Lewica i religia w szkole
Przypatruję się jak nowy rząd przejmuje władzę. Mam coraz więcej wątpliwości i obaw. Więcej o tym w następnym tekście. Teraz chciałbym zająć się sprawą nauczania religii w szkole. Jako osoba obojętna religijnie nie widzę w tym problemu, ale obawiam się, że nowy rząd zrobi z tego wojnę światopoglądową.
Nowa pani minister oświaty rzuciła w tym kontekście, że trzeba skończyć ze średniowieczem. W ten sposób dowiodła dwóch faktów. Po pierwsze, że jest nieukiem, ponieważ każdy, kto traktuje średniowiecze jako jakieś „ciemne wieki” jest nieukiem. Dlaczego? – o tym przy innej okazji.
Po drugie, używając tego określenia, pani minister dowiodła, że traktuje te kwestie w kategoriach ideologicznych, więc wojna światopoglądowa jest niemal pewna. Jak dla mnie to wystarczająco dyskwalifikuje tę panią do pełnienia tej funkcji.
.
Mogę się zgodzić, że religii nie powinno być w programie nauczania szkół publicznych. Natomiast nie zgadzam się z poglądem, że religię w ogóle należy usunąć ze szkół. To nie powinno być przedmiotem sporu politycznego czy ideologicznego. Politycy czy to szczebla krajowego, czy lokalnego nie powinni o tym decydować. To nie jest dziedzina, którą należy urządzać w taki sam sposób we wszystkich szkołach w całym kraju.
Przede wszystkim powinni o tym decydować rodzice. Na przykład rodzice w „1a” chcą, żeby ich dzieci uczyły się religii w szkole. Wtedy dyrekcja udostępnia pomieszczenie i po zakończeniu innych lekcji nauczanie religii może odbywać się w szkole. Uważam, że jest to do przyjęcia nawet wtedy, gdyby w rzeczonej „1a” tylko pięciu na trzydziestu rodziców chciałoby nauki religii w szkole. Rodzice jako płacący podatki mają pełne prawo do takiego wykorzystywania budynku szkoły dla swoich dzieci. W takim razie Kościół ponosiłby ciężar wynagrodzeń katechetów czy osób duchownych nauczających religii, szkoła ponosiłaby koszty wykorzystania pomieszczeń, w których nauczano by religii.
Uważam, że rozwiązanie, które proponuję, pozwala uniknąć jakiejś wojny światopoglądowej. Rozumiem, że religia jako obowiązkowy przedmiot nauczania w szkole, to efekt konkordatu, a ten z kolei, to umowa międzynarodowa z różnymi trudnymi problemami przy próbach jej zmiany. Jednak dla uniknięcia konfliktów światopoglądowych warto podjąć wysiłek zmian odpowiednich zapisów konkordatu. Jeśli dla zwolenników nauczania religii w szkole, ma mieć ona wyjątkowy status wśród innych przedmiotów, to dobrowolny udział uczniów w jej nauczaniu oraz jej nauczanie w szkole, ale poza planem lekcji, raczej ten status podkreśla niż obniża.
Podkreślam, że o tym jak funkcjonują szkoły powinni w większym stopniu decydować rodzice. Obecny system oświaty w Polsce jest tak skonstruowany, że najwięcej do powiedzenia mają politycy szczebla krajowego i lokalnego, potem dyrektorzy szkół z nauczycielami i dopiero na końcu rodzice. Tę kolejność należy odwrócić. Ten wniosek wyprowadzam po dwunastu latach prezydentury i odpowiadania za szkolnictwo podstawowe w Stalowej Woli. Kwestii, w których powinni decydować przede wszystkim rodzice jest wiele.
W rozmowach ze znajomymi nauczycielami dowiaduję się, że większość rodziców ma postawę roszczeniową wobec szkoły. Rodzice dość powszechnie unikają brania odpowiedzialności za funkcjonowanie szkół. Zmianę tej sytuacji uważam za jeden z najważniejszych postulatów naprawy systemu oświaty w Polsce. Niestety zarówno rządzący do niedawna PiS, jak i obecnie rządzące partie w swoich wizjach systemu oświaty nie uwzględniają odpowiednio dużej roli rodziców. Oświata pozostaje dziedziną politycznych sporów i nowa pani minister jest gwarancją, że tak dalej będzie. Zatem to niestety nie rodzice będą decydować czy ich dzieci mają się uczyć religii w szkole.
A Państwa zdaniem kto powinien decydować o tym czy religia ma być uczona w szkole publicznej?
Andrzej Szlęzak
za: FB
https://konserwatyzm.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz