środa, 9 października 2024

Oczywiście usilnie pracuję nad nagłośnieniem całej sprawy w tv.

 

  1. Pani partyjna o lekarzu chirurgu-ortopedzie z Konina Macieju Gruszeckim, orzecznikowi ZUS-u

    Tak, dobrze Pan zrozumiał.
    Innego dziada widziałam i mój mąż na jednym badaniu a po 11 dniach innego n drugim badaniu.
    Ponieważ jestem osobą skrupulatną, poprosiłam każdego z nich o potwierdzenie odbytej wizyty na wezwaniu na rzeczone badania.
    Mężczyźni napisali kilka słów o moim wstawiennictwie w różnych miejscach na dokumencie (jeden u góry, drugi pod tekstem wezwania, na dodatek wersalikami) odmiennym charakterami pisma, oraz widnieją dwa różne podpisy.
    Pierwszy z nich to choleryk i straszliwy ekstrawertyk, natomiast ten drugi to zupełnie zasklepiony w sobie introwertyk. Brzydko pisząc, miał na wszystko „wywalone” i zupełnie go nie interesowało po co przyszłam na badanie.
    Ponadto, ten pierwszy miał gębę odkrytą i dlatego go tak dobrze z mężem zapamiętaliśmy (trochę chudsza wersja Mazowieckiego) i miał mocno opadające barki, z kolei drugi kaganiec na twarzy i kwadratów proste ramiona, ale też go dobrze zapamiętałam po budowie czoła.

    Prawdopodobnie właściwy M. Gruszecki nie wyrabia się że wszystkimi zleceniami z sądów i podsyła jakiegoś „lewego” biegłego. Oczywiście przedstawiłam prokuraturze i sądom próbki pism powyższych delikwentów ale absolutnie nikt na to nie reaguje, dopiero dziennikarz odniósł się do sprawy.

    O podobnym przypadku podstawiania za biegłego kogoś innego na badanie czytałam w ubiegłym tygodniu. Sytuacja miała miejsce w Gdańsku ale ten co występował za biegłego w międzyczasie zmarł.

    Oczywiście usilnie pracuję nad nagłośnieniem całej sprawy w tv.

    Dlatego też zapewne biegły i ten podstawiony nagrywają nas pacjentów (co jest absolutnie niedozwolone prawem, zwłaszcza przez lekarzy (!) w telefonie i być może w laptopie.

    M. Gruszecki jest co najmniej milionerem, ponieważ nienależnie wyłudza pieniądze ze skarbu państwa i robi to poprzez straszliwie „nadbite” roboczogodziny i co przekłada się ostatecznie na wypłaconą przez sądy wynagrodzenie.
    I tak np. nie wykonał ten (chyba na 99,9%) pierwszy mężczyzna, bowiem gdy nie zgodziłam się mu dać „na wynos” swoich rezonansów utrwalonych na płytkach i stanowczo zaoponowała zam w kwestii nagrywania badania na telefonie, wówczas absurdalnie stwierdził, iż ja nie dostarczyłam całej swojej dokumentacji z ZUS (sic!) , przerwał owe niby badanie i stwierdził, iż dokończy je gdy będzie miał całościowo dokumenty z ZUS. Natomiast ja ze sobą miałam najważniejsze badania, opisy z historii choroby, etc.

    Po nie wykonaniu przzez niego badania fizykalnego udaliśmy się z mężem do ZUS, ponieważ znajduje się w odległości ca 500 m od gmachu sądu, gdzie zrelacjonowaliśmy cały przebieg niefortunnego zdarzenia urzędniczce. Skontaktowała nas także z radcą prawną ZUS, która prowadziła moją sprawę przed dwoma sądami i ta przyznała się, że faktycznie zapomniała przesłać w całości moją dokumentację zgromadzoną przez organ rentowy.
    Na tę okoliczność powstał protokół, w którym poprosiłam także o sporządzenie przez nią odpowiedniej wyjaśniającej notatki służbowej do właściwego sądu. Oczywiście nigdy takowa nie powstała mimo kilku monitów wystosowanych do ZUS.
    Po wniesieniu skargi na pracę radcy prawnego, poinformowano mnie, że są. urzędniczka została odsunięta od prowadzenia moich spraw. I rzeczywiście od prawie dwóch lat wyznaczony jest jakiś facet.

    Mnie się wydaje, że to był rodzaj ustawki pomiędzy ZUS a sądem ale to są tylko moje domysły. Ponieważ mam „mocne” papiery, wtyk prawomocny wyrok sądu z 2021 r., iż uległam wypadkowi przy pracy, na dodatek z winy mojego byłego pracodawcy to być może wymyślono na mnie taki myk.

    Wiem, wiele osób pomyśli sobie, że powyższy opis zdarzeń jest być może zmyślony ale tak nie jest bowiem posiadam „twarde” dowody.

    Aha, na następny dzień ww. prawniczka wystosowała pismo do drugiego sądu (jedna sprawa toczy się przed sądem rejonowym, natomiast druga przed okręgowym) z prośbą o wypożyczenie całej mojej dokumentacji medycznej. Być może z uwagi na zbieżność terminów badań „zakręciła” się i nie zdublowała powyższych dokumentów ale to był jej problem a nie mój.

    Natomiast rejonówka, pomimo opisywania i przedstawienia „twardych” dowodów uznała, że pierwsze badanie niby się odbyło i wypłaciła nienależnie jakiemuś łapiduchowi prawie 1 000 zł że skarbu państwa.
    W drugim przypadku także wskazałam, że biegły nie wykonał wielu czynności, np. absolutnie nie zapoznał się z moimi licznymi badaniami, w tym z rezonansami magnetycznymi a ten wpisał w rachunku, iż poświęcił na to 3 godziny (!) Kiedy, jak samo badanie trwało Ca 20 minut a on zupełnie nie zainteresował się owymi badaniami chociaż na biurku stał laptop i mógł je swobodnie przejrzeć. W jednym i drugim badaniu w rachunkach jest napisane, że poświęcił na mnie w sumie 40 godzin a kwotowo kazał sobie wypłacić z kiedy podatników prawie 2 tysi bez groszy.
    Tak oszukują biegli sądowi, którzy narzekają, iż mało zarabiają.

    Natomiast z Gruszeckim najbardziej „umoczone” są sądy praskie (mam prawdziwego pecha w tym przypadku) i bronią go niczym niepodległości Stanów Zjednoczonych, ponieważ spraw jest śmierdząca i musiałoby wybić całe szambo. A oni za chińskiego Boga nie chcą się przyznać, iż zapewne wiedzieli o wszystkim i przymykali na tę wieloletnie „praktyki” oczy.
    Skoro ja b. szybko zrozumiałam jakie stoją za tym przewały, to … wiecie Państwo o co chodzi.

    Ale najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że w sierpniu br. rejonówka chciała mnie wysłać do jakiegoś lekarza ortopedy z Piekar Śląskich, który nie jest nawet biegłym sądowym (sic!).
    Był kiedyś ordynatorem w tamtejszym szpitalu i za jakieś machlojki został usunięty ze stanowiska. Nigdzie nie pracuje na panstwówce a jest to podstawowy wymóg aby być biegłym. Oczywiście nie pojechałam po negatywnych opiniach na jego temat i w ubiegłym tygodniu przyszła zaocznie wykonana opinia, w której na 43 strony na zasadzie skopiuj wklej zamieścił prawie wszystkie moje badania, zaświadczenia, epikryzy, strony z historii choroby aby na 44 stronie stwierdzić, iż w 2013 r. nie byłam częściowo niezdolna do pracy i nie uległam wypadkowi w pracy.

    Oczywiście jak to przeczytał mój pełnomocnik to się wściekł (a jest b. spokojnym człowiekiem) i odpisał im pater noster, pisząc m.in., że lekarz nie zapoznał się z tak podstawowym dokumentem jakim jest prawomocny wyrok sądu i że cała opinia jest absurdalna!

    Na sam koniec dodam, że sędzina z rejonówki jest typowym zadaniowcem, która orzekała bodajże w 2022 r. przeciwko Tulei (dyplomatycznie przemilczę jego temat) i cała adwokacka palestra rżała gdy w swoim uzasadnieniu napisała, że nie widziała dokumentu zawieszającego owego sędziego (sic!)

    Takie oto cuda i przewały wydarzają się w naszym wymiarze pisząc wprost (nie) sprawiedliwości!!! A i tak to jest drobny wycieczek tego co mnie spotkało.

  2. Czy ja dobrze zrozumiałem że ten lekarz pojawia się w kilku osobach ? Rozumiem że to po aby nabić jakieś tam godziny ( czy „posiedzenia”) i wziąć za to dodatkowe pieniądze? …Abstrahując od tego czy dobrze zrozumiałem: a czy próbowała Pani zainteresować jakąś stacje telewizyjną tym przypadkiem , tego lekarza-orzecznika? Oni tak jak patrzę, to lubią się zająć takim przypadkiem.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Perwersyjna zachęta – efekt kobry

  Perwersyjna zachęta – efekt kobry   Perwersyjna zachęta “Jestem z rządu i pojawiłem się tu, bo chcę pomóc”  – Reagan Fraza „perwersyjna za...