Rtęć w kosmetykach zagraża zdrowiu
American Chemical Society (ACS) ostrzega użytkowników kosmetyków zawierających rtęć i osoby z ich najbliższego otoczenia przed zatruciem. Już wcześniej FDA, amerykańska agencja Food and Drug Administration, przestrzegała przed zagrożeniem dla zdrowia, jakie niesie ze sobą stosowanie produktów zawierających rtęć.
W 2013 roku w ramach programu ochrony środowiska ONZ została stworzona Minamata Convention on Mercury, czyli globalny traktat spisany w celu ochrony zdrowia ludzkiego i środowiska przed niekorzystnym wpływem rtęci, w którym zawarty jest również zapis o eliminacji rtęci z przedmiotów i produktów codziennego użytku takich jak kosmetyki. Do dziś traktat podpisały 102 kraje, jednak wśród nich nie znalazła się Polska.
Wobec czego, produkty higieniczne, pielęgnacyjne i kosmetyczne takie jak mydła, pasty do zębów czy kremy do ciała, które zawierają rtęć i są wycofywane z innych krajów, mogą trafiać na polski rynek. Jednak mimo traktatu nawet w krajach, które go asygnowały nie wszystkie kosmetyki są bezpieczne. Konwencja zezwala na wykorzystanie rtęci np. w tuszach do rzęs oraz innych kosmetykach kolorowych do oczu, tłumacząc to brakiem bezpiecznych zamienników dla tego składnika.
Niebezpieczna rtęć
Chociaż rtęć ma wiele zastosowań w kosmetyce na przykład jako substancja czynna kosmetyków pozwala rozjaśnić skórę, zlikwidować ciemne plamy, a nawet zwalczyć trądzik, a w tuszach do rzęs wykorzystywana jest jako konserwant, to badania wykazały, że metal ten może spowodować wiele problemów zdrowotnych.
M.in. może wpłynąć na ludzki mózg, zmniejszając funkcje poznawcze, doprowadzić do uszkodzenia nerek, powodować bóle głowy, zmęczenie, drżenie rąk, depresje i wiele innych objawów. Jak wskazują badania niewielkie ilości tego metalu nie są szkodliwe dla zdrowia, dlatego większość krajów, nawet sygnotariuszy Minamata Convention on Mercury zezwala na użycie śladowych ilości rtęci.
Jednak trzeba zaznaczyć, że o ile w jednym produkcie znajduje się niewielka ilość tego pierwiastka, to sumując jego ilość ze wszystkich produktów stosowanych codziennie, może się okazać, że przekracza ona dopuszczalne normy.
Dlatego najlepiej przed zakupem sprawdzać skład wszystkich stosowanych codziennie produktów myjących i pielęgnacyjnych. Jeżeli jednak świadomie, z różnych przyczyn decydujemy się na ryzyko, to musimy pamiętać, że nie narażamy tylko siebie, ale i osoby z najbliższego otoczenia. Po użyciu produktu z rtęcią np. kremu, pozostaje on na naszej skórze rąk, skąd przenosimy go dalej, np. na pościel przy ścieleniu łóżka czy na jedzenie podczas przygotowywania posiłku. W ten sposób narażamy na działanie rtęci pozostałych domowników czy współpracowników.
Mylące oznaczenia, przekraczanie norm i nowa technika wykrywania rtęci
Jak donosi FDA wielu producentów, chcąc uspokoić konsumentów, stosuje dla oznaczenia rtęci w składzie produktów nazwy, które mogą być mylące np. łacińską nazwę hydrargyrum i jej pochodne, czy angielską mercury lub mercurous chloride, czyli chlorek rtęci (I) zwany też calomel (kalomel) czy chlorek rtęci (II) inaczej sublimat. Dodatkowo należy też zwrócić uwagę na toksyczne związki zawierające rtęć takie jak tiomersal (nazywany również: mertiolat, thimerosal, timerosal, thiomersalum, Natrium aethylhydrargyrithiosalicylicum) czy związki fenylortęciowe.
Jednocześnie, jak wskazuje Gordon Vrdoljak z Kalifornijskiego Departamentu Zdrowia Publicznego (California Department of Public Health), w Stanach Zjednoczonych Ameryki ograniczenie rtęci w produktach wymaga zastosowania maksymalnie 1 części na milion. Jednak w niektórych kremach wybielających, odnotowano tak wysoki poziom rtęci jak 210 tysięcy części na milion – który jest już bardzo niebezpieczny.
Takie przekroczenie norm nie musi być odosobnionym przypadkiem, ponieważ jak twierdzą naukowcy do tej pory identyfikacja toksycznych produktów była procesem żmudnym i powolnym, więc trudno było badać wszystkie partie produktów na bieżąco.
Gordon Vrdoljak zwrócił uwagę na technikę zwaną całkowitym odbiciem fluorescencji rentgenowskiej i stwierdził, że dzięki urządzeniu można znacznie efektywniej badać próbki produktów pod względem zawartości rtęci, w porównaniu do klasycznych metod. Oznacza to, że naukowcy będą w stanie zidentyfikować źródła zatruć rtęcią i udzielić pomocy poszkodowanym znacznie szybciej niż wcześniej.
Testowanie jednego produktu przy użyciu starych technik może trwać około kilku dni, natomiast przy wykorzystaniu nowego narzędzia, można przebadać od 20 do 30 próbek w ciągu jednego dnia, łatwo identyfikując te produkty, które zawierają rtęć. A tym samym wskazać użytkownikom, które produkty stwarzają zagrożenie.
Trudno powiedzieć, kiedy w Polsce zostaną wprowadzone ogólnokrajowe badania produktów pod kątem zawartości rtęci, więc do tego czasu należy zwracać uwagę na to czy w składzie produktów codziennego użytku nie znajduje się, ukryta po różnymi nazwami, rtęć lub jej pochodne.
Źródła:
1. Oficjalna Strona Konwencji ONZ,Minamata Convention on Mercury.
2. Oficjalna strona FDA, Mercury Poisoning Linked to Skin Products.
3. American Chemical Society (ACS), Rooting out skin creams that contain toxic mercury, ScienceDaily.
4. Brian Bienkowski and Environmental Health News, In the Public Eye: Mascara Exempt from Mercury Treaty.
Znalezione na: newbielink:http://innovia.pl/rtec-w-kosmetykach-zagraza-zdrowiu/ [nonactive]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz