czwartek, 29 września 2022

OLEJE KLUCZEM DO ZDROWIA - Arkadiusz Wożniak

 OLEJE KLUCZEM DO ZDROWIA - Arkadiusz Wożniak


Rozdział I

HISTORIA

Dicta dr. Budwig oparta na pewnym oleju z grupy omega 3, daje 90% skuteczność wyleczeń raka. Dlaczego media o tym nie krzyczą na pierwszych stronach? Przecież to jest 90% skuteczność!!! Podobne oleje aż o 60% zmniejszają ryzyko zachorowania na raka piersi -twierdzą naukowcy w „European Journal of Cancer". Aż 60% mniejsze ryzyko!!! Czy może Państwo coś o tym słyszeli? Nie? To właśnie jest okazja.

100 lat temu

W USA przed rokiem 1920 praktycznie nie spotykano chorób rakowych ani ataków serca. W Polsce jeszcze do 1955 roku na terenach wiejskich nie notowano raka przewodu pokarmowego, itd. Co się stało, że sytuacja aż tak bardzo się zmieniła? Mówi się, że mamy coraz bardziej zatrute powietrze, wodę, jedzenie, ale poważne badania pokazują, że są to przyczyny poboczne, jakby drugoplanowe. Jest coś niezauważalnego, ale naprawdę kluczowego dla chorób cywilizacyjnych, co w tym czasie zniknęło z naszej codziennej diety. Chodzi o tajemnicze i zarazem cudowne dwa oleje - twierdzi amerykański badacz Brian Peskin. Nasi dziadowie spożywali je codziennie. My zostaliśmy ich pozbawieni. Wiedząc jednak o co chodzi możemy je z powrotem przywrócić do naszej diety. Już po 30 minutach od ich spożycia zaczynają rewelacyjnie działać...

Naukowe odkrycia

Rak - przyczyna nieznana? - Raczej ukrywana - twierdzi Brian Peskin. Przecież już w 1920 r. niemiecki profesor Otto Warburg (laureat Nagrody Nobla) odkrył, że ludzkie komórki rakowacieją z jednej prostej przyczyny - gdy zabraknie im tlenu. Przez lata publikowano to odkrycie setki razy, ale nie potrafiono zadowalająco odpowiedzieć na pytanie, dlaczego brakuje tlenu, więc o odkryciu wygodnie „zapomniano" i zajęto się innymi metodami leczenia raka. Do prac Warburga wrócił jednak dociekliwy Brian Peskin, po czym przeanalizował setki innych współczesnych badań, a zaskakujące rezultaty opisał w swej książce pt. „Ukrywana historia raka" Wykazał że kluczem do odpowiedzi o brak tlenu jest błona komórkowa.
Każda ludzka komorka okryta jest podwójną błoną tłuszczową tak jak jabłko skórką. Przez tę błonę wnikają do środka pożywienie tlen i woda, a skoro komorka jest żywa, to w drugą stronę muszą wychodzić odpady. W połowie ta błona składa się z białka i w połowie ze specyficznych rodzajów tłuszczy, z których część działają jak miniaturowe magnesy, przyciągające tlen. Te tłuszcze (kwasy tłuszczowe) nazywają się skrótowo ALA* oraz LA* . Problem w tym, że ALA i LA zużywają się w komórce i muszą być często wymieniane na nowe. Gdy komórce brakuje dobrych tłuszczy ALA i LA, wtedy buduje swą błonę z gorszych gatunków, często uszkodzonych, ale za to dostępnych. Wówczas miniaturowe magnesy są mniej sprawne i zaczynają się kłopoty z dotlenieniem komórki.

Organizm ludzki nie umie sam wytworzyć owych ALA i LA więc musi je otrzymywać z zewnątrz wraz z pożywieniem. Dlatego tłuszcze te nazwano NIEZBĘDNYM I. Często jednak błędnie nadużywa się słowa NIEZBĘDNY dla innych tłuszczy (np. EPA, DH A z grupy omega 3 i GLA z grupy omega 6), które tak naprawdę nie są niezbędnymi, bo organizm może je wyprodukować samodzielnie, przerabiając ALA i LA.

Zapamiętajmy, że tylko ALA i LA są prawdziwymi niezbędnymi kwasami tłuszczowymi.

Inni współcześni naukowcy badający niewydolność krążenia wzięli pod lupy to „coś", co zatyka arterie w ludzkim organizmie. Odkryli, że nie są to żadne złogi cholesterolu ani słoniny, smalcu, masła czy jajka, jak nas straszono, lecz... uszkodzony kwas tłuszczowy LA.

Czy zatem dwie największe zmory ludzkości: rak i zapchane arterie krwionośne mają jedną wspólną przyczynę? Tak, chodzi o spożywanie uszkodzonych tłuszczy zamiast dobrych - twierdzi Peskin.

ALA - wielonienasycony kwas tłuszczowy alfalinolcnowy z grupy omega 3
LA - wielonienasycony kwas tłuszczowy linolowy z grupy omega 6

ROZDZIAŁ II
JAK MOŻNA USZKODZIĆ TŁUSZCZE?

Skoro macierzyste ALA i LA bardzo łatwo przyciągają tlen do naszych komórek, to równie łatwo utleniają się poza komórkami. Dlatego masło nieschowane do lodówki jełczeje, czyli utlenia się. Z tego samego powodu psują się ryby, itd.
Problem w tym, że to, co jest dobre dla naszych komórek, świeży tłuszczyk ALA i LA, dla przemysłu tłuszczowego i handlu jest już dużą barierą, bo przez tc dwa bardzo aktywne składniki, tłusty towar szybko się psuje, leżąc na sklepowej półce. W dzisiejszych czasach, kiedy artykuły spożywcze rozwozi się do sklepów odległych o tysiące kilometrów, praktycznie od wszystkich produktów przerabianych przemysłowo wymaga się przedłużonych okresów „przydatności".
Żeby na tym nie stracić, pomajstrowano przy oleju roślinnym i przerobiono go na margarynę i inne takie podobne „tłuszcze". Teraz, proszę bardzo, możecie Państwo wziąć kostkę margaryny, położyć ją spokojnie choćby w garażu i zobaczyć, że gdy przyjdziecie po kilku dniach, nadal będzie prawie taka sama jak była i ani kot ani szczur, ani żadne żywe stworzenie jej nie tkną, tak samo jak nic zjedzą stojących obok smarów do łożysk w kołach waszego samochodu.
Stosuje się kilka sztuczek, by opóźnić utlenianie tłuszczu. Ale wtedy role zadowolonych odwracają się. Teraz to, co pasuje handlowcom, czyli poprawiony przemysłowo tłuszcz, przeszkadza naszemu organizmowi. Wysoka temperatura przy tłoczeniu oleju, ogromne ciśnienie, uwodornianie, chemiczne dodatki i syntetyczne antyutleniacze degenerują cenne ALA i LA, a także inne naturalne związki zawarte w olejach.
Dobrym przykładem unicestwienia ALA i LAjest pasteryzacja mleka. Wystarczy naprawdę krótka chwila podniesionej temperatury podczas takiej pasteryzacji, by je uszkodzić. Dawniej nie stosowano pasteryzacji mleka. Dzisiaj na terenie całej Unii Europejskiej nie można nic wyprodukować z mleka bez uprzedniej pasteryzacji lub podgrzania go do 52 stopni. Temperatura szybko niszczy te cenne tłuszcze.

Dzisiaj obiętościowo jadamy sporo, ale tak naprawdę jeśli chodzi o ALA i LA jesteśmy niedożywieni.
W czasach kiedy rak praktycznie nie istniał nasi dziadowie, który nie znali supermarketów, ani towarów z długim terminem przydatności pili świeże, niepasteryzowane, często surowe bądź kwaśne mleko jedli świeże masło, krasili świeżym olejem lnianym, dostarczali swojemu organizmowi naturalne, a nic przemysłowo przerobione tłuszcze Jedli wszystko znacznie świeższe bo wyprodukowane w najbliższej okolicy, bez konserwantów i bez mrożenia. Nawet jeśli gotowali posiłki to ze względu na dużą zawartość w tamtych naturalnych jeszcze produktach ALA i LA, cześć zawsze przetrwała.
Nic też dziwnego, że na ogół nic znali miażdżycy ani raka, tak samo jak nic znają tych chorób ludzie żyjący w miejscach, gdzie nic dotarła jeszcze „cywilizacja" i jej sposoby przerabiania żywności.
Antropolog Vilhjalmur Stefansson badał Eskimosów. Poznał tam lekarza Georga B. Leavitta,który wyznał, że w ciągu swej 49-letniej kariery zawodowej wśród Eskimosów spotkał się zaledwie z jednym przypadkiem raka. Wśród Eskimosów nie ma ludzi otyłych. Spożywają głównie mięso, niewiele ryb i praktycznie nie jedzą warzyw. Jest to dicta wysokobiałkowa z zawartością świeżych nieprzerobionych ALA i LA oraz ich pochodnych. Jednak Amerykanie czy Europejczycy, którzy próbowali naśladować wysokobiałkową dietą Eskimosów albo inne „niecywilizowane", zawiedli się. Pomimo że trochą chudli, czuli się nawet lepiej, to nie mogli na niej dłużej pozostać. Nic mogli sobie odmówić wielkich porcji słodyczy. Po prostu ich dieta, choć upodobniona np. do diety Eskimosów, nadal pozbawiona była ALA i LA. Kiedy więc zaczęto dodawać ALA i LA, problemy mijały, a diety zaczęły skutkować.
ALA i LA okazały się cudowne.
Nigdy dotąd gatunek ludzki nie był aż na taką skalą okradany z dwóch potrzebnych tłuszczy nazywanych skrótowo ALA i LA.
Gdyby tak czyjaś prababcia nagle ożyła i znalazła się w naszym świecie, doznałaby szoku widząc w supermarkecie 200 gatunków tłuszczu i ani jednego z tych, które dawniej używała. Przecież biedaczka nic poznałaby nawet masła, bo dzisiaj aż do 70 %. jego gatunków dodaje się olejów roślinnych. Dlaczego? Bo olej jest 10 razy tańszy niż masło! Ludzie „to coś" jednak kupują myśląc, że „nowoczesne" „dietetyczne „masełko" jest lepsze, bo łatwo się rozsmarowują po wyjęciu z lodówki.

W przedwojennych książkach kucharskich takie praktyki nazywano wyraźnie "karygodnym fałszowaniem masła" W książkach tych podawano nawet sposoby, jak wykryć zafałszowanie. Podgrzewa się masło i roztopione wlewa do szklanki, którą wstawiamy do ciepłej wody, pozwalając na rozwarstwienie.
Jeszcze prościej można nas oszukać manipulując jedynie samą nazwą. Np. przyjęło się używanie nazwy „masło roślinne". Przecież to co nazywamy „masłem roślinnym" nic jest żadnym masłem, tylko sztucznie utwardzonym tłuszczem roślinnym, a więc margaryną. Przy okazji zauważmy, że sprzedaż tanich tłuszczów roślinnych czy to w butelce czy to w kostce jest popierana hasłem „bez cholesterolu". Po pierwsze od dawna wiadomo, że cholesterol jest bardzo słabo wchłaniany z pożywienia, bo olbrzymia większość pochodzi z produkcji w wątrobie. Po drugie, niepotrzebnie straszy się nas cholesterolem, o czym piszę dalej w rozdziale III.
Z książek kucharskich naszych babek i prababek, które również nie chorowały na raka, dowiemy się kolejnej ważnej rzeczy: do smażenia używano wyłącznie smalcu, sklarowanego masła, a od biedy łoju pochodzącego z okolic nerek - nigdy nie oliwy. Podobnie do ciast dodawano wyłącznie masło lub śmietanę, żadnej margaryny, której na szczęście wtedy jeszcze nie znano.
Margarynę na szerszą skalę zastosował Napoleon, jako tani sposób na chwilowe wykarmienie armii. Na dobre jednak margaryna weszła do naszej kuchni tylnymi drzwiami. Na początku XX w. po uruchomieniu jej produkcji na masową skalę w USA nikt nie chciał jej kupować. Sytuacja się zmieniła dopiero podczas „wielkiego kryzysu" z 1928 r., kiedy to Amerykanki sięgnęły po margarynę z powodu prozaicznej biedy. Kryzys minął, a margaryna już została.
Niedawno znajomy robił zakupy w wiejskim sklepie pod Kaliszem. Zauważył, że ludzie wychowani na wsi i bardziej związani z przyrodą, częściej niż masło kupowali margarynę. W rozmowie z kierowniczką sklepu dowiedział się, że na 1 karton masła sprzedają się aż 3 kartony margaryny. Bieda, niewiedza czy może już bezmyślna tradycja? A propos starych książek kucharskich - ciężko w nich znaleźć tak modne dzisiaj surówki. Dzisiejsze mięso czy jaja są o wicie uboższe w ALA czy LA niż dawniej, a po drugie mają mocno zmieniony stosunek ilościowy tych kwasów.

Jajka od kur wolnochodzących mających stosunek kwasów tłuszczowych omega 6 (do tej grupy należy LA) do kwasów tłuszczowych omega 3 (do tej należy ALA) 2:1 a od kur „klatkowych" pasionych paszami aż 19-1
Hodowlane ryby nie posiadają w ogóle ALA i LA tylko ich pochodne z grupy omega 3 i grupy omega 6, czyli te kwasy które nasz organizm umie produkować. Stosunek „trójki" do „szóstki" waha się u nich od 20:1 do 10:1. W tych samych rybach naturalnie żyjących wynosi on od 5:1 do 2:1, co jest już dużo lepszą proporcją dla potrzeb naszego organizmu.
Dawniejsze pastwiska, zostały zastąpione paszami, często zawierającymi pestycydy czy genetyczne modyfikacje roślin (kukurydza, soja), co w konsekwencji jeszcze bardziej pogarsza stosunek ALA do La'. Dzisiejsza unijna krowa już w ogóle nie wychodzi z obory. Nigdy w życiu nic zobaczy nieba, nigdy nie zje świeżej zielonej trawy, nie powącha świeżego powietrza bo nie chodzi już po pastwisku. Często nabawi się zwyrodnień stawów i kości stojąc latami przywiązana do tego samego miejsca.
Nic też dziwnego, że w wołowinie produkowanej paszowo stosunek „szóstki" do „trójki" podniósł się drastycznie do 15:1, gdy u krów pastwiskowych wynosi średnio 2:1.
Przed wojną każdy rzeźnik wiedział, że świnia musi mieć słoninę grubą „na 5 palców" (szerokość dłoni, czyli około 12 centymetrów). Słonina we współczesnych, genetycznie zmienionych wieprzkach ma zaledwie 1,5 centymetra. To na razie zmiany na etapie surowca. Dalsze zmiany powstały w produkcji, która wzięła sobie za „honor" wstrzyknąć (nastrzykiwarką) do mięsa jak najwięcej wody (by sprzedać wodę w cenie mięsa) zmieszanej z takimi chemikaliami, żeby ta woda zbyt szybko nic wypłynęła. Czy wiecie Państwo, że do wędzenia szynek używa się już nawet dymu w płynie!
Nowym, bo powstałym wraz z przemysłowo przerabianymi tłuszczami problemem, są tzw. tłuszcze trans, pojawiające się podczas utwardzania (uwodorniania) tłuszczy, a także podczas traktowania go wysokimi temperaturami. W naturalnej postaci tłuszczu atomy węgla układają się w linii prostej i wtedy chemicy nazywają je CIS. Proszę sobie wyobrazić to jako prostą zapałkę. Gdy umieścimy taki tłuszcz w wysokiej temperaturze albo zmieszamy z chemikaliami, to łańcuch węglowy zagina się na kształt litery V, co w żargonie chemików jest określane jako TRANS To tak, wysokiej jakbyśmy złamali zapałką. Nasze organizmy mają kłopot z wykorzystaniem takich złamanych zapałek. Czy wiecie Państwo, że już w 1939 roku odkryto, iz tłuszcze trans zwiększają ryzyko raka skóry?
Czy wiecie Państwo, że już w 1956 roku w najbardziej prestiżowym piśmie medycznym „Lancet" opublikowano, że tłuszcze trans zakorkowują arterie krwionośne?
Czy ktoś Was przeprosił za 40 lat wmawiania, że margaryna jest lepsza od masła?
Nie, ale w zamian wprowadza sią nową technologie produkcji margaryn. która ponoć ma nie zawierać tłuszczy trans. Ja osobiście już dziękują, nie skorzystam. Nauczony poprzednimi przypadkami nic mam zamiaru czekać kolejnych 40 lat, aż cała prawda o tej nowości będzie dostępna. Tanie tłuszcze roślinne niech lepiej będą wykorzystywane tam gdzie się najlepiej nadają, czyli jako paliwo silnikowe do traktorów.
Ze względu na udowodnione niebezpieczeństwo tłuszczy trans dla naszego zdrowia, w USA istnieje obowiązek drukowania na opakowaniu ich zawartości w danym produkcie. U nas, choć szacuje się, że trans występują w 40 %. artykułów spożywczych, jak widać - a raczej nie widać - nadal pozostaje to gorzką tajemnicą producenta. Peskin ostrzega, że nawet niewielka ilość zdegenerowanych macierzystych niezbędnych kwasów tłuszczowych może być groźna.
Jeśli jednak za kilka lat zaczną sią wreszcie pojawiać na etykietach zawartości tłuszczy trans i zobaczysz że np. margaryna, czy inny przemysłowo przerobiony tłuszcz zwiera tylko 1 % trans to wiedz, że:
1 łyżka stołowa takiej jednoprocentowej margaryny zawiera 1x10[sup:1bmmkh1l]21[/sup:1bmmkh1l] (jedynka i 21 zer) molekuł tłuszczu. Zatem zjadając ją do każdej pojedynczej komórki naszego ciała dostarczamy aż sto tysięcy uszkodzonych molekuł.
(Obliczenia: skoro łyżka zawiera jedynką i 21 zer molekuł tłuszczu to jeden procent na tej łyżce stanowi jedynka i 19 zer.. Gdy podzielimy to przez łączną liczbą komórek naszego ciała wynoszącą jedynką i 14 zer, to otrzymamy jedynką i 5 zer, czyli 100.000).
Tyle złego z jednej tylko łyżki przerobionych przemysłowo tłuszczy, a przecież często ludzie zjadają więcej tych tłuszczy niż jedna łyżka dziennie. Niestety, dzisiaj tysiące produktów zawierają przemysłowo przetworzony olej. Na przykład wszelkie ciastka, (poza tymi, które sami upieczemy, bo wtedy nie dodamy margaryny tylko masło), batoniki, konserwy, chlebki czy pizze, majonezy, a nawet czekolady.
Czy wiecie Państwo, co się stało z amerykańskim aktorem Morganem Spurlock, który pod okiem lekarzy i kamery celowo przez miesiąc jadł wszystkie posiłki w McDonaldzie? Omal nic przypłacił tego życiem. Dla niedowiarków nakręcił o tym wstrząsający film pt. „Super Size Me", który jest dostępny także w polskiej wersji. Dlaczego szefowie McDonalda nie nakręcą podobnego filmu, w którym sami na swoich organizmach powtórzą ten eksperyment?
Osobiście, zanim siadłem do pisania tych słów mam już za sobą 3 miesiące codziennego suplementowania ALA i LA. Nadal zamierzam je pić tak samo jak zamierzam jadać obiad, śniadanie czy kolację.
Podobnie uczynił znajomy energoterapeuta, który przetestował na sobie wielokrotnie zwiększone dawki tych olejów (o czym piszę dalej).
Zatem wiemy już, że współczesne pokolenia zjadające przemysłowo przerobione tłuszcze pozbawiają się magnesu tlenowego ALA i LA, a w zamian faszerują zdegenerowaną i niedziałającą ich formą. Zwróćmy uwagę, że tak naprawdę jesteśmy poszkodowani potrójnie:

Po pierwsze, nasze organizmy przestały otrzymywać dobre, bardzo potrzebne im ALA i LA.

Po drugie, zaczęły otrzymywać ich zdegenerowane postać.

Po trzecie, silnie zmienił się ważny stosunek ilościowy ALA do LA tych resztek, które jeszcze ocalały.


Przez ostatnie lata popularne media wmawiały ludziom, że tłuszcze należy ograniczyć, ale już nie powiedziano, że dotyczy to wyłącznie przemysłowo przerobionych tłuszczy. Tych nieprzerobionych i świeżych organizm potrzebuje dużo. Przy okazji, sadełko na biodrach czy brzuchu wcalc nic powstaje z tłuszczu zjadanego, tak samo jak burak cukrowy nie powstaje z cukru. Natura nie działa w tak marnotrawny sposób. Czy wiecie, że już w latach 50. ubiegłego wieku dr Pennington obalił teorię kalorii i udowodnił, że ciało może spalić ponadnormatywną ilość zjedzonego tłuszczu, ale nic może spalić ponadnormatywnej ilości węglowodanów (np. słodycze, chleb, ziemniaki, ryż).

Nasze sadełko powstaje z nadmiaru zjedzonych węglowodanów. Często wystarczy zredukować spożywanie słodyczy (także słodkie napoje), ziemniaków czy chleba by kłopot z nadwagą ustąpił. A'propos -gdzie człowiek ma najwięcej tłuszczu?

Np w mózgu, który zawiera go aż 60 %. Tkanki kobiecych piersi zawierają nawet do 90 %. tłuszczu. W przypadku braku dobrych ALA i LA w diecie, w pierwszej kolejności otrzymuje je mózg jako uprzywilejowany. Potem kwasy te dostają inne ważne organy takie jak serce, nerki, a nawet język. Piersi kobiety niekarmiącej są ostatnie w kolejce. Zatem w sytuacji deficytu tych kwasów, piersi są obarczone największym ich brakiem. W takim razie rak piersi powinien występować najczęściej. Tak jest rzeczywiście. W naszej cywilizacji rak piersi u kobiet jest problemem numer jeden.
W 2000 roku periodyk „European Journal of Cancer,, wykazał, że kobiety z wysokim poziomem ALA w tkance piersi mają aż o 60% mniejsze ryzyko zachorowania na raka piersi.
Pomyślmy przez chwilę. Oto całkiem niedawno poważni naukowcy znaleźli i upublicznili coś, co zmniejsza ryzyko raka piersi u kobiet aż o rewelacyjne 60%, i co? Kompletna cisza w mediach. Ileż „babskich" tabloidów rozpisuje się o jakiś dietach wątpliwej skuteczności, o profilaktyce polegającej wg nich na chodzeniu do lekarza, a kompletnie milczy o przełomowym, genialnym odkryciu. Ileż akcji za publiczne pieniądze promuje jakieś mało skuteczne, a czasami nawet podejrzane działania (mam na myśli mammogafię) zamiast krzyczeć o cudownych olejach. Ileż publicznych pieniędzy przeznaczono na tzw. walkę z rakiem ale kiedy pojawia się coś co naprawdę pomaga aż w 60% - milczenie.
Taka jest nasza cywilizacja. Jeśli na czymś można zarobić, to na ogół więcej ludzi wspiera ten temat i na odwrót. „Nie o to chodzi by króliczka złapać ale o to by go gonić" - śpiewali kiedyś Skaldowie.

ROZDZIAŁ III
KORZYŚCI SUPLEMENTACH ALA I LA

Zapamiętajmy: nic nie może zastąpić ALA i LA. Dobrą wiadomością jest to, że możemy tanio i prosto uzupełnić naszą dietę o naturalne ALA i LA. Potrzebujemy ich bardzo niewiele. Wystarczy około 3 do 4 gramów dziennie, czyli jedną łyżeczkę do herbaty zmieszanych kwasów. Proszę nie mylić tych macierzystych niezbędnych, nienasyconych kwasów tłuszczowych, czyli ALA i LA z innymi tłuszczami, np. nasyconymi, typu masło czy smalec, których potrzebujemy znacznie, znacznie więcej - stosownie do naszej aktywności ruchowej.
Oprócz wiedzy, że potrzebujemy 3 do 4 gramów zmieszanych ALA i LA dziennie bardzo ważne jest zachowanie ich wzajemnych proporcji, które powinny wynosić: minimum 1 porcja LA na 1 porcję ALA i maksimum 2,5 porcji LA na 1 porcję ALA.
Oto co, wg Peskina, się stanie gdy przywrócimy naszym organizmom codzienną należną im dawkę ALA i LA. Na co zadziałają?

1.   Ochrona antyrakowa. Błony komórkowe naszego organizmu odzyskają zdolność przyciągania tlenu co pomoże zabezpieczyć komórki przed niedotlenieniem, a w konsekwencji rakiem.

2.   Wzrost energii Wewnątrz komórek znajdują się mitochondria, czyli „urządzenia" produkujące energię. One również otoczone są podobną błoną, która zbudowana jest m.in. z ALA i LA. Właściwa jej budowa pozwoli utrzymać wyższy poziom energii. Odczujemy to już po 20 minutach od spożycia zmieszanych ALA i LA.

3.   Mniej osteoporozy Może będziesz zdziwiony, ale osteoporoza bardziej jest powodowana osłabieniem matrycy kości niż brakiem wapna. Ta matryca kości zbudowana jest na bazie kologenu oraz ALA i LA. Zatem lepiej zabezpieczymy się przed osteoporozą.

4. Apetyt Wraca naturalne poczucie smaku. Ludzie suplementujący ALA i LA nagle maja mniejszy apetyt na słodkie. Mają mniejsze pragnienie węglowodanów. Dłużej utrzymuje się poczucie sytosci.

5. „Rzadsza" krew. Parę tygodni po rozpoczęciu suplementacji ALA i LA niechcąco skaleczyłem się w palec. Teraz krew, która poleciała z opuszka była wyraźnie rzadsza niż dawniej.
Jeśli lekarz ci powie, że masz za gęstą krew to jest to skrót myślowy.   
Wcale nie o to chodzi by krew przestała być jak smoła i była jak woda. Czerwone płytki krwi mają kształt miniaturowego talerza o średnicy około 6 mikronów. Natomiast naczynia włosowate to otwory na 7 mikronów. Problem w tym, że często te talerze czerwonych ciałek krwi sklejają się układając jeden na drugim. Pod mikroskopem taki duży „stos talerzy" przypomina dżdżownicę, która już nie jest w stanie wcisnąć się do naczynia włosowatego. Wtedy lekarze przepisują codzienną dawkę pochodnej aspiryny (np. Akard), która chemicznie i nienaturalnie rozcina tę dżdżownicę na mniejsze. Wielu, umiejących obserwować lekarzy, zauważa negatywne skutki długotrwałego zażywania aspiryny czyjej pochodnych.
Czy słyszałeś już, że naturalne ALA z grupy omega 3 może zastąpić aspirynę? Tak to prawda jednak LA z grupy omega 6 jest dużo silniejsze w tych sprawach. Spożywając LA zabezpieczamy krew najprościej jak tylko można. W naturalny sposób wpływamy na błonę krwinek by się nie sklejały. To także w dużym stopniu chroni przed tworzeniem się ewentualnych skrzepów. Druga korzyść; skoro krwinki są mniej posklejane i łatwiej wnikają do naczyń włosowatych to organizm nie   
musi używać wysokiego ciśnienia. Można zatem powiedzieć, że LA ma zdolności obniżające ciśnienie krwi.

6. Ważny problemy z cholesterolem. Wyobraźmy sobie, że potrzebujemy cegieł na budowę. Na nasze zamówienie przyjeżdżają ciężarówki, które zamiast cegieł załadowane są rozsypującymi się bryłami gruzu. Przyjechały ciężarówki z zaopatrzeniem, a my nadal nie mamy cegieł. Nie reklamujemy jednak ładunku tylko bierzemy ciężki młot i niszczymy te ciężarówki. Czy to rozsądne? Oczywiście, że nie. To dlaczego tak samo postępujemy z tzw. cholesterolem.
Cegłami są ALA i LA, ciężarówki obrazują cholesterol, który ma główne zadanie transportować ALA i LA do wnętrza komórki. Gruz to uszkodzone ALA i LA. Zatem gdy zauważamy, że coś z budową szwankuje to nic atakujmy Ickami (statyny) obniżającymi „niewinny" cholesterol (ciężarówki), tylko dostarczmy organizmowi dobrego ALA i LA (cegły).
Z badań statystycznych wynika, że ataki serca wcale nic zmniejszają się po obniżeniu poziomu cholesterolu.
Ofiary ataków serca miały często obniżony poziom nienasyconych kwasów tłuszczowych w tym LA (British Mcdical Joumal z 9-10-1982).
Zatem tak popularne dziś leki obniżające poziom cholesterolu redukują także transport ALA i LA do komórki tym samym zwiększając ryzyko raka albo ataku serca.
Jeśli nadal martwisz się wysokim cholesterolem, to powinieneś przemyśleć temat jeszcze raz, wcześniej zapoznając się na przykład z książką niemieckiego współczesnego profesora Waltera Hartenbacha pt. „Mity o cholesterolu" (jest już polskie wydanie). Podobnie jak nasz prof. Zbigniew Religa, jest on chirurgiem z kilkudziesięcioletnią praktyką. Według niego obniżanie poziomu cholesterolu w organizmie często jest szkodliwe i może nawet skrócić życie.
W latach 50. ubiegłego stulecia na zlecenie kongresu USA prowadzono badania nad cholesterolem. Uzyskane wyniki tych doświadczeń analizował później prof. Immich, który wykazał, że „Stężenie cholesterolu we krwi osób zdrowych oraz chorych na miażdżycę tętnic wieńcowych jest identyczne". Czyli cholesterol nie miał żadnego wpływu na występowanie miażdżycy!!! Przy okazji odkrył również, że wiele badań, których wyniki ewidentnie obalały cholesterolowy terror, było ukrywanych.
Inny naukowiec, prof. Newman z USA, specjalizujący się w analizie programów przeciwcholesterolowych, wyraźnie stwierdził:
Quote
„W grupie pacjentów leczonych preparatem obniżającym stężenie cholesterolu odnotowano trzykrotny wzrost liczby zgonów na zawał serca w porównaniu z grupą kontrolną".

Późniejsze badania fińskie „Helsinki Hcart Study" wykazały, że:
Quote
„W przypadku farmakologicznej redukcji stężenia cholesterolu odnotowano 40 % wzrost liczby zgonów, lecz z przyczyn niewieńcowych,oraz zwiększenie śmiertelności ogólnej o 20 %."

Prof. Walii z Monachium (klinika Grossharden) u wszystkich badanych przez siebie pacjentów z nowotworami stwierdził uderzająco niski poziom cholesterolu we krwi. Jego zdaniem to już wystarczający powód, by zakazać tzw. leczenia przeciwcholesterolowego.

Wreszcie swoimi doświadczeniami dzieli się sam autor książki, prof. Hartenbach:
Quote
„Jako chirurg, mając w dorobku ponad 1000 operacji u pacjentów z zamknięciem naczyń na tle miażdżycowym, nic zauważyłem choćby w jednym przypadku wartych wzmianki złogów cholesterolowych w rozrastających sic komórkach w wewnętrznych ściankach naczyń oraz w zbliznowaceniach".

Do dzisiaj przeprowadzono już tak wiele badań wskazujących, że podwyższony poziom cholesterolu rokuje raczej dłuższe życic niż krótsze, iż dalsze straszenie cholesterolem można nazwać niewiedzą.
Oczywiście trzeba uczciwie zaznaczyć, że zdarzają się wyjątki, czyli ludzie z hipercholeserolemią albo innym zaburzeniem metabolizmu, którym obniżenie poziomu cholesterolu może być potrzebne. Jednak absolutnie nic można się zgodzić, że dotyczy to ludzi z poziomem cholesterolu mniejszym niż 250 mg/dl. Jest to bowiem średnia na świecie zawartość cholesterolu dla zdrowego organizmu człowieka. Często u ludzi zdrowych poziom ten dochodzi nawet do 350 mg/dl, bo stężenie cholesterolu zmienia się w ciągu dnia.
Cholesterol jest w organizmie niezwykle ważną i potrzebną substancją. Bierze udział w budowie istotnych hormonów (stresu i płciowych) oraz witamin (np. D[sub:1bmmkh1l]3[/sub:1bmmkh1l]), kwasów żółciowych, reguluje niemal wszystkie procesy przemiany materii. Przy okazji sam cholesterol również potrzebuje LA.

7. Hormony płciowe. Hormony płciowe, zarówno męskie jak i żeńskie są budowane na bazie cholesterolu. Zatem jeżeli cholesterol jest uszkodzony bo dostał do swej budowy uszkodzone LA to odbije się to również na hormonach płciowych. Nie będzie tego problemu jeśli dostarczymy organizmowi dobrego LA.

8.   Poprawa systemu endokrynologicznego. ALA i LA są także elementami budowy systemu endokrynologicznego.

9.Poprawa   urody Skóra praktycznie zawiera tylko jeden z naszych kwasów LA. Kwas ten wpływa na jej gładkość, lepsze gojenie ran i zapaleń. Mniej cellulitu. Szybsze gojenie po zabiegach chirurgicznych.

10.   Cukrzyca ALA i LA pomaga zapobiegać, a w razie choroby kontrolować cukrzycę. ALA i LA obecne w błonic komórkowej czynią działanie insuliny bardziej wydajne.

11.   Pomagają w stanach zapalnych. Naturalne sterydy antyzapalne również powstają na bazie ALA i LA.
Pochodne tych kwasów są prekursorami tzw. eikozanoidów i ważnych prostaglandyn, substancji działających jako naturalne, miejscowe, komórkowe hormony. Prostaglandyny pomagają m.in. utrzymać serce w dobrej kondycji.

12.   Lepsza praca mózgu. Jak wcześniej wspomniałem mózg w 60% zbudowany jest z tłuszczów składających się m.in. z ALA i LA. Dobre naturalne kwasy potrafią poprawić pracę mózgu, powodując na przykład lepsze skupienie i zapamiętywanie.
Choć nie ma jeszcze odpowiednich badań można domyślać się, że często dzisiaj diagnozowane ADD (zespół zaburzeń koncentracji uwagi) albo ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej), czy choroba Alzheimera powinny ustępować po uzupełnieniu braku ALA i LA.
Aż 40% dzieci z ADD miała znacznie obniżony poziom ALA i LA -pokazują badania opublikowane w „American Journal of Clinical Nu-trion"z 1996 roku.

13. Łagodniejsza ciąża Dziecko w łonie matki jest uprzywilejowane. Jeśli matka będzie miała deficyt kwasów ALA i LA to kosztem matki w pierwszej kolejności zostaną one dostarczone płodowi. Dlatego zapotrzebowanie na te kwasy w okresie ciąży wzrasta. Suplementowanie ALA i LA pomaga łagodniej znieść ten okres. Oznakami braku tych kwasów są rozstępy na skórze matki i cellulitis.

14. Zdrowie ze słońca. Ostatnio promieniowanie słoneczne zaczęło być oskarżane o wywoływanie raka skóry. Problem rzeczywiście jest duży, bo zanotowano wysoki wzrost tej choroby.

W 1939 r. pismo „American Jouran of Cancer" zauważyło, że brak kwasów ALA i LA oraz tłuszcze trans mają związek z rakiem skóry. Zatem nie tyle słońce jest winne tylko brak tych kwasów w naszym organizmie. Promieniowanie słoneczne, oddziałowując na cholesterol w skórze, pozwala produkować naturalną witaminę D. Skandynawskie badania pokazują, że brak witaminy D wiąże się ze wzrostem ryzyka raka prostaty aż o 50 %. Jeśli zatem nie brakuje nam ALA i LA to słońce jest naszym pomocnikiem.
Jeśli brakuje tych kwasów to słońce o wiele łatwiej może uszkodzić skórę.


ROZDZIAŁ IV
NIEPOROZUMIENIA PRZY SUPLEMENTOWANIU DIETY

Z tych i podobnych doniesień wzięła się moda na suplementowanie (dodawanie do diety) tzw. omegi 3 czy omegi 6. np. olejem z rekina itp.
Omega 3, omega 6, omega 9 są to zbiorcze nazwy nienasyconych kwasów tłuszczowych. Np. w skład grupy omega 3 wchodzi nasz ALA oraz m.in. EPA i DHA, które są pochodnymi od ALA. W skład grupy omega 6 wchodzi LA i jego pochodne CLA i GLA.
Problem jednak w tym, że choć etykiety krzyczą „zawiera omega 3" lub „omega 6", często w tych kapsułkach nie ma akurat najważniejszych kwasów tłuszczowych czyli ALA i LA, tylko inne, pochodne, mniej potrzebne kwasy tłuszczowe, również z grup omega, które organizm może sobie wytworzyć, o ile je potrzebuje i ma z czego (z ALA i LA).
Np. przereklamowany olej z ryb w ogóle nie zawiera ALA, lecz wyłącznie jego pochodne EPA i DHA. Możemy zatem opychać się omegą 3, ale wcale nie dostać najpotrzebniejszego ALA.
Podobnie niektóre oleje z nasion zawierające większość CLA i GLA, czyli pochodnych od LA.
Badania pokazują, że człowiek potrzebuje 20 razy więcej ALA i LA niż ich pochodnych.
Ostatnio poprosiłem w aptece o pokazanie wszystkich suplementów zawierających omega 3 i 6. Przejrzałem 11 różnych specyfików, ale w żadnym z nich nie doszukałem się, by zawierały ALA razem z LA.
Dobrym źródłem potrzebnych organizmowi ALA i LA są ekologiczne migdały, orzechy, mak, sezam, słonecznik, nasiona dyni, siemię lniane, orzechy włoskie, (orzechów ziemnych się nie poleca ze względu na częste zakażenia pleśnią) żółtka jaj kur wolnochodzących, czy świeże masło, ser prosto z farmy, surowe mięso i niektóre świeżo tłoczone oleje roślinne. Do tych olejów zaliczamy lniany, z wiesiołka czy słonecznika, ale powtórzmy z naciskiem oleje świeże, zimno tłoczone mechanicznie, sprzedawane z lodówki i nie przerobione.


ROZDZIAŁ V
KTÓRE OLEJE SĄ NAJLEPSZE? NA CZYM SMAŻYĆ?

Może dobry olej ze sklepu?
-   Chciałabym kupić jakiś dobry olej - mówi klientka w osiedlowym sklepie spożywczym, bezradnie spoglądając na półką, na której stoi kilkanaście eleganckich, różnych butelek.
- Może winogronowy? - Odpowiada sprzedawczyni?
-   Pierwsze słyszą, żeby z winogron wyciskali olej?
Żadna z pań nic wiedziała, że olej wyciska się z pestek winogron. Niestety jest także i zła wiadomość. Ten wyciskany z pestek jest bardzo drogi, więc częściej stosuje się technikę gorszą dla zdrowia, ale lepszą dla cen - metodę chemiczną. Najpierw zmiażdżone pestki traktuje się rozpuszczalnikiem, który rozpuszcza olej, po czym ten rozpuszczalnik odparowuje w wysokich temperaturach by zostawić sam olej. Traci sic w ten sposób to, co w nim najcenniejsze. Zostaje dumna, ale pusta nazwa „olej z pestek winogron". Gdyby kupić taki olej tłoczony na zimno bez chemii i do tego świeżutki byłby dobry.
Innym razem kupimy olej bo na butelce uśmiecha się do nas czerwone serduszko z fundacji kardiologicznej pod patronatem prof. Zbigniewa Religii. Nie łudźmy się, że taki olej jest lepszy od innych. To nie jest wynik badań oleju. Serduszko jest jedynie znakiem, że dystrybutor oleju porozumiał się z fundacją i zapłacił jej za prawo używania tego słynnego logo. Zapewne też nie uczynił tego z altruistycznych pobudek, tylko dlatego, że olej z serduszkiem lepiej się sprzedaje.
Fundacja podobne logo sprzedała w celu umieszczenia go na kartach płatniczych.
Co z tego, że kupimy olej z pierwszego tłoczenia jeżeli popsuto go wysoką temperaturą, bo tłoczono przy 200 stopniach Celsjusza. Zatem szukajmy tego tłoczonego na zimno. Jeśli nawet mamy już załatwione pierwsze tłoczenie, na zimno, to trzeba jeszcze pamiętać, że ALA i LA psują się bardzo szybko i już w temperaturze pokojowej jaka panuje w sklepie.

Zatem żeby zachować dobre A LA i LA trzeba trzymać olej w ciemnej butelce zawsze w lodówce i niezbyt długo.
Najtrwalszy olej z oliwek (tłoczony na zimno) zawiera bardzo dużo trwałej omegi 9 i bardzo malutko LA czy ALA dlatego może jakiś czas stać w temperaturze pokojowej i jeszcze nadawać się do smażenia. Firma produkująca oliwą Monini podaje, że temperatura krytyczna dla ich oliwy wynosi 210 stopni Celsjusza. Olej rzepakowy ma już od 9 do 30 %. łatwo utleniających się ALA i LA więc smażenie na nim jest ryzykowne. Producenci popularnych olejów zapewne się z tym nie zgodzą twierdząc, że 9 % to zbyt mało by nam szkodzić. Jednak pamiętajmy, że producenci mają swój biznes w tym by go sprzedać i nie powiedzą Wam, że we Francji smażenie frytek na oleju który zawiera zaledwie 2 %. omegi 3 i 6 jest już zabronione.

Oprócz oleju z oliwek drugim tłuszczem, który nadaje się do smażenia jest tradycyjny smalec najlepiej z ekologicznej produkcji (bo w słoninie lubią się gromadzić toksyny). Kolejnym możliwym do smażenia jest sklarowane masło. Masło podgrzewa się i zdejmuje spienione białka po czym studzi. Nic więcej. Czyli wróciliśmy do tłuszczy jakie używały nasze prababcie. Jakie to proste. Przy okazji w trosce o naszą wątrobą, która pełni w organizmie aż 500 funkcji najlepiej w ogóle ograniczyć smażenie do minimum.

Jeśli komuś zależy na zdrowiu, powinien poważnie rozważyć ograniczenie potraw smażonych, a już szczególnie tych w tanich jadłodajniach. Zero frytek - chyba, że ktoś lubi rosyjską ruletką. Dzisiaj często nawet w restauracjach uważanych za dobre w celu obniżenia kosztów używa się do smażenia tanich tandetnych olejów za 3,99 i do tego nie możemy być pewni czy olej w brytfannach w ogóle jest zmieniany czy tylko dolewa się tam nowego. Jeden z kucharzy w programie TV pt. "Galileo" na temat frytek zdradził, że „Najlepsze frytki uzyskuje się dopiero na oleju po trzydziestym smażeniu". Same ziemniaki na frytki na ogół rzadko są świeżo obrane jak robimy to w domu. Jest to fabrycznie przygotowana mrożonka po długim leżakowaniu w magazynach.

ROZDZIAŁ V
ŹRÓDŁO ALA I LA


Czy słyszeli Państwo o diecie dr. Budwig? Ta niemiecka lekarka siedmiokrotnie nominowana do Nagrody Nobla uzyskała 90% skuteczność w leczeniu raka świeżym olejem lnianym. Jej metoda polega na spożywaniu pasty będącej mieszanką oleju lnianego i świeżego naturalnego chudego sera. Dr Budwig, jako biochemik ustaliła, że łączenie oleju z chudym serem zapewnia lepsze wprowadzenie go do wnętrza organizmu i co najważniejsze zapobiega ewentualnym kłopotom jakich możemy nabawić się pijąc sam olej lniany.

Starsi ludzie pamiętają czasy gdy olej lniany był bardzo popularny do kraszenia. Trzeba tylko pamiętać by spożywać go w małych ilościach i bezwzględnie na surowo - smażony byłby trujący. Jeszcze raz powtórzmy. Smażenie placków ziemniaczanych czy frytek na oleju lnianym to trucizna.
Pewna znajoma wspomina, że dziadek jej męża dawniej sam wyciskał olej lniany i każdemu swojemu dziecku kazał wypijać go łyżkę dziennie. Niestety dziadek przeżywszy 98 lat zmarł i nie dowiedziałem się skąd ci ludzie mieli taką mądrość. Poznałem ostatnio kaliszankę, panią Elżbietę, która spożywa sam olej lniany od 20 lat (czyli ALA i niewielka domieszka LA). Codziennie rano i wieczorem po łyżce.
Moja przygoda z olejem lnianym zaczęła się od czasu gdy dostałam młodzieńczego trądziku, którego żaden dermatolog nie potrafił wyleczyć. Wtedy spróbowałam oleju. Już po dwóch tygodniach nastąpiła wyraźna poprawa. Od tej pory namawiam wszystkich do stosowania oleju lnianego. Ci, którzy z tej rady skorzystali potem dziękują, bo olej potrafi wyprowadzić z wielu dolegliwości.
Pomimo takich opinii trzeba jednak uważać przy dodawaniu samego tylko oleju lnianego - przecież skoro łatwo wiąże się z tlenem to może ograbić nasz organizm z antyutleniaczy zanim jeszcze „wbuduje" się w błonę komórkową.

Jeden z moich znajomych celowo przedawkował olej lniany pijąc go około pól szklanki dziennie i już po kilku dniach pomimo silnego organizmu dostał zapalenia węzłów chłonnych. Człowiek ten zauważył później. że bardziej niż zwykle zaczęły mu smakować orzechy laskowe które wtedy automatycznie podjadał.

Orzechy zawierają dużo kwasów LA więc nie dziwnego, że organizm karmiony samym ALA zaczął się domagać kompensaty w postaci LA
Nic ma w przyrodzie nic innego tak zasobnego w ALA jak olej lniany. Olej lniany zawiera tak dużo potrzebnego nam ALA, że w świetle rangi dla organizmu i jego totalnych niedoborów w naszej typowej diecie można by go nazwać polskim złotem. Przy dobrze dobranych odmianach lnu i odpowiedniej technologii tłoczenia ALA stanowi aż 65% masy oleju. Niestety, są też gorsze odmiany lnu zawierające kilka procent ALA. Olej ten zawiera także ok. 10% LA. Dlatego myśląc o suplementowaniu nie polecałbym kupowania go na rynku, czy od przypadkowych dostawców. Należy dokładnie zapoznać się z wynikami badań składu konkretnego oleju od danego producenta. Znajomość procentowej zawartości ALA jest bardzo istotna ze względu na potrzebę dopasowania odpowiedniej porcji drugiego kwasu LA.
Widząc, że nasze organizmy potrzebują nic tylko ALA lecz obu ALA i LA dalej oprę się na wskazaniach Briana Peskina, a zainteresowanych dietą dr Budwig odsyłam do internetu.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na pewne szerzące się nieporozumienie. Dietetycy twierdzą, że zachodnia dieta jest wielokrotnie przedawkowana pod względem LA z grupy omega 6 i unikają suplementowania LA. Mają rację tylko teoretycznie, w praktyce mylą się. bo kiedy jemy posiłki oparte na przemysłowej produkcji to większość tego LA jest już uszkodzona na etapie przetwórstwa. Zatem lepiej suplementować zarówno naturalne nieuszkodzone AL A jak i LA.

Peskin powołując się na publikacje z różnych kongresów naukowych przestrzega, że dodawanie do diety samego ALA może paradoksalnie powodować obniżenie odporności i dlatego trzeba zmiksować go z drugim cennym składnikiem czyli z LA z grupy omega 6 w stosunku:
minimum 1 porcja LA na 1 porcję ALA i maksimum 2,5 porcji LA na 1 porcję ALA.

Na stronie <!-- w --> newbielink:http://www.brianpcskin.com [nonactive]<!-- w --> umieszczono dokładne naukowe wyliczenie podanej wyżej proporcji obu kwasów ALA i LA. Autor uwzględnił wszystkie organy ludzkiego organizmu, ich masę i zawartość ALA oraz LA.
Suplementacja wymaga obu kwasów razem gdyż wzajemnie się uzupełniają (są komplementarne).

Zatem stosując się do rad Peskina należało by zmieszać np. olej lniany bogaty w ALA z takim? który zawiera proporcjonalnie dużo LA, np. olejem słonecznikowym, makowym, czy z wiesiołka i dopiero taką miksturę pić.

Osobiście mieszam dwa oleje o zbadanym składzie: olej lniany jako źródło ALA i makowy, jako źródło LA. Oba pochodzą od jednego sprawdzonego producenta, o którym wiem, że zachowuje reżym niskich temperatur nic tylko w momencie produkcji, ale również na późniejszym etapie magazynowania i dystrybucji. W żadnym momencie olej nie stoi poza lodówką.
Dystrybucja olejów sprawdzonych przeze mnie: patrz załącznik na końcu tej broszurki.
Z wyliczeń zawartości ALA i LA w obu olejach oraz z zastosowania wskazań Peskina wynika, że można zmieszać jedną porcję lnianego i od jednej do dwóch porcji makowego. Pić około półtorej łyżeczki tej mieszanki dziennie, a w słabszych dniach około dwóch i pół.
Wybór makowego choć droższego oleju podyktowany jest tym, że uprawę maku ciężko jest „unowocześnić".
Maku np. nie pryska się pestycydami bo przestaje rosnąć. Poza tym można prosto uzyskać z niego ziarno bez używania wody czy temperatury.
Antyprzykładem jest np. słynny austriacki olej z dyni. Choć producenci chwalą się, że tłoczony na zimno, nie ukrywają zarazem, że samo ziarno jest na pewnym etapie prażone dla uzyskania lepszego smaku.


ROZDZIAŁ VI
SPRAWDZILI NA SOBIE


W ciągu 3 miesięcy od pojawienia się w sprzedaży oleju lnianego i makowego, które w całym ciągu technologicznym od produkcji aż po lodówkę konsumenta były utrzymywane w zimnych temperaturach, miałem okazję rozmawiać z wieloma osobami suplementującymi ALA i LA. Prawie każdy zauważa jakieś działanie.
Zabawne jest to, że część zapytana o skutki suplementacji w pierwszej chwili odpowiada, że nie zauważają różnicy po czym przypominają sobie - „Zaraz, zaraz, przecież wcześniej kręciło mi się w głowie teraz tego nie mam. Czyżby to od tych olejów?" albo „Czuję się świetnie, pełen energii ale czyżby to te oleje tak działały?"

Żona mojego kolegi zauważyła różnicę gdy wyjechała na tydzień na urlop i w tym czasie przerwała suplementację. Delikatny ból żołądka nagle wrócił.
Najczęściej po zażyciu olejów zauważalny jest wzrost poziomu energii. Na przykład mężczyzna, który zwykle chodził po domu w swetrze od czasu suplementacji ubiera się tylko w koszulę przy tych samych temperaturach wewnątrz domu.
Bardzo wiele osób zauważyło, że wieczorem są mniej zmęczeni i nawet nie mają ochoty na sen. W takim przypadku radziłbym spożywać oleje rano, a jeżeli nadal ciężko będzie zasnąć, zmniejszyć dawkę lub delikatnie zmienić proporcje ALA do LA.
Inny mężczyzna zauważył wzrost potencjału seksualnego.
Koleżanka już po kilku dniach stwierdziła, że wyleczyła się jej skóra na dłoniach. Dawniej miała w tym miejscu szorstką i suchą skórę teraz wróciła do normy. Ta sama osoba miała czerwieniejące wypryski na skórze w okolicach dekoltu, które także zniknęły po rozpoczęciu suplementowania. Kobieta zauważyła zmianę apetytu przejawiającą się brakiem łaknienia na słodkie potrawy.
Osobiście oprócz picia olejów dodatkowo smarowałem skórę twarzy olejem makowym, czyli LA. Od kilku lat męczyłem się z czerwienieniem naskórka na policzkach. Problemem było to, że jakikolwiek zastosowany lek powodował znikanie objawów tak długo jak był używany. Po pani dniach od zaprzestania smarowania zaczerwienienie wracało Problem nawrotu udało sic pokonać dzięki LA smarowanemu na twarzy rano i wieczorem w postaci oleju makowego. Zaczerwienienie przestało powracać.

Inny mężczyzna od dwóch lat bezskutecznie leczył egzemę na dłoniach i pozbył się jej już po kilku dniach picia samego tylko oleju lnianego, zanim jeszcze zaczął mieszać go z makowym.  Ostatnio musiałem skorzystać z masażu pleców. Oczywiście poprosiłem . aby skórę posmarować wcześniej zmieszanymi olejami lnianym i makowym. Masażysta stwierdził, że uzyskał wyjątkowo dobry efekt ukrwienia niespotykany przy żadnym innym oleju stosowanym do masażu.

Jeszcze szybciej oleje działają na zwierzęta. Pewien znajomy dodawał je do kanny dla psów i już po klku dniach zauważył wyraźnie lśniącą sierść.
Jeśli i Ty chciałbyś podzielić się swoimi uwagami na temat skutków przywrócenia do naszej diety ALA i LA proszę napisz do mnie e-maila pod adres: <!-- e --> newbielink:http://www.jut.pl [nonactive]<!-- w -->

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...