Nie szczepimy? Pokaż mi swój plan B!
Włos się na głowie czasem jeży gdy czyta się medialne nagonki na nieszczepiących. Słuszne czy niesłuszne? Chwalić takich rodziców czy ganić? Niekończące się dyskusje na forach internetowych i pod artykułami na rozmaitych portalach prowadzą mnie do jednego wniosku: pokaż mi swój plan B, a powiem Ci kim jesteś.
Pokaż mi swój plan B, a powiem Ci co Cię czeka: radosne i zdrowe życie wolne od groźnych skutków kontaktu z wirusem, czy też noce spędzone na czuwaniu przy gorączkującym dziecku, wypełnione wyrzutami sumienia, że „może jednak trzeba było wtedy zaszczepić”.
Aby mieć obraz jak miernie polskie społeczeństwo jest zdrowotnie wyedukowane wystarczy spojrzeć na frekwencję w polskich przedszkolach i szkołach gdy nadchodzi sezon jesienno-zimowy, a wraz z nim tabuny kaszlących, siąkających i ledwo mówiących dzieci z przeszklonymi oczami odsyłanych jest do domu. Za każdym z tych dzieci stoi rodzic, nie zawsze jak widać posiadający wiedzę o tym jak wzmacniać organizm dziecka by nie musiało ono być odsyłanym do domu. Moje dziecko też było jednym z takich odsyłanych do domu dzieci – dopóki nie nauczyłam się co robić i jak żyć by nie narażać mojego dziecka na cierpienia wywołane kontaktem z drobnoustrojami.
To co mnie smuci najbardziej to fakt, że strony i fora internetowe poświęcone tematyce nieszczepienia są już na dzień dzisiejszy dosyć liczne, z dyskusji jednak prowadzonych przez uczestników nie zawsze wynika aby mieli oni na immunizację swoich dzieci plan B! Nie ma też witryn poświęconych propagowaniu immunizacji dzieci siłami natury, nie ma żadnej edukacji w tym zakresie. Żadnej! Ani w szkołach nie ma takich zajęć ani w internecie nie znajdziesz wielu wartościowych informacji lub kursów na ten temat.
Skąd ci rodzice (i to zarówno szczepiący jak i nieszczepiący) mają wiedzieć jak wychowywać swoje dzieci bez chorób? Na razie niektórzy wiedzą jak wychowywać swoje dzieci bez szczepionek ale to za mało by zapewnić im odporność. To jest myślenie życzeniowe. Nie zaszczepię i będę się modlić o zdrowie dziecka, może jakoś nie zachoruje. A jak zachoruje to nabędzie odporność tak czy inaczej. I to ostatnie akurat jest prawdą, ale po co W OGÓLE Twoje dziecko ma chorować, czy to na katar czy to na coś gorszego i niosącego za sobą dużo więcej powikłań i stresów (i to gorszych niż zakup paczki chusteczek higienicznych)?
Nie wierzę, że jakikolwiek rodzic nie chciałby mieć wiecznie zdrowych i szczęśliwych dzieci, wolnych od chorób i wszelkiego nieszczęścia. Głęboko wierzę, że Ci, którzy szczepią idą z dziećmi na szczepienie robią to ponieważ tego właśnie dla swoich dzieci chcą: zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności, bezpieczeństwa i radości. Czy doprawdy jednak muszą szczepić? Tu wracamy do punktu wyjścia: nie mają planu B. Większość nawet nie ma pojęcia, że takowy istnieje.
W ich zatem mniemaniu będzie lepiej jeśli zaszczepią dziecko czyli dokonają immunizacji sztucznie, podając osłabiony wirus. To nic, że NOP-y, to nic że rtęć, to nic, że wywołujący nowotwory u dzieci wirus SV40 (w szczepionkach na polio) pochodzący z małpich nerek wyciąganych biednym zwierzakom na żywca. A niektóre szczepionki na szczątkach krowich a nawet ludzkich płodów w ogóle się hoduje. Nieetyczne, obrzydliwe, potencjalnie szkodliwe – tak, to wszystko prawda. Ale kogo to obchodzi skoro chce mieć zdrowe dziecko, a nie ma planu B? Lub nie wie, że takowy istnieje bo w szkołach tego nie uczą? Idzie i szczepi.
Tylko że to nie rozwiązuje sytuacji, bo nadal w domach sypie się do wszystkiego cukier, do szkoły dzieciom robi się białe bułki posmarowane margaryną (Rama! Codziennie rośnij! Nawet Niania z TV to mówiła i taką miarkę do mierzenia dzieci pokazywała) i przełożone jakąś chemiczną wędliną, ewentualnie daje pieniądze (kup sobie coś w sklepiku – „coś” czyli drożdżówkę, baton, czipsy lub ciastka), a po powrocie czeka na nie smażony kotlet, a w piątek jakże chrupiące i smaczne paluszki rybne z mrożonki oraz budyń z torebki ugotowany na mleku UHT, polany dla smaku syropem Łowicz na deser. Warzyw i owoców raczej brak, „bo moje dzieci nie lubią”. Z warzyw lubią jedynie frytki. A do nich keczup. Przecież to też z warzyw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz