poniedziałek, 15 lipca 2024

Chodorkowski – „Ukraina zmierza ku katastrofie”.

Swoimi prognozami dla Europy podzielił się współtwórca i były współwłaściciel Jukosu w Berlinie na konferencji poświęconej podejściu Niemiec do wojny na Ukrainie.

Sama konferencja była zorganizowana przez proukraińskich lewaków – byłą posłankę Partii Zielonych Marieluise Beck i jej męża, byłego lidera Partii Zielonych Ralfa Fuecksa.

Dzisiaj posttrockistowskie lewactwo prawie w całości wspiera prowojenną i promilitarystyczną politykę Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i tego co media nazywają kolektywnym Zachodem.

„Ukraina zmierza ku katastrofie” – oznajmił zadziwiając zachodnich dziennikarzy „rosyjski” oligarcha i przeciwnik prezydenta Władimira Putina Michaił Borisowicz Chodorkowski. Portal Onet cytuje wypływowego, a kiedyś najbogatszego oligarchę pochodzącego z Rosji – „Ukraina straci Charków do końca roku, Odessę do połowy 2025 roku. A do połowy 2026 przejdzie w wojnę partyzancką”.

Podobną opinię Chodorkowskiego cytuje również tabloid „Fakt” – „Wojna to prosta arytmetyka. Jeśli jedna strona pompuje w konflikt znacznie więcej zasobów niż druga, to na dłuższą metę nie może się to dobrze skończyć. Ukraina zmierza ku katastrofie”. To chyba dosyć trafna analiza. I nie jest ona korzystna dla nas.

Wojna partyzancka może przysporzyć problemów nie tylko Rosji, ale również innym sąsiadom Ukrainy. Każda partyzantka z czasem się demoralizuje. Rodzi się w tych ludziach naturalna skłonność do agresji i przemocy. Światopogląd walczących Ukraińców będzie się prawdopodobnie się radykalizował, a już dzisiaj jego fundamentami w licznych wypadkach jest pamięć o „bohaterstwie” Bandery i Szuchewycza.

Rumuni, Węgrzy, Słowacy, Czesi, Żydzi a przede wszystkim Polacy dokładnie wiedzą do czego są zdolni ludzie odwołujący się do tej orientacji politycznej. Oczywiście walka partyzancka jest skazana na porażkę, ale tego rodzaju działania zbrojne mogą trwać długimi latami. Jest to całkowicie realne, gdyż zapewne będą dofinansowywane pieniędzmi i sprzętem spoza Ukrainy.

Uważam, że Ukraina nie była i nie jest przyjacielem Polski. Jest dla Polski przede wszystkim konkurentem. Ale w odróżnieniu od „przyjaciół” Ukrainy życzę jej pokoju. I nie chcę, by Ukraińcy byli zabijani. Nie chcę, by wojna na ternie Ukrainy z Rosją była prowadzona do ostatniego Ukraińca.

Wojna kiedyś – miejmy nadzieję że szybko i bez naszego udziału jako mięsa armatniego – się skończy. Nasze położenie geograficzne w Europie pozostanie najprawdopodobniej to samo. To co dzisiaj wydaje się nierealne, za dwa lub trzy lata może stać się faktem.

Pamiętajmy, że procesy w zglobalizowanym świecie mocno przyśpieszają. Należy zabezpieczać interesy narodu polskiego zarówno w kraju jak i na naszych dawnych Kresach. Trzeba minimalizować konflikty z naszymi sąsiadami, zwłaszcza tymi największymi czyli Rosją, Niemcami i Białorusią. W naszym interesie jest to, by w przyszłej Ukrainie panował spokój, a nie trwała wojna partyzancka.

[Największy spokój panuje na cmentarzu, czego wUkrainie szczerze życzę. – admin]

red
https://myslpolska.info

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polskie akcenty w Toskanii

Na zakończenie noweli Henryka Sienkiewicz „Janko Muzykant” jest scena, kiedy nad Jankiem już „szumiały brzozy”, a państwo wrócili z Italii i...