niedziela, 2 maja 2021

Przypowieść o zbędnych ciężarach

Przypowieść o zbędnych ciężarach

Pewien umęczony podróżnik szedł zakurzoną polną drogą z wielkim kamieniem na ramieniu, na plecach dźwi­gał wór pełen cegieł, na głowie starał się utrzymać wielką dynię, a nogi miał oplecione chwastami w taki sposób, że mógł stawiać tylko malutkie kroczki. Wyobraź sobie, jak wolno i z jakim mozołem posuwał się do przodu - przygar­biony pod ciężarem, z twarzą nabrzmiałą od wysiłku.
Na skraju drogi siedział człowiek, który pozdrowił go uprzejmie i spytał: „Podróżniku, powiedz mi, po co dźwi­gasz ten wielki ciężki kamień?"
Niewiarygodne, ale podróżnik odrzekł na to: „Hmm... Prawdę mówiąc, dopóki mnie o to nie spytałeś, nie zdawa­łem sobie sprawy, jak bardzo jest ciężki. Nie zastanawiałem się w ogóle, dlaczego go niosę." Po chwili namysłu podróżnik rzucił kamień na drogę i ruszył dalej, trochę bardziej wyprostowany, trochę szybciej.
Nieco dalej napotkał innego człowieka, który zagadnął go o wór pełen cegieł. „No cóż... Cieszę się, że zwróciłeś mi na to uwagę - powiedział podróżnik. - Nigdy tak napraw­dę nie przywiązywałem wagi do tego, co jest w tym worku." Wysypał cegły na ziemię i ruszył dalej.
Potem dziecko bawiące się przy drodze krzyknęło do niego. „Proszę pana! Dlaczego ma pan nogi związane chwastami?"
Podróżnik wyciągnął nóż, odciął chwasty i uwolnił nogi.
Kolejni napotkani ludzie uświadamiali podróżnikowi, że dźwiga niepotrzebne brzemię. I podróżnik zostawiał je­den po drugim zbędne ciężary przy drodze. W końcu uwolnił się od wszystkiego, poszedł przed siebie swobodny i wyprostowany.
Czyjego problemem był kamień, cegły, czy chwasty? Nie, żadna z tych rzeczy. Jego problem polegał na tym, że do nich przywykł i przestał je zauważać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Destrukcja polskiej edukacji (3)

„Dziś otrzymujemy trzy wychowania rozmaite lub sprzeczne: rodziców, nauczyciela i świata (…) Nie wyrodnieje rodzący się lud: ginie dopiero w...