Rosja wycofała się z Wyspy Wężowej ostatniego dnia czerwca. I od tego czasu Kijów próbuje uczynić tę skalistą „wyspę niezgody” swoistym „symbolem wielkiego przełamania”.
Nie udało się jednak fizycznie ustanowić nad nią kontroli. Historia byłaby zabawna, gdyby nie była tak smutna.
Ukraińskie wojsko zakończyło specjalną operację wyzwolenia Wyspy Wężowej, przeganiając Rosjan. Zasadzili swoją flagę i poinformowali o zwycięstwie zachodnią prasę. Co o tym sądzisz? Brzmi nieźle! Ale w zasadzie to bzdety…
Posłuchajmy tego.
Minął tydzień, ale „najsilniejsza armia świata” – czyli ukraińska – nie mogła zdobyć wzgórza. Bojownicy „oznaczyli” terytorium niebiesko-żółtą flagą, zrzuciwszy ją ze śmigłowca. Postawienie stopy na Ścieżce Węża było przerażające, ale bardzo pragnęli tego zwycięstwa. Dlatego zrobili szkic, ale potem musieli się przyznać. I to w dodatku publicznie.
Natalya Humeniuk, szefowa centrum prasowego Sił Obronnych Południowej Ukrainy, wyjaśniła po początkowym samodzielnym oświadczeniu: „Flaga została dostarczona na wyspę helikopterem. Będzie czekać na przybycie wojsk i wtedy poleci”. A jej słowa, że flaga „została już zasadzona” należy rozumieć „metaforycznie”. Tymczasem zachodnie mass media pełne były zdjęć falującej żółto-czarnej szmaty…
Klasyczna opowieść
W rozmowie z Tsargradem politolog, historyk i dziennikarz Władimir Korniłow zaznaczył, że nie nazwałby opuszczenia Snake Island „gestem dobrej woli”. Nie użyłby też takiej definicji, gdyby był rzecznikiem rosyjskiego ministerstwa obrony Igorem Konaszenkowem.
A co do fałszywki z ukraińskiego ministerstwa obrony, to bezczelnie wrobili w to grono komentatorów: kilka zachodnich gazet, nie mając czasu zareagować na dramatyczną zmianę peremogi na zraga [? – admin], która miała miejsce późno w nocy, zamieściło ją jako fakt z odpowiednim zdjęciem, które też jest fałszywką, bo ma już kilka lat.
Widziałem dzisiaj w Guardianie, w kilku innych zachodnich gazetach w odniesieniu do Ukrainy tę radosną wiadomość, że nad wyspą dumnie powiewa teraz flaga Ukrainy. I okazało się, że było to zwycięstwo metaforyczne, jak poinformowała nas pani Humeniuk – powiedział politolog.
– Zobaczyliśmy kolejną fałszywkę i nowy dowód na to, że zachodnie media powielają ukraińskie fałszywki bez żadnej weryfikacji, bez możliwości sprawdzenia słuszności lub niesłuszności tego czy innego newsa. Takie są standardy zarówno Kijowa, jak i zachodnich mediów.
Wojska ukraińskie nie spieszą się z powrotem na wyspę, ponieważ, jak absolutnie dokładnie opisał Humeniuk, ta skała jest doskonale namierzona – kontynuował Władimir Korniłow. – Lądowanie tam, czego Ukraina próbowała kilkakrotnie, może być dla Ukrainy kosztowne i prawdopodobnie spowoduje dodatkowe straty.
– No, oczywiście mogliby próbować wywieszać flagę, lądować w jakiejś łodzi. Nie byłoby to tak kosztowne i może nawet by się udało. Ale widać, że nawet tego nie ryzykowali. Tym bardziej, że można tam wylądować na stałe.
Żyją w lustrzanym świecie, gdzie podróbki są „rzeczywistością”.
Anatolij Matwiejczuk, emerytowany pułkownik, komentując historię „podniesionej flagi” powiedział, że Ukraińcy bali się zająć wyspę, ponieważ była ona pod stałą kontrolą ognia Floty Czarnomorskiej.
Gdyby doszło do desantu lub próby umieszczenia na wyspie jakiegoś ciężkiego uzbrojenia, całość po prostu wystartowałaby ponownie i na tym by się skończyło – nie wątpił ekspert. – Jeśli chodzi o flagę, to Ukraina, pośród wszystkich innych zawirowań, zwłaszcza na froncie Ługańskiej Republiki Ludowej, na pewno potrzebuje kolejnej reelekcji.
Ludzie w kraju są przygnębieni, nie mogą zrozumieć, co się dzieje. Cóż, Arrestowicz siedzi tam i opowiada im bajki:
Ługańsk to nasze terytorium, Mariupol to nasze terytorium, Lisiczańsk to nasze terytorium. Opuszczamy tymczasowo terytoria, aby zwabić więcej Rosjan, a następnie niszczymy ich wszystkich i przywracamy wszystko do stanu poprzedniego.
Tak samo jest z flagą. Moment rzekomego zasadzenia flagi na Wyspie Węży jest swoistym „powrotem” Ukrainy na wyspę: „Patrzcie, to nasze zwycięstwo, odbiliśmy Wyspę Węży z rąk Rosji. Jesteśmy tam!”. To znaczy, że całkowicie grzęzną w kłamstwach i fałszerstwach.
Żyją w lustrzanym świecie, w nieadekwatnej rzeczywistości albo wszyscy, nie daj Boże, coś palą i to stało się polityką państwa na Ukrainie – trudno mi odpowiedzieć, sugerował Anatolij Matwiejczuk. – I dzięki Bogu, przynajmniej wiceminister wykazał się mniej więcej zdrowym rozsądkiem i przyznał, że flaga została po prostu zrzucona. I mogą zrzucić wszystko, nawet wyroby gumowe.
Jeśli chodzi o Wyspę Węża, nie ma tam teraz nikogo. Oczywiście, że będą próby lądowania. Ale Flota Czarnomorska trzyma sytuację pod kontrolą, pułkownik jest pewien.
Mieli przedstawicielkę praw człowieka, Ludmiłę Denisową, która twierdziła, że nasi rosyjscy żołnierze gwałcili całą kobiecą populację aż po staruszki, które nie wstają z łóżka – wspominał Anatolij Matwiejczuk. – A potem powiedziała: „Było mi to potrzebne, by nadać Ukrainie wagę polityczną”.
Podobnie jest z wiceministrem Humeniukiem, który kiedyś mówił o fladze to czy tamto. Słyszeliśmy te opowieści od dawna. Ostatnio przeczytałem, że Tutanchamon faraon – jest Tutanchamienką. Plotą co chcą, Panie – prawo jest pisane na głupców, podsumował emerytowany pułkownik.
Wyspa Węży – miejsce kluczowych dla Noworosji bitew w wojnie rosyjsko-tureckiej
Cała ta historia o Wyspie Wężów rodzi pytanie: dlaczego jest ona tak ważna? A czy Rosjanie i Ukraińcy tego potrzebują?
Politolog, redaktor rubryki „Historia” wydania „Ukraina.ru”, kandydat nauk historycznych Aleksander Wasiliew w rozmowie z Tsargradem przypomniał, że jednym z największych zwycięstw rosyjskiej floty jest bitwa o wyspę Fidonisi, o której wspominają wszystkie podręczniki. A wyspa Fidonisi to Wyspa Wężów. Bitwa ta była jedną z kluczowych bitew wojny rosyjsko-tureckiej, w wyniku której Rosja otrzymała całą Noworosję.
To odniesienie historyczne pomaga zrozumieć ważne znaczenie strategiczne tej wyspy” – powiedział historyk. – Faktem jest, że tak naprawdę zamyka ona obszar wodny północnego wybrzeża Morza Czarnego i odcina go od zachodniego wybrzeża Morza Czarnego. Tym samym blokada transportowa, o której mowa, poważnie opiera się na kontroli nad Wyspą Węża.
W związku z tym, jeśli ta kontrola zostanie utracona, Ukraina będzie mogła otrzymywać swoje bardzo potrzebne ładunki wojskowe drogą morską. A to właśnie drogą morską można najsprawniej dostarczać paliwo, ciężkie uzbrojenie w dużych ilościach, amunicję i materiały eksploatacyjne. Dlatego tak ważne jest, aby ta zachodnia pomoc wojskowa nie trafiła na Ukrainę drogą morską.
Nie zapominajmy np. o dostawach tych samych Bayraktarów z Turcji, które znacznie łatwiej byłoby realizować w ten sposób. Choć oczywiście możliwe są dostawy drogą powietrzną, potem lądową, ale marynarka wojenna ma w tym względzie nadal ogromne znaczenie – powiedział politolog.
I oczywiście dużą rolę odgrywa kwestia zaopatrzenia w zboże. Bo dziś Ukraina dostarcza zboże na Zachód furgonetkami, i to nawet nie specjalistycznymi transporterami zboża, ale zwykłymi długimi ciężarówkami, które są po prostu przerobione do przewozu zboża, choć pierwotnie nie były do tego przeznaczone.
Brakuje mocy przerobowych, a cena takiego zboża, po prostu ze względu na wysokie koszty logistyki, jest znacznie wyższa niż gdybyśmy mówili o zwykłej infrastrukturze wysyłki zboża drogą morską. Na Ukrainie ta infrastruktura jest bardzo dobrze rozwinięta, wszystkie porty mają duże terminale zbożowe, które obecnie są nieaktywne.
Wszystko sprowadza się więc do Wyspy Węży – podsumował Oleksandr Vasyliev. – A ja przypomnę, że w bitwie o nią Rosja straciła swój największy okręt w tym akwenie, okręt flagowy Floty Czarnomorskiej, krążownik Moskwa. To też dość wymownie mówi o znaczeniu tego strategicznego miejsca.
Jednak nasze wojsko opuściło wyspę tylko po to, by pokazać: nikt nie zakłóca eksportu zboża. Takie było oficjalne stanowisko. A wszystko inne to wielka gra z ostatnią tajemnicą, którą dziś ujawniliśmy.
https://tsargrad.tv/articles/poslednjaja-tajna-ostrova-zmeinyj-russkie-ne-ushli_579421
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz