The Polish News, wrzesień 2001
Wybrani
Historia ludzkości pełna jest apokaliptycznych wydarzeń, kataklizmów, plag i katastrof w rozmaitej skali. Upadają idee i pomniki, walą się autorytety, idole, a bogi zwalane są ze swych piedestałów i ołtarzy, podziwiane dotychczas symbole pozbawiane swego symbolicznego znaczenia. Przyjaźnie i umowy, bez jakiejkolwiek kontroli spontanicznie zmieniają się stosownie do sytuacji. Wartości moralne również.
Całkiem nie tak dawno, zderzenie dwóch rozwścieczonych kultur zaowocowało atakiem symptomu choroby zatrutego świata – pierwotnym chaosem. Cόż to za wyżerka dla krwiopijczych pismaków niskiego lotu pod koniec gnuśnego ogórkowego sezonu! Szokujące zdjęcia i cała masa słów bez znaczenia zaśmieca pierwsze strony wszystkich gazet, magazynów i tabloidów.
Manhattan w gruzach. Ludność sparaliżowana strachem i bezradnością. Jakiż wstyd! Kilku szaleńcόw zbrojnych w mojki do temperowania ołówków rzuciło na kolana najmocarniejszego giganta znanego w historii świata. Spójrzmy na Amerykę, supermocarstwo bezradnie leżące na grzbiecie jak chrabąszcz przebierajacy w powietrzu łapami i czułkami, miotajacy przekleństwa na rzeczywistych i wyimaginowanych wrogów. [Do redaktora: Ten tekst byl pisany jeszcze przed agresja najbogatszego kraju na swiecie na najbiedniejszy]
Tysiące ofiar i zaginionych
Na ścianie Muzeum Obozu kolo Oświęcimia widnieje sentencja: Ludzie ludziom zgotowali ten los. Ta sama refleksja nasuwa sie teraz. Najnowsze czasy charakteryzują się wieloma tragediami wynikłymi z ludzkiej nienawiści. O fabrykach śmierci wiemy z historycznych podreczników. Czy na pewno o wszystkich? Zapytać należałoby publicystów…
Teraz stajemy naprzeciw tragedii w Nowym Jorku.
Morze słów wylano komentując όw kataklizm. Omówiono wiele aspektow i spekulowano na temat kulis. Nie wolno jednak pominąć milczeniem postawy ludności. Kto żyw, szedł na pomoc ofiarom w ten czy inny sposób. Na szczególny szacunek zasługuje pewna specyficzna grupa ludzi, którzy z zawodu zawsze są w pierwszym szeregu niosących ratunek. To bohaterzy na codzień, opłacani, wielce niedopłacani za heroizm wynikający z ich zawodu. Potępiamy ich, gdy w naszym odczuciu nie okażą się wystarczająco bohaterami, nie doceniając, gdy spełnią nasze oczekiwania.
Jakże to prozaicznie brzmi – straż pożarna.
Pamiętam czasy, gdy strażak czy milicjant był generalnie postrzegany jako osobnik niekoniecznie bystry, ktόry zajmuje sie tym zawodem, ponieważ nie jest w stanie spełnić się w żadnej innej specjalizacji. Gdy wiedza i wykształcenie nie były mile widziane w tej profesji. Gdy w opinii społecznej aktywność strażacka sprowadzała się prawie wyłącznie do brawurowej jazdy, trąbienia na trąbce, sikania z sikawki i wywijania toporkiem. I do popijania popularnego strażackiego napoju. I może od czasu do czasu do zdjęcia z drzewa biednego kotka, którego zbzikowany właściciel pozbawił chirurgicznie pazurów, aby nie drapał mebli. Zaledwie dziewiętnaście lat temu natknąłem się osobiście na niemal kompletnie pijanego ogniomistrza, dowodzącego plutonem dobrze odżywionych dziarskich chlopaków zbrojnych w siekierki. Proszę mi wierzyć, oni doskonale umieli posługiwać się tym, sprzętem. Tak naprawdę, to oni niespecjalnie wiedzieli, kiedy należało zaprzestać rąbania ścian i sufitów. Przybyli na akcję do mojego własnego mieszkania, gdzie ogień zaprószył nieostrożny pracownik administracji kompleksu, wykonanego, jak wszystko u nas, z materialów raczej niestabilnych.
Czasy się zmieniły. Dzisiejszy strażak to specjalista wysokiej klasy w wielu dziedzinach odpowiedzialności. Musi sie sprawdzić jako inżynier, chemik, biolog, weterynarz, sanitariusz, toksykolog, pirotechnik, nurek, operator sprzętu wszelakiego, fizyk, matematyk, wróżka, żywieniowiec, kierownik, mechanik, architekt w aspekcie budowy i demolicji, ślusarz, psycholog, pracownik społeczny i sędzia. I oczywiście musi zawsze byc nieustraszonym bohaterem.
Prestiż tego zawodu jest wielokroć wyższy, niż w przypadku żołnierza. Żołnierz jest zazwyczaj wcielony do służby wbrew własnej woli i na siłę indoktrynowany stosownie do armijnych standartów. Strażak jest ochotnikiem w pełnym znaczeniu tej definicji. Wypełnia swe posłannictwo bez konieczności motywacji z zewnątrz. Żołnierz służy swojemu rządowi. Strażak swojej społeczności. Żołnierz ginie w trakcie zabijania. Strażak ginie, gdy ratuje życie ludzkie.
Publiczna stacja radiowa w mieście Ann Arbor w stanie Michigan nadała razu pewnego wywiad z jednym z nielicznych, którym dane było przeżyć tragedię World Trade Center. Ów człowiek był w stanie uciec z osiemdziesiątego pierwszego piętra budynku, zanim się zawalił. Gdy w panice zbiegał ze schodów, zauważył po drodze grupy wycieńczonych strażaków. Ci ludzie wnosząc na górę sprzęt ratowniczy, łapali oddech w krótkich przerwach na platformach pięter. Wiedzieli, że najprawdopodobniej zginą, lecz ponieważ ich powołaniem jest ratowanie życia, nie wahali sie przez chwilę, tylko zjawili sie tam właśnie, gdzie ich oczekiwano, mianowicie w samym środku piekła. Możnaby powiedziec, w ogniu, czyli tam, gdzie ich miejsce.
Nagle, wieże Babel, przybytek globalnej modlitwy do złotego cielca, przez trzydzieści lat dumnie sterczące do nieba i miotające bluźnierstwa, w ciągu zaledwie dwóch lub trzech sekund zmieniły sie w kupe plugawego śmiecia. Napisu Mane, Tekel, Fares, ktόry wyraźnie tkwił na ich wrotach, nigdy nie zauważył nędzny tłum, oślepiony zieloną poświatą fałszywego boga i na klęczkach klepiący bezmyślnie formułki modlitw za perfidnymi jego kapłanami. Ludzka bestia sama spowodowała, że siły Natury zniszczyły największy symbol dominacji materializmu nad populacją Ziemi, ktόra to zależność stworzyła ta sama marna człowiecza istota, aby umacniać opętanie samej siebie przez chorobę manii posiadania. Gruzy pogrzebały tak dobrych, jak i złych, a także tych, którzy dobrowolnie poszli z pomocą. Wtedy to trzystu wspaniałych poświęciło życie, czyniąc swoją powinność. Nowy Jork w mgnieniu oka stracił większość pracowników straży pożarnej. Śmierć wpisana była w ich regulamin pracy.
Natychmiast inni rzucili się przedzierając przez gęstą chmurę duszącego, trującego kurzu i dymu, do samego centrum kataklizmu. Gołymi rękami i plastikowymi wiadrami usiłowali znaleźć i wykorzystać najmniejszą choćby szansę znalezienia żywych. Oni nie tracili czasu na rozważanie ryzyka. Zabrali się do roboty i pracowali frantycznie przez trzydzieści sześć godzin i więcej, bez odpoczynku, albo do kompletnego wyczerpania. Razem z nimi, wierne psy, wytrzymałe i inteligentne niemieckie owczarki, grzebały w rumowiskach, szukając przedstawicieli zaprzyjaźnionej rasy. Telewizja nadała kilka krótkich scen pokazujących strażaka i psa ochładzających się z tej samej butelki łykiem wody mineralnej “Poland”, oraz inne ujęcie, podczas krótkiej drzemki razem z psem na warstwie kurzu. Lecz cóż może uczynić człowiek, nawet wespół z Psem, przeciwko Naturze rozgniewanej wynaturzonym ludzkim zachowaniem?
Zupełnie nic. Podobnie jak Titanic, zadeklarowany jako wyzwanie triumfujących przedwcześnie sił Zła przeciwko Najwyższemu, niezatapialny kolos, zatonął podczas swojego dziewiczego rejsu, Wieże, monument chorego globalistycznego kultu, narzuconego Ludzkości przez Właścicieli Tego Świata, przestały istnieć, niosąc przesłanie Natury: Nie wystawiajcie Mnie na próbę. Złamaliście Moje przymierze na rzecz bożka, ktoregoście sami stworzyli, odlali w złocie i wywyższyli.
To było ostrzeżenie. Jeszcze raz On zniżył się do takiego poziomu, że my, ludzie nie potrafimy udawać głuchych. To był Jego palec wskazujący.
Nie, strażacy nie działali wbrew Woli, która w odpowiedzi na naszą codzienną modlitwę Stała Się. Filozofia nie wchodzi w zakres specjalizacji strażaków. Oni po prostu instynktownie poszli szukać żywych, umarłych i części ciała pod wielometrową warstwą betonu, stali i szkła. Nie tracąc czasu, ich kapelan skoczył w ocean ognia, dymu i kurzu, aby nieść ostatnią asystę tym, którym nikt inny nie mógł już pomóc. On również zginął wypełniając swoją powinność. Został odwołany ze służby i wezwany z powrotem do Domu.
Strażacy. Cóż za infantylna nazwa tak poważnej profesji! Pamiętajmy zawsze tych otoczonych sławą, choć skromnych w życiu codziennym, którzy poświęcają własne życie i szczęście rodzinne dla walki ze skutkami katastrofy. W tym tragicznym okresie starali się udowodnić nam i Naturze, ze w większości jesteśmy wciąż normalnymi, konserwatywnymi ludźmi. W tym surrealistycznym dialogu przypomniano nam również, że w porównaniu z Nieskończonościa nie reprezentujemy zupełnie nic. Strażacy byli mediatorami.
Za tę licencję, zapłacili najwyższą ziemską cenę.
Bart W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz