Nadmorska turystyka w Anglii od lat cieszy się popularnością. W kraju gdzie rządzą deszcz i mgła miło jest przynajmniej w te kilka słonecznych dni w ciągu lata udać się na kamienistą plażę nad brzegiem Morza Północnego, czy Irlandzkiego i popatrzeć na wodę.
Dotyczy to szczególnie takich miejscowości, jak Skegness i Cleethorpes. Słyną one także dzięki przejażdżkom na osiołkach.
Pewien właściciel osiołków w angielskiej miejscowości nadmorskiej Skegness spotkał się z ogromną krytyką (nikt nie napisze hejtem, chociaż to był hejt), gdy zaczął wymagać ważenia dzieci chcących wybrać się na przejażdżkę na poczciwym czworonogu.
Otóż pewien 61-letni John Nuttall właściciel kłapouchów z ponad 40-letnim doświadczeniem w organizowaniu przejażdżek na osiołkach, postanowił wprowadzić ograniczenia do 38 kilogramów, żeby małe (jak widać nie takie małe) brytolskie spaślaki nie przeciążały mu zwierząt. W ten sposób chce chronić je przed urazami.
Jak powiedział mediom: „Według ostatnich badań ponad 20 ponad dzieci w Anglii jest otyłych. (…) Wprowadziliśmy wagę, ponieważ zauważyliśmy, że dzieci stają się coraz większe”. Cóż i tak łagodnie to ujął. Ponieważ brytolskie i europejskie maluchy coraz częściej przypominają małe słoniki. To znaczy są tak samo grube, ale niestety nie są takie urocze.
John Nuttall umieścił wagi obok swojego padoku z osiołkami. Obok stoi tablica informacyjna, która określa warunki korzystania z przejażdżek. A więc dzieci muszą być młodsze niż 10 lat, mieć mniej niż 140 cm wzrostu i ważyć mniej niż 38 kg. A gdy dziecko spełni te wymagania, mogą skorzystać z krótkiej przejażdżki za 4 funty, czyli około 20 złotych.
Wycie brytolskich madek…
Po opublikowaniu przez media tej historii brytyjskie matki (a w zasadzie „madki”) zawyły niczym ranny zwierz, zarzucają facetowi, że w „zawstydza ich dzieci”. Tymczasem typ ogłosił, że „chodzi mi jedynie o dobro zwierząt” i nie chce, żeby im się stała krzywda. Poza tym wskaźnik 38 kilogramów to jest już spory prosiak i w normalnym kraju – 13-14 latek, a nie 5-8 letnie, a maksymalnie dziecko 10-letnie.
Tylko, że Wielka Brytania od dawna już żadnym normalnym krajem nie jest. Jednak żeby ważyć prawie 40 kilo w wieku 10 lat, to trzeba być utuczonym, jak gęś na wątróbkę, albo karp na Wigilię.
Specjalistka wyjaśnia
Oczywiście nie mogło się obyć bez jakiegoś „specjalisty”, który musi się wypowiedzieć, jakim złym i niedobrym jest pomysł Brytola od osiołków. Była to niejaka Catherine Jenner – dyrektorka „koalicji na rzecz walki z otyłością”. Pani rzecz jasna ogłosiła, że „całkowicie niedopuszczalnym jest, aby publicznie ważyć dziecko a następnie mówić mu, że nie może usiąść na osiołku”. W sumie tyle rzekoma „specjalistka”.
Komentarze internautów
Komentarze internautów były miażdżące. Przytoczę tylko kilka z nich. „I bardzo, bardzo dobrze”!
„I bardzo dobrze, jak mu osiołek by pod grubasem padł to by dostał wyrok za męczenie zwierząt”.
„Musi wprowadzić dla matek przejażdżkę «na koniu», to się uspokoją”. „Jedyną nadzieją jest, że właściciel osiołków zamieni je na słonie. To nawet i mamuśki będą mogły usiąść na grzebiecie”.
„Patrząc po Brytyjkach maksymalnie jedna naraz to na słonia”. „Utyte, spasione, roszczeniowe, a ich ulane bachory nie są lepsze, a nawet gorsze”.
Jak rozwiązać problem z przysłowiowej d…
Pozostaje tylko do rozwiązania problem – jak inaczej sprawdzić czy dziecko nie będzie dla zwierzęcia zbyt dużym ciężarem? Pierwszą opcję, czyli wierzyć matce na słowo z automatu bym odrzucił. A co by się stało, gdyby biedny osiołek załamał się pod ciężarem „bąbelka” (według nowomowy „osoby bąbelkowej”). Czy to wtedy byłoby dopuszczalne i wskazane?
Nasuwają się także inne pytania w rodzaju – dlaczego zwierzę ma być przeciążone i cierpieć, bo jakaś baba uhodowała sobie potężnego ulańca? Czy powinniśmy pozwolić na to, że gruby, (a nie żaden puszysty dzieciak) żyje w świecie ułudy i iluzji. Pytanie, czy zderzenie z rzeczywistością takiemu grubasowi nie zrobi dobrze. Co więcej w mojej opinii tuczenie dzieci powinno być karane, tak samo jak doprowadzenie do choroby. Na przykład celowe zarażenie kogoś wirusem HiV, czy chorobami wenerycznymi. Czego też niestety w kodeksie karnym nie ma.
Zdzisław Markowski
https://prawy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz