Polskość czarnych Polaków na Haiti
„Kowal. Rzepa. Osika. Ptak”. To żadna wyliczanka, lecz nazwiska założycieli polskiego miasta Cazole na Haiti. Na tych odległych terenach przed dwoma wiekami zjawili się Polacy na rozkaz Napoleona, by stłumić powstanie buntowników.
Ich następcy żyją tam i mówią o sobie dziś „jesteśmy potomkami Polaków, tzn. my jesteśmy również Polakami”, mimo że w naszym języku dziś nie mówią. Jednak słowiańska kultura i sentyment w różnych wymiarach pozostała tam do dziś.
- Polskie legiony zostały wysłane na Haiti, by pomogły stłumić bunt i opanować chaos wywołany przez walczących o wolność niewolników
- Polacy w końcu przeszli na stronę czarnych buntowników, którzy wywalczyli niepodległość
- Część Polaków po wojnie pozostała na wyspie, biorąc sobie za żony haitańskie kobiety
- Polacy założyli na Haiti wieś Cazale, w której mieszkają do dziś ich potomkowie
Skąd oni tam się wzięli?
Haiti tak jak Portoryko, Honolulu, boskie Buenos i życie jak w Madrycie wydaje się synonimem eldorado, a zarazem jakimś odległym terenem, prawie już na końcu świata.
W przypadku Haiti tak naprawdę było, a zwłaszcza do XIX wieku. Do tego czasu ta najbogatsza kolonia francuska dysponowała żyzną glebą do plantacji indygo i trzciny cukrowej, nadal egzotycznych produktów jak na Europę. Stąd standard życia właścicieli ziem na Haiti stawał się coraz lepszy, a zdrowie ich niewolników coraz gorsze ze względu na niekończące się godziny pracy i tropikalne zarazy.
Jednak hasło „wolność, równość, braterstwo” wykrzyknięte podczas rewolucji francuskiej odbiło się głośnym echem także i na Karaibach. Niewolnicy rozpoczęli wojnę o wolność, a cesarz Napoleon walkę z nimi. Wysłał m.in. polskie legiony na tamte ziemie, by stłumiły bunt i opanowały chaos. O poczynaniach tych wspomina nawet Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”:
„Gdzie się cukier wytapia i gdzie w wiecznej wiośnie
Pachnące kwitną lasy; z legiją Dunaju
Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju”
Podróż polskich legionistów na Haiti nie była ani łatwa, ani krótka. Musieli znieść trzy miesiące na wodach Atlantyku, by później znosić choroby tropików i walkę z nieznanym wrogiem — czarnymi buntownikami. Ci znali tereny jak nikt inny i mieli przewagę niemałą, a co więcej żal w oczach za dotychczasowe katusze m.in. dalekie geograficznie i moralnie od „europejskich standardów” zachowania — tresowanie przez kolonizatorów psy na niewolnikach by były bardziej agresywne w przypadku niebezpieczeństwa.
Cała ta złość buntowników „w końcu” się ujawniła. Stąd też polscy żołnierze stojący w szeregach francuskich przestawali stać, lecz padać, jeden po drugim walcząc o interesy Bonaparte w niesłusznej sprawie.
To coraz mniejsze grono z Polski dostrzegało coraz więcej koneksji z haitańskimi powstańcami, aniżeli z kolonizatorskimi oprawcami. Czarni buntownicy walczyli przecież o swoją wolność tak jak Polacy o swoją niepodległość w trakcie rozbiorów.
Polacy przeszli na stronę czarnych buntowników, którzy wywalczyli niepodległość, tworząc tym samym pierwszą konstytucję, trzeba przyznać dość rasistowską. Mimo braku szacunku do białych ludzi ze względu na złe doświadczenia z ich strony, Polaków oszczędzono, a nawet wyróżniono. W konstytucji wspomniano — by ich nie zabijać mimo swojej białej skóry oraz by nadać im obywatelstwo. Tak się stało, co dało początek lżejszej już historii Polaków na Haiti.
La Pologne — życie już nie białych Polaków, lecz czarnych
Po tych dramatach część Polaków wolała wrócić do Europy, część pozostała na wyspie, biorąc sobie za żony haitańskie kobiety. La Pologne — czyli tak zwani polscy legioniści rozproszyli się po wyspie, zasiedlając się na terenach takich jak: Fond Blanc, Fond des Blancs, Gri Gri, Port Salut, Roche-a-Bateau, Cazale.
To ostatnie miejsce jest do dziś wsią polską, choćby z tego względu, że to właśnie Polacy ją założyli. Jej nazwę tłumaczy się jako Dom Zalewskiego, „zal”, ca”zal”e. Do Cazale nie prowadzi żadna dojazdowa droga, co nie wpływa korzystnie na łączność z resztą wyspy. Współgraniczy jedynie ze wsiami na tym samym wzniesieniu.
Polacy żyjący tam obecnie zajmują się podobnymi sprawami: mężczyźni hodują fasolę, proso i banany lub też dziergają kapelusze i krzesła. Natomiast kobiety trudnią się handlem żywnością.
Cazale, Haiti. Zdjęcie zrobione w czasie projektu „Polacy na Haiti”http://polacynahaiti.com/
Cazale, Haiti. Zdjęcie zrobione w czasie projektu „Polacy na Haiti”
W Polakach żyjących na tych ziemiach tkwił tradycyjny polski duch, który nie był tym właściwym według władcy Haiti, tzw. Papa Doc i jego syna — Bébé Docowi. Dopuścili się oni rzezi na Polakach, gdyż uważali, że Polacy są zbyt odmienni od pozostałych. W trakcie dewastacji wsi polscy mieszkańcy utracili większość świadectw polskości; dokumenty, zdjęcia, zabudowę podobną do szlacheckich dworków polskich oraz cmentarz z nagrobkami, na których widniały polskie nazwiska.
- Polskie legiony zostały wysłane na Haiti, by pomogły stłumić bunt i opanować chaos wywołany przez walczących o wolność niewolników
- Polacy w końcu przeszli na stronę czarnych buntowników, którzy wywalczyli niepodległość
- Część Polaków po wojnie pozostała na wyspie, biorąc sobie za żony haitańskie kobiety
- Polacy założyli na Haiti wieś Cazale, w której mieszkają do dziś ich potomkowie
Skąd oni tam się wzięli?
Haiti tak jak Portoryko, Honolulu, boskie Buenos i życie jak w Madrycie wydaje się synonimem eldorado, a zarazem jakimś odległym terenem, prawie już na końcu świata. W przypadku Haiti tak naprawdę było, a zwłaszcza do XIX wieku. Do tego czasu ta najbogatsza kolonia francuska dysponowała żyzną glebą do plantacji indygo i trzciny cukrowej, nadal egzotycznych produktów jak na Europę. Stąd standard życia właścicieli ziem na Haiti stawał się coraz lepszy, a zdrowie ich niewolników coraz gorsze ze względu na niekończące się godziny pracy i tropikalne zarazy.
Jednak hasło „wolność, równość, braterstwo” wykrzyknięte podczas rewolucji francuskiej odbiło się głośnym echem także i na Karaibach. Niewolnicy rozpoczęli wojnę o wolność, a cesarz Napoleon walkę z nimi. Wysłał m.in. polskie legiony na tamte ziemie, by stłumiły bunt i opanowały chaos.
O poczynaniach tych wspomina nawet Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”:
„Gdzie się cukier wytapia i gdzie w wiecznej wiośnie
Pachnące kwitną lasy; z legiją Dunaju
Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju”
Podróż polskich legionistów na Haiti nie była ani łatwa, ani krótka. Musieli znieść trzy miesiące na wodach Atlantyku, by później znosić choroby tropików i walkę z nieznanym wrogiem — czarnymi buntownikami. Ci znali tereny jak nikt inny i mieli przewagę niemałą, a co więcej żal w oczach za dotychczasowe katusze m.in. dalekie geograficznie i moralnie od „europejskich standardów” zachowania — tresowanie przez kolonizatorów psy na niewolnikach by były bardziej agresywne w przypadku niebezpieczeństwa. Cała ta złość buntowników „w końcu” się ujawniła. Stąd też polscy żołnierze stojący w szeregach francuskich przestawali stać, lecz padać, jeden po drugim walcząc o interesy Bonaparte w niesłusznej sprawie.
To coraz mniejsze grono z Polski dostrzegało coraz więcej koneksji z haitańskimi powstańcami, aniżeli z kolonizatorskimi oprawcami. Czarni buntownicy walczyli przecież o swoją wolność tak jak Polacy o swoją niepodległość w trakcie rozbiorów. Polacy przeszli na stronę czarnych buntowników, którzy wywalczyli niepodległość, tworząc tym samym pierwszą konstytucję, trzeba przyznać dość rasistowską.
Mimo braku szacunku do białych ludzi ze względu na złe doświadczenia z ich strony, Polaków oszczędzono, a nawet wyróżniono. W konstytucji wspomniano — by ich nie zabijać mimo swojej białej skóry oraz by nadać im obywatelstwo. Tak się stało, co dało początek lżejszej już historii Polaków na Haiti.
La Pologne — życie już nie białych Polaków, lecz czarnych
Po tych dramatach część Polaków wolała wrócić do Europy, część pozostała na wyspie, biorąc sobie za żony haitańskie kobiety. La Pologne — czyli tak zwani polscy legioniści rozproszyli się po wyspie, zasiedlając się na terenach takich jak: Fond Blanc, Fond des Blancs, Gri Gri, Port Salut, Roche-a-Bateau, Cazale.
To ostatnie miejsce jest do dziś wsią polską, choćby z tego względu, że to właśnie Polacy ją założyli. Jej nazwę tłumaczy się jako Dom Zalewskiego, „zal”, ca”zal”e. Do Cazale nie prowadzi żadna dojazdowa droga, co nie wpływa korzystnie na łączność z resztą wyspy. Współgraniczy jedynie ze wsiami na tym samym wzniesieniu.
Polacy żyjący tam obecnie zajmują się podobnymi sprawami: mężczyźni hodują fasolę, proso i banany lub też dziergają kapelusze i krzesła. Natomiast kobiety trudnią się handlem żywnością.
W Polakach żyjących na tych ziemiach tkwił tradycyjny polski duch, który nie był tym właściwym według władcy Haiti, tzw. Papa Doc i jego syna — Bébé Docowi. Dopuścili się oni rzezi na Polakach, gdyż uważali, że Polacy są zbyt odmienni od pozostałych. W trakcie dewastacji wsi polscy mieszkańcy utracili większość świadectw polskości; dokumenty, zdjęcia, zabudowę podobną do szlacheckich dworków polskich oraz cmentarz z nagrobkami, na których widniały polskie nazwiska.
O tym pisze włoski reporter w książce „Zaginione białe plemiona”.
„W Cazale [gdzie mieszkają Polacy] nie ma elektryczności, nie ma telefonu, nie ma bieżącej wody, nie ma przychodni, nie ma samochodów, nie ma szkoły, a teraz i kościół zniknął. Nie ma sklepików, nie ma rynku. Również cmentarz wraz ze wszystkimi polskimi nazwiskami zdaje się na wpół opuszczony, a zmarłych grzebie się w pobliżu własnych domów, układając krzyż z dwóch kijów. Czy to możliwe, by setki europejskich oficerów i żołnierzy wyrosłych w kulturze Polski początków XIX wieku nie potrafiło utworzyć bardziej rozwiniętej wiejskiej kolonii?”
Mimo utraty polskich pamiątek polskość w jakimś wymiarze przetrwała. Polskość tu jawi się bardziej w ramach tożsamości międzykulturowej, a w zasadzie ponadterytorialnej, która jest dla Haitańczyków wartością duchową i ponadwymiarową.
Przykładem tego jest chociażby fakt, że Haitańczycy klęczą przed ołtarzykiem, na którym króluje postać wywodząca się z kultu Matki Boskiej Częstochowskiej. A ołtarzyków tych jest cała masa na Haiti. Matka z Częstochowy ewaluowała do Erzueli Dantor — bóstwa voodoo. Erzueli jednakże nie trzyma synka Jezuska, lecz córeczkę Anais. Wersja haitańska Czarnej Madonny nie spogląda na nas z koroną na głowie, lecz z pióropuszem zrobionym z ananasa.
A co do kultury… pewne obyczaje też przetrwały — tańczy się tu polkę i zaplata się warkocz, tak jak to robią dziewczyny znad Wisły. Włosy te często są w kolorze blond, oczy zielone lub niebieskie, i skóra jest jaśniejsza niż przeciętnie na tych terenach, jak połączenie kawy z mlekiem… Mulaci, Kreole.
Język, trochę niebywały! Jesteśmy świadomi, że zapożyczenia, migracje są chyba we wszystkich językach świata, ale stosunkowo rzadko terminy w językach obcych mają polskie odniesienia, chyba że w języku niemieckim mówi się „o polskim wyjściu” — „polnischer Abgang”, co w naszym polskim języku tłumaczymy jako angielskie wyjście — to właśnie bez pożegnania.
Natomiast w języku kreolskim, którym to językiem większość haitańskich mieszkańców się posługuje na co dzień, takich powiedzonek mamy znacznie więcej, chociażby: „Mouin chaje kou Lapologne” — jestem zawsze obładowany jak Polska — tzn. jestem zawsze gotów; „Chaje kou lapoloy” — szarżować jak Polak, tzn. atakować w wielkiej liczbie, i miłe nam, krakowianom „M-ap Fe Krakow” — robię jak w Krakowie — wykonać coś bardzo porządnie.
Polską namiastkę słychać, gdy przedstawia się pan Belno lub Poto. Nazwisko Belno pochodzi od Belnowski, a Poto jest skrótem od Potowski. Końcówki zażegnano, by łatwiej zasymilować się z czarnymi mieszkańcami Haiti. Ponoć w stolicy mieszkają ludzie z pełnymi polskimi nazwiskami, ale w Cazale już to się nie zdarza.
Korelację na polu Haiti a Polską widać w wizytach i rewizytach — „królów”, „odkupicieli”, „bogów voodoo”.
Pierwszą z nich była wizyta Faustyna Wirkusa, syna polskiego górnika, który dotarł na Haiti na początku XX wieku. Jako członek amerykańskiej piechoty morskiej został wysłany na jedną z wysp, by pomóc w rozwoju wyspy, tak też i się stało. Pomógł im bardzo, to też mieszkańcy wyspy okrzyknęli go królem, a z czasem nawet kapłanem voodoo.
Jednak Wirkus nie został tam na zawsze, wyrzucono go z armii, co zmusiło go do powrotu do USA, gdzie wydał książkę autobiograficzną „Biały król La Gonave”.
Wymiana. Tym razem haitańscy kapłani voodoo wraz z Frémonem, będącym jednym z najstarszych reprezentantem Polonii w świecie, odwiedzili Warszawę. Ponoć Frémon czuł się, jakby przekroczył próg mitycznej krainy krewnych z zamierzchłych czasów, oraz że Haitańczycy i Polacy wywodzą się z tego samego plemienia.
Nie lada wyzwaniem było z pewnością zorganizowanie wycieczki po Warszawie dla haitańskich kapłanów voodoo. Stąd też profesor Kolankiewicz, który grupą tą się zajmował, pokazał im pomnik Mickiewicza, tłumacząc, że to: „jest wielki polski kapłan voodoo, który miał kontakt z duchami i napisał wielki obrzęd, w którym się te duchy zjawiają. Wtedy z podziwem patrzyli na Mickiewicza i myślę, że to zapamiętali”.
Pielgrzymki papieża Jana Pawła II przeważnie były znaczące, jednak wizyta z 1983 roku na Haiti była dla Haitańczyków niczym objawienie się mesjasza. Papieża witano polskimi słowami oraz polskimi pieśniami i pewnie polką. Ówcześnie Haitańczycy byli ciemiężeni przez rządy sprawowane przez Jeana-Claude’a Duvaliera.
Podczas publicznego przemówienia papieża padły słowa skierowane do głowy prezydenckiej, że w kraju jakże bogatym w wartości mieszkańców panuje nędza i głód, i to musi się zmienić. Faktycznie po trzech latach się zmieniło, gdyż dyktator Duvalier uciekł z kraju. Ze względu na to, że papież o to prosił, może przewidział, stał się dla Haitańczyków symbolem polskiego brata — odkupiciela.
Jak widać, zmieniły się koleje losu Polaków na Haiti. Swoje życie rozpoczęli tam od statusu wygnańców, następnie zyskali miano obywateli, a potem dali się poznać jako osoby drażniące dyktatora, bo są zbyt biali i zbyt inni. Ostatecznie są to osoby mające głębokie poczucie, że są potomkami Polaków, którzy mówią o sobie „my, Polacy”. Mimo wszystko żywią nadzieję na spotkanie z mistyczną polską krainą na lądzie.
O La Pologne się zapomina, jednak słowiańska melancholia przewija się w języku, zwyczajach — w ich życiu. Co więcej, są działania przypominające nam o życiu Polaków na Haiti poprzez np. reportaż „Zaginione białe plemiona”, projekt „Polonia na Haiti”, których partnerem jest chociażby Muzeum Dziedzictwa Narodowego, budowa polskiej szkoły w Cazale, a nawet przez ten artykuł.
Data utworzenia: 25 stycznia 2023 15:55
Katarzyna Sokołowska
https://podroze.onet.pl
Czytaj również: Mesjasz na Haiti
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz