poniedziałek, 15 stycznia 2024

Stanisław Estreicher: Konserwatyzm

 

Stanisław Estreicher: Konserwatyzm


Stanisław Estreicher (1869 Kraków – 1939 Sachsenhausen)

I. Istota konserwatyzmu.

1. Jeżeli pragniemy wyjść poza zewnętrzne cechy konserwatyzmu i zbliżyć się do jego istoty, to określenie konserwatyzmu nie jest rzeczą łatwą.

Cechy zewnętrzne wskazać dość łatwo. Wystarczy podkreślić, że polityka konserwatywna broni pewnych od dawna istniejących, historycznie wyrobionych podstaw życia społecznego: że więc najprzód uznaje za najważniejszą taką podstawę etykę religijną, której piastunami są panujące w pewnym narodzie organizacje religijno-kościelne i dlatego stara się im zapewnić silne stanowisko; że uznaje dalej potrzebę silnego poczucia narodowego i dlatego popiera rozwój kultury narodowej; że dąży do zapewnienia naczelnym organom państwowym zwłaszcza głowie państwa silnej, ciągłej władzy; że uznaje nienaruszalność własności prywatnej i zwartość rodziny za fundament społecznego życia i dlatego nie dopuszcza do ich rujnowania; że wreszcie obok rodziny Uważa i inne związki społeczne w ramach państwa istniejące za konieczne ogniwa życia społecznego (związki lokalne, stanowe, zawodowe itp.) i dlatego nie sprzyja wcale ich ograniczaniu lub kasowaniu przez omnipotencję państwa.

Takich zewnętrznych cech można by wyliczyć oczywiście więcej. Wszystkie one ujmujemy w nazwę „tradycji” tj. historycznie uzasadnionych podstaw życia społecznego. Doświadczenie historyczne uczy — wedle poglądu konserwatywnego — że bez religii i etyki absolutnej, bez samowiedzy narodowej, bez silnej władzy naczelnej, bez rodziny i własności, bez zróżniczkowanej na drobniejsze związki więzi społecznej, — egzystencja społeczeństwa jest czymś chwiejnym. Należy więc do tego dostosować politykę, należy uważać tradycję za czynnik niezmienny w ciągłym postępie naprzód.

Zapatrywaniom takim na cechy konserwatyzmu można nadać i inny nieco wyraz. Zamiast zestawienia w jeden obraz tych czy może nieco innych jeszcze szczegółowych punktów, jakie się zawierają zwykle w programach partii konserwatywnych wszystkich krajów i ludów, można zwrócić raczej uwagę na realizm w metodzie politycznego działania jako naczelną cechę konserwatyzmu.

Można powiedzieć, że konserwatyzm wychodzi z założenia, iż polityka jak natura ,,non facit saltus”. Właściwością konserwatyzmu jest, wedle tego zapatrywania, obawa, aby nic skoczyć w próżnię, aby nie porzucić i nie odrzucić dotychczasowego stanu społecznego dla jakiegoś niepewnego ideału, dla jakiegoś nowego eksperymentu.

Dla konserwatysty nie jest bynajmniej rzeczą obcą idea rozwoju, a nawet jego konieczność; ale rozwój powinien być dalszym ciągiem przeszłych doświadczeń; stare zjawiska powinny rodzić nowe. Wszelka inna przez stare fakty przeskakująca polityka jest rewolucją, radykalizmem, a więc antytezą konserwatyzmu.

Istotą konserwatyzmu wedle tego zapatrywania jest nie tyle bronienie starych, odwiecznych, tradycyjnych podstaw życia społecznego, ile raczej pilnowanie, aby zużytkować teraźniejsze formy, istniejącą tradycję przy tworzeniu nowych form dla nowych potrzeb. Bardzo utalentowany publicysta polski bronił niedawno (1926) w „Nowej Reformie” takiego właśnie na istotę konserwatyzmu zapatrywania.

Te dwie koncepcje konserwatyzmu nie stoją ze sobą w zasadniczej sprzeczności. Owszem maja obie wspólną podstawę — a jest nią przekonanie, że istnieje w życiu społecznym pewna ilość czynników albo niezmiennych albo nader trudno ulegających zmianom, można powiedzieć wieczystych.

Pierwsza koncepcja jest skłonna dość daleko rozszerzać pojęcie tych czynników trudno lub nie zmiennych. Niektórzy jej zwolennicy idą np. tak daleko, iż zaliczają monarchię dziedziczną do takiego stałego inwentarza, bez którego nie da się pomyśleć trwałego ustroju społecznego. Druga koncepcja traktuje z większym rygorem pojęcie czynników stałych i trudno zmiennych, a większą wagę przykłada do tego, aby zmiany, które uważa za nieuniknione, dokonywały się z ostrożnym poszanowaniem i wzięciem za punkt wyjścia dotychczasowego stanu rzeczy. Różnica między obu koncepcjami jest w praktyce ilościowa nie jakościowa.

2. Obie koncepcje konserwatyzmu są bardzo użyteczne na pożytek dnia powszedniego, ale nie starają się oddać ideologii odróżniającej konserwatyzm od ideologii innych równie ważnych i równą rolę w historii odgrywających prądów i stronnictw politycznych: od ideologii liberalizmu, radykalizmu i socjalizmu w szczególności. Chcąc zbliżyć się do istoty konserwatyzmu należy się z tą trudnością uporać.

Pojęcie nowożytnego konserwatyzmu podobnie zresztą jak i jego nazwa zjawiło się dopiero w początkach XIX stulecia. Nie chcę przez to powiedzieć, że i przedtem nie było prądów konserwatywnych w teorii i praktyce. Konserwatystą w swoich pojęciach i to czystej wody jest Jan Bodinus, najznakomitszy pisarz polityczny renesansu; konserwatystą jest Monteskiusz, konserwatystą jest Edmund Burke aczkolwiek jest whigiem — ale mimo to nowożytny konserwatyzm datuje się dopiero od rewolucji francuskiej. Narodził się jako opozycja przeciwko radykalizmowi, z jakim rewolucja starała się przetworzyć spróchniałą budowę „starego porządku”, nie oszczędzając przy tym nawet fundamentów wszelkiego życia społecznego i eksperymentując po myśli ideologów. W przeciwstawieniu do tych eksperymentów, a w nawiązaniu do Bodinusa, Monteskiusza, a przede wszystkim Burkego, narodził się nowoczesny konserwatyzm.

Sprzeciwił się on więc stanowczo od samego swego początku teorii kontraktu społecznego ze wszystkimi jej konsekwencjami. Sprzeciwił się temu, jakoby jednostka („pojedynek”, jak ją w swych pismach nazywał Paweł Popiel) była zjawiskiem najpierwotniejszym, zasadniczym — a społeczeństwo i państwo tworem pochodnym, przez jednostki lub przez całe pokolenia jednostek sztucznie stworzonym, na umowie opartym. Sprzeciwił się zapatrywaniu, jakoby jednostki tworzyły społeczeństwo dla celów własnego tylko dobra, a więc odrzucił materialistyczny eudajmonizm, tak szeroko rozwinięty u pisarzy z końca XVIII stulecia. Przeciwstawił się twierdzeniu, jakoby wola jednostek mogła warunki życia społecznego kapryśnie zmieniać wedle chwilowych o pożytku swym zapatrywań. Nie uznał omnipotencji państwa w stosunku do jednostki, ale tak samo nie uznał bezwzględnej swobody jednostki w stosunku do pewnych węzłów społecznych. „Zasady r. 1789″ traktował z najżywszym sceptycyzmem i całe dzieło rewolucji ostro krytykował, a popierał i we Francji i gdzieindziej „restaurację”. To była negatywna strona jego ideologii, lecz cóż było pozytywną?

3. Pozytywna strona ideologii konserwatywnej wyrabiała się przez cały ciąg wieku XIX, a i dzisiaj ta praca trwa jeszcze w całej pełni. Jądrem jej jest przekonanie, że społeczeństwa ludzkie są tworem najwyższej woli światem rządzącej, a ich celem jest cel metafizyczny, od świadomości intelektualnej jednostek nie zależny. Cel ten odczuwają jednostki daleko lepiej swoim uczuciem, aniżeli rozumieją intelektem, stąd płynie przewaga pierwiastków emocjonalnych i irracjonalnych nad racjonalistycznymi w życiu społecznym, nieśmiertelnych nad śmiertelnymi.

Społeczeństwo mające cel bytu metafizyczny, do którego zbliża się pracą żywych i zmarłych, dzisiejszych i przed wiekami bytujących pokoleń nie jest też wspólnotą jednego tylko pokolenia, lecz jest całością poprzez wieki trwającą. Jednostka jest tylko jego atomem, nie może się z niego wyłamać, ale też nie może być z niego sztucznie wyłączoną.

Takie pojęcie społeczeństwa starali się pierwsi — w przeciwstawieniu do Rewolucji — zbudować pisarze romantyczni: we Francji De Maistre i Bonald; w Niemczech Adam Muller i Fryd. Stahl; w Szwajcarii Alb. Haller. Podobne pojęcie społeczeństwa służy za podstawę metafizycznej teorii o państwie, będącej wyznaniem wiary Hegla i Heglistów.

Obronić takie pojęcie społeczeństwa w bardziej zgodny z pozytywizmem i agnostycyzmem sposób starała się socjologia Spencera, posługująca się w tym celu analogią między społeczeństwem a organizmem biologicznym, między jednostką a komórką ciała ludzkiego. Wreszcie w naszych oczach dokonywa się również renesans takiego poglądu na istotę społeczeństwa, a mianowicie w teoriach tych socjologów, którzy głoszą „uniwersalizm” (w Niemczech ekonomiści Max Weber, Sombart i Otmar Spann — bardzo się zresztą różniący między sobą; w Polsce prawnik prof. Wł. L. Jaworski).

Wszystkim tym różnym kierunkom jest wspólne jedno: przekonanie, że społeczeństwo jest czymś pierwotniejszym od jednostki, a posiadającym własne cele, raczej odczuwane aniżeli dające się rozumem jednostki przeniknąć.

Na takim to poglądzie na istotę społeczeństwa opiera się konserwatyzm, i to na poglądzie metafizycznym, gdyż opartym na przekonaniu, że cele społeczeństw polegają na doskonaleniu ludzkości na miarę ideału Boga. Ten daleki cel metafizyczny, ku któremu ludzkość uspołeczniona zmierza, nie może być i nie jest rozumem ludzkim bliżej przejrzany, jednak doświadczenie wskazuje, że leży on w idei zbliżenia się do Bóstwa.

Dlatego dla wszystkich konserwatystów istnieje ścisły związek między życiem społecznym a religią. Nic w tym znaczeniu, aby religia była narzędziem władzy państwowej, sługą partii politycznych i celów świeckich — za co ją w epoce państwa policyjnego uważano. Ale w tym znaczeniu, że ona jest instrumentem dla doskonalenia duszy indywidualnej, dla zbliżania jej ku Bogu — a bez udoskonalenia duszy ludzkiej, bez udoskonalenia atomu składowego, bez udoskonalenia cząstki, także i całość swojego metafizycznego celu osiągnąć by nie mogła.

4. Najważniejsza forma społeczeństwa, to jest organizacja państwowa, powinna być tym samem opartą — wedle poglądu konserwatywnego — na podstawie religijnej, a więc na wierze, iż państwo jest jedną z dróg prowadzących ku Bogu. Idea religijno-etyczna powinna przenikać całą działalność państwa, a nawet najabsolutniejsza władza monarchy czy najbardziej suwerenna władza ludu powinny być krępowane „prawem boskim”. Głosił to już Bodinus w przeddzień stworzenia „starego porządku”, głosił Bossuet i Fenelon w chwili, gdy państwo policyjne dochodziło do zenitu.

Państwo skrępowane „prawem boskim” nie może być instytucją ani anty-religijną ani nawet a-religijną; a historia stwierdza, że żadne państwo nie było nigdy na czas dłuższy organizacją a-religijną. Religijnym, na idei miru sakralnego opartym było państwo pierwotne (jak to swego czasu starałem się wykazać w jednej z moich prac dawniejszych). Na pojęciu religijnym opierało się państwo średniowieczne i państwo patrymonialne, lenne i stanowe; na węźle religijnym opierała się monarchia „starego porządku”. Zmieniała się tylko zewnętrzna formą tego węzła religijnego, ale nie jego natura. Miałożby w przyszłości być inaczej? Nie religia od państwa, ale i byt i nawet forma państwa od wiary religijnej dotąd zawsze zależały.

5. Z takiego to pojmowania istoty społeczeństwa tłumaczy się także stanowisko konserwatyzmu wobec problemu wolności jednostki, która nie może być traktowana jako komórka w organizmie biologicznym, pozbawiona świadomości i odrębnego życia duchowego, ale jest atomem odpowiedzialnym i swobodnym. Konserwatyzm nie sprzyja omnipotencji państwa, aczkolwiek jest doktryną wybitnie polityczno-społeczna, nie liberalna. Z liberalizmem ma w tym zwalczeniu omnipotencji państwa punkt styczny; ale dzieli go od niego pogląd, że nie jednostka jest rzeczą od społeczeństwa starszą (teoria umowy społecznej), lecz przeciwnie, że społeczeństwo jest czymś od jednostki pierwotniejszym, bez żadnej sztucznej „umowy” istniejącej.

6. Konsekwencja zasadniczego poglądu na istotę społeczeństwa, rosnącego i żyjącego organicznie, jest dalej stosunek konserwatyzmu do koniecznych ogniw pośrednich między państwem — najobszerniejszą, jak dotąd, ze znanych nam form życia społecznego — a starszymi od dzisiejszego państwa i głębiej w duszy zakorzenionymi sposobami zrzeszania się ludzkiego; przede wszystkim zaś rodziną. I ta forma uspołecznienia wedle pojęć konserwatywnych — będąca warunkiem doskonalenia się jednostki ludzkiej, — ma cel metafizyczny i powinna mieć charakter sakralny. Nie powinna więc być przez państwo podkopywaną. Stąd to płynie znany opór konserwatystów przeciwko świeckim formom małżeństwa i teorii o rozwiązalności tego węzła.

Idea narodowości, jako będąca również jednym z najsilniejszych spoideł bytu społecznego, jest wartością dla konserwatywnej doktryny nader wysoką. Naród jest to przecież rozszerzona przez rozrost lub przez asymilację rodzina. Ale obcym jest większości przynajmniej konserwatystów nacjonalizm, to jest uznanie potęgi narodu za cel sam w sobie, uzasadniający „święty egoizm” poszczególnych narodów i wzajemną między sobą nienawiść. Konserwatyzm nie powinien uznawać nacjonalizmu za najwyższe dobro, za cel uświęcający nieetyczne środki polityczne, tak samo jak nie uznaje omnipotencji państwa.

7. Nie uznając omnipotencji państwa ponad jednostką, dąży jednak konserwatyzm do takiej formy państwowej, aby cechowały ją ład, trwałość i zabezpieczenie społeczeństwa od anarchii. Jeśli bowiem społeczeństwo ma być tworem ciągłym, pokolenia całe ogarniającym, musi być silną władzą związane i przed nagłym upadkiem czy rozkładem zabezpieczone. Byłoby jednak małostkowością, byłoby zresztą rzeczą zupełnie niezgodną z faktami twierdzić, że tylko jakaś jedna forma ustroju — ta lub inna — przymioty takie posiada. Formy są bowiem zmienne i od dojrzałości cywilizacyjnej społeczeństwa zależne. Byłoby np. wprost śmiesznością twierdzić, że tylko forma patriarchalnej monarchii – Dei gratia – poglądowi konserwatywnemu odpowiada. Może ona być w pewnych epokach czy warunkach pożądaną, ale w innych (np. przy braku dynastii lub przy braku odpowiednich tradycji w społeczeństwie) może okazać się zgubną dla istnienia społeczeństwa. Jest rzeczą oportunizmu polityków ocenić, jaka forma w danej chwili zapewnia państwu większą trwałość i spójność.

8. Konserwatyzm, którego najgłębszą treść pojmuję jako wyznaczenie społeczeństwu za cel doskonalenia rodzaju ludzkiego w przeciwstawieniu do liberalnej i socjalistycznej teorii eudajmonizmu jednostkowego — konserwatyzm nie może być równoznaczny ze stagnacją, tym mniej z reakcją. Musi uznawać, że zmiany w życiu społecznym są nie tylko pożądane, ale nawet konieczne. Dążyć powinien do reform, których zadaniem jest usunąć to wszystko, co rodzajowi ludzkiemu przeszkadza się doskonalić, co jest niezgodne z etyką, z poczuciem sprawiedliwości i równości wszystkich członków społeczeństwa w obliczu celu ostatecznego.

Prawdziwy konserwatysta powinien być gorącym zwolennikiem reform socjalnych i nie znajdować dla niego szrank w istnieniu poprzednich przywilejów. Ale właśnie dlatego, aby te reformy były skuteczne i z istotą społeczeństwa zgodne, musi żądać, aby były ewolucyjne. Reformy wysnute z głowy ideologów choćby najszlachetniejszych, z głowy Gracchów, Savonarolów, Rousseau’ów, Saint-Simonów, okazywały się zawsze przedwczesne i nieskuteczne — a jeśli je społeczeństwu wbrew jego woli i wbrew dojrzałości dusz ludzkich narzucono, przynosiły mu nieszczęście.

Robespierre był wykonawcą utopii Rousseau’a, Lenin Marksa. Obaj myśliciele byli ideologami, nie uwzględniającymi istotnych faktów i skłonnymi do eksperymentowania. Wielki talent mężów stanu konserwatywnych, zwłaszcza angielskich, polegał właśnie na tym, aby popierać całą duszą dzieło reform społecznych, a nie popaść nigdy przy tym w eksperymentujący radykalizm. Kto weń popadnie, społeczeństwo cofa, ale nie doskonali.

Ceniąc nader wysoko dwa węzły społeczne, tj. jedność wyznaniową i narodową, jest konserwatyzm przeciwny narzucaniu ich sumieniom ludzkim sposobami radykalnymi: fanatyzmem i szowinizmem. Jak zawsze tak i w tych razach radykalizm działa na dłuższą metę hamująco, a do celu dochodzi — jak doświadczenie okazało — tolerancja i równouprawnienie wobec innych narodów. Mężowie stanu konserwatywni i pisarze konserwatywni głosili też zawsze potrzebę tego rodzaju polityki w rzeczach wiary i narodowości; o ile tylko chcieli być w zgodzie z naczelnym pojęciem, że rozwoju społecznego gwałtem narzucać nie można, bo to jest rozwój ewolucyjny, organicznemu podobny.

9. Wreszcie pragnę jeszcze dodać dwie rzeczy, choć one rozumieją się same przez się. Między ludźmi przyznającymi się do konserwatyzmu są źli i dobrzy, rozumni i głupi, utalentowani i niezdolni, popędliwi i powolni. Konserwatyzm sam nikomu przywileju na rozum, na talent i na cnotę nie daje. A rozum, talent i cnota polegają na tym, aby zasadnicze podstawy programu przystosowywać do potrzeb chwili bieżącej, obierając najlepsze w danej chwili taktyczne środki, aby do urzeczywistnienia zasad się zbliżyć.

10. Jeśli rozum, talent i poczucie uczciwości politycznej zawiodą, konserwatyzm przeradza się we wstecznictwo, staje się plagą i ruiną społeczeństwa. Wtedy przychodzi do głosu antyteza konserwatyzmu: radykalizm i rewolucja. Im powierza Opatrzność dzieło wstrząśnięcia spróchniałym gmachem. Spełniają się Mickiewiczowskie słowa, iż Bóg daje wówczas władzę w ręce złego ducha; spełnia się Słowackiego przestroga, iż myśl Boża zjawia się czasem we krwi i przez Mongołów.

Winę ponosi wówczas nie kto inny, jak konserwatyzm, który ewolucję zaniedbał a przez to wywołał złowrogi fakt Rewolucji, burzącej wszystko ponad istotną potrzebę społeczeństwa. Na tej groźbie wykonywanej przez radykalizm polega społeczna rola i uprawnienie radykalizmu. Społeczeństwo, które ma liczną i rozumną grupę ludzi myślących konserwatywnie, takie społeczeństwo, ale tylko takie, może się radykalizmu nie obawiać.

II. Powstanie partii konserwatywnej w Polsce.

Próbowałem rok temu na tymże samem miejscu określić, co nazywamy partią zachowawczą (albo konserwatywną) i przekonać, że musi ona opierać się na pewnych zasadniczych podstawach, dotyczących takich kwestii, jak istota i rozwój społeczeństwa, pojęcie i budowa państwa, stosunek jego do ludzkości i do Bóstwa. Pod tym względem walczą ze sobą dwa prądy: indywidualistyczny, wywodzący się z doktryny prawa natury i z rewolucji francuskiej (deklaracja praw człowieka) oraz supraindywidualistyczny, który rozgałęzia się na kilka odcieni. Nie jest moim zamiarem charakteryzować dzisiaj te odcienie bliżej: a więc ani romantycznej teorii de Maistre’a czy Ad. Müllera, ani organicznej Spencera, ani — najmodniejszej w tej chwili, w nauce niemieckiej przynajmniej — „uniwersalistycznej” Otmara Spanna lub Wernera Sombarta („Sociologie” 1923, we wstępie). Pragnę bowiem zająć czym innym uwagę czytelnika: przedstawieniem, jak te wielkie prądy myśli politycznej europejskiej odbiły się w umysłowości polskiej XIX wieku i do jakich tworów politycznych u nas doprowadziły?

Przed wiekiem XIX partii konserwatywnej w podanym powyżej znaczeniu w Polsce nic było. Konserwatyzm polskiej szlachty nie polegał bowiem na pewnym świadomym filozoficzno-społecznym poglądzie; tak samo, jak i anarchizm indywidualny nie był wynikiem teoretycznych przesłanek lecz ślepego instynktu. Jak wszędzie gdzieindziej, tak i w Polsce, świadoma swoich założeń i celów partia konserwatywna wyrabia się dopiero zwolna w przeciwstawieniu do dzieła Rewolucji francuskiej. Rewolucja ta była burzycielską w stosunku do form starego porządku; zburzyła absolutyzm, przywileje stanowe, system policyjny i ucisk jednostki; ale miała także i pozytywny program. Podzielając niechęć do tego co burzyła, nie obdarzano równą sympatią tych radykalnych pojęć (idea „wszechwładztwa ludu”) i tych radykalnych metod, jakimi się ludzie Rewolucji posługiwali. Z tej walki ideowej narodziły się wszędzie partie konserwatywne.

1. Rewolucji francuskiej nie przyjęto w Polsce bez zastrzeżeń przed dobą emigracji z r. 1831. Nawet kuźnica Kołłątajowska w epoce Sejmu Czteroletniego, nawet grupa Kołłątajowska w Księstwie warszawskim zachowywała wobec Rewolucji francuskiej wielki krytycyzm i wstrzemięźliwość. Dopiero na emigracji przy zetknięciu się wygnańców polskich ze społeczeństwem francuskim zaczęło się szerzyć wśród nich przekonanie, że dalsze działanie w celu odbudowania niepodległości trzeba oprzeć na ideowych podstawach Rewolucji. Ogniskiem tego było „Towarzystwo demokratyczne”, zawiązane w 1832 r. „dla działania w sprawie narodowej polskiej w duchu zasad czysto filozoficzno-demokratycznych”. Przywódcą ideowym tego ruchu stał się wielki historyk J. Lelewel, a złączyli się z nim ruchliwi i gorący agitatorzy, działający wśród emigracji oraz w kraju: Zwierkowski, Pietkiewicz, Zaliwski, Worcell, Czyński, eksksiądz Puławski, Gurowski Adam, J. N. Janowski i wielu innych. Rozwinęli oni znaną, choćby z książki Gadona, niesłychanie ożywioną działalność.

A wówczas grupa wychodźców niepodzielających ich entuzjastycznego uwielbienia dla wszechwładztwa ludu, dla idei republikańskiej, dla radykalnych reform społecznych musiała się również zorganizować, jeśli miała do skutecznej walki wystąpić. Ta właśnie chwila, jest chwilą narodzin nowożytnej partii konserwatywnej polskiej.

Stało się to w drugim roku emigracji, to jest w styczniu 1833 roku. Impuls dał ks. Adam Czartoryski, prezes ostatniego rządu narodowego, który z mocy stanowiska swojego, ale i z mocy ducha obywatelskiego, jakim się całe życie odznaczał, był predestynowany na przywódcę zachowawczej partii na emigracji. Sześciu wybitnych wychodźców: generał Bem, generał Dembiński, kasztelan Ludwik Plater, minister spraw zagranicznych Gustaw Małachowski, znany historyk powstania Barzykowski, wreszcie poseł hrubieszowski Józef Świrski . połączyło się z Czartoryskim w związek tajny pod nazwą „Stowarzyszenie i jedności narodowej”.

Związek ten był tajny, bo miał na celu organizować nie tylko emigrację, ale i kraj na podstawach wyrażonych w „ustawie” związku. Zarówno osoby konspiratorów jak i cele związku mają charakter przeciwstawiający się działalności Towarzystwa Demokratycznego i Lelewela. Przez cały dalszy czas emigracji toczy się też walka ideowa i polityczna między tymi dwiema grupami; z czasem przeniosła się ona z Paryża do Polski.

Artykuł zasadniczy „ustawy” powyższej określa zasady Związku w następujący sposób: 1) Równość wszystkich wobec prawa. 2) Wolność ogólna osób, wiary i zdań. 3) Zabezpieczenie własności. 4) Nadanie własności włościanom przy zabezpieczeniu praw nabytych. 5) Jedność i tęgość rządu.

Jak pokazał dalszy rozwój grupy, która w parę lat później zaczęła wydawać swój własny organ „Trzeci Maj” (od r. 1839; współpracownicy: Orpiszewski, Czajkowski M., Jełowicki, Olizarowski, W. Jabłonowski, Teod. Morawski, Sienkiewicz, Woronicz Janusz) — otóż, jak świadczy dalszy rozwój, pod „tęgością” rządu rozumiano monarchizm, a króla szukano później wśród dynastii Czartoryskich. Znaną jest polemika Słowackiego na ten temat.

Przeniesieniem działalności tej całej grupy do kraju zajął się kasztelan Plater. Postanowiono wysłać do kraju emisariuszy, a Plater wygotował dla nich instrukcje. Chodziło głównie o to, aby pozyskać opinię dla potrzeb ewolucyjnej reformy stosunków włościańskich: uwłaszczenie i oczynszowanie — w przeciwstawieniu do radykalnie pomyślanego „wywłaszczenia”, głoszonego przez grupę Lelewela. „Pomnijmy — pisał w instrukcji Plater — że część własności naszej dziś dobrowolnie włościanom dana, wszystko zabezpieczy i życie kraju powróci i ustali. Ochronimy siebie, potomność i całą ludzkość od zgubnych (demagogicznych) zasad przez chytrość i egoizm rozsiewanych”.

Drugim ważnym punktem instrukcji było wezwanie do pracy organicznej w kraju a ostrzeganie przed beznadziejnymi ruchawkami (wyprawa Zaliwskiego): „Działajmy tymczasem w świętem i religijnym utajeniu, łączmy zdolności nasze, jednoczmy zdania, prostujmy opinie. Niech się w kraju naszym choć uciemiężonym, utrzymuje duch żywotny; niech na łonie jego tworzy się masa sił, która gdy będzie przygotowana, skupiona, do jednego celu skierowana, a następnie w chwilę korzystną wezwana, dzielnie i wszędzie razem powstanie; wszystkie wtedy niezawodnie zwalczymy przeszkody i pożądany cel osiągniemy”. Jest to pierwsze przeciwstawienie się hasłom nieprzerywalności powstania, co potem z taką stanowczością przyjęły wszystkie grupy zachowawcze w kraju, jako naczelny nakaz swojej taktyki.

Już w r. 1833 wyruszył do Galicji emisariusz w celu szerzenia tego programu. Był nim Józef Świrski, który przez Drezno przybył do Krakowa i tutaj zgłosił się do Pawła Popiela, późniejszego założyciela „Czasu”. O tym epizodzie Popiel w swoich Pamiętnikach, pisanych pod koniec życia a przed rokiem dopiero drukiem ogłoszonych, nie wspomina. Ale dochowała się relacja Świrskiego, który donosi, że Popiel przyjął zrazu misję tworzenia „okręgu” stronnictwa w kraju, „a uważał rozszerzenie Związku za tym potrzebniejsze, że w Królestwie tworzyły się stowarzyszenia krzewiące przekonanie, jakoby Polska niepodległa istnieć nie mogła, a jej przyszłość leżała w szczerym połączeniu z Rosją”. (Gadon II. 308).

Od złożenia przysięgi na. cele Związku jednakże Popiel się uchylił i dlatego nie powierzono mu godności „naczelnika”, a tylko przeznaczono go wraz z K. Świdzińskim i Helclem na ewentualnego członka „rady obwodowej krakowskiej”. Z Krakowa udał się Świrski do Lwowa, gdzie pozyskał dla celów Związku Agenora Gołuchowskiego, Xaw. Krasickiego i Izydora Pietruskiego. Nie mamy śladów, aby „Związek” rozpoczął w Galicji jakiekolwiek praktyczne działanie — ale trudno nie uznać go za pierwszą podnietę do uświadomienia opinii w naszej dzielnicy, że politykę można oprzeć nie tylko na zasadach Rewolucji (czyli, jak wówczas mówiono „jakobińskich”), ale także na zasadach zachowawczych. Myśl tę rozwijał Świrski w rozmowach i zapewne zapadła ona głęboko w dusze takich późniejszych organizatorów życia politycznego w Galicji jak Paweł Popiel lub Gołuchowski.

2. „Związek” stał się w ten sposób pierwszym impulsem do bliższego rozwijania programu konserwatywnego na emigracji i w kraju — i do skupiania się na jego podstawie tu i tam ludzi wspólnych a zachowawczych przekonań. Ze „Związku” wywodzi się w Paryżu świetne grono osób, skupione w swojej pracy politycznej dokoła A. Czartoryskiego i Wł. Zamoyskiego, wydające najprzód pismo „Trzeci Maj”, potem „Wiadomości polskie”, czyli tak zwany „Hotel Lambert”. Klaczko i Kalinka, obaj w młodych latach radykalni rewolucjoniści, przerodzili się po r. 1850 w atmosferze tego Hotelu na gorących katolików i konserwatystów — a znanym jest wpływ, jaki wywarli na narodziny późniejszej grupy konserwatywnej w Krakowie, specjalnie na Stan. Tarnowskiego i Koźmiana.

Ale i w kraju ziarno ideowe rzucone przez „Związek” nie padło na rolę nieurodzajną. Zwłaszcza Kraków okazał się gruntem wdzięcznym. Bezpośrednio po powstaniu 1831 r. zamieszkali tu przez czas dłuższy złączeni ze sobą przyjaźnią i ciągłą wymianą myśli trzej wybitni mężowie, których można uważać za założycieli konserwatyzmu w austriackim i rosyjskim zaborze. Byli nimi Paweł Popiel, Aleksander Wielopolski i Ant. Zygm. Helcel. Każdy z nich innymi drogami doszedł do konserwatywnego poglądu w rzeczach społecznych i politycznych. Popiel, uczeń De Maistre’a i Bonalda, a zwłaszcza Szwajcara Albrechta Hallera („Restauration der Staatswissenschaft”) przetrawił właśnie w tym czasie poglądy swoich mistrzów, które po tym piórem i słowem szerzył w Polsce. Wielopolski wyszedł z Hegla i z jego, admiracji dla państwa; Helcel z filozofii Savigny’ego i Gansa, u których studiował w Berlinie. Ale wszystkie trzy drogi wiodły, jak się pokazało, do tego samego celu: do odrzucenia indywidualistycznej teorii rewolucyjnej i uznania romantycznej teorii o państwie, jako wytworze woli Bożej, nie ludzkiej, za jedynie słuszną.

W rozmowach trzech przyjaciół prowadzonych, jak świadczą „Pamiętniki” Popiela, nieustannie w Krakowie w latach 1831—1848 na ten temat, a także w korespondencji częstej pomiędzy sobą — ogłoszonej częściowo przez H. Lisickiego (w dziele o Helciu tom II) — zbliżyły się ich pojęcia i ustaliły przekonania konserwatywne. Za wyraz ich teoretyczny można uważać nader interesujące pismo Helcia „Aforyzmy o prawdziwym i fałszywym konserwatyzmie” napisane po r. 1850; za wyraz praktyczny założenie „Czasu” celem szerzenia zasad zachowawczych i przeciwdziałania propagandzie rewolucyjnej z lat 1846—1848.

Kiedy po okresie wiosny ludów zarysowała się w Galicji i w przyłączonym do niej Krakowie możliwość politycznego działania, skupiło się dookoła „Czasu” grono ludzi, pragnących wyzyskać tę możliwość jak najwszechstronniej. Grono to było zawiązkiem partii konserwatywnej krakowskiej, pierwszej zachowawczej partii polskiej, działającej na gruncie praktycznym.

Za chwilę narodzin tej partii należy u-znać rok 1860. W odpowiedzi na patent październikowy Gołuchowskiego poruszono w Krakowie myśl, aby wysłać do tronu deputację z adresem streszczającym życzenia kraju, zwłaszcza w przedmiocie zapowiedzianego „Statutu krajowego”. Adam Potocki wypracował zarys programu, opartego na zasadzie autonomii narodowej; Mann, redaktor „Czasu”, napisał w tym duchu artykuł wstępny; wreszcie Helcel ułożył projekt adresu do tronu. Porozumiano się także ze Lwowem (z Wład. Sanguszką i Jerzym Lubomirskim).

Z różnych przyczyn, opisanych obszerniej u Lisickiego, rzecz sama do skutku nie doszła; ale ten pierwszy występ konserwatywnej grupy krakowskiej w życiu publicznym ma i tak ogromną doniosłość. Już w tej sprawie wystąpiły zasadnicze linie, charakterystyczne dla jej późniejszej odrębności od innych grup — a w szczególności realizm i umiarkowanie w taktyce, wprost przeciwne zasadzie „wszystko albo nic”.

Pomiędzy grupą konserwatywną, działającą na gruncie Krakowa a grupą konserwatywną paryską, skupioną w Hotelu Lambert, istniały w tym czasie przeciwieństwa. Nie były one wcale ideowej natury, lecz taktycznej. „Wiadomości polskie” często „Czas” krytykują — nigdy na odwrót — choć przyznają, że jest jedynym poważnym organem w Polsce ówczesnej. „Wiadomości polskie”, podzielając niechęć do przygotowującego się powstania, a sympatię dla pracy organicznej, do jakiej „Czas” nawołuje, są bowiem przeciwne” — jako organ par excellence frankofilski — oparciu tej pracy o ugodę z monarchią austriacką. Chcą one pracy organicznej wbrew i przeciw rządowi, a „Czas”, pracując w kraju, uważa to za niemożliwość.

3. Różnice te taktyczne, lecz bynajmniej nie ideowe, wyrównało życie szybko. Korzyści porozumienia z monarchią austriacką stawały się po Sadowie coraz widoczniejsze. Z Paryża przybyli do kraju Kalinka i Klaczko; ten ostatni — choć najgorętszy z frankofilów — wstąpił nawet za Beusta do ministerium spraw zagranicznych w Wiedniu i został posłem. W życic publiczne weszli ludzie nowi: Dunajewski, Szujski, Tarnowski, Koźmian, po roku 1875 Michał Bobrzyński.

Krakowska grupa konserwatywna konsolidowała się coraz więcej jako grupa odrębna o właściwych sobie poglądach historycznych i politycznych; a równolegle do niej utworzyła się grupa zachowawcza we Lwowie. Pomiędzy nowym pokoleniem konserwatystów, a starem (Mann, Helcel, Paweł Popiel) zachodziły pewne różnice — kto je chce śledzić, znajdzie je bliżej określone w „Pamiętnikach” Popiela. Ale zwolna młodsi brali górę — pod firmą „Stańczyków” — i weszli nawet do twierdzy starszych, do „Czasu”. Oni też oddziałali na utworzenie po r. 1870 grupy konserwatywnej pod zaborem rosyjskim, dostosowanej do odmiennych tam stosunków, a skupionej dokoła „Niwy”, potem „Słowa” (późniejsi tzw. realiści).

Nie jest moim zamiarem śledzić za tą całą ewolucją, jaką w ciągu wieku XIX myśl konserwatywna w Polsce przechodziła. Ale pragnę zaznaczyć, że była to ewolucja — a nie zastój. Zmieniały się szczegóły ideologii i taktyki politycznej, zmieniały się nazwy i bezpośrednie cele. Ale jedno pozostało przez wiek bez mała stałe: przekonanie zasadnicze o istocie społeczeństwa i państwa, jako wytworów o naturze ponad jednostkowej, oraz żądanie silnej władzy naczelnej w państwie, jako fundamentu najlepiej odpowiadającego naturze społeczeństwa każdego, a polskim warunkom bytu społecznego w pierwszej linii.

Stanisław Estreicher
https://myslkonserwatywna.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...