otóż „The Chicago Jewich News, rzecznik Izraela w USA, opublikował obszerny artykuł na ten temat (Obama and the Jews ’ by Pauline Dubkin, October 24, 2008), w którym jest zawarty następujący cytat: „Żydzi stworzyli go (Obamę). Gdzie nie spojrzeć, wszędzie wokół niego żydowska obecność”.
Ta wszechprzenikająca obecność w kształtowaniu Obamy jako prezydenta stanowiła dla niektórych dziennikarzy podstawę do porównania go z Golemem, z monstrum człekokształtnym, stworzonym przez rabina-kabalistę po to, by niszczył wrogów. Artykuł Obamy jest zakończony proroczymi słowami: „Nastała chwila wskrzeszenia zaufania i odnowienia wiary naszego narodu…, który znowu poprowadzi za sobą świat”.
I oto dobrnęliśmy do wiary. Wcześniej mieliśmy hegemona politycznego, teraz zaś w świecie globalizacji rodzi się i globalny hegemon duchowy. Webster Tarpley – autor książki „Barack Obama. Biografia niesankcjonowana” pisze, że Obama jest „złem, które trudno sobie wyobrazić”. Obama, zdaniem Tarpleya, będzie reprezentantem „współczesnego wariantu faszystowskiego państwa korporacyjnego czasów Mussoliniego”. Dynamika dojścia Obamy do władzy przypomina dynamikę dojścia do władzy Mussoliniego w warunkach narastania faszyzmu we Włoszech. Oto tylko nieliczne wnioski, jakie wyciąga Tarpley, opierając się na swoich badaniach.
Kampania przedwyborcza Obamy przypominała „mocną próbę manipulowania, podziału, fragmentacji, demoralizacji oraz dezorientacji narodu amerykańskiego”. „Jego metody są bezprecedensowym atakiem na wolność i świadomość człowieka”. Tarpley jest przekonany, że Obama będzie energicznie prowadził politykę Sorosa-Brzezinskiego, skierowaną na wzmożenie konfrontacji z Rosją, korzystając w tym celu z pozorów obrony praw człowieka i różnorakich względów humanitarnych. To jest to samo, co Amerykanie wypracowali w Jugosławii w ramach koncepcji „interwencja humanitarna”.
Tarpley pisze, że nie ma bardziej niemądrej idei niż wszczęcie wojny z Rosją. A ten właśnie kierunek przyjął Obama. „Obama nada amerykańskiemu imperializmowi drugie tchnienie pseudorewolucyjne. Obama to istotnie najbardziej niebezpieczny polityk-imperialista”.
Joe Biden też jest opanowany nastrojami antyrosyjskimi. W Seattle 19 października 2008 roku obiecał on międzynarodowe zderzenie się z Rosją w okresie reżimu Obamy. Tarpley mówi, że w celu stworzenia obrazu wroga z Rosji mogą być dokonane prowokacje w formie aktów terrorystycznych, o które potem oskarży się Rosję.
„Wykonanie tego wszystkiego zaplanowano po to, żeby Rosję włączyć do wykazu wrogów i mieć powód dla zorganizowania przeciwko niej agresji zbrojnej sił połączonych, w skład których wejdą kraje Europy Wschodniej, będące marionetkami USA”
Wszystko to wyraźnie daje się wkomponować w kontekst bieżących wydarzeń. Newsru.com w swoim doniesieniu z 1 grudnia 2008 roku przytacza słowa pierwszego zastępcy szefa Departamentu Kontrwywiadu Wojskowego Federalnych Służb Bezpieczeństwa Rosji generała dywizji Władimira Nosowa:
„Władze gruzińskie nie zrezygnowały z rozwiązania przy użyciu siły powrotu republik Osetii Południowej oraz Abchazji do Gruzji. W tym celu podjęte są kroki; w kierunku destabilizacji sytuacji w republikach niepodległych, została zaktywizowana działalność wywiadowczo-dywersyjna przeciwko kontyngentowi wojsk rosyjskich”.
W doniesieniu podano, że Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji otrzymała informacje o tym, iż w ciągu jesieni tego roku służby specjalne Gruzji dokonały na swoim terytorium kilku zatrzymań obywateli rosyjskich, którzy odwiedzali swoje rodziny, wśród tych zatrzymanych byli też wojskowi Ministerstwa Obrony Rosji.
„Po tych zatrzymaniach, które sfilmowano kamerą, Rosjanom podrzucono bron oraz specjalnie przygotowane materiały »szpiegowskie« itp. Następnie pod groźbą długotrwałego pozbawienia wolności i prześladowań rodzin pracownicy gruzińskich służb specjalnych zmuszali zatrzymanych do składania przed wideokamerą sfabrykowanych »zeznań« – podkreślił Nosow.
Według jego słów, sedno tych zeznań sfabrykowanych przez gruzińskie służby specjalne sprowadzało się do tego, że »obywatele rosyjscy jakoby udali się tu z różnymi zadaniami, których ostatecznym celem było zabójstwo prezydenta Gruzji i obalenie jego reżimu«”.
W Federalnej Służbie Bezpieczeństwa Rosji nie wyklucza się możliwości, że te sfabrykowane fałszywe dokumenty gruzińskie specsłużby planują wrzucić w najbliższym czasie do gruzińskich i zachodnich Agencji Informacji Międzynarodowej, skierować do Sądu Haskiego w charakterze „dowodów” przeciwko Rosji. Wypowiedzi Bidena, zgodnie z przekonaniem Tarpleya, nie budzą wątpliwości, że Obama doprowadzi do takiej niebezpiecznej konfrontacji międzynarodowej, o jakiej neokoni wcześniej nawet nie marzyli. Tarpley nie wątpi, że „areną nowych zagrożeń obecnie już nie jest Środkowy Wschód, lecz głównie Rosja. I to już udowodniły wydarzenia w Gruzji.
Cały amerykański establishment polityki zagranicznej histerycznie skoncentrował się na porachunkach z Rosją. To nowa forma polityki elity osi Londyn-Nowy Jork-Waszyngton, dążącej w ten sposób do ustanowienia anglo-amerykańskiego porządku świata na kolejne sto lat”. Tarpley w swoim artykule, poświęconym wsparciu Obamy ze strony Zbigniewa Brzezińskiego (Confirmed – Obama Is Zbigniew Brzeziński Puppet 3-21-08), pisze:
„Zbig milczy o tym, że prawdziwą przyczyną, dla której chce on zatrzeć niektóre aspekty agresji amerykańskiej na Środkowym Wschodzie, jest chęć znalezienia możliwości dla ich wykorzystania w większych i niebezpieczniejszych niż dotychczas awanturach, które w tej chwili przygotowuje Komisja Trójstronna”.
Przypomnę, że jest to jedna z najważniejszych masońskich chazarskich organizacji tajnych, do których można jeszcze zaliczyć Klub Bilderberg i Radę ds. Stosunków Międzynarodowych. Soros i Brzeziński to dwaj marionetkarze Obamy. On zaś jest ich marionetką. Soros go finansował, Brzeziński wbijał mu do głowy ideologię. Zbig opowiadał się po stronie oddzielenia Kosowa i oddania go pod władzę terrorystycznej Armii Wyzwolenia Kosowa, co było dobrze zaplanowanym ruchem przeciw Serbii oraz Rosji w celu przygotowania wielkiej Operacji Barbarossa II w wojnie z Moskwą. Za pośrednictwem swego syna Marka, jeszcze jednego, wysoko postawionego w polityce zagranicznej, kontrolera Obamy, Zbig opowiadał się za kryzysem, związanym z rozmieszczeniem w Polsce oraz Czechach amerykańskich obiektów Obrony Przeciwrakietowej USA. Zbig jest inicjatorem nowej polityki CLA, ukierunkowanej na zabójstwa ludności pakistańskiej (pod pozorem walki z terrorystami) bez konsultowania się z rządem tego kraju.
CIA jest ściśle związane z rodziną Obamy. Jak pisze Tarpley, Obama był jednym z 8 studentów, którzy byli wybrani, by studiować sowietologię pod kierunkiem Brzezińskiego, który jest wysokiej rangi oficerem CIA. Później Obama zaczął pracować dla mającej powiązania z CIA Międzynarodowej Korporacji Finansowej, której jedną ze specjalności jest werbowanie agentów dla CIA. A propos, Biuro tej organizacji znajduje się w Moskwie, przy ul. Zacepy. A specjalnie zainteresowani mogą wejść na portal w Internecie. Na portalu korporacji jest napisane, że „zajmuje się ona organizacją i prowadzeniem konferencji, kongresów oraz przyjęć służbowych w związku z aktualnymi zagadnieniami zatrudnienia międzynarodowego w celu informowania, pozycjonowania i okazywania pomocy rosyjskim strukturom biznesowym na rynku światowym towarów i usług”.
Następnie jest informacja, którą można zatytułować „kalinko, kalinko, maja”. Proszę popatrzeć, co oni tam piszą:
„Łączymy się na sprzyjających platformach dla pracy i kontaktów przedstawicieli organów władzy państwowej, wiodących ekspertów i analityków, głównych specjalistów branżowych, przedstawicieli kompetentnych instytucji, instytutów naukowo-badawczych i oświatowych, przedstawicieli małego i średniego biznesu Rosji oraz top- menedżerów spółek światowych. Tworzymy unikatową atmosferę dla wymiany informacji, rozwoju dialogu i współpracy, realizacji wspólnych planów i projektów, rozszerzenia kontaktów międzynarodowych i zawarcia korzystnych dla obu stron kontraktów w przyszłości”.
Ciekawe jaką to wymieniają informację i jakie plany realizują z przedstawicielami organów władzy państwowej oraz kompetentnych instytucji, a co najważniejsze, jakie to z nimi zawierają korzystne dla obu stron kontrakty. Na uwagę zasługuje fakt, że Środkowo-Syberyjska Izba Handlowo-Przemysłowa na swoim portalu umieściła anons następującej treści:
„W celu wymiany doświadczeń w okresie od 15 do 21 lutego 2009 roku w Madrycie, Barcelonie (Hiszpania) Międzynarodowa Korporacja Finansowa prowadzi »Tydzień Kształcenia w Hiszpanii« . W programie Kongresu znajduje się: Konferencja »Najnowsze technologie w systemie kształcenia«, poświęcona omówieniu aktualnych zagadnień rozwoju w zakresie kształcenia. W przedsięwzięciu wezmą udział szefowie instytucji kształcących Rosji, Administracja Podmiotów Federacji Rosyjskiej, najlepsze instytucje kształcące Hiszpanii. Szanowny szefie! Tydzień Kształcenia stanie się dla Kraju Krasnojarskiego krokiem w kierunku umocnienia międzynarodowych kontaktów zawodowych i realizacji projektów perspektywicznych. »Tydzień Kształcenia w Hiszpanii« to rozwój dialogu nieformalnego dwu krajów, praktyczna nauka możliwości awansu interesów uczestników, zdobywania doświadczenia i wymiany informacji, określenie priorytetów i strategii rozwoju współpracy w zakresie kształcenia. Środkowo-Syberyjska Izba Handlowo-Przemysłowa zaprasza Państwa do udziału w »Tygodniu Kształcenia w Hiszpanii«”.
Po co Syberia dla CIA – zrozumiałe, dlaczego muszą nasz system kształcenia objąć swoją kontrolą, włączywszy do bolońskiego zgubnego dla nas procesu, też zrozumiałe. Zrozumiałe i to, po co zaprasza się szefów instytucji kształcących z Rosji i, co najważniejsze, administrację podmiotów Federacji Rosyjskiej. Można wyobrazić sobie treść „nieformalnego dialogu” w istocie z CLA, i co będzie podczas tego dialogu znaczyć „praktyczna nauka możliwości awansu interesów uczestników, zdobywania doświadczenia i wymiany informacji”. Zrozumiałe po co potrzebne to CIA, ale nie jest zrozumiałe po co potrzebne to nam.
Ale wróćmy do Obamy. Zatem, po zaprzyjaźnieniu się z CIA i jak został ich agentem, kariera jego poszła jak po maśle. Gdziekolwiek by nie wystawiano jego kandydaturę, w tej liczbie i w amerykańskim senacie, jego oponenci odpadali podczas przedwyborczych wyścigów. A gdy Obama wystawił swoją kandydaturę na prezydenta, jego głównym doradcą ds. polityki zagranicznej stał się nie kto inny jak jeden z wyższych oficerów CIA Brzeziński.
A propos, matka Obamy też była związana z CIA i była ich agentem. Zwerbowano ją w roku 1950 w celu przeniknięcia do szybko tworzących się w tym czasie i szeroko rozprzestrzeniających się organizacji, występujących z pozycji narodowych i broniących praw czarnoskórych.
Obamę poparł także senator Jay Rockefeller oraz szef Komisji Trójstronnej i Klubu Bilderberg Joseph Nye. Nye jest teoretykiem koncepcji tak zwanej „miękkiej siły”, która stała się podstawą nieszczerego, tajnego ujęcia w strategii amerykańskiej prowadzenia wojny współczesnej. Jak kryptojęzyk trudno odróżnić, tak podobnie trudno odróżnić tę „miękką wojnę”, którą można nazwać kryptowojną. Jest to nowa forma agresji, oparta na prowadzeniu wojny ekonomicznej, na działaniach minerskich, dywersjach, kłamstwach i organizowaniu przewrotów państwowych. Na przykład, w formie rewolucji kolorowych. Nye i Rockefeller chcą, żeby Obama zmobilizował tę miękką siłę i ukierunkował ją tak, żeby dać nowy impuls wzrostowi imperializmu amerykańskiego.
Celem Brzezińskiego jest konfrontacja z Szanghajską Organizacją Współpracy jako głównym centrum sprzeciwu amerykańsko-brytyjskiej dominacji globalnej. I głównym celem tutaj wciąż jest Rosja. 27 sierpnia 2008 roku na Zjeździe Partii Demokratycznej w Denver obecny wiceprezydent USA Joseph Biden, będąc jeszcze wtedy kandydatem, który szedł w parze z Obamą, przedstawił nowy plan wojny współczesnej – wojny przeciwko Rosji oraz Chinom. Rozpatrując ten plan, analityk Umberto Pascali w artykule „Joe Biden: Rosja, Chiny, Indie: wojna współczesna” (Global Research, August, 28, 2008) pisze, że w nim są powtórzone kluczowe idee Brzezińskiego, opętanego decyzją przystąpienia do bitwy finalnej z Rosją i Azją.
Biografia Bidena jest bardzo godna uwagi i związana z operacjami wojskowymi. On to wywierał presję na prezydenta Clintona, żądając ukarania Serbów i wysłania prywatnych amerykańskich firm w celu szkolenia kosowskich bojowników. Biden, jako pierwszy ogłosił Slobodana Miloseviéa przestępcą wojennym i został, jak ogólnie wiadomo, autorem koncepcji „Lift and strike”, ukierunkowanej na dokonanie uderzeń rakietowo-bombowych na Jugosławię oraz Serbów bośniackich, jednocześnie z wprowadzeniem embarga na dostawy broni do tego kraju. Oprócz tego, Biden wspólnie ze swoim przyjacielem, honorowym prezydentem Rady Stosunków Międzynarodowych Leslie Gelbem, opracował koncepcję uregulowania konfliktu irackiego, w której założona była syjonistyczna idea podzielenia Iraku na trzy państwa -kurdyjskie, sunnickie i szyickie.
Busch, jak można wywnioskować ze słów Bidena, zawalił całą politykę wojenną i prowadził niewłaściwe, nienowoczesne wojny. Nowa administracja Obamy rozpętuje nowoczesną wojnę, by wystąpić przeciwko Rosji, Chinom i Indiom. Zgodnie ze stanowiskiem Bidena, administracja Buscha była niedostatecznie wojownicza. Przypomnę, że jedną z cech wyróżniających naturę chazarską była nadzwyczajna wojowniczość, nawet pasja do wojny. Wojna była ich główną i jedyną formą życiową. Antysystem, stworzony przez Turków-Chazarów, wyznających „judaizm agresywny”, w efekcie stworzył ideologię syjonizmu – teorię zagarnięcia władzy nad światem.
Theodor Herzl, twórca ideologii syjonizmu pisał o tym, że nie można zagarnąć świata, nie pokonawszy Rosji. Biden o sobie powiedział: „Jestem syjonistą”. Zrozumiałe więc, skąd w nim ta chazarska wojowniczość i to syjonistyczne dążenie do zagarnięcia władzy nad światem, wykorzystując wojnę przeciwko Rosji. Biden jest przekonany, że establishment wojskowy będzie po stronie Obamy w tej „nowoczesnej wojnie”. Wychodząc z tego założenia, należy przypuszczać, że wojny w Afganistanie i Iraku nie były nowoczesne, była to nieduża rozgrzewka przed prawdziwą walką.
Nieprzypadkowe w związku z tymi przygotowaniami jest również to, że Obama na stanowisku szefa Departamentu Obrony zachował Roberta Gatesa. Problem w tym, że Gates to człowiek bliski Brzezińskiemu oraz jego planom. Z Brzezińskim pracował w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego w czasach Cartera. Z myślą o realizacji maniakalnych, nacechowanych rusofobią planów Brzezińskiego (któremu niedługo stuknie 80 lat i mimo to wciąż nie cichnie) właśnie powstaje drużyna Obamy.
Kryzys ekonomiczny w USA jest porównywany z „Wielką Depresją” lat 30., którą Roosvelt potrafił pokonać dzięki temu, że sprowokowawszy atak na Pearl Harbor, uzyskał powód do rozpoczęcia drugiej wojny światowej. Właśnie dzięki temu wyszedł z kryzysu ekonomicznego. Wojna była mu potrzebna, jak powietrze”. Analogiczna sytuacja ekonomiczna, prowadząca do nieuniknionej wojny, wytwarza się i obecnie. Jest im potrzebna wojna światowa, na szeroką skalę. A taką wojną może być tylko wojna przeciwko Rosji, i po to należy utworzyć z Ręsji wizerunek wrogi i o tym przekonać ludność USA.
A propos, Franklin Roosvelt to przywódca polityczny, który dla Obamy jest bożyszczem. Obama już czyni przygotowania do wojny. W szczególności poinformował o zwiększeniu liczebności armii prawie o 100 tys. ludzi. Obama zanim został wybrany na prezydenta powiedział o swoich planach wciągnięcia młodzieży do zabezpieczania bezpieczeństwa USA. Występując 12 marca 2008 roku w Chicago w obecności generałów i admirałów amerykańskich, wygłosił mowę poświęconą bezpieczeństwu narodowemu kraju, jak sam nazwał „ObamAmeryki”. W istocie, w przemówieniu została podkreślona strategia mobilizacyjna, która otwierała pole do działania dla prywatnych spółek wojskowych:
„Winniśmy zakończyć wojnę przeciwko Al-Kaidzie. Nie pogodzimy się z istnieniem terrorystów, którzy zagrażają Ameryce. W walce z zagrożeniami XXI wieku winniśmy wykorzystać wszystkie elementy siły narodowej. Winniśmy zwiększyć naszą możliwość prowadzenia operacji naziemnych. Winniśmy umożliwić naszym resortom państwowym prowadzenie operacji jednocześnie z naszymi wojskowymi” („Obama ’s National Security Speed” Barack Obama, Remarks of Senator Barack Obama Endorsement by US Admirals and Generals, Chicago History Museum, March 12, 2008 Real Clear Politics).
Następnie występuje takie oto wezwanie: „Winniśmy zachęcać młode pokolenie Amerykanów do służby, pozostając na pozycji obywatelskiej”.
Krótko mówiąc, jest to propozycja utworzenia zmilitaryzowanych „sil obywatelskich zapewniających bezpieczeństwo narodowe”, które będą sformowane z młodzieży amerykańskiej, i będą dysponować „taką samą siłą” i będą „tak samo dobrze finansowane, jak siły zbrojne USA”. Ogólnie mówiąc, w jakie frazy byśmy te idee przyoblekli, to mimo wszystko wychodzi „hitlerjugend”, to znaczy, w tym przypadku „obamojugend”.
2 lipca 2008 roku Obama znów wraca do tej idei w swoim wystąpieniu w Colorado Springs i mówi o Amerykorpusie (The Ameri-Corps), formułując analogiczny jak Hitlera program dla młodzieży:
„Obecnie nasza nacja jest mniej bezpieczna. Brzemię służby spoczywa na naszym wojsku. Jako prezydent wezwę was jako aktywnych obywateli do służby. Wezwę nowe pokolenie Amerykanów do przyłączenia się do naszego wojska. Przed wszystką młodzieżą uczącą się w szkołach średnich i wyższych postawię za cel odbywanie służby w ciągu 50 godzin rocznie i przed wszystkimi studentami college’ów odbywanie służby w ciągu 100 godzin rocznie. Potrzebujemy waszej służby w tym momencie, to nasz moment historyczny”. (Obama’s Remarks on Service, Wall Street Journal, July 2, 2008).
Jeden z komentarzy na blogu, napisanych przez czytelnika amerykańskiego tego artykułu, był nader lakoniczny: „Heil Obama”.
Obamizacja oznacza militaryzację Ameryki i ukierunkowanie jego polityki przeciwko Rosji:
„Wtargnięcie Rosji do Gruzji stało się poważnym wyzwaniem wobec bezpieczeństwa USA. Będę przeciwdziałać temu wyzwaniu, rzuconemu przez Rosję przejawiającą coraz większą agresywność, i będę realizować strategię, która wysunie nasze interesy narodowe”.
Cytat ten był zamieszczony na przedwyborczej stronie internetowej Obamy. O możliwości skomplikowania się stosunków z Rosją w czasie prezydentury Obamy świadczy i ten fakt, że jego głównym doradcą politycznym w odniesieniu do Rosji był Michael McFaul, członek Komitetu Kongresu ds. Stosunków Międzynarodowych, jeden z szefów Funduszu Carnegie, funduszu „Eurasia”, „Freedom House” oraz innych organizacji, mających powiązania z amerykańskimi służbami specjalnymi. To właśnie one organizowały rewolucje w Gruzji i na Ukrainie w celu zmiany reżimu. Przy czym największe finansowanie uzyskała właśnie ta antyrosyjska organizacja, która urządzała te przewroty.
Rozpoczynają się one z reguły tym, że reżim w kraju – ofierze agresji politycznej – okazuje się niedemokratyczny i co więcej, autorytatywny. No i dalej ze wszystkimi okolicznościami naprzód do demokracji okupacyjnej czy kolonialnej.
Michael McFaul już ogłosił reżim w Rosji jako autorytatywny i co niezwykłe, powiązał bezpieczeństwo narodowe USA z koniecznością ustanowienia demokracji w Rosji. To znaczy, jeśli u nas nie ma demokracji, a USA uważa, że jej nie ma, to bezpieczeństwo narodowe USA jest strasznie zagrożone. Wszyscy tutaj w Rosji tak niedemokratycznie spokojniutko sobie żyjemy i nie podejrzewamy, że tym samym stwarzamy straszne niebezpieczeństwo dla USA. To znaczy wychodzi na to, że ten, kto występuje w obronie demokracji w Rosji, ten broni interesów amerykańskich i bezpieczeństwa USA. A ci, którzy są przeciwni demokracji, to wrogowie.
McFaul w swoim artykule „Doktryna Wolności” (Policy Review, kwiecień-maj 2002) po prostu pisze tak:
„Winniśmy izolować i zlikwidować naszych wrogów w drodze obalenia ich reżimów… Ostatecznym celem mocarstwa amerykańskiego jest utworzenie wspólnoty międzynarodowej państw demokratycznych, która wchłonie wszystkie regiony świata”.
Przy czym, jeśli będziesz, jak czysty Aryjczyk, proszę mi wybaczyć, demokrata, w swoim kraju bronić demokracji, a co za tym idzie – razem z nią interesów i bezpieczeństwa USA, będziesz nawet miał za to pieniądze. Michael McFaul pisze jakim obrońcom interesów amerykańskich winny być one przydzielone. Będzie się je dawać „odważnym obrońcom praw człowieka, liderom opozycyjnym, biznesmenom i nawet urzędnikom wewnątrz najbardziej autorytarnych reżimów, tym urzędnikom, którzy jeszcze domagają się modernizacji systemu politycznego i ekonomicznego swoich krajów”.
Należy przypuszczać – jeśli jesteś urzędnikiem, i na dodatek „odważnym wojownikiem o prawa człowieka” (po co nam nieodważni, nieodważni nam niepotrzebni), będziesz miał zapłacone podwójnie. Taka oto dostatnia perspektywa w warunkach kryzysu finansowego się zarysowuje. To znaczy, jeżeli gdzieś ujrzycie wojowników o demokrację, wiedzcie, że w ten sposób oni zarabiają. Mają taką pracę – bronią demokracji. I jednocześnie mają zapewniać bezpieczeństwo USA na niekorzyść swojego własnego, rodzimego, bezpieczeństwa narodowego. A jeśli będziemy bronić cudzego bezpieczeństwa oraz interesów, to otrzymamy już reżim kolonialny. Krótko mówiąc, „demokratyzacja” równa „kolonizacji”.
Norman Livergood w swoim artykule „Nowe strategie kliki politycznej” uprzedza:
„Obywatele amerykańscy winni znać ogromne zamierzenia napastnicze, które obecnie realizuje kryminalna klika polityczna. Tylko w pełni je rozumiejąc, uda się nam zwyciężyć ten śmiercionośny spisek plutokratów”.
Livergood podkreśla, że plany te już na tyle są wyraźne, ponieważ klika nawet nie ukrywając jawnie publikuje informacje o swoim spisku podboju świata w płaszczyźnie politycznej oraz ekonomicznej. Przedstawiciele elity globalnej tacy, jak Brzeziński, Kissinger i masa innych opracowują projekt swojego globalnego państwa policyjnego. Poznając takie projekty, możemy zrozumieć, jak demoniczna klika planuje przechwycić pełne panowanie nad światem i potem to panowanie utrzymać w swoich rękach. Opis wyłącznie zewnętrznej strony tego wszystkiego, co dzieje się na świecie, nabiera mimowolnie mozaikowego, fragmentarycznego czy, jak to się dzisiaj mówi, klipowego charakteru. Chaotyczność w opisie wydarzeń zewnętrznych jest odzwierciedleniem chaosu, w który pogrąża świat antysystem chazarski. Świat postrzegany jest jako pole walki, na którym to tu, to tam wybuchają różnorakie wydarzenia. Wszystkie te gwałtownie zmieniające się epizody sprawiają wrażenie chaosu, rozpadu całości. Człowiek przestaje rozumieć, co się dzieje, traci zdolność samodzielnego zgłębiania spiętrzonych zdarzeń i jednocześnie traci sens życia. Chaos w świadomości rodzi brak wolności w myśleniu i chaos w duszy, który z kolei jest przedsionkiem niewoli duchowej.
I kiedy człowiek wpada w rozpacz pod wpływem niemożności samodzielnego połapania się we wszystkim i zrozumienia tego, co się dzieje, kiedy chaos zaplątuje go i pogrąża w otchłani, instynktownie zaczyna szukać tego, kto może zaprowadzić porządek. I z satysfakcją zawierza każdemu zwodzicielowi, który proponuje usługi szachrajskie i pozory porządku. Taki sterowany chaos jest wytwarzany i po to, żeby złowić w niewolę dusze miotające się w chaosie. Kissinger wypowiada się tak: „Alternatywą dla nowego porządku świata jest chaos” (Henry A. Kissinger, „The chance for a new world order”, International Herald Tribune, January 12, 2009). I ta globalna klika chazarska właśnie wytwarza go po to, żeby zaproponować narodom przyjęcie tego pozorowanego ładu.
Tylko nasza wiara prawosławna może nam dać prawdziwe punkty orientacyjne dla uświadomienia sobie tego, co się dzieje, i autentyczną wolność wyboru duchowego. Tylko wiara jest głównym instrumentem doprowadzenia chaosu do takiej formy organizacji, która nada prawdziwy kurs okrętowi naszego życia na przyszłym oceanie świata. I kotwica tego okrętu będzie dla nas nadzieją na ratunek. Kiedy prowadzimy rozmowy z przywódcami USA czy innych krajów zachodnich, oczywiście budujemy nasz dialog jako porozumienie pomiędzy przedstawicielami państw narodowych. Ale problem polega na tym, że my prowadzimy z nimi rozmowę na takiej właśnie płaszczyźnie, tymczasem oni w stosunkach z nami występują jako przedstawiciele rządu światowego Globalnego Kaganatu, mający wzajemne powiązania, uwikłani między sobą i związani z przestępstwami na szeroką skalę. Dla nich państwowość to tylko parawan dla osiągnięcia najważniejszego celu – stworzenia nowego porządku świata. Dla nich państwowość, własna czy cudza, to przeszkoda na drodze realizacji tych planów. I na danym etapie są oni zdolni działać przeciwko swojej państwowości tak samo bezlitośnie, jak działają przeciwko państwowości innych krajów.
13 marca 2008 roku członkowie Izby Reprezentantów USA spotkali się na tajnym posiedzeniu, które w takich utajnionych warunkach było prowadzone zaledwie po raz czwarty w historii tego organu władzy. To, co tam zostało powiedziane, miało bardzo oszałamiający charakter, co ten i ów z obecnych tam deputowanych mimo wszystko opowiedział. Członkom Izby Reprezentantów zostało powiedziane to, co można by nazwać scenariuszem zburzenia państwowości Stanów Zjednoczonych. Scenariusz ten zawiera: zapaść gospodarki amerykańskiej; zapaść amerykańskiego systemu politycznego; wojnę domową; obławy na obywateli amerykańskich, użytych w charakterze wichrzycieli, sprowokowanych do wystąpienia przeciwko rządowi; umieszczenie tych zatrzymanych w obozach, specjalnie zbudowanych do tego celu na całym terytorium USA; ewentualne środki odwetu ze strony narodu wobec członków Kongresu za zapaść; umieszczenie członków Kongresu wraz z rodzinami w bezpiecznych miejscach podczas masowych rozruchów społecznych; ewentualny „rozkład” USA; konieczne i nieuniknione połączenie się USA, Kanady i Meksyku i utworzenie Unii Północnoamerykańskiej; emisja nowej waluty „amero” dla trzech narodów tej Unii jako niezbędna decyzja ekonomiczna; wprowadzenie stanu wojennego.
Zatem, liderzy USA oraz krajów zachodnich obecnie występują jako reprezentanci elity światowej przeciwko własnej i obcej państwowości. Dlatego winniśmy prowadzić z nimi rozmowy z uwzględnieniem tego ich maniakalno-destrukcyjnego i antypaństwowego kierunku i nie oczekiwać od nich żadnej reakcji pozytywnej, a także poszanowania interesów narodowych innych państw. Iluzje w tym względzie mogą wyrządzić tylko krzywdę i już wyrządzają ze wszystkimi płynącymi stąd destrukcyjnymi skutkami. Przy tym należy mieć na uwadze, że nie tylko sami liderzy należą do rządu niewidzialnej Chazarii, ale i ich otoczenie, czego przykładem jest drużyna Obamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz