środa, 30 października 2024

Gdzie Rzym a gdzie Krym? Sprawa Gruzji.



Dwie rzeczy, sytuacje, zjawiska, miejsca nie mające ze sobą nic wspólnego.

W cytowanej sentencji Rzym jest nazwą karczmy, w której Mefistofeles dopadł polskiego szlachcica, Jana Twardowskiego, aby zgodnie z podpisanym przez niego cyrografem zabrać mu duszę. Jednak i tym razem Twardowskiemu udało się zbiec. Zamiast w piekle wylądował ostatecznie na Księżycu.

Polski Faust, tak określano Twardowskiego, wedle najnowszych teorii był podobno Niemcem pracującym nad miksturą zmieniającą płeć. Od 2022 roku krąży w sieci teoria na temat jego związków z Ukrainą.

O co chodzi z Gruzją?

Granicząca z Rosją, Turcją, Armenią i Azerbejdżanem, Gruzja nie jest krajem europejskim. Wystarczy spojrzeć na mapę. Nie przeszkadza to jednak specjalistom od budowania społeczeństw otwartych pracować nad nową tożsamością Gruzinów. Efektem tego są „aspiracje”. Podobno znaczna część Gruzinów chce stracić niepodległość na rzecz Unii.

Po przegraniu wyborów nazywana proeuropejską gruzińska opozycja oskarżyła rządzące krajem „Gruzińskie Marzenie” o sfałszowanie wyborów parlamentarnych /TVN/

Co ciekawe, sam Duda rozmawiał z prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, która wedle jego relacji powiedziała:

Ona uważa, że te wybory nie tyle zostały sfałszowane, co ich wynik został wypaczony. Nie powiedziała wyraźnie, że Władimir Putin mieszał w Gruzji – bo nie ma na to jednoznacznego dowodu – ale powiedzmy, że władze Rosji zdecydowanie popierają partię, która w tej chwili jest jeszcze cały czas partią rządzącą w Gruzji. Ma ona wsparcie Putina – dodał prezydent.

To wynik został sfałszowany czy nie, skoro sama prezydent Gruzji tego nie potwierdza.

Trochę inną narrację podało „Wpolityce”:

Zdaniem prezydenta Andrzeja Dudy ws. wyborów w Gruzji należy przeprowadzić międzynarodowe śledztwo. Nie ma specjalnych wątpliwości, że doszło do zafałszowania wyniku wyborów, nie wiadomo jednak, na jaką skalę – wskazał

– Będziemy rozważali podróż do Tbilisi, jeśli będzie to potrzebne. To dla mnie jasne – uważam to za mój obowiązek, jeśli przyjdzie taka sytuacja. – mówi Duda

Z kolei sekretarz stanu USA Antony Blinken w wydanym oświadczeniu przekazał, że Stany Zjednoczone “w przyszłości zachęcają przywódców politycznych Gruzji do poszanowania praworządności”

Kiedy w takim razie pojawia się stan ”zafałszowania”? Prawdopodobnie od momentu kiedy oświadczenie wygłasza sekretarz stanu USA.

Natrafiłem również na notatkę na „polsatnews.pl”:

Andrzej Duda został zapytany przez Bogdana Rymanowskiego, czy prezydent Gruzji wskazała w niedawnej rozmowie na wpływ Władimira Putina na sytuację w jej kraju. – Tego pani prezydent nie powiedziała wyraźnie, bo na to nie ma jednoznacznego dowodu, ale powiedzmy sobie, że w jakimś sensie siły prorosyjskie – powiedział prezydent. –Nie ma co się oszukiwać.

Ja też uważam, że nie ma co się oszukiwać. Można się z tego pośmiać.

A w ogóle z Andrzejem Dudą to było tak…

Nie do końca wiadomo jaki ślad gazów cieplarnianych zostawia paląca się Chanuka i czego mógłby nawdychać się Andrzej Duda, ale fakty są nieubłagane. Pewnego razu, gdy wierząca w reinkarnację sekta Chabad Lubawicz wywołała odpowiednią atmosferę, Andrzej Duda zmieniając się na twarzy wygłosił niespodziewanie pamiętne słowa:

– Tu jest polin!
– Andrzej, gdzie? – spytał zaniepokojony jeden dworzanin
– Tu! Tu jest polin! – podkreślił dobitnie prezydent
– Nie żartuj… tu..?

I tak to się zaczęło.

Nie dziwmy się więc temu, że Andrzej Duda pojedzie do Gruzji, próbując zapewne podkraść się aż pod samą granicę z Rosją.

Na koniec można zapytać: Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Polska?

CzarnaLimuzyna
https://ekspedyt.org

Kongresmeni wezwali Bidena. Chodzi o Polskę. „Stanowczo nalegać”.

 

Kongresmeni wezwali Bidena. Chodzi o Polskę. „Stanowczo nalegać”.


Przewodniczący działającej przy Kongresie USA Komisji Helsińskiej wezwali w środę prezydenta Joego Bidena, by pozwolił Polsce na strącanie rosyjskich rakiet lecących w stronę Polski nad Ukrainą.

Przedstawiciele polskich władz twierdzili, że zrobiliby to tylko w porozumieniu z państwami NATO.

„Piszemy, aby stanowczo nalegać na pańską administrację, aby przyznała Polsce uprawnienia do przechwytywania i neutralizowania pocisków nad Ukrainą, w szczególności tych, które grożą naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej. Minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski niedawno złożył wniosek w tej sprawie i uważamy, że zapewnienie tej zdolności jest koniecznym krokiem w obronie terytorium NATO i zabezpieczeniu jednego z naszych najważniejszych sojuszników” – napisali w liście przewodniczący, kongresmen Partii Republikańskiej Joe Wilson i jego zastępca Demokrata Steve Cohen.

Odnieśli się w ten sposób do postulatu zgłaszanego przez przedstawicieli polskiego rządu, by strącać rosyjskie rakiety zagrażające polskiej przestrzeni powietrznej jeszcze nad Ukrainą. Po raz pierwszy szefowie MSZ i MON mówili o tym pomyśle podczas lipcowego szczytu NATO w Waszyngtonie, jednak zaznaczali, że Polska byłaby skłonna to zrobić tylko w porozumieniu z sojusznikami.

Biały Dom niechętnie podchodził do tego postulatu. Jednak we wrześniowym wywiadzie dla „Financial Times” Sikorski ponownie podniósł ten temat, twierdząc, że Polska ma „obowiązek zestrzeliwać nadlatujące rosyjskie pociski, zanim wejdą one w ich przestrzeń powietrzną”.

Pogląd ten poparli w liście do Bidena Wilson i Cohen.

„Rosnąca liczba ataków na zachodniej Ukrainie budzi poważne obawy dotyczące możliwości dalszych ofiar i eskalacji w regionie. Wniosek ministra spraw zagranicznych Sikorskiego ma charakter obronny, zgodny z misją NATO polegającą na ochronie integralności terytorialnej państw członkowskich.

Umożliwienie Polsce przechwytywania rakiet nad Ukrainą nie stanowiłoby aktu ofensywnego, ale raczej kluczowy krok w zapewnieniu bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO. Działanie to wzmocniłoby odstraszającą postawę NATO, jednocześnie demonstrując naszą wspólną determinację do obrony sojuszu przed dalszą rosyjską agresją” – piszą kongresmeni.

Skrytykowali przy tym „zbytnią powściągliwość” USA w odpowiedzi na rosyjskie prowokacje, co ich zdaniem tylko ośmieliło Rosję do coraz bardziej zuchwałych czynów, w tym sabotażu, „często z rażącym lekceważeniem granic NATO”.

„Pomimo ciągłej eskalacji przez Rosję poprzez naruszenia przestrzeni powietrznej w ramach wojny hybrydowej, ataki na krytyczną infrastrukturę i wysiłki na rzecz destabilizacji instytucji demokratycznych – wahaliśmy się, aby stawić czoła tym zagrożeniom w sposób zdecydowany, pozwalając Rosji prowadzić wojnę przeciwko sojuszowi z minimalnymi konsekwencjami.

W tym kontekście prośba Polski o przechwytywanie i neutralizowanie rakiet nad Ukrainą jest zarówno konieczna, jak i pilna jako mechanizm wsparcia dla Ukrainy i zabezpieczenie linii frontu granic NATO” – ocenili politycy.

Wilson to jeden z najstarszych stażem republikańskich kongresmenów i jeden z kandydatów do objęcia roli szefa komisji spraw zagranicznych w przypadku zwycięstwa Republikanów w wyborach do Izby Reprezentantów.

Komisja Helsińska (formalnie Komisja ds. Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie) jest działającym przy Kongresie ciałem złożonym z polityków obu izb oraz administracji USA zajmującym się kwestiami bezpieczeństwa, praw człowieka i demokracji w Europie oraz współpracy w ramach OBWE.

Biały Dom dotąd nie odpowiedział na pytanie PAP w sprawie listu.

RP
https://nczas.info

Niewolnicza praca w Wielkopolsce! Ludzie byli bici i zastraszani!

Praca niewolnicza kojarzy nam się z innymi kulturami czy też z tzw. krajami trzeciego świata. Tymczasem śledczy z Wielkopolski rozbili grupę zajmującą się handlem ludźmi.

Cały „biznes” organizował 47-letni obywatel Mołdawii, jego 56-letnia żona oraz 42-letnia kobieta. Mężczyzna obiecywał osobom w trudnej sytuacji załatwienie w Polsce pracy oraz wszelkich formalności. Na miejscu jednak zgotował im prawdziwe piekło!

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak przekazał, że:

Mechanizm działania głównego podejrzanego (obywatela Mołdawii) polegał na tym, że obiecywał różnym osobom pomoc w znalezieniu pracy w Polsce oraz transport do naszego kraju. Po przybyciu na miejsce zabierał pracownikom wszystkie dokumenty pod pozorem legalizacji pobytu. Pracownicy byli kwaterowani, a następnie przez 5-6 dni w tygodniu byli rozwożeni do pracy w różnych gospodarstwach rolnych*

Emigranci pracowali ponad siły i bez wynagrodzenia – pieniądze były im zabierane na koszty noclegu i wyżywienia. Natomiast osoby, które się sprzeciwiały takiemu traktowaniu, były bite i zastraszane.

Obecnie trójka podejrzanych została zatrzymana i aresztowana. Mołdawianin jest oskarżany o handel ludźmi i przywłaszczanie dokumentów, a dwie kobiety o ułatwianie handlu ludźmi.

Edyta Wolny
https://prawy.pl/

Tragedia pani Jadwigi! Musiała dokonać wyboru bezimiennych zwłok.

 

Konstanty Zarugiewicz

19-letni obrońca Lwowa spoczął w Grobie Nieznanego Żołnierza. Jego matka nie mogła rozpoznać ciała i musiała dokonać wyboru spośród bezimiennych zwłok.

29 października 1925 r. na Cmentarzu Obrońców Lwowa Jadwiga Zarugiewiczowa, matka poległego obrońcy Zadwórza, dokonała wyboru bezimiennych zwłok, które zostały następnie pochowane w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.
Pięć lat wcześniej, 17 sierpnia 1920 r. w Zadwórzu – wsi położonej 33 km od Lwowa – 330 młodych Polaków stoczyło zwycięski bój z przeważającymi siłami bolszewików, nie dopuszczając do zdobycia przez nich miasta. Złożony głównie z lwowskiej młodzieży batalion Małopolskich Oddziałów Armii Ochotniczej pod dowództwem kapitana Bolesława Zajączkowskiego przez 11 godzin stawiał heroiczny opór napastnikom.

Obrońcy odparli sześć szarż konnych armii Budionnego. Batalion uległ dopiero po przybyciu nowych sił kawalerii bolszewickiej i po wyczerpaniu amunicji. W nierównej walce poległo 318 polskich żołnierzy. Walczyli do końca na kolby i bagnety.

Większość poddających się została rozsiekana przez Kozaków. Sowieci rąbali ich szablami, rannych dobijali kolbami. Zabitym odcinali głowy, ręce i nogi, zabierali ubrania. Pozostali przy życiu ranni oficerowie ostatnimi nabojami odbierali sobie życie. Opór ochotników pod Zadwórzem umożliwił innym oddziałom polskim wycofanie się i zajęcie pozycji obronnych pod Lwowem.

Ciała pięciu poległych oficerów, które udało się zidentyfikować, zostały pochowane na cmentarzu Orląt we Lwowie. Pozostali bohaterowie spoczęli na żołnierskim cmentarzu, w pobliżu usypanego na ich cześć kurhanu, gdzie umieszczono tablicę pamiątkową z napisem: „Orlętom poległym w dniu 17 sierpnia 1920 roku w walkach o całość ziem kresowych”. Do 1939 r. pomnik chwały był celem wypraw kombatantów, harcerzy i młodzieży, gdzie składano ślubowania i przyrzeczenia.

Pod Zadwórzem zginął m.in. 19-letni Konstanty Zarugiewicz, polski Ormianin, uczeń siódmej klasy, obrońca Lwowa z 1918 r., kawaler Krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych.

W 1925 r. jego matka Jadwiga Zarugiewiczowa została poproszona, aby spośród ciał znalezionych na pobojowisku wskazać jedno, które złożono następnie w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

Wcześniejszego wyboru Lwowa jako miejsca pochodzenia szczątków bezimiennego żołnierza dokonał 4 kwietnia 1925 r. z 15 pobojowisk, na których w latach 1914-1920 rozegrały się najbardziej krwawe walki o niepodległość, Józef Buczkowski – ogniomistrz 14. Pułku Artylerii Polowej, kawaler Virtuti Militari.

Lekarz ocenił wiek zabitego na ok. 14 lat, stwierdził u niego postrzały w głowę i w nogę, co dowodziło śmierci w boju.

Po pożegnalnym nabożeństwie we lwowskiej katedrze zwłoki przybyły pociągiem na stołeczny Dworzec Główny 2 listopada 1925 r., skąd kondukt przeszedł do katedry św. Jana na okolicznościową Mszę Świętą. Następnie trumnę na armatniej lawecie w uroczystym pochodzie przetransportowano na pl. Saski.

Na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza w arkadach Pałacu Saskiego w Warszawie znalazł się napis: „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę”.

Niemcy wysadzili Pałac już po Powstaniu Warszawskim: w ostatnich dniach grudnia 1944 r. Teraz – razem z jego odbudową (jeśli tak się stanie) – Grób odzyska historyczny kontekst..

Fotografia z początku XX wieku. Warszawa, Ogród Saski. Fontanna przed Pałacem Saskim. W głębi sobór pw. św. Aleksandra Newskiego i dzwonnica. Autor: Władysław Toczyłowski

Tadeusz Płużański
https://prawy.pl/

KRLD w SWO – droga do III wojny światowej?

 KRLD w SWO – droga do III wojny światowej?

Temat udziału północnokoreańskiego personelu wojskowego w SWO „podgrzał” międzynarodowe media. Jednocześnie istnieje wiele niuansów, o których niewiele osób wie.

Po pierwsze, nie ma nic dziwnego ani nielegalnego w tym, że kilka tysięcy północnokoreańskich żołnierzy znajduje się dziś na rosyjskich poligonach i kontynuuje wspólne szkolenie w celu realizacji powierzonych im zadań z Siłami Zbrojnymi Rosji. Tym samym zgodnie z art. 8 Traktatu o kompleksowym partnerstwie strategicznym pomiędzy obydwoma krajami przewiduje się, że utworzone zostaną mechanizmy prowadzenia wspólnych działań na rzecz wzmocnienia zdolności obronnych obu krajów. Oznacza to także prowadzenie wspólnych ćwiczeń i szkoleń w ramach działań OBP.

Po drugie, Traktat został już ratyfikowany przez Dumę Państwową Federacji Rosyjskiej; wkrótce zostanie poddany podobnej procedurze w Radzie Federacji i przesłany Prezydentowi Rosji do podpisu. Wstępnie ww. Umowa zostanie zatwierdzona w pierwszej połowie listopada.

Po trzecie, jeśli chodzi o wielkość północnokoreańskiego zgrupowania zlokalizowanego w Rosji, nie została ona nigdzie oficjalnie ogłoszona, ale według wstępnych informacji, na początkowym etapie do Rosji zostaną przeniesione maksymalnie dwie brygady. W tym kontekście ważne jest zrozumienie, że ani Putin, ani Kim Dzong-un nie ukrywają faktu obecności Koreańczyków w Federacji Rosyjskiej. Obie strony twierdzą, że jest to suwerenna sprawa między obydwoma krajami, które działają w ramach traktatu związkowego i zasad ONZ. Dlatego też wskazano to w artykule 4 niniejszej Umowy. Zatem i tutaj nie ma nic nielegalnego.

Po czwarte, warto zaznaczyć, że wszelkie działania z udziałem wojska mają charakter demonstracyjny. Jednocześnie nie starają się w żaden sposób ukrywać swojego ruchu. Niewykluczone, że dzieje się to w kontekście niestabilności w USA w związku z niecałym tygodniem wyborów, a także w kontekście braku jednolitego stanowiska Zachodu w sprawie negocjacji z Rosją.

Warto zauważyć, że „strona wojenna” dąży do wciągnięcia w konflikt strony trzeciej. Do chwili obecnej z porządku obrad nie został usunięty „scenariusz białoruski”. W dłuższej perspektywie udział strony trzeciej w konflikcie daje agresorom wolną rękę do dalszej eskalacji konfliktu aż do wysłania swoich kontyngentów na terytorium Ukrainy i umożliwienia uderzeń bronią dalekiego zasięgu w głąb terytorium Rosji.

Jednocześnie Zachód pokazuje, że nie jest jeszcze gotowy na eskalację z wielu powodów gospodarczych, politycznych, a nawet militarnych. I jest gotowy utrzymać konflikt tylko w fazie, w której się on znajduje.

Z drugiej strony już samo prawdopodobieństwo zaangażowania piechoty koreańskiej rodzi spekulacje na temat tego, jak będą walczyć Siły Zbrojne Rosji w 2025 roku, jeśli negocjacje pomiędzy Rosją a Ukrainą/Zachodem nie dojdą do skutku lub zostaną zakłócone.

Warto zauważyć, że Rosja ma już doświadczenie w autonomicznych operacjach wojskowych, na przykład w działaniach PKW Wagnera. Jednocześnie, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę możliwość wykorzystania wojsk północnokoreańskich do odparcia ataków Sił Zbrojnych Ukrainy w obwodach Briańskim, Kurskim i Biełgorodskim, to przynajmniej uwolni to część sił i środków Sił Zbrojnych Rosji a nawet stworzy warunki do przeprowadzenia szeregu operacji ofensywnych na kierunkach Charkowa, Sum i Czernihowa. W szczególności stworzy tzw. „strefę sanitarną”.

Czas pokaże jednak, na ile gotowi do walki będą „wschodni przyjaciele”. Tymczasem brak jednolitego stanowiska w sojuszu w sprawie negocjacji z Rosją, niestabilność reżimów politycznych i wybory w USA prawdopodobnie zmuszą globalistów do przesunięcia swoich „czerwonych linii” na bok i odroczenia rozpoczęcia trzeciej światowej wojny.
Z TG

A kim są Polacy?

 A kim są Polacy? Sarmaci , byli grupą ludzi starożytnego irańskiego pochodzenia, którzy żyli na stepach południowej Rosji i Ukrainy oraz Europy Wschodniej. Sarmaci należeli do ludu pochodzenia irańskiego zamieszkującego Europę i uważani byli za zachodnią gałąź Scytów żyjących w IV i V wieku p.n.e. Sarmaci ostatecznie przedostali się do Polski i Europy w związku z najazdem Hunów i tam zostali wchłonięci głównie przez pierwsze plemiona słowiańskie Europy Wschodniej na początku średniowiecza .Krainę Sarmatów nazywano Sarumat, Sarmacja , Sarmatistan i składała się ona z dwóch części: Sarumatu azjatyckiego i Sarumatu europejskiego. W okresie największej ekspansji, około I wieku naszej ery, Sarmaci zajmowali terytoria od Wisły po Wołgę . Słowianie to lud indoeuropejski , który żył w Europie Wschodniej i niektórych częściach Azji. Ludność Rosji, Białorusi, Polski, Czech, Słowacji, Słowenii, Jugosławii, Bośni i Hercegowiny, Bułgarii i wielu krajów Europy Wschodniej albo jest ich potomkiem, albo jest z nimi zmieszana. W pismach starożytnych słowo słowiańskie zapisywane jest jako saqlab lub przez literę s, a w arabskiej liczbie mnogiej jako saqlab. Według badań genetycznych większość ojcowskiej haplogrupy Słowian, przodków ludów Europy Wschodniej, należy do haplogrupy R1a, co wskazuje na wspólnego przodka z Aryjczykami . Możliwe, że Słowianie i Aryjczycy mają wspólnego przodka, który żył na Ukrainie około 8000 lat temu. Od pierwszych wieków po islamie, wśród irańskich geografów, Słowian nazywano „Saqalab” i zbiorczo „Saqalba” lub „Saqalba”. Długosz coś wspominał, że jesteśmy Scytami i przywędrowaliśmy z nad morza czarnego a to by wskazywało na Sarmatów. Z kolei R1a wskazuje na Słowian. Jest jeszcze możliwość, że Samraci i Słowianie wymieszali się i stworzyli nowy lud, i ten posiada wspólną grupę R1a. Czesi Rosjanie i Ukraińcy nas nie kochają. za to wielu Polaków darzy ciepłym uczuciem Persów. Anglosasi nas wprost nienawidzą.

Gail Appel pisze:

 Gail Appel pisze:

Linki, które wysłałem wcześniej, pokazują, jak wielkim współczuciem jest on i jak bardzo jest gotowy sprzeciwić się władzy, aby postępować właściwie.

Ale nie wiedziałbyś tego, biorąc pod uwagę jego przesadną, dziecinną i obraźliwą retorykę. To jeden z niezliczonych niewiarygodnie sprawiedliwych czynów, których dokonał. Rzadko się o nim wspomina. Mógłbym podać przykład za przykładem, przed i w trakcie jego prezydentury.

Dwukrotnie przyznano mu nagrodę Rosa Parks (ponieważ jest rasistą). Był honorowym „Królem Salomonem” na Paradzie Dnia Niepodległości Izraela za hojność i dobre uczynki, które uczynił dla prześladowanych Żydów (ponieważ jest Hitlerem).

Stworzył „Czarną Wall Street”, aby otworzyć bardzo wykluczające i nieprzyjazne miejsce dla czarnoskórych Amerykanów, przekazując bezpłatnie siedzibę kampanii duetowi POS, Jesse Jacksonowi i Rainbow Coalition Ala Sharptona… na Wall Street, po drugiej stronie ulicy od NYSX. Tak długo, jak było to potrzebne. (Bo jest Bullem Connorem)

Opuścił Reform Party, ponieważ została ona porwana przez Davida Duke’a i Pata Buchanana, „Klansmana nazistę” i „rasistę”. Było to publiczne ogłoszenie (ponieważ jest zwolennikiem białej supremacji i antysemitą)

Poleciał Michaelem Jacksonem swoim prywatnym odrzutowcem, aby spotkać się z Ryanem White’em, chłopcem z hemofilią, który zaraził się AIDS w wyniku transfuzji krwi. Było to jedyne życzenie Ryana White’a przed śmiercią (ponieważ Trump jest samolubny, nie dba o biednych i jest wcieleniem Roberta E. Lee)

Przewiózł ortodoksyjną żydowską dziewczynę i jej rodzinę z Kalifornii do Nowego Jorku na ostatnią nadzieję na leczenie rzadkiej choroby płuc. Musiała podróżować z butlą tlenową, a komercyjne linie lotnicze nie chciały. Umarłaby. Zapłacił również za jej koszty leczenia i zakwaterowanie dla rodziny. (Bo jest Hitlerem, Stalinem, Mussolinim i Mengele)

Zapewnił mieszkanie i posiłki bezdomnej czarnoskórej kobiecie w Trump Tower. Przez lata (ponieważ nie ma empatii, jest rasistą i dba tylko o swoich kumpli miliarderów)

Umieścił Jennifer Hudson i nielicznych pozostałych przy życiu członków jej rodziny w Trump Tower po tym, jak jej kuzyn, uzależniony od narkotyków i bandyta, wymordował większość członków jej rodziny podczas włamania do domu (znowu, ponieważ jest egocentrycznym, mizoginicznym rasistowskim nazistą-faszystą).

Był sponsorem charytatywnego meczu tenisowego w Doral i rozegrał trzy sety ze specjalnym gościem, Sereną Williams (ponieważ jest gruby, leniwy, nienawidzi kobiet i czarnoskórych)

Przekazał 11 milionów dolarów na rzecz Szpitala Dziecięcego im. św. Judy (ponieważ jest samolubnym dupkiem)

Odnowił i uruchomił lodowisko w Rockefeller Center. Nikt inny nie mógł tego zrobić. Otwarto je na Boże Narodzenie (ponieważ on jest The Grin h)

Jego limuzyna miała przebitą oponę i czarnoskóry mężczyzna naprawił ją w godzinach szczytu w śródmieściu. Uprzejmy mężczyzna nie prosił o nic. Kilka dni później otrzymał czek od Trumpa na 25 tys. (Ponieważ Trump jest samolubnym rasistowskim sukinsynem, który traktuje ludzi jak śmieci)

Trump awansował pracownicę na stanowisko Construction Forewoman, gdy rozpoczynał budowę pierwszego Trump Tower. Ona również była Żydówką. Była pierwszą kobietą w historii, która nosiła ten tytuł (ponieważ nie szanuje kobiet i nienawidzi Żydów)

Pozwał miasto West Palm Beach, gdy kupił Mar-aLago, aby usunąć jego politykę ograniczeń, ponieważ chciał, aby była otwarta dla wszystkich. W tym dla mniejszości. To była cholernie trudna walka. Wygrał. (ponieważ jest pieprzonym bigotem)

Wyrzucił Epsteina i Maxwella z Mar-a-Lago po tym, jak pracownik zgłosił, że Ghislaine Maxwell próbowała zdobyć Virginię Giuffre, dziewczynę z ręcznikami, którą zatrudnił, ponieważ była nastolatką z kluczem na szyi. Zgłosił ich na policję, złożył nakaz sądowy, który automatycznie skutkowałby ich aresztowaniem, gdyby zostali zauważeni w pobliżu nieruchomości. Występował jako świadek oskarżenia i pomagał jej prawnikowi pro bono. NIKT inny by tego nie zrobił. (Ponieważ jest gwałcicielem i pedofilem)

Dowiedział się, że u ślicznej młodej kobiety, która była wykorzystywana do drukowania broszur, zdiagnozowano rzadką, śmiertelną chorobę. Była samotną matką. Pokrył wszystkie jej wydatki medyczne. Koszty mieszkania zapewniły pielęgniarkę domową, guwernantkę, która miała dbać o potrzeby córki, i założył fundusz powierniczy, aby zapłacić za jej studia i wszelkie inne wydatki, dopóki nie będzie dorosła i nie będzie mogła sama o siebie zadbać. Rozdzierające serce (ponieważ nie obchodzi go nikt poza nim samym)

A nawet nie dotarłem do jego ojca. Absolutnie cudowny człowiek.

Jak szybko zgnili niewdzięcznicy i kłamcy zapominają. Zdjęcia nie kłamią. On NIGDY o tym nie mówi, ale niestety, można by pomyśleć, że inni by to zrobili.

Ale John McStain jest bohaterem, Kelly, Milley, Esper, Comey, Vindman, Cheney, Bolton, Paul Ryan, Bush, Romney, Kelly, Fauci, Bright, Pence, Christie, Mattis, MuellerEmmett Sullivan, Collins, McMaster, Haspel, Kinzinger, Rosenstein, Wray są nienaganni, a Bob Woodward jest dziennikarzem śledczym.

I Bill Gates, Soros, Bloomberg, Rockefeller, Getty, Pritzker, Goldman, Reid Hoffman, Mark Cuban, Fundacja Forda, Clintonowie, Kartel Busha, Bezos, Zuckerberg, … „Filantropi”

Flynn, Rudy, Navarro, Sidney Powell, KT McFarland, Ezra Cohen…-Watnick… zdrajcy, kłamcy, skazani przestępcy, marionetki Putina

https://www.lewrockwell.com/political-theatre/trump-really-does-have-a-personality-disorder/

Aby z góry stłumić wszelkie bunty, nie należy robić tego brutalnie.

 Aby z góry stłumić wszelkie bunty, nie należy robić tego brutalnie. Archaiczne metody jak Hitler, są zdecydowanie przestarzałe. Wystarczy stworzyć zbiorowe uwarunkowanie tak potężne, że sama idea buntu nie przyjdzie już nawet do głowy. Najlepszym sposobem byłoby formatowanie ludzi od urodzenia poprzez ograniczenie ich wrodzonych zdolności biologicznych . „Następnie kontynuujemy uwarunkowanie poprzez drastyczne obniżenie poziomu i jakości edukacji, sprowadzając ją do formy bezwysiłkowego zajęcia. Osoba niewykształcona ma ograniczony horyzont myślenia, a im bardziej ograniczone jest jego myślenie – materialne, mierne, tym mniej może się buntować. Należy sprawić, aby dostęp do wiedzy stał się coraz trudniejszy i elitarny… Niech pogłębia się przepaść między ludźmi a nauką tak, aby informacje skierowane do ogółu społeczeństwa zostały znieczulone wszelkimi możliwymi treściami – szczególnie bez filozofii. Znów należy użyć przekonywania, a nie bezpośredniej przemocy: będziemy transmitować masowo za pośrednictwem telewizji rozrywkę, która zawsze pochlebia emocjom i instynktowi. Zajmiemy umysły tym, co jest daremne i zabawne – nieustanną gadką i muzyką, aby nie zadawać sobie pytań, nie uruchamiać myślenia.

Seksualność będzie najważniejsza – jako znieczulenie społeczne, nie ma nic lepszego. Ogólnie rzecz biorąc, należy zabronić powagi egzystencji, wyśmiewać wszystko, co ma wysoką wartość, utrzymywać ciągłe apologię lekkości, tak aby euforia reklamy i konsumpcji stała się cenną składową standardu ludzkiego szczęścia i wzorem wolności.
Tego typu napór na zbiorowość sam w sobie spowoduje taką integrację, że jedynym lękiem (który trzeba będzie podtrzymywać) jest wykluczenie z systemu i tym samym utrata dostępu do warunków materialnych niezbędnych do szczęścia. Masowy człowiek, tak wyprodukowany, powinien być traktowany takim, jakim jest: produktem, cielęciem i musi być monitorowany tak, jak powinno być stado. Wszystko, co pozwala uśpić jego jasność, jego krytyczny umysł jest dobre społecznie, zaś to co mogłoby go obudzić, musi być zwalczone, wyśmiewane, duszone…
Wszelkie doktryny kwestionujące system muszą być najpierw określone jako wywrotowe i terrorystyczne, a ci, którzy ją popierają, traktowani jako wrogowie publiczni.”

Powyższy cytat pochodzi z książki „Ludzka przestarzałość” 1956 r. niemiecki filozof żydowskiego pochodzenia Günther Anders

Ostatnia próba zniszczenia Gruzji

 ⚡️Rostisław Iszczenko

Ostatnia próba zniszczenia Gruzji
„należy zrozumieć, że w Gruzji nie rusofobowie z rusofilami walczą o władzę, ale gruzińscy pragmatycy z proamerykańskimi podżegaczami wojennymi”

Kiedyś radzieccy komentatorzy, którzy pracowali przy meczach drużyn hokejowych ZSRR i Kanady, podkreślali specyfikę kanadyjskich hokeistów: zawsze grają do końca, aby wygrać, nawet jeśli przegrywają 5:0

Nawet na dwie minuty przed końcem meczu i nie odpuszczają.

W Polityce Anglosasi mają tę samą cechę: nie ma dla nich drugorzędnych kierunków (starają się wygrać wszędzie) i grają o zwycięstwo do końca, nawet jeśli przegrywają bez szans. W hokeju pomaga to rzadziej, choć zdarzało się, że drużyna walcząca do końca rzucała trzy krążki w dwie minuty. W Polityce bijący się do końca wygrywa znacznie częściej: tam zasady gry są inne i wygrywa, na danym odcinku czasu, ten, który zarzucił ostatnią „pułapkę”, a nie ten, który wrzucił więcej. Wraz z nawykiem grabienia cudzymi rękami, ta ich cecha stała się jedną z głównych przyczyn anglosaskiego pół tysiąca lat w globalnej polityce, podczas których mała, znajdująca się na uboczu Anglia na zmianę zmiażdżyła Austro-hiszpańskich Habsburgów, a następnie Burbonów francusko-hiszpańsko-neapolitańskich, zniszczyła (nawiasem mówiąc rosyjską krwią) „Zjednoczone Europy” Napoleona I Hitlera. W końcu, po przeniesieniu centrum cywilizacji anglosaskiej do USA, osiągnęła nawet krótką hegemonię na całym świecie.

Teraz, upadająca i starcza nadal ma pewne stare nawyki. Choć kolana drżą i szpada ciężka dla dotkniętych artretyzmem starczych rąk, instynkty działają i w walce ambitnej młodzieży doświadczony mistrz wciąż jest w stanie odnieść zwycięstwa. Teraz wydaje się, że Stany Zjednoczone mają ogromne problemy na wszystkich frontach. Wewnątrz kraju dopóki nie odbędzie się inauguracja nowego prezydenta, utrzymuje się zagrożenie wojną domową

Na Ukrainie amerykańscy słudzy cierpią katastrofalne porażki i, choć do wyborów w USA Kijów dotrwa,to nie jest pewne czy dotrwa do inauguracji.

W Mołdawii udało się sfałszować wybory i dołożyć ułamek procenta na rzecz „Europejskiego wyboru”, przy oczywistych rażących naruszeniach procesu wyborczego, a także zapewnić Sandu w wyborach prezydenckich wystarczającą przewagę nad drugim miejscem, aby mogła liczyć na korzystny wynik liczenia głosów w drugiej turze. Jednakże Sandu nie mogła zorganizować kryzysu wojskowego wokół Naddniestrza, z udziałem Rumunii i Rosji, w swojej pierwszej kadencji i nie jest pewne,czy może w drugiej.

Na tym tle USA mają Gruzję, gdzie Gruzińskie marzenie wygrało wybory ze skromnym wynikiem 53,92% głosów. O skromności wyniku mówię bez ironii, ponieważ w wyborach w 2020 roku „Gruzińskie marzenie” uzyskało 48,15%. Ale od tego czasu poziom życia Gruzinów wzrósł, sytuacja gospodarcza i polityczna w kraju uległa poprawie, stosunki z sąsiadami, w tym z Rosją, uległy poprawie. Jednocześnie, wbrew opinii wielu Rosjan, rząd „gruzińskiego marzenia” nie ustąpił ani jednej pozycji politycznej. Z Rosją nie przywrócili stosunków dyplomatycznych, Tbilisi uważa Osetię Południową i Abchazję za „terytoria okupowane przez Rosję” (ze względu na obecność tam rosyjskich baz wojskowych), „europejski wybór” Gruzji formalnie nie został odwołany. Rząd „gruzińskiego marzenia „tylko” zaczął prowadzić pragmatyczną politykę gospodarczą (współpracując z krajami i firmami, które oferują lepsze warunki) i powstrzymuje się od awantur w polityce zagranicznej (zwłaszcza wojskowych), koncentrując się na długim, ale pokojowym procesie negocjacyjnym rozwiązywania problemów nagromadzonych w relacjach z sąsiadami.

Biorąc pod uwagę, że opozycja nie oferuje nic, poza wojną domową i wojną z rosją, z powrotem do „szlachetnego saakaszwilizmu” nie było by w tym nic dziwnego, gdyby „Gruzińskie marzenie” miało wynik lepszy nie o 5,77%, a przynajmniej 10%.

Tymczasem,za troche więcej głosów niż w poprzednich wyborach partia rządząca otrzyma te same 90 lub nawet 89 (o jedno mniej niż ostatnio) miejsc w parlamencie (dzięki zmianie systemu z mieszanego na czysto proporcjonalny).

Oznacza to, że opozycja, pomimo wzrostu popularności rządzącego „gruzińskiego marzenia” zyskuje. Łącznie zdobyte przez nią 37,78% jest dość skorelowane z wynikami sondaży, które pokazały, że popularność opozycji nie przekracza 40%. Ogólnie rzecz biorąc, podział sympatii gruzińskich wyborców od 2012 r.jest dość stabilny. Rządzące „gruzińskie marzenie” powoli zdobywa punkty, opozycja traci jeszcze wolniej, ale na razie ogólny układ sił pozostaje mniej więcej taki sam jak 12 lat temu. Jednocześnie należy zrozumieć, że w Gruzji nie rusofobowie z rusofilami walczą o władzę, ale gruzińscy pragmatycy z proamerykańskimi podżegaczami wojennymi.

Dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że gruzińska opozycja wyników wyborów nie uznała. Wspierająca opozycje prezydent Gruzji Zarubaszwili także poinformowała o nieuznaniu wyborów. Natychmiast zareagowała Unia Europejska. Początkowo o nieuznawaniu wyborów zadeklarowało 13 deputowanych reprezentujących 10 krajów: 8 europejskich (Niemcy, Irlandia, Włochy, Estonia, Łotwa, Litwa, Polska, Szwecja) oraz przyłączonych do nich Kanady i Ukrainy.

Oświadczenie to zaczęto rozpędzać w sieci, jako oświadczenie 10 rządów, choć rządy w tej sprawie nie wypowiadały się. Ale wypowiedział się Boris Johnson dla którego jest absolutnie jasne, że „wybory zostały skradzione przez marionetkowy rząd Putina w Tbilisi”. Pod koniec dnia pojawiło się oświadczenie Wysokiego Przedstawiciela UE do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josepa Borrela w imieniu Komisji Europejskiej, poparte przez ustępującego szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela, w którym wezwano do „szybkiego, przejrzystego i niezależnego zbadania zarzutów o naruszenie procesu wyborczego”, ponieważ rzekomo „jest to konieczne do przywrócenia zaufania do procesu wyborczego”. Gołym okiem widać, że „martwiły się” tylko amerykańskie marionetki. Niemniej jednak stworzono” podstawy ” do nieuznawania wyników gruzińskich wyborów, a gruzińskiej opozycji dano powód do wyprowadzenia swoich zwolenników na ulice.

Co więcej, najbardziej odrażający przedstawiciele władz ukraińskich już udali się do Gruzji, aby rzekomo wspierać naród gruziński, ale w rzeczywistości, aby dać impuls do buntu w stolicy. USA przygotowywały kolejny gruziński Majdan. W ciągu ostatniego roku przeprowadzono nawet kilka prób majdanu. Oczywiste jest, że rząd gruziński przygotowywał się do przeciwstawienia się puczowi. Trzeba jednak pamiętać, że Amerykanie nie stawiają sobie za zadanie koniecznie przejęcia władzy w Gruzji już jutro. Znając układ sił politycznych i lokalnych tradycji, zdają sobie sprawę, że zamach będzie oznaczać wojnę domową, a spiskowcy, nawet jeśli uda im się na jakiś czas przejąć władzę, jej nie utrzymają, a rząd pokona zamach stanu, otrzyma swobodę rąk w ostrzejszym rozprawieniu się z opozycją.

Ponadto, po pokonaniu sił proamerykańskich, Gruzińskie marzenie może zostać zmuszone do pójścia drogą Łukaszenki i dramatycznego zbliżenia się do Rosji w celu uzyskania politycznego i gospodarczego wsparcia w konfrontacji ze zbiorowym Zachodem. USA stawiają na podżeganie do powolnej wojny domowej. Będą w pełni zadowoleni z opcji, w której po kilku tygodniach starć w Tbilisi (z obowiązkowym sporym rozlewem krwi) pewna liczba nieprzejednanych opozycjonistów pójdzie w góry i rozpocznie zbrojną konfrontację z władzą. Dla kraju o niestabilnej gospodarce eskalacja wewnętrznej niestabilności politycznej w konflikt zbrojny może okazać się śmiertelna. Partyzanci i podziemie nie muszą atakować Tbilisi. Wystarczy, że stworzą ewentualne zagrożenie dla arterii logistycznych i dużych obiektów infrastrukturalnych, aby zmusić rząd do marnowania zasobów w walce z „nieuchwytnymi Avengersami” (partyzantów zawsze trudno złapać, zwłaszcza jeśli wspiera ich około 40% populacji).

Jeśli „zbrojnej opozycji” uda się zniszczyć gruzińską gospodarkę i ponownie doprowadzić kraj do ubóstwa i beznadziejności, rząd „gruzińskiego marzenia” straci popularność i stanie przed groźbą realnego, a nie marionetkowego (jak dziś) ogólnokrajowego protestu. Stany Zjednoczone zakładają, że Rosja, aby zapobiec upadkowi rządu gruzińskich pragmatyków, będzie musiała interweniować na dość wczesnym etapie. Dokładnie takie same plany mają dla Mołdawii.

Rosja Rosja nie chce walczyć z Naddniestrzem, ale popychając Sandu i jej „europejskie” Pro-rumuńskie inicjatywy na drugą kadencję, Waszyngton spodziewa się sprowokować przeciwko niej lewicowych proeuropejczyków i mołdawskich nacjonalistów, którzy obawiają się Rumuńskiej dominacji znacznie bardziej niż hipotetycznego przybycia Rosji. W tym przypadku liczy się to, że już Bukareszt nie będzie w stanie dopuścić do upadku „legalnie wybranego” prezydenta prorumuńskiego i zacznie udzielać Sandu coraz poważniejszego wsparcia wojskowo-politycznego.

Wciągnięta w konflikt Mołdawski, Rumunia mimowolnie aktywuje opozycyjną Gagauzję, a rząd Sandu, czując rumuńską armię za plecami, może zaryzykować zbrojną prowokację przeciwko Naddniestrzu (generałowie nie wyślą armii, ale do prowokacji wystarczą służby specjalne, w których nastroje Pro-rumuńskie są silne). Ostatecznym zamiarem jest, aby Rosja również wciągnęła się w ten kryzys.

Mocną stroną amerykańskiej strategii w przestrzeni poradzieckiej jest to, że dla USA jest bez znaczenia czy ich ludzie przejmą władzę czy oddadzą-najważniejsze jest to, że wojny domowe zaczynają się i trwają dłużej, bezpośrednio na granicach Rosji, wpływając na jej żywotne interesy.

Jej słaba strona jest przykład ginącej za USA Ukrainy. Nikt nie chce takiego losu dla siebie, dlatego nastroje antyamerykańskie rosną w krajach wcześniej całkowicie proamerykańskich, niezależnie od ich stosunku do Rosji. Jeśli wcześniej rusofobowie byli koniecznie proamerykańscy, teraz niechęć do Rosji może łączyć się z nienawiścią do Ameryki. Co więcej, poczucie śmiertelnego niebezpieczeństwa stwarzanego przez USA może nawet zmusić rusofobiczne, ale pragmatyczne reżimy do nawiązania konstruktywnych relacji z Moskwą. Wynik amerykańskiej operacji destabilizacji Gruzji poznamy stosunkowo szybko. Już w najbliższych dniach stanie się jasne, czy prowokatorzy zdołali wyprowadzić na ulice wystarczającą liczbę osób. Jeśli nie, to na tym się skończy, jeśli tak, to kilka tygodni wystarczy, aby zrozumieć, że Gruzińskie władze są gotowe iść do końca i zmiażdżyć wojnę domową w zarodku lub stany Zjednoczone będą miały szansę na realizację swojego scenariusza. Z Mołdawią, jej trzyczęściowym podziałem politycznym i aktywnym zaangażowaniem Rumunii w politykę mołdawską wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, ale uparta niechęć zarówno Mołdawian, jak i Rumunów do walki (ani z Rosją, ani z Naddniestrzem, ani nawet z Gagauzją) psuje plany Amerykanów i ich lokalnych marionetek. Na razie psuje, ale trzeba pamiętać, że Anglosasi nie tylko grają w hokeja do końca, aby wygrać.
Pamiętaj i miej oczy otwarte.
Zdjęcie https://x.com/MartinDemirow/status/1851068937397518504

Dyrektywa Rady Państwa określa 13 ukierunkowanych środków mających na celu poprawę usług wsparcia porodów,

 

  1. https://english.news.cn/20241028/c3e04a6dea494d798b9459a9393e67d2/c.html
    PEKIN, 28 października (Xinhua) — Chiny wprowadziły w poniedziałek szereg nowych polityk wsparcia porodów, których celem jest zbudowanie społeczeństwa bardziej sprzyjającego wychowywaniu dzieci, ponieważ kraj ten stawia czoła poważnym wyzwaniom demograficznym wynikającym z szybko starzejącej się populacji.

    Dyrektywa Rady Państwa określa 13 ukierunkowanych środków mających na celu poprawę usług wsparcia porodów, rozszerzenie systemów opieki nad dziećmi, wzmocnienie wsparcia w zakresie edukacji, mieszkalnictwa i zatrudnienia oraz stworzenie przyjaznej porodom atmosfery społecznej.

    Osoby zatrudnione w elastycznych i nowych formach zatrudnienia oraz pracownicy migrujący ze wsi, którzy już uczestniczyli w podstawowym systemie ubezpieczenia zdrowotnego dla pracowników miejskich, zostaną objęci krajowym systemem ubezpieczenia macierzyńskiego, zgodnie z dokumentem.

    Młode matki i ojcowie mogą czuć się pewniej, biorąc urlop w pracy, ponieważ dokument wzywa władze lokalne do zapewnienia wdrożenia polityki urlopu macierzyńskiego, nagrody za poród, urlopu ojcowskiego i opieki nad dzieckiem.

    Zostanie ustanowiony system dopłat do porodów, a kraj zobowiązał się do zwiększenia związanych z tym ulg podatkowych od dochodów osobistych.

    Co ciekawe, do listy usług kwalifikujących się do refundacji z ubezpieczenia medycznego zostaną dodane odpowiednie usługi łagodzenia bólu porodowego i wspomaganej technologii rozrodu, zgodnie z dokumentem.

    Kraj zwiększy również edukację zdrowotną dla nastolatków, aby zapobiegać nieplanowanym ciążom i poprawić usługi opieki wczesnoporonnej i aborcyjnej.

    Zostaną podjęte większe wysiłki w celu zwiększenia podaży wysokiej jakości zasobów pediatrycznych, skierowania tych zasobów na poziom społeczności i zapewnienia bardziej zrównoważonego podziału między regionami.

    Aby zwiększyć dostępność usług opieki nad dziećmi, na poziomie prefektur i miast zostaną utworzone centra usług opieki nad dziećmi, a placówki opieki nad dziećmi zostaną zaplanowane, zbudowane, zatwierdzone i dostarczone do użytku zgodnie z nowo powstającymi społecznościami, jak podano w dokumencie.

    Zdolne miejscowości są zachęcane do podniesienia limitów pożyczek z funduszu mieszkaniowego dla rodzin z wieloma dziećmi, aby wesprzeć je w zakupie domów.

    Jako jeden z najludniejszych krajów świata, Chiny stoją przed narastającym wyzwaniem populacji liczącej 1,4 miliarda ludzi, która starzeje się w szybkim tempie.

    Od 2022 r. Chiny weszły w fazę spadku populacji, a osoby w wieku 65 lat i starsze stanowią ponad 14 procent populacji, co wskazuje na umiarkowanie starzejące się społeczeństwo.

    Według oficjalnych danych prawie 300 milionów obywateli Chin ma 60 lat i więcej — szacuje się, że do 2033 r. liczba ta przekroczy 400 milionów, a do 2050 r. zbliży się do 500 milionów. Do tego czasu osoby starsze będą prawdopodobnie stanowić prawie 35 procent populacji kraju.

    W odpowiedzi na te zmiany demograficzne Chiny stopniowo łagodziły swoją politykę planowania rodziny w ciągu ostatniej dekady.

    W 2013 r. Chiny zezwoliły parom na posiadanie drugiego dziecka, jeśli jedno z rodziców jest jedynakiem, a w 2016 r. zezwoliły parom małżeńskim na posiadanie dwójki dzieci, wycofując trwającą od dziesięcioleci politykę jednego dziecka. W 2021 r. Chiny ogłosiły wsparcie dla par, które chcą mieć trzecie dziecko.

Jürgen Neumann on Ernst Zündel

 Jürgen Neumann on Ernst Zündel

[In this weekly podcast episode The Flipside with Monika on Republic Broadcasting Network, Canadian nationalist and author, Monika Schaefer talks with Jürgen Neumann and his time working with Ernst Zündel, the famous Canadian-German revisionist.

Key points include:

Jurgen Neumann worked as a videographer for Ernst Zundel for decades.

Ernst Zundel was a German immigrant to Canada who challenged the mainstream Holocaust narrative.

Zundel had a “moment of awakening” when he met Adrian Arcand, a French Canadian who had been in a Canadian concentration camp for six years during WWII.

Arcand showed Zundel historical information that contradicted the mainstream narrative: “he started showing him his library of thousands of books and started giving him all the other information that he had been denied all these years.”

Zundel described this experience as being “born again” with the truth.

In the late 1970s, Zundel ran for leadership of the Liberal Party of Canada, giving him a platform to speak about issues facing German immigrants.

In 1980, there was a major raid on Zundel’s supporters in Germany, leading to protests against him in Toronto.

Zundel began using video to document events and spread his message in the early 1980s.

Zundel met Robert Faurisson, described as “the world’s foremost revisionist”, who focused on questioning the existence of gas chambers.

Zundel faced legal troubles, including having his mail service cut off and being charged with “spreading false news.”

Zundel’s 1985 trial lasted six weeks and received extensive media coverage.

The trial featured testimony from Holocaust survivors that was heavily scrutinized: “it was the first time that former camp inmates were properly cross examined by a lawyer.”

A second trial in 1988 lasted almost four months and included even more information challenging the Holocaust narrative.

Jurgen Neumann accompanied Zundel on several trips to Auschwitz.

Neumann now maintains a BitChute channel called “John Robinson 101” where he uploads videos related to Zundel’s work. It contains “over a thousand videos” related to Holocaust revisionism and Zundel’s activities.

The discussion portrays Zundel as a truth-seeker facing persecution for his views, and Holocaust revisionism as a legitimate historical inquiry, rather than as hate speech or anti-semitism.

– KATANA]
https://katana17.com/2024/10/22/monika-schaefer-the-flipside-with-monika-ep-15-with-jurgen-neumann-on-ernst-zundel-oct-12-2024-transcript/

Polski językiem urzędowym w brazylijskim miasteczku

Polski językiem urzędowym w brazylijskim miasteczku


Małe miasteczko w Brazylii uczyniło z języka polskiego swój oficjalny język w uznaniu dla dużej społeczności polskiej.

https://youtu.be/Dxvq20v5tys&w=500

Założoną w 1906 r. przez polskich imigrantów gminę Áurea w południowym stanie Rio Grande do Sul zamieszkuje około 3600 osób, z których 90 procent ma polskie pochodzenie. W konsekwencji polskie symbole i tradycje są szeroko rozpowszechnione w społeczności, a polskich szkół, stowarzyszeń i zespołów folklorystycznych nie brakuje.

Stowarzyszenia Wspólnota Polska – organizacja pozarządowa pod patronatem Senatu RP – napisała: „To niewątpliwy dowód uznania dla wkładu naszych rodaków w rozwój społeczny i kulturalny Brazylii, a zwłaszcza miejsc, w których diaspora potomków polskich emigrantów – często z drugiej połowy XIX wieku – jest najliczniejsza”.

Szacuje się, że obecnie w Brazylii mieszka około pięć milionów osób polskiego pochodzenia. Większość przybyła w drugiej połowie XIX wieku, aby uniknąć „pogłębiającej się obcej dominacji”. Fabricio Jose Nazzari Wichrowski, który wystąpił z inicjatywą wprowadzenia języka polskiego jako urzędowego, powiedział, że do Brazylii przybyło wielu polskich emigrantów. W tym uczestnicy potępionych przez papieży prowokacji listopadowej i styczniowej. Według Wichrowskiego dla wielu rodzin emigracja była postrzegana jako jedyny sposób, aby dać swoim dzieciom nadzieję na lepsze życie.

Obecnie ślady i przejawy polskiej kolonizacji widoczne są w różnych aspektach życia codziennego, m.in. w gastronomii, architekturze, folklorze, religii, rzemiośle, a także w specyficznym akcencie, jaki to dziedzictwo językowe nakłada na język portugalski, którym obecnie posługują się potomkowie polskich imigrantów.

Język polski stanowi teraz drugi język urzędowy – po portugalskim – brazylijskiej gminy. Áurea jest regularnie odwiedzana przez polskich youtuberów, którzy przygotowali już niejeden materiał o mieszkającej tam polskiej społeczności.

Autorstwo: Michał Waligóra
Na podstawie: The First News, RMF
Źródło: MediaNarodowe.com

https://wolnemedia.net

Zjazd BRICS Kazań:

 Zjazd BRICS Kazań:

BRICS grows, adding 13 new ‚partner countries’ at historic summit in Kazan, Russia

5 original members:
Brazil
Russia
India
China
South Africa
4 new members (invited in August 2023; officially admitted in January 2024):
Egypt
Ethiopia
Iran
United Arab Emirates
13 partner countries (accepted in October 2024):
Algeria
Belarus
Bolivia
Cuba
Indonesia
Kazakhstan
Malaysia
Nigeria
Thailand
Türkiye
Uganda
Uzbekistan
Vietnam
Oświadczenia liderów na szczycie w Kazaniu

Podczas szczytu w Kazaniu prezydent Chin Xi wezwał: „Musimy współpracować, aby przekształcić BRICS w główny kanał wzmacniania solidarności i współpracy między krajami Globalnego Południa oraz w awangardę dla promowania reformy globalnego zarządzania”.

Xi wezwał do pokoju w Strefie Gazy i Libanie, stwierdzając: „Musimy promować natychmiastowe zawieszenie broni i zakończenie zabijania. Musimy podejmować nieustające wysiłki na rzecz kompleksowego, sprawiedliwego i trwałego rozwiązania kwestii palestyńskiej”.

„W świetle wzrostu Globalnego Południa powinniśmy pozytywnie odpowiedzieć na apele różnych krajów o dołączenie do BRICS”, dodał chiński przywódca, stwierdzając, że „reforma międzynarodowej architektury finansowej [jest] tym bardziej pilna”, a „kraje BRICS powinny odgrywać wiodącą rolę w reformie”.

W podobnym duchu Putin promował zastąpienie systemu Bretton Woods opartego na dolarze amerykańskim.

„Oczywiste jest, że kolejna fala globalnego wzrostu gospodarczego rodzi się w krajach globalnej większości”, powiedział rosyjski przywódca. „Dlatego nadszedł czas, aby omówić pomysł stworzenia własnej platformy, aby uwolnić potencjał naszych rozwijających się gospodarek”.

Putin ubolewał, że przejście do bardziej wielobiegunowego świata „nie przebiega gładko. Jego rozwój jest opóźniany przez siły przyzwyczajone do myślenia i działania w logice dominacji nad wszystkim i wszystkimi”.

Nowy prezydent Iranu Masoud Pezeshkian również był na szczycie w Kazaniu, gdzie wyraził entuzjastyczne poparcie dla planów BRICS dotyczących budowy bardziej wielobiegunowego systemu finansowego.

„Nie powinniśmy nadal polegać na zachodnich systemach płatniczych. To duże zagrożenie”, ostrzegł Pezeshkian, wzywając do ustanowienia „alternatywnych możliwości”.

„Iran zrobi wszystko, aby grupa BRICS skutecznie promowała zadanie reformy struktury globalnego zarządzania gospodarką i tworzenia alternatywnych możliwości dla krajów Globalnego Południa”, powiedział irański przywódca.

Lewicowy prezydent Boliwii Luis Arce również był na szczycie w Kazaniu. Ogłaszając z dumą, że południowoamerykański naród został przyjęty jako kraj partnerski, Arce oświadczył, że BRICS „każdego dnia posuwa naprzód konsolidację nowego wielobiegunowego świata”.

„Dzięki wsparciu bloku BRICS możemy przyspieszyć transformację gospodarki i globalne zarządzanie, aby wzmocnić realizację wspólnego i korzystnego dla obu stron rozwoju”, powiedział boliwijski przywódca.

„To spotkanie w Kazaniu ustanowi nowy moment w historii, w którym historycznie podporządkowane narody i narody staną za tarczą BRICS i wielobiegunowości”, kontynuował Arce. „Zrealizujemy nasze narodowe aspiracje i procesy rozwojowe poprzez rozwój na naszych terytoriach, bez jakiejkolwiek ingerencji, z samostanowieniem, odzyskując instytucjonalne miejsca, których Zachód nam zabronił”.

Boliwijski prezydent podkreślił, że BRICS pomoże krajom Globalnego Południa osiągnąć „sprawiedliwość z naszymi narodami” w ich walce z „zachodnią jednobiegunowością i tyranią dolara”.

Twierdza Europa – gra pozorów



Na kanwie obecnego, chwilowego i sytuacyjnego zapewne, wzmożenia wśród europejskich liberalnych elit dotyczącego deklarowanej woli uporządkowania, a może nawet zmniejszenia, migracji, znowu pojawiło się w obiegu pojęcie „Twierdza Europa”, które ma symbolizować tę wolę rządzących do zmiany polityki względem problemu nieograniczonego i niekontrolowanego napływu ludzi w granice państw Unii.

Twierdza jest synonimem obszaru zamkniętego i niedostępnego z zewnątrz, który jest broniony, jak trzeba, przy pomocy środków militarnych.

Pojęcie „Twierdza Europa” pojawiło się podczas drugiej wojny światowej i zostało spopularyzowane przez niemieckiego propagandystę Józefa Goebbelsa, stąd jest najbardziej znane w języku niemieckim jako „Festung Europa”. W zamierzeniu Goebbelsa miało to być mocną deklaracją nieugiętego zdecydowania Niemiec by utrzymać właśnie podbite i zagrabione terytoria, które miały na zawsze już wejść w posiadanie Rzeszy.

Jak wiadomo tamta „Festung Europa” długo nie przetrwała i już zaraz po deklaracji jej powstania Anglicy zakpili sobie z tego, zrzucając nad Niemcami ulotki przedstawiające bombowce swobodnie docierające do wszystkich miejsc tej twierdzy. Szyderczy napis na tych ulotkach głosił „Die Festung Europa hat kein Dach” – „Twierdza Europa nie ma dachu”.

Jak się potem okazało ta twierdza nie tylko nie ma dachu, ale też Armia Czerwona była w stanie dotrzeć do samego jej serca – Berlina, a alianci zachodni, po przeprawieniu się przez morze i pokonaniu kolejnych linii fortyfikacji, doszli do Łaby.

Widać zatem, że historyczna konotacja „Twierdzy Europa” jest synonimem porażki i tym samym daje złe rokowania dla powtarzania teraz takich konceptów.

Obecna deklaracja budowania Twierdzy Europa nie wygląda poważnie. Nie widać żadnej woli obrony jej murów; przekraczać je może każdy kto chce, a ci, którzy chcieliby na poważnie w tym przeszkadzać, odsądzani są od czci i wręcz stawiani przed sądami.

Znany jest przepadek włoskiego wicepremiera Matteo Salviniego, który od 2021 roku zmaga się z sądami w swoim kraju, w związku z jego decyzją z 2019 r. o uniemożliwieniu zejścia na ląd 147 imigrantom, którzy nielegalnie przybyli do Włoch drogą morską. Grozić może mu za to kara więzienia.

Jest oczywistym, że jego przypadek skutecznie odstrasza urzędników i funkcjonariuszy niższego szczebla, którzy unikają wszelkich decyzji i działań mogących ściągnąć podobne kłopoty i nie czynią nic by migrantów powstrzymać, a ograniczają się jedynie do rutynowych czynności.

Ilustruje to dobrze sytuacja na hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich. „Welt” cytuje hiszpańskiego policjanta, który tak to przedstawia: ”Gdy ktoś mówi: Jestem Ali Kringkring z Sierra Leone, tak to zapisujemy (…) Nie możemy sprawdzić informacji, nie możemy porównać pobranych odcisków palców z istniejącymi odciskami palców ze względów ochrony danych (…) My nie wiemy kim są ci ludzie. Ale potem siedzą w samolotach i latają po całej strefie Schengen”.

W takiej sytuacji mówienie o jakiejś „Twierdzy Europa” można traktować tylko w kategorii żartu.

Także podnoszenie dziś przez Ursulę von der Leyen, szefowej Komisji Europejskiej, tematu deportacji migrantów i tworzenia jakichś deportacyjnych „centrów powrotów” nie wygląda na możliwy do realizacji projekt, już choćby dlatego, że kraje, z których pochodzi najwięcej migrantów, czyli Afganistan, Syria, Irak, ale i wiele krajów afrykańskich, nie chcą współpracować z krajami UE w wypełnianiu procedur deportacyjnych i przyjmowaniu z powrotem swoich obywateli. Szanse na skuteczne deportowanie tych ludzi są żadne.

Faktycznie jedynym rozwiązaniem wydaje się uszczelnienie granic i zawracanie z powrotem, tych którzy na granicę napierają, a nawet zdołali ją gdzieś nielegalnie przekroczyć.
Jednak to tego jest bardzo daleko, a zacząć by należało od eliminacji sieci przemytników ludzi, którzy działają, w większości przypadków zupełnie bezkarnie, a nawet legalnie, mając wsparcie różnych dziwnych organizacji pozarządowych.

Nie rokują powodzenia także pomysły odsyłania nielegalnych migrantów do krajów trzecich. Chciał to zrealizować poprzedni rząd brytyjski, który zawarł w kwietniu 2022 roku umowę z Rwandą, by tam powstały takie ośrodki. Jednak do odsyłania tam nielegalnych migrantów nie doszło, gdyż przeciągało się przyjęcie odpowiedniej ustawy przez brytyjski parlament, a na dodatek Sąd Najwyższy orzekł, że takie wysyłanie migrantów do Rwandy jest niezgodnez prawem. Po wyborach zaś nowy rząd premiera Keira Starmera zrezygnował z tego projektu.

Pustymi ośrodkami w Rwandzie zainteresował się niemiecki komisarz ds. migracji Joachim Stamp, który chciałby tam wysyłać migrantów z Niemiec. Jednak do finalizacji tego zapewne także nie dojdzie, gdyż na przeszkodzie, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, mogą stanąć sądy. Już teraz Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) orzekł karę dla Niemiec za wydalenie do Grecji Syryjczyka, gdyż Grecja, według tego sadu, nie gwarantuje zapewnienia uczciwej procedury azylowej.

Podobne trudności ma projekt włoskiego rządu polegający na wysyłaniu nielegalnych migrantów do Albanii. Właśnie wysłano pierwszą grupę 12 osób do ośrodka w Albanii, ale sąd w Rzymie, opierając się na niedawnym wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, który praktycznie ograniczył możliwość uznania za bezpieczny kraj spoza UE, nakazał przewiezienie tych ludzi z powrotem do Włoch.

Rezultat jest taki, że organy UE jak i rządy krajów członkowskich są praktycznie bezradne wobec kryzysu migracyjnego.

Zamiast realnych działań zostają tylko polityczne deklaracje, które mają stwarzać pozory, że coś się robi. Dla przykładu premier Tusk gromko oznajmił, także na forum UE, że Polska może zawiesić prawo azylu, a tymczasem realną rzeczywistością jest decyzja jego rządu o budowie w Polsce 49 Centrów Integracji Cudzoziemców. Widać, że rząd Tuska przygotowuje się do wdrożenia paktu migracyjnego, który będzie polegał na obowiązkowym przyjmowaniu migrantów według ustalonego przez Brukselę rozdzielnika.

Już teraz, na mocy obowiązujących przepisów konwencji dublińskiej i umowy miedzy Polską a Niemcami, Polska przyjmuje migrantów wydalanych z Niemiec i jest obawa, że Niemcy mogą dokonać wydalenia do Polski nawet 40 tysięcy nielegalnych migrantów, którzy wcześniej zarejestrowali się lub przebywali na terenie Polski.

Według Tuska, przed wyborami, migranci to byli „biedni ludzie, którzy szukają swego miejsca na ziemi”, zaś obecnie to są agresywni mężczyźni, którzy „im bardziej jesteśmy humanitarni, tym bardziej oni są agresywni”.

Sadzę, że ci ludzie się wcale nie zmienili, a zmieniła się tylko retoryka Donalda Tuska, choć jej cel jest jeden – skłonienie wyborców do głosowania na jego partię.

Najbardziej winnymi powstania kryzysu są Niemcy, które, posunięciami Angeli Merkel w 2015 roku, rozpętały i nakręciły migracyjną spiralę, próbując nawet zmuszać inne kraje do nielimitowanego przyjmowania migrantów. Obecnie zaś same Niemcy wycofują się z polityki otwartych drzwi i decyzją kanclerza Olafa Scholza wprowadziły kontrolę na wszystkich swoich granicach.

Angela Merkel deklarowała, że w sprawie migracji Niemcy „dadzą radę” (Wir schaffen das), a dziś już nie dają rady i kapitulują, ale za bałagan, którego narobiły, jak zwykle nie chcą ponosić odpowiedzialności, a próbują pozbyć się problemu odsyłając niewygodnych migrantów do swoich sąsiadów, w tym do Polski.

Niemcy chciały odgrywać „moralne mocarstwo”, ale znowu im nie wyszło, podobnie jak z budową „Tysiącletniej Rzeszy”. Niemcy co jakiś czas podejmują działania, które kończą się katastrofą dla nich, ale też dla całej Europy.

Stanisław Lewicki
https://konserwatyzm.pl

Majdan w Gruzji?



W niedzielę napisałem o zwycięstwie partii rządzącej w sobotnich wyborach parlamentarnych w Gruzji. Niestety wokół wyniku już wytwarza się dynamika grożąca kolejną destabilizacją we wrażliwym regionie.

Wybory przyniosły rządzącemu „Gruzińskiemu Marzeniu” poparcie na poziomie 54 proc., jak wynika z podliczenia przez Centralną Komisję Wyborczą niemal wszystkich głosów. Oznacza to, że partia rządząca Gruzją od 2012 r. uzyska parlamentarną większość 89 na 150 mandatów, choć nie większość konstytucyjną, do czego zgłaszała aspirację.

Przedstawiciele wszystkich sił opozycyjnych, którzy zebrali mniejszość mandatów w parlamencie – „Koalicja dla zmian”, „Jedność-Ruch Narodowy”, „Silna Gruzja” i „Gacharia Dla Gruzji”. Ta dość pstrokata pod względem politycznym i biograficznym opozycja połączona jest właściwie tylko dwoma wyraźnymi cechami – chęcią obalenia dotychczasowej władzy i deklarowanym zdecydowanie prozachodnim nastawieniem, w sytuacji, gdy „Gruzińskie Marzenie” z powodów ekonomicznych, bezpieczeństwa i kulturowych wybrało w ostatnich latach wielowektorową politykę zagraniczną.

Tego można się było spodziewać. Obecna opozycja, zwłaszcza post-saakaszwilowska, nie raz próbowała już wpływać na proces polityczny z poziomu ulicy, czego w jaskrawy sposób byliśmy świadkami wiosną, gdy zdołała zmobilizować znaczne liczby zwolenników, przede wszystkim tbiliskiej młodzieży, do gwałtowanych protestów przeciwko uchwalonej w maju ustawie o przejrzystości zagranicznych wpływów.

Jednak nowej dynamiki nadała sytuacji postawa prezydent Salome Zurabiszwili, która próbowała już blokować ustawę o przejrzystości zagranicznych wpływów. Nie uznając wyników podawanych przez komisję wyborczą prezydent dała ersatz legitymacji ewentualnym działaniom rewolucyjnym wychodzącym z wnętrza kraju i z zewnątrz.

Dodajmy, że Zurabisziwli kończy kadencję za około 40 dni i być może wyjście z roli neutralnej głowy państwa jest objawem szukania przez nią nowego miejsca na gruzińskiej scenie politycznej.

Na zagranice nie trzeba było długo czekać. Głos zabrał szef amerykańskiej dyplomacji potępiając „wszelkie naruszenia norm międzynarodowych” i przyłączając się do „apelów międzynarodowych i lokalnych obserwatorów o przeprowadzenie pełnego dochodzenia w sprawie wszystkich doniesień o naruszeniach związanych z wyborami”.

Oskarżył on zarazem władze Gruzji o „nadużywanie środków publicznych przez partię rządzącą, kupowanie głosów i zastraszanie wyborców, co przyczyniło się do nierównych warunków gry i podważyło zaufanie społeczeństwa i społeczności międzynarodowej do możliwości sprawiedliwego wyniku”.

Jednocześnie amerykański sekretarz stanu Antony Blinken napisał na platformie X, że „gruzińscy przywódcy polityczni” muszą szanować praworządność, zająć się „niedociągnięciami” w procesie wyborczym i prowadzić kraj ku „euroatlantyckiej przyszłości”. Te stwierdzenia praktycznie równoznaczne są z uznaniem wyborów. Iwaniszwili może odetchnąć z ulgą.

Grupa europejskich parlamentarzystów oraz parlamentarzystów z Ukrainy i Kanady wystosowała szumny manifest, w którym stwierdziła, że „wybory nie były ani wolne, ani uczciwe” i postulowała – „Unia Europejska nie może uznać ich rezultatu”.

Parlamentarzyści ci nawet nie ukrywali, że stoją po jednej ze stron gruzińskiego sporu politycznego wyrażając „solidarność z wieloma oddanymi Europejczykami w Gruzji”. „Jesteśmy przekonani, że Gruzja zasługuje, aby być w samym sercu zjednoczonej Europy” – napisali politycy… jakby zapomnieli, że decydujące znacznie ma tu przekonanie większości gruzińskiego społeczeństwa.

Charakterystyczne, że zachodni politycy nie odważyli się wprost napisać o domniemanym fałszowaniu. Napisali jedynie o „nieuczciwym wpływie” (co to znaczy?), „zastraszaniu” i „groźbach” wobec zwolenników opozycji. By podeprzeć swoją argumentację autorzy tego oświadczenie uciekli się do tak ogólnikowej przewiny jak „przedwyborczy klimat polityczny niekompatybilny z europejskimi standardami uczciwości”.

Trudno traktować poważnie tego rodzaju zarzuty, szczególnie jeśli mają być podstawą do nieuznania wyborów parlamentarnych w jakimś kraju, a szczególnie nakładania sankcji na jego urzędników, jak chcą autorzy.

Pod tym oświadczeniem podpisało się dwóch polskich polityków – Bogdan Klich z Koalicji Obywatelskiej i Radosław Fogiel z Prawa i Sprawiedliwości. Znamienne, że tak konfliktujące się na pokaz kraju siły polityczna po tym względem znalazły się zgodnie w głównym politycznym nurcie. Tylko nieco dziwi fakt, że PiS popiera wobec Gruzji działania o charakterze takiej presji politycznej, prawnej, a wkrótce być może ekonomicznej, które zastosowane przez eurokratów wobec Polski za ich rządów, przyczyniły się do tychże rządów zakończenia.

Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP uznało, iż „Liczne doniesienia potwierdzające naruszenia procedur wyborczych oraz bezprecedensowa skala zasobów administracyjnych zaangażowanych przez partię rządzącą podważają zasadę wolności i równości procesu wyborczego oraz sam wynik wyborów” i zasugerowano, że Gruzja powinna „powrócić na drogę reform”, bo „Gruzini zasługują na to, by realizować swoje cele i marzenia – zapewnić swojemu krajowi europejską i euroatlantycką przyszłość”.

Sam szef ministerstwa Radosław Sikorski uznał za stosowne zaostrzyć ton, powtarzając, że prezydent Zrabiszwili uznała wybory za sfałszowane.

Co na to obserwatorzy z ramienia Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy oraz Zgromadzenia Parlamentarnego NATO?

W swoim wstępnym sprawozdanie zarzucili władzom Gruzji „polaryzację społeczną” (jakby tylko one za nią odpowiadały), „mowę nienawiści”, „przypadki kupowania głosów”, „powszechną atmosferę nacisku”, „brak równości płci […] w wyniku zniesienia kwot płciowych”.

Jednocześnie przyznali, że „dzień wyborów był ogólnie dobrze zorganizowany pod względem proceduralnym i uporządkowanym, ale panowała w nim napięta atmosfera” oraz przyznali, że „gruzińska scena medialna jest zróżnicowana”, choć odnotowali przypadki „naruszeń tajności głosowania” to nie napisali wprost o sfałszowaniu wyników.

Ze swojej strony mogę napisać, że wszystkie problemy społeczno-polityczne wymienione w powyższych oświadczeniach można odnieść do wielu państw zachodnich, ze Stanami Zjednoczonymi na czele, a łączą się one z szerszym trendem kryzysu kultury społecznej i mechanizmów funkcjonowania liberalnej demokracji.

Próba przypisania poparcia dla „Gruzińskiego Marzenia” oszustwom wyborczym dowodzi niezrozumienia lub udawania niezrozumienia podstaw jego popularności, które można sprowadzić do trzech płaszczyzn:

– geopolitycznej – wielu Gruzinów realnie nie chce brać strony w wielkiej geopolitycznej rywalizacji Zachodu i Rosji, obawia się wciągnięcia w nią, wojny. Temat ten z wielkim powodzeniem eksploatował sztab wyborczy „Gruzińskiego Marzenia”. Choć siedzącym w ciepłych fotelach w Polsce może się to wydać niespodziewane, ale wielu Gruzinów negatywnie ocenia hazardową zagrywkę Micheila Saakaszwilego, który w 2008 r. podjął zbrojną próbę odzyskania kontroli nad Osetią Południową, a otrzymał w wyniku tylko umocnienie związków z Rosją tej nieuznawanej republiki, podobnie jak Abchazji, ofiary i zniszczenia materialne na terenach kontrolowanych przez Tbilisi;

– ekonomicznej – o czym już napisałem przedwczoraj. Udział UE i Wspólnoty Niepodległych Państw w imporcie Gruzji był w 2023 r. podobny (odpowiednio 24 i 21 proc.). Natomiast to WNP jest dla Gruzinów głównym rynkiem zbytu obejmującym niemal 66 proc. ich eksportu. W dodatku to jednak z Rosji dokonywany jest import strategiczny – taniej żywności, szczególnie ważnej dla górzystego i ciągle niezamożnego państwa. Jednak głosy na Gruzińskie Marzenie to także docenienie przez wielu obywateli niewątpliwego sukcesu ekonomicznego jaki zaszedł w ciągu jego dwunastoletnich rządów. PKB Gruzji wzrósł w tym okresie z 16,8 do 30,5 mld dol. Średni dochód gospodarstwa domowego wzrósł ponad dwukrotnie;

– kulturowej – jak również napisałem – Gruzini, szczególnie prowincja, to ludzie konserwatywni. Cerkiew ciągle ma autorytet w społeczeństwie. Próba zorganizowania parady LGBT w Tbilisi w lipcu 2021 r. doprowadziła do poważnych zamieszek. W kaukaskim państwie doskonale zdają sobie sprawę, jaka presja panuje na Zachodzie na podważanie tradycyjnych norm społeczno-kulturowych i „Gruzińskie Marzenie” wstrzeliło się w tę świadomość, z wrześniowym pakietem ustaw o wartościach rodzinnych i ochronie nieletnich, który wprowadził poważne ograniczenia w promowaniu agendy LGBT w przestrzeni i debacie publicznej.

Reasumując – nie widzę powodu, by Polska miała ingerować w proces polityczny w Gruzji. To suwerenne państwo. A ingerencje w jego sprawy mogłyby być, wbrew temu co już głoszą politycy i media zachodnie głównego nurtu, pójściem pod prąd poglądów i postaw większości narodu gruzińskiego, na którego prawa tak się powołują.

Próby takich nacisków albo jeszcze bardziej zantagonizują to kaukaskie państwo, albo pchną je w otchłań destabilizacji. Opozycja, w swym radykalizmie, zdaje się bowiem dążyć do rozstrzygnięcia konfliktu politycznego na ulicy. Poparcie Zachodu może przekształcić sytuację w kolejny, gruziński Majdan. A teraz zastanówmy się jakie konsekwencje dla stabilności i bezpieczeństwa regionalnego całej Europy Środkowowschodniej miał ten oryginalny Majdan – ukraiński.

Krystian Kamiński
https://myslpolska.info

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...