poniedziałek, 11 lipca 2022

„Eɴᴇʀɢɪᴀ ɪ Cʏᴡɪʟɪᴢᴀᴄᴊᴀ. Tᴀᴋ ᴛᴡᴏʀᴢʏ sɪᴇ̨ ʜɪsᴛᴏʀɪᴀ” - Pʀᴀᴡᴅᴢɪᴡᴀ ᴘʀᴢʏᴄᴢʏɴᴀ "ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴇɢᴏ"

„Eɴᴇʀɢɪᴀ ɪ Cʏᴡɪʟɪᴢᴀᴄᴊᴀ. Tᴀᴋ ᴛᴡᴏʀᴢʏ sɪᴇ̨ ʜɪsᴛᴏʀɪᴀ” - Pʀᴀᴡᴅᴢɪᴡᴀ ᴘʀᴢʏᴄᴢʏɴᴀ "ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴇɢᴏ"

»Konflikty zbrojne zawsze miały istotny wpływ na bieg historii; wymagały bowiem mobilizacji zasobów energii (często na niezwykłą skalę, czy chodziło o przewodzenie masom żołnierzy piechoty wyposażonych w prostą broń, czy o produkcję wysoce destrukcyjnych maszyn i materiałów wybuchowych, czy o odkładanie zapasów, żeby przetrwać przedłużającą się wojnę), a ich skutkiem zazwyczaj było skoncentrowane uwolnienie niszczycielskiej mocy. Ponadto w populacjach objętych konfliktem zbrojnym podstawowe dostawy energii, czy to w postaci jedzenia, czy paliwa, były zagrożone nie tylko w czasie trwania konfliktu (z powodu takich działań jak przejmowanie pożywienia przez maszerujące wojska, niszczenie upraw, przerywanie młodym mężczyznom typowych prac gospodarczych poprzez ogłoszenie mobilizacji czy niszczenie osad i infrastruktury), ale często też wiele lat po jego zakończeniu«.

Jakże aktualny i ponadczasowy jest, powywszy cytat z książki Vaclawa Smila „Energia i Cywilizacja. Tak tworzy się historia” uzmysławia nam to, że tak naprawdę wszystko zaczyna się i kończy na energii. Potrzeba jej do rozpoczęcia konfliktu, by zgromadzić potrzebną siłę militarną, sprzęt oraz być w stanie szybko przemieszczać swoje armie. Tak samo w trakcie energia potrzebna jest do zapewnienia dostaw, posiłków, wymiany zużytego ekwipunku. Do tego potrzebne są surowce strategiczne i jak można się przekonać w książce, nie są nimi jedynie ropa, czy metale. Żywność odgrywa równie ważną rolę, jak przed setkami lat. Skupię się raczej na zagadnieniach militarnych, bo są mi one bliższe, jednak Smil udowadnia w bardzo przyjemny sposób tezę, że bez energii żadna cywilizacja nie miałaby prawa istnieć. Zarówno w sensie gospodarczym, jak i naukowym oraz kulturalnym. Poprostu, bez niej człowiek „nie zszedłby z drzewa”.

W pierwszych konfliktach jedyną energią napędzającą wojny była energia ludzkich, oraz zwierzęcych mięśni. Ta była natomiast ściśle ograniczona (Wyjątek stanowiły żagle korzystające z wiatru oraz materiały łatwopalne). Próbowano ją oczywiście potęgować, wykorzystując prawa fizyki i konstruując proce, łuki, kusze, katapulty. Właściwie do momentu wynalezienia prochu rozwój oręża był bardzo powolny i możliwy do modernizacji jedynie w małym stopniu. Wykorzystanie chemii otworzyło światu nowe możliwości, jeśli chodzi o anihilację bliźniego i siłę destrukcji. Jednak do przemieszczania wojsk nadal były potrzebne zwierzęta. Woły i konie stanowiły tu strategiczny zasób. Bez ich pomocy Napoleon nie byłby w stanie ruszyć na Moskwę. 

»Konie — zarówno dosiadane przez jeźdźców w kawalerii, jak i zaprzęgnięte do ciężkich wozów i artylerii polowej — odgrywały istotną rolę we wszystkich dużych konfliktach na Zachodzie w epoce nowożytnej (1500 — 1800), a także w wojnach napoleońskich, które zdefiniowały swoją epokę. Duże armie walczyły z dala od ojczyzny i były uzależnione od zwierząt, które nosiły im zapasy. Zwierzęta juczne (osły, muły, konie, wielbłądy i lamy) wykorzystywano na trudnych terenach, a zwierzęta pociągowe (przede wszystkim woły, a w Azji również słonie) ciągnęły ciężkie wozy z zaopatrzeniem, a także coraz cięższe działa polowe«.    

Nawet już po 1840 roku, kiedy wprowadzono silnik parowy, umożliwiający przemieszczanie mas ludzkich i sprzętu za pomocą kolei, nowe źródło energii nie zastąpiło wierzchowców i zwierząt pociągowych, które tak naprawdę grały pierwsze skrzypce aż do połowy XX wieku. Nowe źródło energii stało się jedynie dodatkową możliwością do wykorzystania w palecie dostępnych udogodnień.  
Przełomowym wynalazkiem okazała się natomiast artyleria, pomimo że początkowo jako pocisków używano również kamieni, broń prochowa szybko zastąpiła katapulty i trebusze. Nowa broń pozwoliła skuteczniej oblegać i zdobywać miasta, topić wrogie statki i dziesiątkować nacierające w równych rzędach kolumny nieprzyjaciela. Rzędy dział na okrętach wielkich armad, czy też ich baterie na polach walki długo wyznaczały górną granicę niszczycielskiej siły, jaką człowiek był w stanie uwolnić w celu zabicia swojego adwersarza. 
Zabójcza energia broni wykorzystywanej w dziejach ludzkości nieustannie rosła z każdym nowym rozwojem, przyspieszając gwałtownie pod koniec XIX i na początku XX wieku. Vaclav Smil w swojej książce dokonał dosyć ciekawego porównania. Dzięki temu można porównać jak energia kinetyczna przeznaczona do mordowania ludzkości zwiększała się na przestrzeni wieków. 
Energia strzał łuczników oraz miecza uderzającego w ciało innego człowieka wynosiła między 15 a 75 J. Kusza była tu znacznie silniejsza i potrafiła posłać bełt z siłą 100 J. Po wynalezieniu prochu, pociski muszkietów i pierwszych dział uderzały w cel z siłą 10³ J, czyli moc zwielokrotniła się tu nawet do 100 razy. Pierwszowojenna artyleria dysponowała już siłą 10⁶ J, a działa przeciwlotnicze z kolejnego konfliktu, jak i armata czołgu M1A1 Abrams mnożyły tę siłę sześciokrotnie. Należy pamiętać, że chodzi tu jedynie o samą energię kinetyczną przedmiotu trafiającego w cel, bez uwzględnienia ewentualnej energii materiału wybuchowego znajdującego się w pocisku. 
Tu autor wyżej wymienionej książki raczy nas również bardzo interesującym porównaniem:

»Pierwsze współczesne działo polowe — francuska armata polowa Canon 75 mm Modèle 1897 — było wyposażone w naboje wypełnione prawie 700 g kwasu pikrynowego, a ich energia wybuchu sięgała 2,6 MJ. Być może najbardziej znanym działem z okresu II wojny światowej było niemieckie działo przeciwlotnicze i przeciwpancerne Flak 18 (jego nazwa to skrót od słowa Flugzeugabwehrkanone), którego inna wersja była używana również w czołgach typu Tygrys, strzelało ono szrapnelami, których energia wybuchu wynosiła 4 MJ. Jednak najpotężniejszymi materiałami wybuchowymi II wojny światowej były ogromne bomby zrzucane na miasta. Najpotężniejsza bomba przewożona przez Boeinga B-17 Flying Fortress miała energię wybuchu 3,8 GJ, jednak bronią, która wyrządziła największe zniszczenia, były bomby zapalające zrzucone na Tokio 9 i 10 marca 1945 r. [Na miasto zrzucono około 1500 t substancji zapalających, których całkowita wartość energetyczna (przy założeniu średniej gęstości napalmu 42,8 GJ/t) wyniosła około 60 TJ]. Bomba zrzucona na Hiroszimę uwolniła 63 TJ energii — połowę w postaci eksplozji, a 35% w formie promieniowania termicznego — powodując dużą liczbę natychmiastowych zgonów [...]«

Źródła Energii jednak nie są tylko sposobem prowadzenia konfliktów i „drogą” do zwycięstwa, są również częstym powodem wybuchu wojen. Można tu przytoczyć wszystkie walki o żywność w ogarniętych głodem krajach i królestwach na przestrzeni wieków. Jako jeden z głównych powodów ataku Japończyków na USA wymienia się również Embargo, które Amerykanie stopniowo nakładali na kraj kwitnącej wiśni. Współcześnie oprócz wojen ideologicznych, religijnych, konflikty wybuchają również ze względu na surowce naturalne i ich wartość. 
W książce  „Energia i Cywilizacja. Tak tworzy się historia” autor prezentuje nam również, w jaki sposób źródła energii pozwoliły na rozwój człowieka i ewolucję społeczności oraz plemion do królestw i państw. Pozycja w obszerny sposób ukazuje sposoby przetwarzania samej energii, jak i wykorzystywanie jej mechanizmów na przestrzeni 10 tysięcy lat. 
Bo tak naprawdę bez energii nie byłoby niczego, często ten fakt umyka ludziom, ponieważ materia sama w sobie wydaje się nudna a jej zgłębianie żmudnym procesem. Smil jest jednak w stanie obalić ten stereotyp i w bardzo ciekawy, a zarazem informacyjny sposób przedstawić nam skutki tego zagadnienia na dzieje ludzkości. 
Książkę mogłem wam zaprezentować dzięki Wydawnictwo Editio. Link do samej pozycji jak zawsze w komentarzach. 

#OkruchyHistorii
#ksiazka
#Wojna
#historia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...