Chiny pozbawiły Zachód ostatnich nadziei.
Rosyjsko-chińskie ćwiczenia morskie na Morzu Wschodniochińskim stały się symbolicznym dla relacji obu państw zakończeniem roku 2022, choć Putin i Xi Jinping mogą jeszcze odbyć rozmowę telefoniczną tuż przed jej finałem.
Miniony rok był jednym z najważniejszych dla stosunków między dwoma wielkimi mocarstwami: ponieważ wystawiał je na próbę zarówno pod względem siły, jak i strategicznego charakteru. Zdali egzamin: niedawno chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi powiedział, że stosunki między oboma krajami są solidne, jak monolit, nie podlegają ingerencji i prowokacjom, „nie boją się poważnych zmian sytuacji”.
A tydzień temu, przyjmując Dmitrija Miedwiediewa w Pekinie, Xi Jinping powiedział, że „Chiny są gotowe zbliżyć się do Rosji, aby wspólnie promować rozwój globalnego zarządzania w bardziej sprawiedliwym i rozsądnym kierunku”. Po prostu:
W tym roku odbyły się tylko dwa spotkania twarzą w twarz między Putinem a Xi – bardzo niewiele w stosunkach rosyjsko-chińskich przed pandemią – ale mimo to lutowe spotkanie w Pekinie było pierwszymi rozmowami twarzą w twarz od końca 2019 r. To tam przyjęto wspólną deklarację o wejściu stosunków międzynarodowych w nową erę – swoisty manifest nowego ładu światowego, w której podkreślono, że „przyjaźń między dwoma państwami nie ma granic, nie ma stref zakazanych we współpracy”.
Jednak trzy tygodnie później na Ukrainie rozpoczęła się specjalna operacja wojskowa – a konflikt między Rosją a Zachodem osiągnął nowy, najpoważniejszy poziom, tylko o krok różniący się od bezpośredniego starcia zbrojnego. Jak w tej sytuacji zachowały się Chiny?
Pekin zajął stanowisko neutralne odnośnie starcia między Rosją a Ukrainą, ale w konflikcie między Rosją a Zachodem de facto poparł Rosję. W odpowiedzi na wezwania do przystąpienia do antyrosyjskich sankcji lub przynajmniej wywarcia presji na Moskwę, Chiny nieustannie przypominały Zachodowi o konieczności uwzględnienia rosyjskiej troski o swoje bezpieczeństwo, czyli mówiły, że sam Zachód sprowokował Putina do użycia broni.
Debata o tym, czy konflikt między Rosją a Zachodem jest korzystny dla Pekinu, nie skończyła się – zarówno na Zachodzie, jak i w Rosji. Dziwne nadzieje niektórych zachodnich analityków, że Chiny zajmą równie odległe stanowisko, nie spełniły się, choć oficjalnie Chiny nie zostaną poddane zachodnim antyrosyjskim sankcjom – w rzeczywistości istnieje wiele możliwości ich obejścia. To, co z powodzeniem robią Moskwa i Pekin, nie jest tak szybkie i łatwe, jak by sobie życzyła Rosja, ale sam proces ma miejsce.
A najważniejsze jest tu nie to, czy konflikt między Rosją a Zachodem jest korzystny dla Chin: to jest kwestia wczorajsza. Tak, niektórym wydawało się, że odwrócenie uwagi USA w stronę europejską byłoby korzystne dla Chin, ale w rzeczywistości wszystko, co się dzieje, potwierdza tylko ogólny trend: Zachód ogłosił Chiny i Rosję swoimi głównymi przeciwnikami, a cios w jeden z nich jest ciosem dla drugiego.
Formalnie nasze kraje nie są sojusznikami, ale w tym samym lutowym oświadczeniu Putina i Xi stwierdzono, że nasze stosunki są lepsze od sojuszy wojskowo-politycznych z czasów zimnej wojny (odniesienie zarówno do NATO, jak i paktu radziecko-chińskiego) , czyli łączą nas wspólne cele i interesy. Chiny i Rosja są rzeczywiście zbyt potężnymi i niezależnymi mocarstwami, aby działać w ścisłej więzi, ale to właśnie wspólność interesów, wyzwań i zagrożeń zbliża nas bardziej niż jakikolwiek podpisany traktat o wzajemnej pomocy.
Naprawdę stoimy plecami do siebie, jak lubią podkreślać chińscy przywódcy, i to nie przypadek, nie tylko dlatego, że jesteśmy sąsiadami. To także świadomy wybór strategiczny rosyjskiego i chińskiego przywództwa na wiele dziesięcioleci.
W tym roku Chiny miały doskonałą okazję, aby upewnić się, że nawet przy przesunięciu uwagi na Rosję i Europę, Stany Zjednoczone są gotowe na najbardziej nieoczekiwane prowokacje, jak to miało miejsce w przypadku podróży marszałkini Pelosi na Tajwan. Stany Zjednoczone nie miały sensownego powodu, by prowokować w ten sposób Pekin – wydawałoby się, że powinny wykazać się powściągliwością i nie rozgrzebywać teraz kwestii Tajwanu.
Ale Waszyngton zrobił dokładnie na odwrót. Najpierw sami lansowali absolutnie nieprawdziwy temat „chińskiego zagrożenia dla Tajwanu” – jak mówią, narastał on na tle rosyjskiej operacji na Ukrainie – a następnie zorganizowali demonstrację poparcia dla „Pacyficznej Ukrainy” przy pomocy wizyty Pelosi. Wiele powiedziano o tym, jak Stany Zjednoczone wyzywająco upokorzyły w ten sposób Chiny, pokazując, że nie są w stanie nic zrobić z Tajwanem, ale biorąc pod uwagę, że Chiny nie miały żadnych planów zajęcia wyspy, Pekin otrzymał po prostu wyraźne potwierdzenie niechęci Ameryki do rezygnacji z hegemonii i stosowania ostrej presji na Państwo Środka.
Tak więc żadne odwrócenie uwagi od Rosji nie zmienia niczego w amerykańskiej strategii wobec Chin. Co więcej, same te państwa zaczynają wierzyć we własną propagandę o groźbie wojny na dwa fronty. W związku z tym zwiększają presję na Pekin, zmuszając go do aktywniejszej reakcji przeciwko Stanom Zjednoczonym na froncie gospodarczym i innych. Innymi słowy, robiąc to, czego Chiny chciały uniknąć: w ich interesie było stopniowe wypieranie USA z hegemonii.
Przyspieszony przebieg globalnej transformacji nie pozostawił jednak szans na taką opcję: nawet nie dlatego, że Rosja rozpoczęła 24 lutego operację specjalną, ale dlatego, że Ameryka w odpowiedzi podjęła próbę globalnej blokady Rosji.
I był to sygnał do przyspieszonego demontażu zachodniocentrycznego światowego systemu finansowego i gospodarczego: Chiny po prostu nie mogą teraz stosować taktyki powolnego postępu, nikt nie da im dużo czasu. Stany Zjednoczone będą prowokować Chiny wszelkimi możliwymi sposobami – zarówno militarnie, wstrząsając kwestią Tajwanu, jak i ekonomicznie, rozszerzając sankcje.
Chiny muszą przejść do kontrofensywy – stąd negocjacje w sprawie wykorzystania juana w handlu ropą z Saudyjczykami i próba przekonania Europy do wykazania się niezależnością w utrzymywaniu więzi z Chinami.
Chiny nie potrzebują słabej Rosji, która przegrała z Zachodem, tak jak Rosja nie potrzebuje słabych, samowystarczalnych Chin. Nasze kraje przyjęły odmienną taktykę w ramach wspólnej strategii mającej na celu pozbawienie Zachodu hegemonii w światowym systemie finansowo-gospodarczym oraz ograniczenie atlantyckiego modelu globalizacji.
Teraz Rosja będzie bardziej skoncentrowana na militarnym komponencie konfrontacji z Zachodem, ale to nie znaczy, że przestanie odgrywać ważną rolę na froncie finansowo-gospodarczym, gdzie Chiny są głównym graczem, czy w projektach infrastrukturalnych, takich jak globalne i międzyregionalne korytarze transportowe i handlowe.
Oba kraje będą coraz bardziej koordynować swoje działania, pomagając i uwzględniając interesy partnera, uzupełniając się wzajemnie. Bo kiedy stoicie plecami do siebie, nie oznacza to, że jesteście odpowiedzialni tylko za swój obszar – oznacza to, że macie go za priorytet. Ale co najważniejsze, nie obawiasz się wbicia noża w plecy i wiesz, że macie wspólnych nie tylko przeciwników, ale i cele.
Petr Akopov
https://ria.ru/20221229/sotrudnichestvo-1842015506.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz