wtorek, 6 sierpnia 2024

Naukowe dowody podważające teorię ewolucji



Poniższy materiał, jest fragmentem książki Jamesa Perloffa „The Case Against Darwin”

Dowody z Genetyki

Teoria Darwina mówi, że ryby ewoluowały, poprzez wiele etapów pośrednich, w istoty ludzkie. Powstaje zatem pytanie: w jaki sposób ryby pozyskały geny, aby stać się ludźmi? Stworzenie nie może być czymś, na co fizycznie nie pozwalają jego geny. Genetyka jako nauka raczkowała w jego czasach i Darwin zakładał, że zwierzęta mają zasadniczo nieograniczoną zdolność przystosowania się do środowiska.

Pisał: „Dzięki temu procesowi, który trwał długo… wydaje mi się prawie pewne, że zwykły czworonóg kopytny może zostać przekształcony w żyrafę”. To po prostu nieprawda. Nawet po milionach lat w dżungli osły nadal byłyby osiołkami, ponieważ mają tylko osiołkowe geny.

Aby rozwiązać ten dylemat, współcześni ewolucjoniści stwierdzili, że geny ryb musiały zmutować do ludzkich genów w ciągu eonów – mutacje są oczywiście nagłymi zmianami w genach. Na ogół występują bardzo rzadko. Zgodnie z teorią ewolucyjną organizm poprzez mutację rozwija nową pozytywną cechę, lepiej dostosowując ją do środowiska. Stworzenie przekazuje następnie tę zmutowaną cechę następnemu pokoleniu i ostatecznie rozprzestrzenia się na cały gatunek.

Organizmy bez tej cechy, będąc słabsze, wymierają („przeżycie najlepiej przystosowanych”). Dzięki temu procesowi ryby stopniowo przekształciły się w ludzi. Jednak ta hipoteza jest niewiarygodna.

Dr Lee Spetner, który przez dziesięć lat wykładał teorię informacji na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa i Instytucie Weizmana, spędził lata na badaniu mutacji. Napisał ważną nową książkę, Not by Chance: Shattering the Modem Theory of Evolution. Pisze w niej: „Podczas lektury literatury nauk przyrodniczych, nigdy, ani razu nie znalazłem mutacji, która dodałaby informacji… Wszystkie mutacje punktowe, które były badane na poziomie molekularnym, okazują się zmniejszyć informację genetyczną, a nie ją zwiększać.”

Mutacje usuwają informacje z kodu genetycznego. Nigdy nie tworzą wyższych, bardziej złożonych informacji. Co tak naprawdę powodują u ludzi? Śmierć. Sterylność. Hemofilia. Anemia sierpowata. Mukowiscydoza. Zespół Downa. I ponad 4000 innych chorób.

Aby rozwinąć swój pogląd, ewolucjoniści od dawna wskazywali na mutacje o korzystnych skutkach. Najczęstszy podany przykład: mutacje czasami uodparniają bakterie na antybiotyki (leki zabijające zarazki). I tak argument brzmi: „Jeśli mutacje mogą wzmocnić bakterie, muszą być w stanie zrobić to samo dla innych stworzeń”. Dr Spetner wskazuje, że jest to oparte na nieporozumieniu, ponieważ mutacje powodujące oporność na antybiotyki nadal wiążą się z utratą informacji.

Na przykład, aby zniszczyć bakterię, antybiotyk streptomycyna przyłącza się do części komórki bakteryjnej zwanej rybosomami. Mutacje czasami powodują deformację strukturalną rybosomów. Ponieważ antybiotyk nie może połączyć się ze zniekształconym rybosomem, bakteria jest odporna. Ale nawet jeśli ta mutacja okazuje się korzystna, nadal stanowi utratę informacji genetycznej, a nie zysk. Żadna „ewolucja” nie miała miejsca; bakterie nie są „silniejsze”. W rzeczywistości, w normalnych warunkach, bez obecności antybiotyku, są słabsze niż ich niezmutowani kuzyni.

Weźmy analogię. Załóżmy, że dyktator danego kraju nakazał schwytać dysydentów i zakuć ręce w kajdanki. Więc policja była zajęta skuwaniem dysydentów w kajdanki. Ale pewnego dnia natknęli się na człowieka urodzonego zdeformowanego – bez rąk. Można by sobie wyobrazić, że w tym przypadku mężczyzna miał przewagę nad innymi, ponieważ nie mógł być zakuty w kajdanki. Ale z pewnością nie oznaczałoby to postępu ewolucyjnego. Ani też deformacja, która zapobiega „zakuwaniu” bakterii w kajdanki przez antybiotyk.

Często można wywnioskować korzyści z utraty informacji. Załóżmy, że zerwałeś wycieraczki z samochodu. Jakieś korzyści? Tak, Twoja przednia szyba nigdy nie zostanie porysowana przez wycieraczki. Ale czy nie wszyscy wolimy wycieraczki? Albo przypuśćmy, że po prostu całkowicie usunęliśmy samochody. Byłaby to ogromna utrata informacji i technologii, ale byłyby korzyści: mniej zanieczyszczeń i nikt nie zginąłby w wypadkach samochodowych. Co się stanie, jeśli mutacja spowoduje, że dziecko urodzi się głuche? Jakieś korzyści? Tak, dziecko nigdy nie usłyszy żadnych przekleństw. Ale czy nie wszyscy chcemy mieć dzieci, które słyszą? W ten sam sposób ewolucjoniści, postrzegając konkretną mutację w ograniczonym kontekście, mogą opisać mutację jako „korzystną” i błędnie powiedzieć, że reprezentuje postęp ewolucyjny.

Dlaczego jest to problem ewolucji? Ponieważ jeśli teza Darwina jest słuszna i całe życie zaczęło się jako pojedyncza komórka, to przypadkowe mutacje musiały zaprojektować i skonstruować prawie każdą biologiczną cechę na Ziemi, od niezwykłego systemu sonarowego delfinów (który jest przedmiotem zazdrości amerykańskiej marynarki wojennej) po serce człowieka. A te jest niezwykle pomysłowo skonstruowane.

Rzadko mutacje powodują, że dzieci rodzą się z wrodzonymi wadami serca, co powoduje przeciek krwi w niewłaściwe miejsce. Nie jest znany przypadek mutacji poprawiających krążenie. Hemoglobina – składnik krwi przenoszący tlen – ma ponad czterdzieści zmutowanych wariantów. Żaden nie transportuje tlenu lepiej niż normalna hemoglobina.15 Aby zaakceptować ewolucję, musimy wierzyć, że krążenie krwi ludzkiej — cud inżynierii — powstało w wyniku przypadkowych mutacji, kiedy rzeczywiste obserwacje wykazują, że one go uszkadzają.

Ernst Chain, który otrzymał Nagrodę Nobla za swoją pracę nad rozwojem penicyliny, wiedział dużo o bakteriach i antybiotykach. Dr Chain stwierdził: „Założenie, że rozwój i przetrwanie najlepiej przystosowanych jest całkowicie konsekwencją przypadkowych mutacji, a nawet, że natura przeprowadza eksperymenty metodą prób i błędów poprzez mutacje w celu stworzenia żywych systemów lepiej przystosowanych do przetrwania, wydaje się hipoteza opartą na braku dowodów i nie do pogodzenia z faktami”.

Mutacje są często dziedziczne, powodują zmiany, ale zmiany są nieuchronnie umniejszające lub w najlepszym razie neutralne. Nigdy nie zaobserwowano, by mutacje zapoczątkowały nowy hormon, narząd lub inną funkcjonalną strukturę. Zmniejszają, ale nie generują technologii biologicznej. Nie oznacza to, że nie jest możliwe, aby losowa mutacja mogła stworzyć wyższą informację genetyczną – tylko, że nie jest to zaobserwowane przez naukę. I tylko w oparciu o to teoria Darwina mogłaby umrzeć. …

Dowody z nauki o początkach

Jeszcze większe trudności pojawiają się z ewolucyjną ideą początków życia. Karol Darwin i jemu współcześni uważali, że komórki są raczej proste i że w ten sposób możliwe jest, aby substancje chemiczne zawarte w „pierwotnej zupie” złączyły się i utworzyły jedną komórkę. Jednak dzięki postępowi w biologii wiemy teraz, że nawet „prosta” komórka zawiera wystarczająco dużo informacji, aby wypełnić sto milionów stron Encyklopedii Britannica. Komórki składają się zasadniczo z białek; jedna komórka ma tysiące białek, a białka z kolei składają się z mniejszych cegiełek zwanych aminokwasami. Normalnie białko składa się z łańcuchów setek aminokwasów, a aminokwasy te muszą być w precyzyjnej sekwencji funkcjonalnej.

Jak zatem, zgodnie ze scenariuszem ewolucyjnym, powstała pierwsza komórka? Podobno w pierwotnej zupie powstały aminokwasy. Prawie każdy tekst o biologii w szkole średniej opisuje słynny eksperyment dr. Stanleya Millera. W 1953 roku Miller, wówczas absolwent University of Chicago, zmontował aparat, w którym łączył wodę z wodorem, metanem i amoniakiem (proponowane gazy wczesnej Ziemi). Poddał mieszaninę iskrom elektrycznym. Po tygodniu odkrył, że niektóre aminokwasy utworzyły się w pułapce w systemie.

Nawet jeśli starożytny ocean nie miałby takiego aparatu, ewolucjoniści przypuszczają, że na prymitywnej Ziemi piorun (odpowiadający elektryczności Millera) mógł uderzyć w podobny zestaw substancji chemicznych i wytworzyć aminokwasy. Ponieważ zaangażowane były miliony lat, w końcu doszło przypadkiem do właściwych sekwencji. Powstały pierwsze białka i stąd pierwsza komórka.

Ale Sir Francis Crick, który otrzymał Nagrodę Nobla za odkrycie struktury DNA, wskazał, że to jest bliskie niemożliwości. Obliczył, że prawdopodobieństwo otrzymania przez przypadek tylko jednego białka wynosi od jednego do dziesięciu do potęgi 260, czyli jedynki z 260 zerami za nią. Patrząc na to z innej perspektywy, matematycy zwykle uważają wszystko, co ma szanse niższe niż jeden na 10 do 50, za niemożliwe z praktycznego punktu widzenia. Tak więc przypadek nie mógł wyprodukować nawet jednej proteiny, nie mówiąc już o tysiącach które większość komórek potrzebuje.

A komórki potrzebują czegoś więcej niż białek – potrzebują kodu genetycznego. Kod genetyczny bakterii jest znacznie bardziej złożony niż kod dla Windows 98. Nikt nie sądzi, że program dla Windows 98 mógł powstać przez przypadek (chyba że jego twardy dysk uległ ostatnio awarii).

Ale poczekaj. Komórki potrzebują czegoś więcej niż kodu genetycznego.

Jak każdy język, musi być przetłumaczony, aby był zrozumiały. Komórki mają urządzenia, które faktycznie tłumaczą kod. Aby wierzyć w ewolucję, musimy wierzyć, że przez czysty przypadek powstał kod genetyczny, a także przez czysty przypadek powstały urządzenia translacyjne, które wzięły ten bezsensowny kod i przekształciły go w coś, co ma znaczenie.

Ewolucjoniści nie mogą twierdzić, że „dobór naturalny zwiększyłby szanse”. Dobór naturalny działa w organizmach żywych – tutaj omawiamy martwe związki chemiczne, które poprzedzały początek życia.

Jak coś tak złożonego jak komórka może powstać przez przypadek? Słynny argument ewolucyjny pochodzi z 1860 roku, rok po opublikowaniu O powstawaniu gatunków. Na Uniwersytecie Oksfordzkim „buldog Darwina” Thomas Huxley (którego cytowaliśmy wcześniej) zaangażował się w debatę na temat stworzenia i ewolucji z teologiem Samuelem Wilberforce’em. Nie ma żadnych zapisów, ale podobno Huxley, argumentując za przypadkowym pochodzeniem, powiedział, że sześć małp, stukających losowo w klawiaturę maszyny do pisania, mając wystarczająco dużo milionów lat, może napisać wszystkie książki w British Museum. Ponad sto lat później, jako uczeń szkoły publicznej, usłyszałem wariację na ten temat: „Gdyby pokój pełen małp przypadkowo stukał w maszyny do pisania wystarczająco długo, w końcu odtworzyłyby całe dzieła Szekspira.”

Jednak każdy, kto wierzy w te prognozy, nie zna matematyki. Jakie są szanse, że małpa wpisze jedno z góry określone dziewięcioliterowe słowo, takie jak „ewolucja”? Dajmy Huxleyowi fory i założymy maszynę do pisania tylko z literami, bez innych symboli. Oczywiście pierwsza litera „e” byłaby bułką z masłem. Ale aby uzyskać „ewolucję”, ponieważ alfabet ma 26 liter, trzeba pomnożyć 26 przez siebie osiem razy. Odkryliśmy, że małpa potrzebowałaby średnio ponad pięciu bilionów prób, aby raz poprawnie napisać „ewolucja”.

Wpisanie dziesięciu liter na minutę zajęłoby ponad milion lat. Uzyskanie dwóch następujących po sobie z góry ustalonych dziewięcioliterowych słów – takich jak „ewolucja się rozpoczęła” – zajęłoby ponad miliard miliardów lat, co zabrałoby nas znacznie dalej niż Wielki Wybuch, który rzekomo miał miejsce jakieś 15 miliardów lat temu. Innymi słowy, jeśli małpa zaczęła pisać w czasie Wielkiego Wybuchu i trwała w tym do tej pory, nie byłaby w stanie stworzyć nawet dwóch kolejnych wstępnie wybranych 9-literowych słów – nie mówiąc już o „dziełach Szekspira”. Jeśli zarzuca się, że przykład miał pokój pełen małp, dr Duane Gish przedstawia sprawę małp z perspektywy:

Gdyby miliard planet wielkości Ziemi został pokryty małpami oko w oko i od łokcia do łokcia, a każda małpa siedziałaby przy maszynie do pisania (wymaga to około 10 stóp kwadratowych dla każdej małpy, z około 10¹⁶ stóp kwadratowych dostępnych na każda z 10⁹ planet) , a każda małpa pisała ciąg 100 liter co sekundę przez pięć miliardów lat, szanse są przytłaczające, że żadna z tych małp nie napisałaby poprawnie tego zdania! W ciągu tych pięciu miliardów lat wszystkie te małpy mogły wykonać tylko 10⁴¹ prób. . . . Nie byłoby najmniejszej szansy, że jedna z małp 10²⁴ (bilion bilionów małp) napisałaby wstępnie wybrane zdanie składające się ze 100 liter (takie jak „Tematem tego artykułu o wpływie jest naturalistyczny projekt życia na Ziemi pod zakładane warunki pierwotne”)

Nawet gdyby właściwe chemikalia złączyły się przypadkowo, czy stworzyłoby to żywą komórkę? Rzucanie na podłogę cukru, mąki, oleju i jajek nie daje ciasta. Łączenie stali, gumy, szkła i plastiku nie daje samochodu. Te produkty końcowe wymagają umiejętnej inżynierii. O ileż bardziej zatem żywy organizm? Rzeczywiście, przypuśćmy, że włożymy żabę do blendera i zamienimy ją w puree?

Znajdowałyby się tam wszystkie składniki życia, ale nic z tego nie powstaje. Nawet naukowcy w laboratorium nie są w stanie wyprodukować żywego stworzenia z chemikaliów.

Jak zatem mógł ślepy przypadek?

Ale powiedzmy, że w jakiś sposób przez przypadek komórka naprawdę uformowała się w pierwotnym oceanie, wraz ze wszystkimi niezbędnymi białkami, aminokwasami, kodem genetycznym, urządzeniami translacyjnymi, błoną komórkową itp.

Przypuszczalnie ta pierwsza mała komórka byłaby raczej delikatna i krótkotrwały. Ale musiała być całkiem super komórką, ponieważ w ciągu swojego życia musiała wyewoluować cały proces reprodukcji komórkowej. W przeciwnym razie nigdy nie byłoby innej komórki.

A skąd wzięła się reprodukcja płciowa?

Męski i żeński układ rozrodczy są zupełnie inne. Dlaczego natura miałaby wyewoluować męski układ rozrodczy? Dopóki nie będzie w pełni funkcjonalne, nie będzie służyło żadnemu celowi – i nadal nie będzie służyło, gdyby nie było wygodnie dostępnego żeńskiego układu rozrodczego – który również musiał powstać przez przypadek.

Co więcej, załóżmy, że z „pierwotnej zupy” rzeczywiście powstały jakieś podstawowe związki organiczne. Gdyby w atmosferze znajdował się wolny tlen, utleniłby wiele z tych związków – innymi słowy, zniszczyłby je. Aby rozwiązać ten dylemat, ewolucjoniści od dawna stawiali hipotezę, że starożytna atmosfera Ziemi nie zawierała wolnego tlenu. Z tego powodu Stanley Miller nie uwzględnił tlenu wśród gazów w swoim eksperymencie.

Jednak geolodzy zbadali obecnie to, co uważają za najstarsze skały na Ziemi i nie znajdując dowodów na „pierwotną zupę” wypełnioną aminokwasami – doszli do wniosku, że wczesna Ziemia była prawdopodobnie bogata w tlen. Ale powiedzmy, że ewolucjoniści mają rację – wczesna Ziemia nie miała wolnego tlenu. Bez tlenu nie byłoby ozonu, a bez warstwy ozonowej otrzymalibyśmy śmiertelną dawkę promieniowania słonecznego w zaledwie 0,3 sekundy. Jak kruche początki życia mogły przetrwać w takim środowisku?

Chociaż poruszyliśmy zaledwie kilka problemów „ewolucji chemicznej”, widzimy, że hipoteza ta jest praktycznie niemożliwa na każdym kroku. Jednak dzisiaj nawet pierwszoklasiści są uczeni „faktu”, że życie zaczęło się w starożytnym oceanie jako pojedyncza komórka – z naukowymi przeszkodami prawie nigdy nie omawianymi.

Dowody z biochemii lub system jest nieredukowalnie złożony

Biochemia również sprawia Darwinowi problemy. Dr Michael Behe, biochemik z Lehigh University, napisał Darwin’s Black Box: The Biochemical Challenge to Evolution. W tej książce z 1996 roku Behe ​​opisuje, jak złożone są niektóre układy biochemiczne. Gdyby brakowało jakiegoś elementu, system nie działałby. Dlatego nie mógł ewoluować krok po kroku. Behe nazywa to „nieredukowalną złożonością”. Na przykład krzepnięcie krwi zaczyna działać, gdy się skaleczymy.

Skrzep może wyglądać prosto gołym okiem. Jednak widziany pod mikroskopem jest bardzo złożonym procesem obejmujący kilkanaście kroków. U osoby z hemofilią brakuje tylko jednego czynnika krzepnięcia i występuje wysokie ryzyko krwawienia.

Ktoś, komu brakowałoby kilku elementów, nie miałby w ogóle szans na przeżycie. Parafrazując doktora Behe’ego bardzo prosto, gdyby krzepnięcie krwi ewoluowało krok po kroku przez eony, stworzenia wykrwawiłyby się na śmierć, zanim zostałoby kiedykolwiek udoskonalone – a jego stopniowe stadia nie przekazywałyby się kolejnym pokoleniom. System jest nieredukowalnie złożony. (…)

Behe pokazuje, że inne systemy biochemiczne, takie jak ludzki wzrok, są również nieredukowalnie złożone – nie mogły ewoluować krok po kroku, dając jasne dowody na to, że powstały w wyniku inteligentnego projektu.

Dowody ze skamieniałości

Czy paleontologia – badanie skamieniałości – potwierdza ewolucję? Otwórz podręcznik biologii dla nastolatka, a prawdopodobnie zobaczysz „drzewo życia”, z którego rozgałęziają się wszystkie formy życia. Na dole drzewa znajduje się jednokomórkowe stworzenie. Według darwinizmu ten mały organizm stopniowo ewoluował w pierwsze bezkręgowce (stwory bez kręgosłupa, takie jak meduza).

Skały kambryjskie to niska warstwa geologiczna zawierająca większość najstarszych znanych skamieniałości bezkręgowców. Znajdujemy w nim dosłownie miliardy skamieniałości bezkręgowców: małży, ślimaków, robaków, gąbek, meduz, jeżowców, pływających skorupiaków itp. Nie ma jednak skamieniałości pokazujących, jak te stworzenia ewoluowały lub że rozwinęły się od wspólnego przodka. (Z tego powodu słyszymy o „wybuchu” kambryjskim). Nieżyjący już Stephen Jay Gould z Harvardu przyznał, że „nasza intensywniejsza praca wciąż nie pozwoliła zidentyfikować żadnego stworzenia, które mogłoby służyć za prawdopodobnego bezpośredniego przodka fauny kambryjskiej [zwierząt”. ] .Innymi słowy, dno wielkiego „drzewa życia” Darwina jest jedynie spekulacją nie popartą dowodami kopalnymi.

Podobno bezkręgowce wyewoluowały w pierwszą rybę. Ale pomimo miliardów skamieniałości z obu grup brakuje łączących je skamieniałości przejściowych.

W całym drzewie ewolucyjnym wciąż brakuje „brakujących ogniw”. Owady, gryzonie, pterodaktyle, palmy i inne formy życia pojawiają się w zapisie kopalnym bez śladu ewolucji. Gareth J. Nelson z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej stwierdził: „Błędem jest sądzić, że można wykazać, iż nawet jeden gatunek skamieniałości lub „grupa” skamieniałości był przodkiem innego.” Colin Patterson, starszy paleontolog w Wielkiej Brytanii Museum of Natural History napisało: „Gouldowi i American Museum trudno zaprzeczyć, gdy mówią, że nie ma skamieniałości przejściowych. Jako paleontolog jestem bardzo zajęty filozoficznymi problemami identyfikacji form przodków w zapisie kopalnym. … Położę to na szali – nie ma jednej takiej skamieniałości, za którą można by wysunąć niepodważalny argument.”

Wielu innych paleontologów poczyniło równie mocne twierdzenia (patrz rozdział 2 mojej książki Tornado in a Junkyard). Oczywiście to z pewnością nie oznacza, że ​​nie ma obecnie form przejściowych, o których mówią ewolucjoniści. Coraz mniej ewolucjonistów zdaje się przyznawać do braku skamieniałości przejściowych, być może z obawy przed cytowaniem ich przez kreacjonistów. Niektórzy zaczęli mocno podkreślać istnienie takich form.

O podatności takich opinii na błędy świadczą jednak chwile, w których ostatecznie udowodniono, że są błędne. Weźmy na przykład Człowieka z Piltdown. Został uznany za małpoluda w wieku 500 000 lat. Zostało to potwierdzone przez wielu czołowych brytyjskich naukowców, w tym znanego anatoma Sir Arthura Keitha, specjalistę od mózgu Sir Graftona Eliota Smitha i geologa z British Museum Sir Arthura Smitha Woodwarda. Kiedy ogłoszono odkrycie (1912), New York Times zamieścił nagłówek: „Teoria Darwina okazała się prawdziwa”. Przez następne cztery dekady Człowiek z Piltdown był największą wizytówką ewolucji, opisywaną w podręcznikach i encyklopediach. Tymczasem wyśmiewano duchownych, którzy potępiali ewolucję; mówiono, że Piltdown udowodnił, że się mylili.

Ale z czego właściwie składał się Człowiek z Piltdown? Tylko bardzo niedawna szczęka orangutana, poplamiona na starość, zęby spiłowane, aby wyglądały bardziej ludzko, posadzone razem z ludzką kością czaszki, również poplamioną, aby stworzyć wrażenie starości.

Ci, którzy sądzą, że takie błędy już nie występują, powinni jedynie wziąć pod uwagę Archaeoraptora, promowanego na 10-stronicowej kolorowej rozkładówce w National Geographic z listopada 1999 roku jako „prawdziwe brakujące ogniwo” między dinozaurami a ptakami. Skamielina została wystawiona w National Geographic Explorer Hall i obejrzana przez ponad 100 000 osób. Okazało się jednak, że to również fałszywa – ktoś po prostu skleił skamielinę ptaka z częścią skamieniałości dinozaura.

Nie tylko oszustwo może oszukać. Celakant to ryba kostna, której skamieniałości można zobaczyć w jurajskiej skale (z epoki dinozaurów). Podobno to stworzenie wyginęło około 70 milionów lat temu. Zgodnie z teorią Darwina ryby wyewoluowały w płazy (zwierzęta, które mogą poruszać się po lądzie i wodzie, takie jak żaby). Przez lata ewolucjoniści nazywali celakantę prekursorem płazów, a jego skamieniałe płetwy opisywano jako kończyny.

Następnie, w 1938 roku, rybacy złowili żywy okaz u wybrzeży Afryki. Od tego czasu złowiono około 200 kolejnych. Poza udowodnieniem, że celakant nie wyginął przez 70 milionów lat, badania wykazały, że była to w 100% ryba bez cech płazów.

Dlaczego stosunkowo łatwo dać się zwieść skamieniałościom?

Ponieważ 99 procent biologii organizmu opiera się na jego miękkiej anatomii, istnieje granica tego, ile można wydedukować z kości. To sprawia, że ​​skamieniałości łatwo prowokują do wyrażania subiektywnych opinii. Jak zauważyli Jerold Lowenstein i Adrienne Lihlman w New Scientist, odnosząc się do ludzkiego pochodzenia:

Subiektywny element tego podejścia do budowania drzew ewolucyjnych, za którym wielu paleontologów opowiada się z niemal religijnym zapałem, ukazuje wynik: nie ma jednego drzewa genealogicznego, co do którego wszyscy się zgadzają. Nie ma jednoznacznego sposobu sprawdzenia interpretacji skamieniałości wymarłego stworzenia. Nauka nie może obserwować przeszłości z takim samym autorytetem, jak obserwuje teraźniejszość. Paleontologia nie jest więc nauką na poziomie fizyki czy chemii, której prawa można zademonstrować w laboratorium. Opiera się w dużej mierze na opinii i może nawet lepiej być opisana jako sztuka niż nauka.

W 25. rocznicę śmierci prezydenta Johna F. Kennedy’ego, ogólnokrajowe czasopismo poprosiło mnie o napisanie szczegółowego artykułu na temat zamachu. Badając to, byłem zdumiony różnorodnością opinii na temat tego, co się wydarzyło – tożsamości zabójców, liczby zabójców, miejsc, z których strzelali, itp. Debaty te szalały pomimo bogactwa dowodów: setki naocznych świadków, z którymi rozmawiała Komisja Warrena; film Zaprudera, który uchwycił faktyczne zabójstwo; odciski palców; badania balistyczne. Nawet wyniki autopsji ciała Kennedy’ego zostały zakwestionowane w bestsellerowej książce.

Jeśli tak wielka debata może mieć miejsce w związku z incydentem, który miał miejsce zaledwie 40 lat temu, jak zatem ewolucjonista może podnieść fragment kości, rzekomo liczący miliony lat, i stwierdzić z dużą dozą pewności, że jest on przodkiem takiego a takiego gatunku?

W przeciwieństwie do zabójstwa Kennedy’ego, nie ma naocznych świadków, którzy widzieli to stworzenie; nie ma o tym filmu Zaprudera; nie ma tkanek miękkich do zbadania.

Darwin stwierdził, że „liczba pośrednich i przejściowych powiązań między wszystkimi żyjącymi i wymarłymi gatunkami musiała być niewyobrażalnie duża. A.z pewnością, jeśli ta teoria jest prawdziwa, takie żyły na ziemi”. Przyznał, że skamieliny tych stworzeń nie zostały znalezione w jego czasach, ale miał nadzieję, że przyszłe wykopaliska je odkryją. Nie miało to miejsca.

Jeśli teoria ewolucji jest prawdziwa, zapis geologiczny powinien ujawnić niezliczone formy przejściowe, o których mówił Darwin. Nie powinniśmy znaleźć tylko garstki wątpliwych skamielin, ale miliardy półproduktów potwierdzających jego teorię. Zamiast tego zapis kopalny pokazuje, że zwierzęta są kompletne – nie w stadium rozwojowym – za pierwszym razem, gdy widziane.

To kolejne uderzenie w Darwina, ale ponieważ subiektywność zapisu kopalnego sprawia, że ​​jest to kwestia bardziej dyskusyjna …

Dowody z taksonomii

A co z żywymi formami przejściowymi? Taksonomia to nauka, która klasyfikuje rośliny i zwierzęta, grupując je według wspólnych cech.

Szwedzki botanik Carolus Linnaeus był pionierem w tej dziedzinie, przypisując organizmy według klasy, porządku, rodzaju i gatunku. Jego system zyskał powszechną akceptację.

Linneusz zdecydowanie sprzeciwiał się ewolucji. Zauważył, że większe podziały istot żywych — wbrew temu, co przewidywała ewolucja — są wyraźnie podzielone bez nakładania się.

Tęcza może mieć wiele kolorów, ale nie widać, jak jednolita czerwień przechodzi w kolor jednolicie pomarańczowy. Raczej istnieją między nimi gradacje. Podobnie, jeśli wszystkie stworzenia mają wspólnego przodka, nie powinniśmy widzieć wyraźnie podzielonych grup, ale żyjące pośredniki między tymi grupami. Ewolucjoniści przyznają, że brakuje półproduktów, ale twierdzą, że musiały one wyginąć. Ale jeśli tak, to gdzie są ich skamieliny? Kanadyjski biolog WR Thompson zauważył:

Rozpatrując system taksonomiczny jako całość, jawi się on jako uporządkowany układ jednoznacznych bytów, które są jednoznaczne, ponieważ są oddzielone lukami . . . . Ogólna tendencja do eliminowania za pomocą niesprawdzalnych spekulacji granic kategorii, które przedstawia nam natura, jest dziedzictwem biologii z Pochodzenia Gatunków. Aby ustalić ciągłość wymaganą przez teorię, przywołuje się argumenty historyczne, mimo że brakuje dowodów historycznych. W ten sposób rodzą się te kruche wieże hipotez opartych na hipotezach, w których fakt i fikcja mieszają się w nierozerwalnym wyznaniu.

Niewiele się zmieniło od 1930 roku, kiedy Austin H. Clark, wybitny zoolog z Instytutu Smithsona, oświadczył:

Całkowity brak jakichkolwiek form pośrednich między głównymi grupami zwierząt, który jest jednym z najbardziej uderzających i znaczących zjawisk wydobytych w badaniach zoologicznych, był dotychczas pomijany, a przynajmniej ignorowany. . . .

Bez względu na to, jak daleko cofniemy się w zapisie kopalnym poprzedniego życia zwierzęcego na Ziemi, nie znajdujemy śladu jakichkolwiek form zwierzęcych, które są pośrednie między różnymi głównymi grupami lub gromadami.

Może to oznaczać tylko jedno. Istnieje tylko jedna interpretacja tego całkowitego braku jakichkolwiek związków pośrednich między głównymi grupami zwierząt – jak na przykład między zwierzętami bez kości grzbietowej lub kręgowcami, szkarłupniami, mięczakami i stawonogami.

Jeśli jesteśmy gotowi zaakceptować fakty, musimy wierzyć, że nigdy nie było takich pośredników, czyli innymi słowy, że te główne grupy od samego początku łączyły ze sobą takie same relacje, jakie są obecne dzisiaj. ³⁰

Dowody z biologii molekularnej

Według darwinizmu ryby wyewoluowały w płazy, które następnie przekształciły się w gady, które następnie wyewoluowały w ssaki; australijski biolog molekularny Michael Denton zbadał te różne zwierzęta na poziomie molekularnym i nie znalazł dowodów na ich sekwencję. W swojej książce Evolution: A Theory in Crisis Denton analizuje różne struktury molekularne, takie jak cytochrom C, białko zaangażowane w wytwarzanie energii komórkowej. Występuje w organizmach od bakterii po człowieka. Opierając się na cytochromie C, płazy są tak samo oddalone od ryb jak ludzie. Innymi słowy, na poziomie molekularnym płazy nie są bliskimi kuzynami ryb. Denton pisze:

Biologia molekularna zamiast ujawniać mnogość form przejściowych, przez które mogła nastąpić ewolucja komórki, służyła jedynie do podkreślenia ogromu luki. . . . Żaden żywy system nie może być uważany za prymitywny lub przodka w stosunku do jakiegokolwiek innego systemu, nie ma też najmniejszego empirycznego śladu sekwencji ewolucyjnej wśród wszystkich niewiarygodnie zróżnicowanych komórek na Ziemi.

System natury jest zasadniczo zgodny z wysoce uporządkowanym schematem hierarchicznym, w którym wyraźnie nie ma żadnych bezpośrednich dowodów na ewolucję.

Kwestie zdrowego rozsądku

W popularnym wyjaśnieniu ewolucyjnym, oto jak gady ewoluowały w ptaki: Chciały jeść latające owady, które były poza ich zasięgiem. Tak więc gady zaczęły skakać i machać rękami, by wznieść się wyżej. Przez miliony lat ich kończyny stopniowo przekształcały się w skrzydła, a ich twarde gadzie łuski stopniowo wypuszczały miękkie pióra.

Ale teoria traci przy analizie. Kilka lat temu spacerowałam z synem po zoo. Widzieliśmy otwarte papugi siedzące na grzędach na otwartej przestrzeni. Mój syn zapytał mnie, dlaczego papugi tak po prostu nie odleciały. Zapytaliśmy dozorcę, który powiedział nam: „Podcinamy im skrzydła”. Co by się stało z tymi papugami, gdyby zostały wypuszczone w dżungli? Niezdolne do latania byłyby łatwym celem dla drapieżników i szybko by zginęły.

Zgodnie z doborem naturalnym cecha fizyczna jest nabywana, ponieważ zwiększa przeżycie. Oczywiście lot jest korzystny. Z pewnością można zobaczyć, jak latające zwierzęta mogą przetrwać lepiej niż te, które nie mogą, a zatem dobór naturalny zachowałby je. Ale skrzydła i pióra ptaków to doskonale zaprojektowane instrumenty. „Ewoluujące” skrzydła nie miałyby prawdziwej wartości przetrwania, dopóki nie osiągną punktu lotu. Istota przejściowa, której kończyna była w połowie nogą, w połowie skrzydłem, byłaby słabym kandydatem do przetrwania — nie potrafiła jeszcze latać ani dobrze chodzić. Dobór naturalny wyeliminowałby go bez namysłu.

Zadajmy jeszcze bardziej fundamentalne pytanie:

Dlaczego dzisiejsze gady nie rozwijają piór?

Dlaczego dziś ryby nie wyhodują małych nóżek, próbując przystosować się do lądu? Dlaczego bezkręgowce nie ewoluują w kręgowce? Dlaczego gady nie ewoluują w ssaki? Czy ewolucja nie powinna trwać?

I dlaczego człowiek tak niesamowicie różni się od zwierząt? Jakie zwierzę potrafi rozwiązywać złożone równania matematyczne? Pisać wiersze? Śmiać się z żartów? Projektować oprogramowanie komputerowe? Jak możemy powiedzieć, że człowiek jest tylko „jeszcze jednym zwierzęciem, tylko bardziej rozwiniętym”?

„Dowód” na istnienie ewolucji.

http://varapanyo.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...