Wszystko będzie dobrze.
Pewien turysta w Beskidach – a działo się to gdzieś w latach 60-tych -zauważył małą chatkę przy szlaku, więc skręcił do niej, by napić się wody.
W chatce, oprócz gospodarza, przebywała koza. Nie. Nie piecyk. Żywa koza. Z rogami i cyckami.
– Gazdo, a Wam nie smród tak w jednej chałupie z kozą siedzieć?
– Eeee, niii Panie. Koza się już przýzwyczoiła.
Do wszystkiego się można bowiem przyzwyczaić.
Kiedyś, przy okazji ślubu kościelnego jakiejś celebryckiej gudły w kościele w Zakopanem, ochroniarze nie wpuszczali ludzi na Mszę. Rzecz podówczas niesłychana! Dziś mało kogo to obchodzi. Do kościołów mogą wtargnąć gestapowcy z Policji Państwowej, skuć księdza na oczach wiernych, rozpędzić owieczki… i nic.
Gdy dumnemu, kochającemu wolność Narodowi Polskiemu nakazano nosić bezsensowne szmaty na ryjach i zakazano wchodzić do lasu – nasz dumny (i kochający, ma się rozumieć, wolność) naród nie tylko bez szemrania się podporządkował idiotom, choć miał prawo po swojej stronie – ale jeszcze zaczął donosić sam na siebie i prześladować myślących.
Gdy ogłoszono, że od 24 lutego 2022 Ukraińcy są przyjaciółmi Polski, a o Wołyniu, Podolu, czy Bieszczadach nie wolno mówić (bo to uraża uczucia Ukraińców) – Polacy, jak jeden mąż, poumieszczali gdzie tylko mogli, niebiesko-żółte symbole Banderlandu. Zorganizowali też zbiórki na biednych „uchodźców”, koncerty na ich rzecz, powywieszali billboardy itd.
Gdy teraz – a wszystko na to wskazuje – Ukraińcy otrzymają w Polsce większe prawa, niż jej rodowici mieszkańcy, też wszystko po Polakach spłynie, jak mocz po misce klozetowej. Dopasują się. Bo są, k…wa ich mać, Europejczykami.
MT.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz