Kto na prezesa od leków
W konkursie na prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji uczestniczy jej była pracownica zwolniona za niszczenie dokumentów. Ministerstwo Zdrowia nie widzi w tym problemu.
Do udziału w konkursie ministerialna komisja dopuściła trzy osoby: obecnego prezesa Wojciecha Matusewicza, który kieruje AOTMiT od 10 lat i kończy mu się kadencja, dr. Sławomira Janusa, byłego szefa Instytutu Matki i Dziecka, oraz Igę Lipską, byłą dyrektorkę Wydziału Oceny Technologii Medycznych w AOTMiT. Przesłuchania odbyły się 22 maja. Zgodnie z przepisami komisja konkursowa powinna niezwłocznie po przesłuchaniach wyłonić i ogłosić w Biuletynie Informacji Publicznej nazwiska maksimum trzech kandydatów, których typuje na stanowisko prezesa i przedstawia ministrowi. Do niego należy ostateczna decyzja. Powinien ją podjąć do 30 czerwca - wtedy kończy się kadencja Matusewicza.
Na razie jednak w BIP żadnej informacji o naborze nie ma. W ministerstwie za to huczy od plotek, że faworytką konkursu jest Lipska, bo Matusewicz podpadł szefom departamentu polityki lekowej. Trzeci kandydat, czyli Janus, ponoć w ogóle się nie liczy.
AOTMiT za dobrze opiniuje leki
W tle konkursu rozgrywa się spór o niezależność Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji oraz działającej przy niej Rady Przejrzystości. Obydwie instytucje zajmują się wydawaniem opinii o nowych lekach i terapiach. Rekomendacje Agencji i Rady mają być dla ministra zdrowia pomocą przy podejmowaniu decyzji o tym, jakie leki i terapie mają być refundowane przez NFZ. Nie są jednak dla niego wiążące. W świetle przepisów i unijnych wymogów Agencja i Rada powinny być całkowicie niezależne od Ministerstwa Zdrowia.
Problem w tym, że w ministerstwie niezależność Agencji i Rady wcale się nie podoba. Dowodem na to był list, który na początku roku wysłał do Agencji i Rady wiceminister Radziewicz-Winnicki. Skrytykował w nim i AOTMiT, i Radę za to, że wydają pozytywne opinie o drogich lekach. Pozytywne rekomendacje szkodzą, bo "eskalują żądania pacjentów". "Pacjenci nie przyjmują argumentu ekonomicznego" - ubolewał w liście wiceminister. Nie pozostawił też wątpliwości co do swoich intencji. "Proszę o dostosowanie swoich działań do oczekiwań ministra" - napisał.
Chodzi o to, że choć NFZ zaoszczędził na lekach ponad 4 mld zł w ciągu ostatnich trzech lat, to ministerstwo chce, by oszczędzał jeszcze więcej.
W lutym Radziewicz-Winnicki, a także Artur Fałek, dyrektor departamentu polityki lekowej w MZ, i jego zastępca Grzegorz Bartolik spotkali się z Radą i powtarzali to samo: opinie mają być negatywne. - Nie znajduję argumentów za tezą, że osoby cierpiące na choroby rzadkie mają większe prawo do pieniędzy ze składek zdrowotnych niż pacjenci z chorobami częstymi - przekonywał wiceminister.
Fałek i Bartolik mówili nawet, że negatywne opinie ułatwią im rozmowy z firmami farmaceutycznymi (obydwaj zasiadają w Komisji Ekonomicznej zajmującej się negocjowaniem cen leków, które firmy chcą wprowadzić do refundacji), bo "zmiękczą" ich stanowisko.
Członkowie Rady byli zaniepokojeni i listem, i spotkaniem. Liczba pozytywnych rekomendacji dla nowych leków spadła. W lutym nie było ani jednej, w marcu i kwietniu - łącznie trzy. Rok wcześniej w tym samym okresie było ich 11.
Kontrowersyjna kandydatka
Przebieg konkursu budzi emocje także dlatego, że Iga Lipska jest w sporze prawnym z Agencją. AOTMiT nie udziela w tej sprawie żadnych informacji, zasłaniając się ochroną prywatności i danych osobowych. Z innych źródeł wiemy jednak, że Lipska została dyscyplinarnie zwolniona w 2011 r. za to, że używając profesjonalnego programu, skasowała ze służbowego komputera dokumenty Agencji, a nawet część oprogramowania. Prokuratura postawiła jej w tej sprawie zarzuty. Ostatecznie sąd ją uniewinnił, ponieważ prokuratura nie wykazała, o jakiej wagi dokumenty chodziło.
- Nie było powodu, żeby mnie zwalniać - zapewnia Lipska w rozmowie z "Wyborczą".
Przekazała sprawę do sądu pracy. Ten na jej wniosek powołał na świadka dyrektora Fałka, który zeznawał na korzyść Lipskiej. Wywalczyła zwolnienie za porozumieniem stron. Na Facebooku winszował jej tego otwarcie Grzegorz Bartolik. "Gratuluję. Nigdy nie miałem wątpliwości, po czyjej stronie jest racja" - napisał.
Lipska nie była jednak w pełni zadowolona z wyroku i w Sądzie Najwyższym złożyła wniosek o jego kasację. Domaga się przywrócenia do pracy w AOTMiT i odszkodowania za czas, kiedy była jej pozbawiona. Nie widzi żadnego problemu w tym, że teraz chce zostać prezeską Agencji, z którą jest w sporze.
Czy jeśli wygra konkurs, sama wypłaci sobie odszkodowanie? - pytamy.
- Mam nadzieję, że sąd rozstrzygnie sprawę przed moją ewentualną nominacją - odpowiada.
Na to nie ma jednak szans: nawet jeśli Sąd Najwyższy przychyli się do jej skargi, to sprawa wróci do pierwszej instancji i spór sądowy będzie się jeszcze toczyć latami.
Kto zadba o standardy?
"Świetna menedżerska merytoryczna rozmowa" - napisała Lipska na Facebooku tuż po swoim przesłuchaniu w komisji konkursowej. Zasiedli w niej: Artur Fałek, jego zastępczyni Małgorzata Szumowska i dwóch wicedyrektorów innych departamentów w ministerstwie. Dlaczego zabrakło Radziewicza-Winnickiego, który formalnie odpowiada za politykę lekową? Nie sposób się dowiedzieć, bo nie odbiera naszych telefonów. Dla ludzi w resorcie jest to jasne: wiceminister oddał pole Fałkowi.
Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, na pytania o kandydaturę Lipskiej w kontekście jej sporu z AOTMiT nie odpowiada wprost. "Każdy z kandydatów biorących udział w naborze ma takie same uprawnienia, jeżeli więc dany kandydat spełnił wymagania formalne, nie może nie zostać zakwalifikowany do rozmowy kwalifikacyjnej" - pisze. Na pytania o obecność Fałka Bąk odpowiada: "Posiada odpowiednią wiedzę z zakresu spraw należących do właściwości AOTMiT oraz doświadczenie, które pozwala na udział w wyłonieniu najlepszych kandydatów na stanowisko prezesa". To, że Fałek był świadkiem Lipskiej, "nie miało żadnego wpływu na prace komisji".
- Ministerstwo nie dba o standardy. Nawet jeśli nie ma formalnych przeszkód, by się ubiegać o stanowisko w instytucji, z którą ma się sądowy spór, to wymagają tego dobre obyczaje i zasada przejrzystości w podejmowaniu decyzji - komentuje były minister zdrowia Marek Balicki.
Zrodlo: newbielink:http://wyborcza.pl/1,75478,18034264,Kto_na_prezesa_od_lekow.html [nonactive]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz