Adolf Hitler – bękart Rotschildów
Tajemnicze pochodzenie Adolfa Hitlera.
Biografowie Adolfa Hitlera podają że przyszły Fuehrer III Rzeszy urodził się 20 kwietnia 1889 roku w Braunau am Inn, niedużej miejscowości na granicy austriacko- niemieckiej. Jego ojcem był 52-letni urzędnik celny Alois Schicklgruber, który wcześniej przybrał nazwisko Hitler.
Matka, Klara Poelzl, wywodziła się z chłopskiej rodziny. Na tym etapie sprawa jest jasna i bezdyskusyjna: Alois i Klara byli naturalnymi rodzicami Adolfa. Wątpliwości budzi natomiast pochodzenie ojca Hitlera.
Co ciekawe, nawet znawcy przedmiotu są w tej materii nad wyraz wstrzemięźliwi i powstrzymują się przed ostatecznymi sądami, a sam Hitler wpadał niezmiennie w bliską apopleksji furię na wieść o zainteresowaniu dziennikarzy i innych zainteresowanych tą sprawą osób:
„Ludzie nie mogą się dowiedzieć, kim jestem – tak podobno oznajmił, kiedy usłyszał o jednej z wczesnych prób zbadania dziejów jego rodziny. – Nie mogą wiedzieć, skąd pochodzę”.
Za Panem profesorem Franciszkiem Ryszką, który jest historykiem, specjalistą od spraw niemieckich […] w dniu 20 kwietnia 1889 przyszedł na świat noworodek płci męskiej, ochrzczony imieniem Adolf, syn Alojzego Hitlera.[…] […]Rodzina ojca wywodziła się z chłopów, osiadłych przynajmniej od XVIII w. we wsi Spital w powiecie Innsbruck i pisała się jeszcze w XIX wieku Hiedler, Hietler.
Dziadek przyszłego „führera”, Johann George Hiedler, ożenił się w 1842 roku z Marią Anną. Schiklgruber. Pięć lat wcześniej urodziła Maria, nieślubnego syna Aloiz, którego synem był Adolf.[…] […]Anna Maria Schiklgruber służyła w 1936 r w Wiedniu u żydowskiej rodziny Frankerberger.[…] ojciec Adolfa Hitlera był synem […]niższego urzędnika cesarsko królewskiej służby celnej[…] wreszcie Frankenbergerowie jeszcze przez pewien czas po śmierć Aloisa łożyli na utrzymanie nastoletniego Adolfa, przyszłego pogromcy Żydów!
Badania DNA krewnych Adolfa Hitlera nie pozostawiają złudzeń. W zbrodniczym przywódcy Adolfie Hitlerze płynie krew sefardyjskich Żydów. O tym, że jeden z największych zbrodniarzy w historii świata miał biologiczne powiązania ze znienawidzona przez siebie rasą doniósł belgijski magazyn „Knock”, publikując efekt długich badań dziennikarza Jeana-Paula Muldersa i historyka Marca Vermeerana. Zdobyli oni i oddali do przebadania w profesjonalnych laboratoriach DNA 39 krewnych przywódcy III Rzeszy. Wyniki zaskoczyły naukowców.
Materiał genetyczny zawierał bowiem chromosom o nazwie Haplogroup Elblb (Y-DNA), niezwykle rzadko spotykany w Niemczech i całej Zachodniej Europie. Występuje on za to często wśród aszkenazyjskich i sefardyjskich Żydów oaz wśród zamieszkałych tereny Algierii, Maroka, Tunezji plemion hebrajskich. Chromosom haplogroups Elblb posiada około 18-20 procent Żydów aszkenazyjskich i sefardyjskich, chromosom ten więc występuje najczęściej w populacji Żydów.
O żydowskim pochodzeniu i korzeniach Hitlera niejednokrotnie informowali historycy zajmujący się postacią niemieckiego kanclerza. Były to jednak publikacje oparte na pogłoskach, których nie weryfikowały badania drzewa genealogicznego zbrodniarza ani żadne badania materiału genetycznego. Natomiast belgijska publikacja oparta jest jednak na badaniach genetyków.
Adolf Hitler był pochodzenia żydowskiego.
Maria Anna Schicklgruber była babką Adolfa Hitlera. Służyła ona na dworze w Gratzu u bogatego Żyda o nazwisku Frankerberger. Był on członkiem rodziny Otteristein z dystryktu Waldviertel w Dolnej Austrii. Według jednej z teorii tam właśnie zaszła w ciążę pani Schicklgruber. Syna urodziła 7 czerwca 1837 roku w małej wiosce Stones dokąd powróciła z Gratzu. Nazwała go Alois.
W roku 1842 Maria Schicklgruber wyszła za mąż za młodego młynarza Johanna Georga Hiedlera. Gdy Alojz miał 40 lat udał się razem z dwoma świadkami do parafii w Dollersheim, którzy zaświadczyli, że jego ojcem był właśnie Hiedler. Rubryka z nazwiskiem ojca była pusta tak więc wpisano nazwisko „Hitler” – była to pomyłka. Nie zwrócono uwagi na zły zapis ponieważ świadkowie nie umieli pisać. Świadczy o tym fakt, że zamiast podpisu widnieją tam trzy krzyżyki. Ponadto od 1837 do 1903 roku Marii Schicklgruber następnie Hiedlerowi aż wreszcie samemu Alojzemu wypłacano regularną pensję. Historię potwierdziło wielu historyków.
Będąc obiektywnym trzeba sprawdzić wszystkie źródła. Okazuje się jednak, że babki Hitlera nie ma w rejestrach służby domowej w Gratzu a Żydom od XV do końca XIX wieku nie można było osiedlać się w tym mieście (duża część informacji na temat Żydowskiego pochodzenia Hitlera zaczerpnięta jest z pamiętników straconego w 1946 Hansa Franka). Siostrze Pauli wysyłał pieniądze ale kazał jej zmienić nazwisko na Wofl.
Najbardziej widocznym przykładem ukrywania przez Hitlera swoich korzeni jest to co wydarzyło się w miejscowości Dollersheim gdzie znajdował się grób babki Hitlera. Po anschlussie Austrii udało się tam kilku kartografów aby dokładnie zbadać teren pod potrzebny dla wojska poligon. Następnie przeprowadzono ewakuację mieszkańców a całe miasto zostało zrównane z ziemią przez artylerię. Decyzję o poligonie uzasadniono następująco: „wzmocnienie obronności kraju od strony Czech”.
Geograficzne pochodzenie Hitlera jest w pewnym sensie dwuznaczne, był bowiem produktem nie jednego, lecz dwóch regionów pogranicznych. Pierwszy to miejsce jego urodzenia w zachodniej Austrii, Braunau nad rzeką Inn, która oddziela Niemcy od Austrii. (Jego ojciec Alois był celnikiem i przekraczał granicę codziennie).
Bardziej wszakże istotne dla fanatyka wierzącego w determinizm rasowy jest to, że rodzina Hitlera pochodziła (i tam w jego dzieciństwie wróciła) z „ojczyzny przodków” (jak mówili z dumą miejscowi naziści) położonej dwieście mil na wschód od Braunau, z Waldviertel, przez wieki spornego regionu granicznego pomiędzy Austrią a Czechami. Była to ziemia niczyja pomiędzy obszarem germańskim a obszarem słowiańskim (Słowian Hitler uznał za podludzi, a później uczynił z nich niewolników i zabijał).
Rzeczywiście, nazwisko Hitler i jego starsze warianty Hiedler i Hüttler są raczej słowiańskie niż germańskie, który to fakt zapewne mierził Hitlera i rzucał cień na jego pretensje do aryjskiej czystości – aczkolwiek nie tak mroczny jak plotki, że tajemniczy nieznajomy, który wędrował przez to pogranicze, był Żydem tułaczem.
Bogactwo kandydatów na tajemniczego nieznajomego, który począł ojca Hitlera – w szczególności wysoko urodzonych, jak „baron Rothschild” i „potomek arystokratycznej rodziny Ottensteinów” – oraz stale powracające spekulacje o potajemnych wiarołomstwach, romansach i dwuznacznych „erotycznych sytuacjach”, w których główną rolę gra Maria Schicklgruber, to właśnie rodzinny romans wedle badaczy Hitlera.
Jednym z powodów, dla których tak trudno odeprzeć pokusę wplatania fragmentarycznych genealogicznych świadectw w rodzinny romans, jest pojawianie się klasycznych folklorystycznych i baśniowych elementów w scenerii opowieści o tajemniczym nieznajomym. Oto wędrowny młynarz (Georg), ambitny bękart (Alois), spadek, o którym krążą plotki, wiejska służąca w typie (acz nie całkiem) Kopciuszka (Maria), znikająca wioska (Döllersheim), rzekome związki z właścicielem pobliskiego zamku (Ottenstein) oraz szeptane pogłoski o intrydze z potężnym księciem „innej krwi” (baron Rothschild).
W samym epicentrum tych domniemanych intryg i związków z rodzinnego romansu znajduje się kropka na mapie, znacząca znikającą wioskę Döllersheim. A w samym środku Döllersheim wznosi się – nieistniejący już dziś – kościół parafialny, w którym odbyły się trzy szczególne i dość dwuznaczne rodzinne ceremonie. Przede wszystkim w tym właśnie kościele w 1837 roku Maria Schicklgruber wypełniła metrykę chrztu dziecka, przyszłego ojca Hitlera, pozostawiając ową siejącą niezgodę pustą rubrykę.
Tutaj też w pięć lat później odbył się osobliwy ślub Marii, wówczas czterdziestosiedmioletniej, z czterdziestotrzyletnim Johannem Georgem Hiedlerem, wędrownym młynarzem, który potem, bez wiarygodnych dowodów, zajmie ważne miejsce w drzewie genealogicznym Hitlera jako jego dziadek ze strony ojca.
Ślub ten był osobliwy za sprawą tego, czego za sobą nie pociągnął. Nie pociągnął mianowicie za sobą adoptowania przez wędrownego młynarza pięcioletniego syna Marii, Aloisa – czego należałoby się spodziewać, gdyby rzeczywiście Johann Georg był biologicznym ojcem chłopca. Zamiast tego jednak Alois zamieszkał z jego bratem, Johannem Nepomukiem Hiedlerem (to jeden z powodów, dla których Maser uważa, że to on jest prawdziwym ojcem chłopca), zamożniejszym (lecz już żonatym) wieśniakiem.
Wydaje się, że było to małżeństwo z wyrachowania (tylko czyjego?). Co więcej, nabrało jeszcze osobliwszego charakteru za przyczyną trzeciej ceremonii, która odbyła się w parafialnym kościele w Döllersheim w trzydzieści pięć lat później, transakcji o wątpliwym uzasadnieniu prawnym, opartej na wątpliwych przysięgach: ceremonii zmiany nazwiska. To wówczas syn Marii Schicklgruber, przez blisko czterdzieści lat noszący jej nazwisko, pojawił się nagle w rodzinnej parafii i oznajmił, że od dawna już nieżyjący wędrowny młynarz Georg, który nigdy formalnie nie potwierdził ojcostwa, był jego biologicznym ojcem. I że biedny tatuś gorąco pragnął, by syn nosił nazwisko Hiedler (choć później Alois zmienił je na „Hitler”).
Niejasne okoliczności powyższych trzech ceremonii i dziwny los wioski Döllersheim nikogo by nie obchodziły, gdyby świeżo upieczony Alois Hitler nie począł syna imieniem Adolf, a także gdyby Adolf nie okazywał tak przesadnej drażliwości względem tych aspektów swego pochodzenia.
Jednakże niedługo po tym, jak Hitler wstąpił na światową scenę, przeprowadzając nieudany pucz w listopadzie 1923 roku, nowi tajemniczy przybysze zaczęli pojawiać się w Döllersheim, zaglądali do zapisów rejestru parafialnego, próbując rozwikłać kryjącą się w nich tajemnicę.
Najpierw do parafialnego kościoła zawitali opozycyjni dziennikarze, następnie agenci wywiadów, później prywatni detektywi, wreszcie gestapo. (Na polecenie Himmlera oficerowie gestapo co najmniej czterokrotnie wyprawiali się do Austrii, usiłując rozstrzygnąć nieścisłości w relacjach o pochodzeniu führera). Zmiana nazwiska dość szybko wydostała się na światło dzienne i fakt ten dostarczył pierwszych wskazówek, jak może reagować Hitler na pytania rzucające cień na jego rodzinę.
Według przedwojennej biografii Hitlera pióra Rudolfa Oldena, gdzieś w połowie lat dwudziestych „pomysłowy dziennikarz opublikował w liberalnej gazecie wiedeńskiej informację o tym, że ojciec Hitlera zmienił nazwisko z Schicklgruber na Hiedler”. Olden dodał złośliwie (acz z formalnego punktu widzenia niezbyt precyzyjnie), że „mówienie Heil Hitler! jest niepoprawne, prawidłowa forma powinna brzmieć Heil Schicklgruber!„.
Kwestię tę podjęło kilku biografów Hitlera, którzy owej zmianie nazwiska próbowali nadać historyczne znaczenie. Sam Olden pisze: „Słyszałem, jak Niemcy zastanawiali się, czy Hitler mógłby zostać panem Niemiec, gdyby świat znał go jako Schicklgrubera. Nazwisko to brzmi cokolwiek komicznie w miękkiej wymowie mieszkańca południowych Niemiec. Czy ktoś potrafiłby sobie wyobrazić oszalałe masy pozdrawiające Schicklgrubera głośnym Heil!?”
John Toland w podobnym tonie mówi: „Trudno wyobrazić sobie siedemdziesiąt milionów Niemców ryczących Heil Schicklgruber!”.
Choć łatwo o przesadę przy ocenie wpływu zmiany nazwiska na przeznaczenie Hitlera, nie ulega wątpliwości, że był on niezwykle wrażliwy na punkcie jakichkolwiek prób badania historii jego rodziny, która dla niego samego była w dużej mierze terra incognita. Olden dodaje, że wściekłość Hitlera na wieść o ujawnieniu zmiany nazwiska przez jego ojca przybrała formę brutalnego ataku: „Wydawcę wiedeńskiej gazety, która opublikowała historię o Heil Schicklgruber!, dwaj młodzi członkowie partii zaatakowali pałkami w kawiarni, gdzie zwykł przychodzić po obiedzie. Incydent ten nie miał żadnych dalszych konsekwencji poza tą, że temat ów podjęły wszystkie gazety”.
W rzeczywistości jednak mogły być dalsze konsekwencje, o których Olden, piszący w 1936 roku, nie miał pojęcia, konsekwencje poniesione przez wioskę Döllersheim, w niedługi czas potem ofiarę znacznie bardziej brutalnego ataku przy zastosowaniu broni o wiele groźniejszej niż pałki, ataku, który niemal całkowicie wymazał wszelkie ślady jej istnienia.
Tak przynajmniej brzmi teoria po raz pierwszy sformułowana w roku 1956 przez Franza Jetzingera, austriackiego archiwistę i autora powszechnie cenionej pracy (Bullock i Fest często ją cytują) pod tytułem Młodość Hitlera, będącej rezultatem wyczerpujących poszukiwań w rejestrach parafialnych i innych dawno zapomnianych zbiorach dokumentów dotyczących przodków i młodości Hitlera.
Rozważając kontrowersyjną opinię Hansa Franka, swego czasu osobistego prawnika Hitlera, zamieszczoną w napisanym przed egzekucją w Norymberdze pamiętniku, że odkrył on dowody na to, iż ów tajemniczy nieznajomy (dziadek Hitlera ze strony ojca) był Żydem, Jetzinger przytacza „dziwny fakt, który może być interpretowany jako potwierdzenie opowieści Franka”:
W niespełna dwa miesiące po zajęciu przez Hitlera Austrii, w maju 1938, wydano polecenie urzędowi geodezji, by dokonał pomiarów Döllersheim (miejsce urodzenia Aloisa Hitlera) oraz okolic w celu oceny ich przydatności jako poligonu dla Wehrmachtu. W następnym roku mieszkańców wioski siłą ewakuowano, a wieś i okolicę zaczęły zasypywać pociski z broni oddziałów artylerii i piechoty. Miejsce narodzin ojca Hitlera i pochówku babki zostały przez jego wojska zniszczone i zrównane z ziemią. Niegdyś kwitnąca i żyzna kraina zamieniona jest dzisiaj w upiorną pustynię; wszędzie czyha śmierć w postaci niewypałów…
Lecz przecież teren tak blisko związany z rodziną Hitlera nie mógł zostać wykorzystany na poligon bez jego wiedzy i zgody. Dlaczego więc jej udzielił? Wydaje się, że zniszczenie Döllersheim nastąpiło bezpośrednio na polecenie führera, kierowanego obłędną nienawiścią do ojca i pragnieniem wymazania „hańby” żydowskiej krwi.
Kim była owa kobieta, Maria Schicklgruber, która pozostawiła Hitlerowi i historii tak szalenie dwuznaczną schedę? Łatwo jest retrospektywnie uczynić z niej postać bardziej tajemniczą i skomplikowaną, niż w rzeczywistości była, jeśli mamy w pamięci niezwykłą biografię jej wnuka. Większe zainteresowanie budzi natomiast to, że historie o uwiedzeniu służących w przypadku dwóch innych kobiet z rodziny Hitlera odgrywających istotną rolę w późniejszych polemikach – jego matki Klary i siostrzenicy Geli Raubal – wydają się odzwierciedlać, niemal dokładnie powtarzać seksualny sekret pozostawiony przez Marię Schicklgruber. Cóż takiego sprawia, że ów związek kochliwego pana i uległej służącej pojawia się w życiu trzech kolejnych pokoleń kobiet z rodziny Hitlera?
Matka Adolfa, Klara, często portretowana jest przez kronikarzy (opierających się na opisie oddanego syna) jako prosta, bogobojna, skłonna do poświęceń sługa męża i dzieci. W rzeczywistości natomiast bliższe przyjrzenie się jej roli odsłania inną Klarę: służącą Aloisa Hitlera w czasie jego dwóch poprzednich małżeństw, osóbkę nie wzdragającą się przed skomplikowanym, zakazanym i potajemnym (a także graniczącym z kazirodztwem) romansem z władczym panem domu. Wiemy na przykład, że w wieku szesnastu lat Klara ochoczo wprowadziła się do ciasnego mieszkania żonatego mężczyzny (Aloisa) o dwadzieścia lat od niej starszego, bliskiego w końcu krewnego (był jej wujem) pod pretekstem zostania służącą.
Był rok 1867, ojciec Hitlera żył wówczas ze swoją pierwszą żoną, stosunkowo bogatą kobietą, starszą od niego o trzynaście lat, która już niedomagała, kiedy się z nią żenił, przypuszczalnie dla jej pieniędzy.
Jak opisuje to John Toland: Klara, atrakcyjna nastolatka „z gęstymi ciemnymi włosami […] zamieszkała wraz z Hitlerami w zajeździe, gdzie Alois nawiązał romans z pomocnicą kuchenną, Franziską”, która zresztą została jego żoną, kiedy pierwsza wreszcie przeniosła się na tamten świat.
Po śmierci pierwszej żony układy w domu Aloisa Hitlera, urodzonego jako Schicklgruber, zaczęły przypominać bulwarową francuską farsę. Po okresie współżycia bez błogosławieństwa Kościoła z podkuchenną i jednocześnie korzystania z usług jeszcze młodszej służącej (i bratanicy) Klary Alois poślubił starszą z kochanek. Zaraz potem przekonał się – powiada Toland – że żona numer dwa „doskonale orientuje się, jak pociągająca dla wrażliwego Aloisa może być ładna służąca”, tak więc jednym z pierwszych posunięć Franziski po ślubie „było pozbycie się Klary”. Nie na długo wszakże. Żona numer dwa zachorowała na gruźlicę. Kiedy tylko Franziska wyjechała na leczenie, „Alois uznał za oczywiste zwrócić się o pomoc do atrakcyjnej bratanicy”. Nawet po powrocie żony – niedługo potem zresztą umarła – młodziutka Klara pozostała w domu, „i tym razem – pisze Toland – stała się służącą, pielęgniarką i kochanką”.
Wkrótce jednak powstał problem kazirodztwa i ponura komedia rozgrywająca się w mieszkaniu Hitlera stała się sprawą rozważaną przez urzędników w Watykanie. Kiedy żona numer dwa umarła, Alois postanowił zalegalizować długotrwały romans ze służącą-kochanką, pojawiła się wszakże poważna przeszkoda: „pokrewieństwo trzeciego stopnia bliskie drugiemu”, jak opisuje w petycji do miejscowego biskupa (przygotowanej przy pomocy duchownego) swoje skomplikowane związki z Klarą. (Jeśli przyjmiemy oficjalną wersję pochodzenia Hitlera, wówczas okazuje się, że ojciec Aloisa i cioteczny dziadek Klary to ta sama osoba: Johann Georg Hiedler).
Miejscowy biskup uznał „pokrewieństwo trzeciego stopnia bliskie drugiemu” za nazbyt poważną sprawę, by załatwić ją samemu, petycję przesłał więc do Rzymu wraz z prośbą o papieską dyspensę. Lecz nawet po uzyskaniu dyspensy Klara do swego świeżo poślubionego męża nadal zwracała się tak samo jak wtedy, kiedy była jego służącą i kochanką: „wuju”.
„Wuj”. Tak właśnie Adolfa Hitlera nazywała jego służąca-siostrzenica Geli Raubal, kiedy w 1929 roku wprowadziła się do jego mieszkania i zaczął się ich kontrowersyjny (w wielu aspektach) i ostatecznie fatalny w skutkach związek, trzeci z kolei dramat służącej w sadze rodziny Hitlerów.
Dalszych dowodów na to, jak silnie w umyśle Hitlera tkwiła fantazja dotycząca stosunku służącej i głowy domu – Żyda, dostarczają motywy pornograficzne w „Der Stürmer” Juliusa Streichera, dziwaczna ekstaza Hitlera wywołana relacjami Streichera ze sprawy Hirscha, najgłośniejszego w latach dwudziestych procesu Żyda oskarżonego o gwałt na aryjskiej służącej. Widać to także w zwrocie, jakim Hitler określił Matthiasa Erzbergera, jednego z „listopadowych zbrodniarzy” (ludzi odpowiedzialnych za „cios w plecy”, czyli podpisanie kapitulacji w listopadzie 1918) jako „bękarta Żyda i służącej”.
Ponadto, na co zwrócił uwagę Robert Waite, w norymberskich ustawach rasowych z 1935 roku jest też kodycyl dotyczący służących, na którego umieszczenie nalegał sam Hitler. Kodycyl ten nie tylko uznaje za sprzeczne z prawem stosunki seksualne pomiędzy Żydami a Aryjczykami, ale także wyraźnie zabrania Żydom zatrudniać w charakterze służby domowej aryjskie kobiety poniżej czterdziestu pięciu lat.
Jest to zaiste dziwaczne uregulowanie prawne, wydaje się, iż u jego podstaw tkwi pornograficzna fantazja. Co więcej, fantazja przewrotnie dwuznaczna; z jednej strony z ustawy wynika, że Żydom nie można ufać, jeśli chodzi o pracujące u nich młode Aryjki, z drugiej zaś poprzez fakt, że zakaz obejmuje nie tylko akt krzyżowania się ras, lecz i samą ewentualność wspólnego przebywania żydowskiego pana i aryjskiej służącej, daje do zrozumienia, że i aryjskie służące nie są godne zaufania.
Ta głęboko zakorzeniona nieufność lub przynajmniej głęboko kontrowersyjny pogląd na służącą i jej stosunek do zagadkowego pater incertus, który może być jej panem, tkwi w samym centrum tajemnicy Marii Schicklgruber oraz fantazji wywołanych przez pustą rubrykę w metryce chrztu, jaką wypełniła w Döllersheim.
Żaden wiarygodny naoczny świadek ani też dokument nie przetrwały, by potwierdzić tę mroczną opinię o Marii. Rzekoma korespondencja, mająca dokumentować historię romansu pomiędzy Marią a bogatym Żydem, u którego służyła – „Żydem z Grazu”, wspomnianym przez osobistego prawnika Hitlera, Hansa Franka, w jego norymberskim pamiętniku – nigdy nie została odnaleziona. Nie pozostało świadectwo pochodzące od Marii lub jej współczesnych, z którego by wynikało, że była ona kimś innym niż prostą, dobroduszną wieśniaczką, odważną matką, która na przekór biedzie zdecydowała się urodzić nieślubne dziecko, choć nie mogła liczyć ani na pomoc ojca, ani błogosławieństwo Kościoła; miała wówczas czterdzieści dwa lata, w tym wieku wiejskie kobiety porzucały już zwykle nadzieję na rodzenie dzieci i godziły się z perspektywą lat ciężkiej pracy bez niczyjej wyręki.
W Trzeciej Rzeszy obowiązywało pewne tabu: nie wolno było interesować się rodziną Adolfa Hitlera. Na samą wzmiankę o jego pochodzeniu i krewnych w Dolnej Austrii Führer wpadał w szał.
Jaką mroczną tajemnicę chciał ukryć? Odpowiedź znaleziono w zakurzonych aktach, odkrytych niedawno w archiwach. Albert Speer, minister budownictwa Rzeszy i ulubiony towarzysz rozmów Hitlera, wspominał w swych pamiętnikach jedną znamienną scenę. W trakcie rozmowy zameldowano Führerowi, że w rodzinnej miejscowości jego ojca tutejszy gauleiter wystawił tablicę pamiątkową: to z tej ziemi wywodzi się nasz wielki wódz. Zamiast się ucieszyć i pochwalić gorliwca, Hitler niespodzianie wpadł w furię. – Ile razy mówiłem, żeby nie wspominać o tej okolicy, a ten osioł gauleiter wyjeżdża z czymś takim! Natychmiast to usunąć!
O podobnym ataku wściekłości Hitlera wspomina też Hans Frank, jego osobisty prawnik (a potem generalny gubernator okupowanych ziem polskich). W napisanej w więzieniu przed czekającą go egzekucją książce „Im Angesicht des Galgens” (W obliczu szubienicy) Frank wspominał, że wytrącony z równowagi Hitler, a działo się to w latach 30., zwierzył się z „podłej próby szantażu” podjętej przez jakiegoś „obrzydliwego krewniaka”. Ten ktoś miał zagrozić, że ujawni zagranicznej prasie jakieś kompromitujące dane na temat pochodzenia Führera. Dla wybadania, jakie dane mogły zachować się w urzędowych archiwach, Hitler wysłał wtedy Hansa Franka do Austrii.
Co mogło skompromitować rosnącego w siłę przywódcę nazistowskiej, jawnie antysemickiej partii? Oczywiście domieszka krwi żydowskiej w żyłach. Z takimi aluzjami Hitler miewał do czynienia od początku swojej kariery. Pisano, że pozbywa się rywali „na żydowski sposób”. W 1933 r. „Daily Mirror” zamieścił zdjęcia nagrobków na cmentarzu żydowskim w Bukareszcie: na jednym z nich widniało nazwisko Hitler. Inna gazeta prezentowała zdjęcia nagrobków Huetlerów na cmentarzach żydowskich w Austrii.
Sam Hans Frank w swych więziennych wspomnieniach porusza tę możliwość, to znów ją odrzuca. Pisze, że w swych poszukiwaniach natknął się na jakąś kobietę spowinowaconą z rodziną Hitlera. Miała mu opowiedzieć, że jego babka Maria Anna Schicklgruber służyła niegdyś w Grazu u żydowskiej rodziny Frankenbergerów. Potem urodziła nieślubnego syna Aloisa (ojca Adolfa), na którego utrzymanie Frankenbergerowie jakoby kilkanaście lat posyłali pieniądze. Miały istnieć nawet jakieś listy na poparcie tej historii. Według Franka Hitler oświadczył, iż z tego, co mówili jego ojciec i babka, wie, że jego dziadkiem nie był Żyd z Grazu, ale babka i jej późniejszy mąż byli tak biedni, że postanowili wmówić Żydowi ojcostwo, by wspomógł dziecko finansowo.
Niewiele zapisanych zdań w dziejach dało początek tak gruntownym badaniom historyków, jak ten fragment wspomnień straconego w 1946 r. Hansa Franka. Szukano jego tajemniczej rozmówczyni i owych listów, szukano śladów rodziny Frankenbergerów, szukano Marii Anny w zachowanych rejestrach służby domowej w Grazu. Wszystko na próżno. Ustalono natomiast, że Żydom od XV do końca XIX wieku nie wolno było się w tym mieście osiedlać. Renomowany historyk niemiecki Werner Maser w irytacji wyraził nawet pogląd, że Hans Frank zmyślił całą tę historię. Heil Schicklgruber!
Oczywiście i bez mitycznego dziadka Frankenbergera Hitler miał dość powodów, by utrzymywać swoje pochodzenie w tajemnicy. W „Mein Kampf” tylko krótko i mgliście wspomina o rodzicach. Chodzi o to, że Führer, który od swoich obywateli wymagał dostarczenia świadectwa aryjskiego pochodzenia, sam nie byłby w stanie przedstawić takiego dokumentu. Jego ojciec Alois był dzieckiem nieślubnym i do 40 roku życia nosił panieńskie nazwisko matki: Schicklgruber. W końcu udało mu się znaleźć dwóch świadków, którzy razem z nim udali się do miejscowej parafii w Döllersheim i poprosili o wystawienie Aloisowi nowej metryki. Zaświadczyli, że jego ojczym Johann Georg Hiedler (który ożenił się z jego matką Marią Anną pięć lat po urodzeniu Aloisa) jest jego prawdziwym ojcem i życzył sobie, by syn nosił jego nazwisko.
Zajmowanie się pochodzeniem Hitlera i uznanie, że biologicznie był ćwierć-Żydem (pamiętajmy jednak, że judaizm uznaje za Żyda osobę zrodzona z matki-Żydówki – Hitler tego kryterium nie spełnia) byłoby zajęciem dosyć jałowym – w końcu ważne jest to, kim się dany osobnik czuje, a nie jakich ma przodków – gdyby nie fakt, że wielu ludzi o żydowskich korzeniach starało się zacierać własne pochodzenie lub gorąco mu zaprzeczać i w konsekwencji przebierać postawę jawnie antysemicką. Zjawisko to zauważali tradycyjni Żydzi, a określali je nienawiścią do samego siebie?. Takim właśnie człowiekiem miał być Hitler, a wcześniej – to już na pewno da się udowodnić – Karol Marks, zasymilowany Żyd, który teorię walki klas wywiódł z pierwotnych, głęboko antysemickich.
Natomiast według książki psychoanalityka, Walter Langer, „The Mind of Hitler, Hitler nie tylko był wspierany w zdobyciu władzy przez rodzinę Rothschild, ale sam pośrednio był Rothschildem. Langer pisze: ”Maria Anna Schicklgruber mieszkała w Wiedniu i w tym czasie była zatrudniona jako służąca w domu Barona Rothschilda. Jak tylko rodzina odkryła ciążę trafiła z powrotem domu, gdzie urodził Aloisa. ” Informacje Langera pochodziły podobno od wysokiego oficera Gestapo: Hansjurgen Koehler, opublikowane w 1940 roku, pod tytułem „Inside Gestapo”, który pisał o dochodzeniu w sprawie pochodzenia Hitlera przeprowadzonego przez austriackiego kanclerza, Dollfussa. Koehler rzeczywiście oglądał kopie dokumentów Dollfussa, które przekazał mu Heydrich, władca hitlerowskiej Secret Service. Pisał: „dokumenty o pochodzeniu Hitlera spowodowałyby takie spustoszenie jak żadne dokumenty na świecie” (Inside Gestapo, str. 143).
„… austriacki kanclerz musiał wiedzieć o pochodzeniu Hitlera. Jego zadanie nie było trudne, jako władca Austrii mógł łatwo dowiedzieć się o danych osobowych i rodzinnych Adolfa Hitlera, który urodził się na ziemi austriackiej … poprzez oryginały świadectw urodzenia, karty rejestracji policja, protokoły, itp., wszystkie zawarte w pierwotnej dokumentacji, kanclerzowi Austrii udało się zebrać fragmenty części układanki, tworząc mniej lub bardziej logiczną całość …
Kanclerzowi Dollfuss udało się odkryć karty rejestracyjne. Młoda, niewinna służąca była służącą na dworze Rothschildów. Nieznanego dziadka Hitlera należy chyba szukać w tym wspaniałym domu. Hitler był więc zdeterminowany do przejęcia Austrii, aby zniszczyć swoje akta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz