Czym jest permakultura?
Permakultura to pojęcie zapewne nieznane większości ludziom w Polsce. Czym zatem jest ta Permakultura? Jest to sposób projektowania i utrzymywania samowystarczalnych i trwałych osiedli ludzkich. Najlepiej przedstawię na przykładzie.
Wyobraź sobie Czytelniku dom energooszczędny, zatem większość okien w tym domu jest usytuowana od południa, by wykorzystać pasywne ogrzewanie słoneczne. Sypialnie mają okna wychodzące na wschód – dzięki temu promienie słoneczne będą rano budzić mieszkańców. Od północy domu usytuowane są pomieszczenia, które ciepłe być nie muszą, takie jak garaż czy spiżarnia. Pomieszczenia te zatem będą stanowić izolację dla miejsc, które muszą być cieplejsze np. salon czy sypialnie. Będąc przy izolacji ściany są bardzo dobrze zaizolowane. Dodatkowo by zmniejszyć straty ciepła i przy okazji ograniczyć koszty na malowanie ścian posadzono bluszcz, którego gruba warstwa doskonale chroni tynk przed promieniami UV i zacinającym deszczem. Zapewne w domu tym jest rekuperator, by odzyskać ciepło tracone zwykle przez wentylację.
Czy zatem permakultura to nowa nazwa na dom energooszczędny/pasywny?
Nie, gdyż równie ważne jak sposób wybudowania budynku jest to, co ten budynek otacza.
Przed tym domem jest wykopany staw. Dlaczego ? Ponieważ promienie słoneczne odbite od tego stawu posłużą do doświetlenia i dogrzania domu. To jednak nie jedyny powód dla którego istnieje staw. W stawie hodowanych jest kilka gatunków ryb: tołpyga biała, tołpyga pstra, karp i amur. Dzięki zastosowaniu polikultury różnych gatunków ryb pasza jest lepiej wykorzystywana - karp zjada owoce morwy i jedwabniki, amur liście morwy białej. Karp również (w pewnym stopniu) żywi się odchodami pozostałych ryb. Nie zjedzone przez karpia odchody służą za pokarm dla zooplanktonu, którym żywi się tołpyga pstra. Biogeny uwolnione w trakcie przemiany materii ryb służą za podstawę do rozwoju fitoplanktonu – pokarmu dla tołpygi białej
Wspomniana wcześniej morwa biała nie służy tylko za pokarm dla jedwabników – jej liście stanowią cenną, bogatą w białko paszę dla królików, które również trzymane są na posesji.
Morwa jest też rośliną „buforową” oddzielającą od wpływu orzechów włoskich resztę ogrodu – sama jest niewrażliwa na juglon (substancję wydzielaną przez orzecha włoskiego, by utrudnić konkurencji wzrost). Orzechy włoskie, pekany oraz kasztany jadalne stanowią również górne piętro leśnego ogrodu – czyli produktywnego, dającego dużą ilość żywności ogrodu, który w strukturze przypomina las. Las natomiast jest w naszym klimacie ekosystemem klimaksowym. W ogrodzie tym wykorzystuje się również przestrzeń pionową – ważną rolę spełniają w leśnym ogrodzie pnącza takie jak: mrozoodporne kiwi, cytryniec chiński, nasturcja większa. Poniżej koron drzew rosną maliny, porzeczki, jagody goji…
Nawozić tego leśnego ogrodu za bardzo nie trzeba , gdyż nawozi się sam, ponieważ celowo umieszczono w nim rośliny wiążące azot z powietrza. Jedną z takich wiążących azot roślin jest rokitnik zwyczajny i oliwnik wielokwiatowy. Nie dość, że użyźniają glebę, to jeszcze dają bardzo wartościowe owoce. Niższe piętra w tym lesie jedzenia zajmują takie rośliny jak mniszek lekarski, krwawnik pospolity, cykoria podróżnik, żywokost lekarski, truskawki i poziomki.
Chwasty? W tym ogrodzie nie ma chwastów, gdyż leśny ogród naśladuje w swej strukturze las, zatem twórca ogrodu celowo wypełnił wszystkie nisze ekologiczne roślinami dla siebie użytecznymi. Chwast to rośliny pionierskie, więc jeśli nasz ogród jest na późniejszym stadium sukcesji to dużo trudniej chwastom jest
wyrosnąć, nie mówiąc już nawet o opanowaniu całego ogrodu. Jeśli jakiś się już pojawi to wita się go z otwartymi rękami - po jego ścięciu i rzuceniu na ziemię przyczyni się do stworzenia żyznej gleby.
Od północnej strony domu posadzone są sosny zwyczajne – ich celem jest ochronić dom od silnych wiatrów, co dalej zmniejszy koszty ogrzewania. Oprócz tego igliwie spadające z drzew stwarza doskonałe warunki do uprawy borówek. Między sosnami zwyczajnymi posadzone są wolno rosnące sosny syberyjskie i koreańskie. Gdy tylko dorosną do odpowiednich rozmiarów zastąpią one w funkcji sosny zwyczajne. Dodatkową ich korzyścią jest fakt, że dają orzeszki piniowe – bardzo cenne i zdrowe orzechy.
By dalej zwiększyć wydajność tego stworzonego przez człowieka ekosystemu drzewa w leśnym ogrodzie i sosny zaszczepiono mikoryzą grzybów jadalnych. Nie dość, że znacznie poprawia to kondycję drzew, to jeszcze daje nam bezpośrednią korzyść – jadalne grzyby.
Zasady projektowania permakulturowego można zastosować również na dużo większą skalę. Stosując takie elementy jak projektowanie Keyline, stosowanie żywopłotów, systemy agroleśnicze, roboty ziemne chroniące glebę przed erozją a rolnika przed suszą.
Czym zatem jest permakultura? To jedyny sposób projektowania osiedli ludzkich uwzględniający zasady ekologii i fizyki, by nie użyć innego określenia – zdrowego rozsądku.
newbielink:http://zielonykarzelreakcji.nowyekran.pl/post/1248,czym-jest-permakultura [nonactive]
Dieta permakulturowa a tradycyjna
Jednym z częściej spotykanych zarzutów względem permakultury a zwłaszcza leśnych ogrodów jest dobór gatunków roślin, zwierząt czy grzybów jaki używany jest w projektowaniu permakulturowym. Kiedyś nawet mój ulubiony bloger napisał krytyczną uwagę względem mrozoodpornego kiwi. Różnych (jeszcze) obcych i nieznanych naszej kulturze roślin, zwierząt, grzybów używa się by osiągnąć “pełnię produktywności”. No tak, ale dlaczego nie możemy tego samego osiągnąć używając rodzimych i tradycyjnych roślin?
Wynika to z tego, że wiele nisz ekologicznych w naturalnych ekosystemach jest w Polsce niezagospodarowanych. Nawet w (polskich) ekosystemach klimaksowych! Stosunkowo mała ilość gatunków drzew (i innych roślin) jest spowodowana specyficzną budową geologiczną i tektoniczną Europy – W czasie ostatniego zlodowacenia wiele gatunków roślin z powodu barier geograficznych nie miało możliwości się “wycofać” na cieplejsze południe, gdyż “na południu” były łańcuchy górskie (wraz ze wzrostem wysokości spada średnia temperatura powietrza, zatem przesunięcie się na południe nie dawało wielu gatunkom możliwości “ucieczki”. Inną barierą geograficzną było np. Morze Śródziemne. Stosunkowo słabe “połączenia” z Azją (między Morzem Kaspijskim a południowym podnóżem Uralu) i Afryką (w pewnym sensie Gibraltar?) sprawiły, że bioróżnorodność Europy jest dużo mniejsza niż ta na sąsiednich kontynentach (a zwłaszcza w porównaniu z Azją do której Europa częściowo ma podobny klimat). Za kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy lat zapewne i bez udziału człowieka bioróżnorodność Europy wzrosłaby, czy wyrażając się inaczej – powróciłaby do dawnego stanu.
Mapa hipsometryczna Europy z zaznaczonymi barierami geograficznymi (czerwone strzałki), które uniemożliwiły niektórym gatunkom wycofanie się na południe. Czarnymi kreskami zaznaczone jest potencjalne miejsce skąd do Europy po ustąpienia ostatniego zlodowacenia mogły dostawać się w łatwy sposób gatunki, które ocalały w Afryce i Azji.
Zupełnie inną i dużo mniejszą parą kaloszy niż rośliny występujące w Europie “naturalnie” są rośliny jadalne czy chociażby użytkowe, które można uprawiać w Polsce. Najmniejszą z tego grupę stanowią rośliny które w naszych warunkach klimatycznych nie tylko przeżywają zimy (w przypadku roślin wieloletnich), ale takie, które dają nam jakieś rozsądne plony. Nie da się ukryć, że rośliny takie jak chociażby:
Mrozoodporne kiwi
Nasturcja większa
Bataty (słodkie ziemniaki)
Oliwniki wielokwiatowe, baldaszkowate
Karaganę syberyjską*
Kasztan hybrydowy
Kolcowój pospolity
Klajtonia przeszyta
Amarantus
Cykorii
Asyminę trójklapową (Pawpaw)
Świdośliwy
Jagoda kamczacka
trudno nazwać tradycyjną polską żywnością. Nie będę z tym poglądem polemizował, bo nie ulega wątpliwościom, że większości z nich nasi przodkowie nie jedli. Obawa i niechęć do nich uzasadniona jest wrodzonym konserwatyzmem ludzi. Nie jest to co prawda nic złego, jednak konserwatyzm wcale nie oznacza odrzucenie wszystkiego co nowe. Chciałbym pokazać, że dana roślina “tradycyjną” stać się może bardzo szybko.
Kilka przykładów takich “tradycyjnych” roślin:
Borówkę amerykańską sprowadzono do Polski tuż po II WŚ. ( newbielink:http://www.borowka.org.pl/ [nonactive])
Pierwsze pomidory na Ziemiach Polskich wyhodowano w 1880 roku. Jego uprawa upowszechniła się dopiero II WŚ ( newbielink:http://www.moj-ogrodnik.pl/prace/Uprawa-pomidorow-189-a/str0 [nonactive])
Kapustę pekińską wprowadzona do polskiego menu i uprawy (w Polsce) na przełomie lat 7o/80 tych ubiegłego wieku( newbielink:http://www.agroswiat.pl/p,pl,1883,uprawa+kapusty+pekinskiej.html [nonactive]).
Całkiem nowe są te “tradycyjne” uprawy. O ile życie bez kapusty pekińskiej jestem sobie w stanie wyobrazić (choć do sałatki z tuńczykiem i serem żółtym jest niezastąpiona), to bez borówek czy pomidorów mój żywot byłby dużo mniej szczęśliwy – moja jakość życia prawdopodobnie by ucierpiała (choć z drugiej strony czy doskwiera ludziom brak rzeczy których nie znają?). Podobne zjawiska zachodzą również w dziedzinie kultury, bo czy ktoś poza garstką amerykanistów i antropologów słyszał w Polsce w latach 80-tych o Walentynkach czy Halloween? Nie mówiąc nawet o ich obchodzeniu? A spróbuj mając dziewczynę w wieku kilkunastu lat zignorować Walentynki!**
Do czego zmierzam… Ograniczając wybór roślin tylko do tych “rodzimych” i “tradycyjnych” (cokolwiek to znaczy) bardzo ograniczamy swoje możliwości oraz przyszłych pokoleń możliwości wyboru. Całkiem możliwe, że w tym przypadku botaniczny konserwatyzm jest czynnikiem kulturowym ograniczającym plony.
Kolorem zielonym oznaczone są rośliny występujące “w naturze”, żółtym te które mogą być uprawiane w Polsce, kolorem czerwonym te, które mogą dać sensownych rozmiarów plony/korzyści. Koła po lewej obrazują sytuacje w której w wyborze roślin ograniczymy się tylko do Europy i roślin w chwili obecnej uznanych za “tradycyjne” i “rdzenne”. Koła po prawej pokazują możliwości jakie daje nam korzystanie z zasobów przyrodniczych całego świata. Wraz z większymi możliwościami wiąże się potencjał do wyższych plonów.
Całkiem możliwe, że czy się nam to podoba czy nie za 2-3 pokolenia pizza z ogórkiem kiszonym, kiełbasą śląską i śledziem będzie uznawana za tradycyjną potrawę. Nie uważacie, że warto potomnym zostawić lepszą spuściznę niż jakąś przaśną pizzę?
*IMO strąki karagany smakują dość marnie – w chwili obecnej to raczej jedzenie na czas wojny lub innego podobnej klasy kataklizmu.
**Jeśli jest się ściemniaczem wysokiej klasy to oczywiście wszystko przejdzie. Kara za nieobchodzenie Walentynek nie dotyczy również ludzi z kręgu “alternatywnego” (punków, hipisów, metalów i innych co “fuck the system”)
newbielink:http://permakultura.net/2010/11/17/dieta-permakulturowa-a-tradycyjna/ [nonactive]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz