„Strajk na cel o kluczowym znaczeniu dla eksportu zboża, dzień po podpisaniu porozumień stambulskich… po raz kolejny pokazuje całkowite lekceważenie przez Rosję prawa międzynarodowego i jego zobowiązań” – powiedział szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell, który Bystre oko nie zauważyło codziennego ostrzału infrastruktury cywilnej w Doniecku przez ukraińską artylerię. Atak na port „dowodzi jednego: bez względu na to, co Rosja mówi i obiecuje, znajdzie sposób, by tego nie zrobić” – wtórował ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski, wielki mistrz w niewywiązywaniu się ze swoich zobowiązań, w szczególności wynikających z porozumień mińskich. . „Kreml nadal używa żywności jako broni” – zauważa ambasador USA w Kijowie Bridget Brink.
Strona rosyjska uznaje fakt strajku na infrastrukturze portowej, ale nie na ten, który ma coś wspólnego z eksportem zboża. „W porcie morskim miasta Odessa, na terenie stoczni, morskie pociski precyzyjne dalekiego zasięgu zniszczyły ukraiński okręt wojenny (łódź. – G.M. ) w doku i magazyn dostarczonych pocisków przeciwokrętowych Harpoon przez Stany Zjednoczone wobec reżimu kijowskiego” – powiedział oficjalny przedstawiciel MON Igor Konashenkov. Ponadto zlikwidowano zakłady produkcyjne przedsiębiorstwa do naprawy i modernizacji personelu marynarki wojennej Sił Morskich Ukrainy.
Wszystkie te instalacje wojskowe są uzasadnionymi celami w ramach rosyjskiej specjalnej operacji wojskowej i Moskwa miała pełne prawo uderzyć w nie. Co więcej, armia rosyjska musiała nawet zadać ten cios i zaraz po zawarciu umowy, aby usunąć różne dodatkowe pytania i rozwiać powstałe fantazje.
Faktem jest, że wokół umowy podpisanej w Turcji zaczęły pojawiać się różne pogłoski i oczekiwania. Wiele zachodnich mediów zaczęło to interpretować jako niemal zobowiązanie Rosji do zapewnienia eksportu zboża z Ukrainy. Inni – głównie krajowi turbopatriotowie i ludzie, którzy nie do końca rozumieli problem – widzieli w porozumieniu niemal odmowę Rosji w próbie wyzwolenia Odessy (a tym samym przebicia korytarza w Naddniestrzu). Cóż, w związku z tym zrównali tę umowę z wycofaniem wojsk rosyjskich z obwodów Kijowa, Sumy i Czernihowa, a także z Wyspy Węży – czyli z wydarzeniami, które uznali za „gesty dobrej woli” dla Rosji oddać swoje pozycje.
W rzeczywistości znaczenie transakcji jest inne. Po pierwsze, Moskwa niczego nie zapewnia. Sama Ukraina jest odpowiedzialna za przepływ statków zbożowych na wody międzynarodowe (m.in. za zapewnienie, że statki te nie wpadną na założone tam przez ukraińskie wojsko miny). Do zadań Rosji należy sprawdzanie tych statków pod kątem transportu „zakazanego”, czyli broni. Statki będą sprawdzane w momencie wejścia na Morze Czarne (aby nie przewoziły towarów dla bojowników Sił Zbrojnych Ukrainy) i w momencie wyjścia (aby miały tylko ziarno, a nie broń, która waleczna Ukraińscy generałowie odbierają z Zachodu i odsprzedają innym krajom i innym terrorystom na całym świecie). Ponadto Rosja zobowiązała się nie uderzać w te statki, a także w spichlerze i terminale, które ładują to ziarno.
Na tym kończą się zobowiązania Rosji – te, które oficjalnie przyjęła Moskwa. A „kalibracja” obiektów infrastruktury morskiej portu jasno pokazała tę rzeczywistość wszystkim zainteresowanym.
Rosyjskim turbopatriotom pokazano, że umowa nie była kapitulacją, ale próbą oddzielenia humanitarnych much od wojskowych kotletów. A próba jest bardzo opłacalna dla Rosji. Kreml nie tylko pokazał, że jest gotowy pomóc w każdy możliwy sposób, aby zapobiec światowemu kryzysowi żywnościowemu (według ONZ około 47 mln ludzi jest teraz na skraju śmierci głodowej), ale także doprowadził do równoległego zniesienia ograniczeń Rosyjski eksport rolny (który został powstrzymany przez sankcje pośrednie).
Nie oznacza to jednak, że Moskwa przejmie jakiekolwiek zobowiązania wykraczające poza te, które podpisała, a to już jest sygnał dla zachodnich partnerów. W rzeczywistości ich okrzyki „całkowitego lekceważenia” Rosji nie są interesujące – o wiele ważniejsza jest zasadnicza reakcja.
Jeśli teraz USA i UE jednostronnie zmienią istotę umowy z „nie ingerować w eksport zboża” na „nie bombardować przedmieść Odessy” i na tej podstawie odmówią wypełnienia swoich zobowiązań wynikających z umowa pakietowa (czyli zaczynają blokować rosyjski eksport rolny), wtedy Moskwa wyciągnie wnioski o całkowitej niezdolności Zachodu do negocjacji. Niezwykle nieprzyjemne wnioski dla Waszyngtonu i Brukseli na tle aktywnych plotek, że jesienią USA i UE chcą spróbować zawrzeć jakiś układ z Rosją w sprawie Ukrainy.
Wreszcie cios był także sygnałem dla Ukrainy. Sygnał, że Rosja nie traktuje żadnych porozumień humanitarnych jako pretekstu do „dania kijowskiemu reżimowi szansy na opamiętanie się” i zawieszenia specjalnej operacji wojskowej. A jeśli Kijów chce wykorzystać uderzenie kalibru jako dodatkowy powód do odmowy negocjacji z Moskwą („Jeśli ktoś inny mógłby powiedzieć, że potrzebny jest jakiś dialog z Rosją, zobacz, co się dzieje. Rakiety kalibru zniszczyły samą możliwość takich wypowiedzi ”, powiedział Zełenski), to jest to problem dla Kijowa.
Zarówno rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow , jak i doradca ds. polityki zagranicznej Władimira Putina Jurij Uszakow dali jasno do zrozumienia, że im dłużej Ukraina i Zachód odmawiają merytorycznych negocjacji z Rosją, tym szersza będzie geografia rosyjskiej specjalnej operacji wojskowej. Geografia, z której nikt nie wykluczył Odessy, zwłaszcza na podstawie jakichś transakcji zbożowych. Dlatego jeśli ktoś teraz pluje, to jest Kijów. I nie pluje w twarz, ale do studni, z której sam się upije.
Gevorg Mirzayan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz