czwartek, 30 listopada 2023

Wspomnienie Maria Drabik.

Wspomnienie Maria Drabik.

Bohdan Piętka

-------------------------------
11 listopada 2017 roku minęła bardzo ważna, przemilczana rocznica. 20. rocznica utworzenia rządu Jerzego Buzka, rządu AWS-UW. Rządu, który zadał Polsce ciosy, jakie normalnie państwo otrzymuje podczas wojny. Propaganda "Gazety Polskiej" od ponad 20 lat powtarza mantrę o komunistach, którzy skorzystali na transformacji i niszczyli podobno po 1989 roku Polskę. To jednak nie komuniści rządzili w latach 1997-2001 i doprowadzili do: głębokiej deindustrializacji, w tym zniszczenia górnictwa i wielu innych gałęzi przemysłu poprzez "prywatyzację" (najwięcej "sprywatyzował" rząd AWS-UW) lub likwidację (górnictwo, cukrownictwo i in.) nadzorowaną przez Bank Światowy, strukturalnego bezrobocia (rezultat deindustrializacji), co skutkowało masową emigracją po wejściu Polski do UE, trwałego załamania finansów publicznych, zamierzonego obniżenia nakładów na publiczną służbę zdrowia w celu wymuszenia jej prywatyzacji, co skutkuje do dzisiaj zapaścią publicznej służby zdrowia, degradacji publicznego transportu (przede wszystkim kolei, co skutkowało likwidacją nie tylko połączeń, ale wielu szlaków kolejowych), degradacji oświaty publicznej poprzez reformę Handkego (sprawa gimnazjów), zniszczenia systemu emerytalnego poprzez przyjęcie skompromitowanego w Chile i Argentynie modelu "emerytur kapitałowych" (Otwarte Fundusze Emerytalne), którego jedynym celem było doprowadzenie do obniżenia emerytur, wyzbycia się przez państwo sektora bankowego na rzecz obcego kapitału, wyzbycia się przez państwo kontroli nad sektorem ubezpieczeń, mającego charakter wręcz kryminalny (afera Eureko), zablokowania powszechnego uwłaszczenia obywateli, co umożliwiło reprywatyzację - największą patologię Polski ostatniego ćwierćwiecza. No i trzeba jeszcze dodać reformę administracyjną, która powołała do życia 16 niewydolnych województw i trójszczeblowy samorząd (gdy do skutecznego zarządzania wystarczy jednoszczeblowy - na poziomie gminy). Jednym z ukrytych celów tej reformy było stworzenie tysięcy dobrze płatnych stanowisk dla nowej klasy rządzącej. Tajemnicą poliszynela jest również to, że województwo opolskie utworzono tylko po to, by mniejszość niemiecka miała szansę w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Tego wszystkiego dokonał rząd AWS-UW, rząd powołany przy udziale papieża Jana Pawła II. Nikt bowiem nie ukrywał, że pielgrzymka Jana Pawła II w czerwcu 1997 roku była elementem kampanii wyborczej AWS (drugim elementem tej kampanii było polityczne wykorzystanie przeciw rządowi SLD-PSL powodzi tysiąclecia w lipcu 1997 roku). Już podczas pielgrzymki do Skoczowa w maju 1995 roku Jan Paweł II oświadczył, że "Polską muszą rządzić ludzie sumienia" i w czasie pielgrzymki w 1997 roku jako "ludzie sumienia" wystąpili politycy AWS, padający na kolana przed papieżem m.in. w Zakopanem (Adam Bachleda-Curuś). Z AWS i UW wywodzą się PO i PiS, a więc rządy AWS-UW są faktycznie kontynuowane od 2005 roku. Są kontynuowane ze wszystkimi patologiami zapoczątkowanymi w latach 1997-2001. Największą z tych patologii jest faktyczne unicestwienie systemu emerytalnego, co dzisiaj skutkuje obniżką emerytur dla służb mundurowych pod pretekstem pracy w SB, a dla mojego pokolenia będzie skutkowało po prostu brakiem emerytur. Z tym wiąże się także inna patologia transformacji - czyli celowa polityka niskich płac. To są tematy, nad którymi należy się pochylić. Tymczasem co roku 11 listopada dziesiątki tysięcy ludzi wychodzi w Warszawie na ulice pod hasłami, które nie mają związku tematycznego z rzeczywistością.

Stany Zjednoczone Ameryki Północnejwzorem dla jednoczącej się EuropyCzęść II.


Stany Zjednoczone Ameryki Północnej
wzorem dla jednoczącej się Europy
Część II.

Unia Amerykańska

W Bostonie, w stolicy Massachusetts, wybuchły pierwsze poważne zamieszki. W 1770 r. oddział brytyjskich żołnierzy, który został zaatakowany przez tłum mieszkańców, otworzył ogień. Zginęło kilku obywateli. Wieść o tym incydencie odbiła się szerokim echem w Ameryce i Europie. By spotęgować wrażenie opinii publicznej nadano tym wydarzeniem miano masakry bostońskiej. Rząd angielski, by uspokoić zamieszki, zniósł cła na wszelkie towary, za wyjątkiem herbaty. Monopol został przyznany Kompanii Wschodnioindyjskiej.

Utrzymanie cła na herbatę godziło w interesy importerów i armatorów amerykańskich. Napięcie pomiędzy koloniami a władzami brytyjskimi nieznacznie spadło. Jednak już trzy lata później w 1773 r. herbata stała się pretekstem do otwartej konfrontacji. Kiedy w grudniu 1773 r. gubernator Bostonu próbował doprowadzić do rozładunku herbaty, grupa kolonistów, przebranych za Indian, wyrzuciła cały ładunek herbaty do morza. Incydent ten, zwany „bostońska herbatą” wywołał szybką reakcję władz. Zamknięto port. Żądano, by mieszkańcy miasta zapłacili za wyrzuconą herbatę. Mieszkańcy nie zapłacili i w ten sposób został przygotowany grunt do rewolucji.

W 1774 r. w Filadelfii odbył się Pierwszy Kongres Kontynentalny, na którym reprezentanci 12 z 13 kolonii uchwalili wspólne plany działania. Brytyjczycy usiłowali aresztować działaczy radykalnych ugrupowań oraz zlikwidować magazyny z bronią, które były ukryte w pobliżu miasta Concord. Chociaż operacja była tajna, koloniści szybko się o niej dowiedzieli i ostrzegli przywódców, którzy zdołali zbiec. W Lexington padły strzały. Były one przypadkowe lub prowokacyjne, lecz w ich wyniku zginęło ośmiu kolonistów. W pobliżu miasta Concord, oddziały brytyjskie, które zostały wysłane z Bostonu, zniszczyły magazyny z bronią. W drodze powrotnej zostały one zaatakowane przez kolonistów. Brytyjczycy stracili prawie 300 żołnierzy. Armia buntujących się kolonistów rosła w siłę.

W 1775 r. odbył się Drugi Kongres Kontynentalny, na którym radykalni działacze z ugrupowania „Synowie Wolności” podjęli decyzję o utworzeniu niezależnego rządu. Z rzeszy nieregularnych ochotników utworzono armię kontynentalną. Na jej czele stanął George Washington. Rozpoczęła się rewolucja amerykańska. W 1776 r. Brytyjczycy zostali zmuszeni do opuszczenia Bostonu, ale zdobyli Nowy Jork. W tym też roku 4 lipca odbył się następny Kongres Kontynentalny, na którym przegłosowano decyzję o odłączeniu kolonii od Wielkiej Brytanii. Trzynaście kolonii przemianowano na Stany Zjednoczone. Na tym Kongresie wydano Deklarację Niepodległości. Dokument ten napisał Thomas Jefferson, delegat z Wirginii. Deklaracja ogłaszała prawo wszystkich ludzi do „życia, wolności i dążenia do szczęścia”.

Trzynaście kolonii uzyskało niepodległość i następnie zawiązały one w 1776 r. Unię Amerykańską, w której traktowane miały być jako suwerenne państwa, jednak cześć swoich kompetencji przekazały rządowi federalnemu. Rząd centralny utrzymywał, że Unia 13 stanów była „nierozerwalna”, że żaden stan nie ma prawa z niej wystąpić. Natomiast stany południowe traktowały Unię jako formę przejściową do uzyskania przez nie suwerenności, by wyzwolić się z jarzma brytyjskiego. 

Niektóre stany północne od początku dążyły do stworzenia silnej władzy centralnej. Jefferson dążył do zapewnienia bezpieczeństwa poszczególnym stanom w stosunku do władzy centralnej. W wojnie z Anglią, dążenia rebeliantów poparły: Francja, Hiszpania i Holandia. Państwa te stanęły po stronie kolonii, ale również w samej Anglii znajdowały się siły, które popierały rewolucję.

Anglia została zmuszona do prowadzenia wojny na wielu frontach, i 19 października 1781 r. skapitulowała. Złożenie broni przez angielskiego generała Cornwallisa 19 października 1781 r. zakończyło rewolucję amerykańską. We wrześniu 1783 r. podpisany został Pokój Paryski, na którym oficjalnie uznano amerykańską niepodległość.

„Ojcowie założyciele” dążyli do narzucenia wszystkim stanom federacyjnej konstytucji. James Madison z Wirginii nazwany został „mistrzem konstytucjonalistą”, i to on głownie przeprowadził 17 września 1787 r. uchwalenie federacyjnej konstytucji, która jednak nie uśmierzyła dążeń niektórych stanów do suwerenności.

W 1789 r. George Washington został pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych. On to głównie prowadził politykę powiększania uprawnień rządu centralnego. Piąty prezydent James Monroe stworzył doktrynę „Ameryka dla Amerykan”, która głosiła, że państwom europejskim nie wolno mieszać się w sprawy pomiędzy państwami amerykańskimi, ani zajmować nowych obszarów w Ameryce, oraz, że Stany Zjednoczone będą się przeciwstawiać wszelkim ewentualnym próbom ingerencji bądź kolonizacji europejskiej. Celem praktycznym tej doktryny było zapobiegnięcie interwencji europejskiej w wypadku wybuchu wojny domowej w Unii Amerykańskiej. Doktryna ta ugruntowała supremację Stanów Zjednoczonych na półkuli zachodniej. Kolejni prezydenci kolonizowali nowo nabyte obszary, co spowodowało potrojenie liczby stanów.

W czasie, kiedy prezydentem został Abraham Lincoln (1809-1865), który został wybrany w 1860 r., Unia liczyła 30 stanów. Lincoln pochodził z rodziny kwarków. Wybór Lincolna na prezydenta, który był przeciwnikiem niewolnictwa, dał pretekst do wystąpienia z Unii najpierw Karoliny Południowej, a następnie sześciu stanów południowych. Wyzwolenie wszystkich niewolników w stanach południowych, ogłoszone przez Lincolna we wrześniu 1862 r., nabrało mocy 1 stycznia 1863 r. Stany południowe nie godziły się na zniesienie niewolnictwa.

Stany Zjednoczone Ameryki Północnejwzorem dla jednoczącej się EuropyCzęść I.


Stany Zjednoczone Ameryki Północnej
wzorem dla jednoczącej się Europy
Część I.

Stany Zjednoczone Europy

Od chwili powstania Unii Europejskiej jej architekci nie chcieli udzielić odpowiedzi na pytanie: jaki będzie ostateczny kształt jednoczącej się Europy. Europa Ojczyzn? Stany Zjednoczone Europy? Raczej cel podróży był ukrywany.
W styczniu 2014 r. ówczesna unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding z Luksemburga ujawniała cel podróży, i przedstawiła swoją wizję politycznej integracji państw członkowskich. Jej zdaniem Stany Zjednoczone Europy to najlepszy scenariusz dla UE. Podczas spotkania w Brukseli z przedstawicielami holenderskiej firmy telekomunikacyjnej KPN Reding powiedziała:

„Potrzebujemy prawdziwej unii politycznej. Musimy zbudować Stany Zjednoczone Europy”.

Proces jednoczenia Europy przebiega dokładnie tak samo, jak powstanie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Obecnie Unia Europejska jest na etapie Unii Amerykańskiej, którą założyło trzynaście stanów w 1776 r. W 1861 r. wybuchła wojna secesyjna. Czy Europie też grozi wojna?

Unia Europejska powstała Traktatem Maastricht podpisanym 7 lutego 1992 roku, który wszedł w życie 1 listopada 1993 roku (po referendach przeprowadzonych w państwach członkowskich). Sygnatariuszami były następujące państwa: Belgia, Dania, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Portugalia, RFN, Wielka Brytania i Włochy. Dochodzenie do UE odbywało się etapami poprzez Europejską Wspólnotę Węgla i Stali oraz Europejską Wspólnotę Gospodarczą.

Głównym architektem Zjednoczonej Europy był Jean Monnet (1888-1979), który po wojnie przejął kierownictwo ideologiczne „integracji europejskiej” i był wspomagany przez innego masona, pochodzącego z Polski Żyda Józefa Retingera. 

W 1947 r. powstał z inicjatywy masona Józefa Retingera i Duncasa Sandysa Komitet Koordynacji Międzynarodowych Ruchów na rzecz zjednoczenia Europy. Zorganizowali oni w 1948 r. Kongres Europejski w Hadze, od którego oficjalnie rozpoczął się proces jednoczenia Europy. Józef Retinger, już jako generalny sekretarz Ruchu Europejskiego, zorganizował w Lozannie w dniach 8-13 grudnia 1949 r. konferencję kulturalną, na którą zostali zaproszeni orientaliści, religioznawcy oraz pisarze i filozofowie. Zostały utworzone różne komisje. Konferencja zakończyła się wielkimi orgiami opilstwa i obżarstwa (Gustaw Herling Grudziński, „Dziennik pisany nocą”).

Józef Retinger z pochodzenia był żydem polskim. Brał udział w rewolucji antykatolickiej w Meksyku, gdzie był doradcą politycznym przy czerwonych rządach. Odegrał też jakąś rolę przy Abd-El-Krimie, zbuntowanym szeiku Arabów północno-afrykańskich. Ojciec jego, adwokat krakowski, ochrzcił się w czasie procesu o Morskie Oko Władysława Zamoyskiego, w którym brał udział jako doradca prawny. Józef Retinger wywierał bardzo istotny wpływ na politykę rządu emigracyjnego w Londynie. Był angielskim agentem i masonem.

Natomiast Jean Monnet po wojnie zorganizował Generalny Komisariat Planowania, który stał się bazą powstania pierwszych instytucji EWG. Jean Monnet dążył do likwidacji państw narodowych. Powiedział, że porzucamy „na zawsze owo [stare] uporczywe dążenie do zachowania suwerenności państwa narodowego” (Thomas Hugh, „Europa”, Warszawa 1998). Monnet dużo wiedział o Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, i na nich oparł swą wizję zjednoczonej Europy.

Altiero Spinelli: wizja Europy

Altiero Spinelli (1907-1986) był włoskim politykiem, zwolennikiem federalnej koncepcji zjednoczenia Europy. Nazywany ojce, Unii Europejskiej jako osoba, która wywarła wpływ na proces integracji europejskiej po II wojnie światowej. 

W latach 1924–1937 członek Włoskiej Partii Komunistycznej, wydalony z partii za krytykę stalinizmu (trockista). W latach 1927–1943 więziony i internowany przez rząd Benita Mussoliniego za działalność komunistyczną. 

W 1941 roku przyczynił się do powstania tekstu zwanego Manifestem z Ventotene, w którym przedstawił swoją wizję zjednoczonej Europy. Pod koniec wojny, w 1943 roku, w Mediolanie założył Europejski Ruch Federalistyczny (Movimento Federalista Europeo), który propagował fedarilistyczną koncepcję inegracji europejskiej. Przez 6 lat (1970–1976) jako członek Komisji Europejskiej był odpowiedzialnym za politykę przemysłową i badania naukowe. W 1979 roku został wybrany na posła do Parlamentu Euripejskiego. 

W latach 80. XX w. odgrywał istotną rolę w procesie integracji europejskiej poprzez sformułowanie idei wzmocnienia traktatów, zwaną planem Spienellego. Plan nie zyskał poparcia parlamentów narodowych i nie został nigdy wprowadzony w życie, stał się jednak inspiracją dla jednolitego aktu europejskiego (1986), który spowodował powstanie wspólnego rynku w obrębie. Spinelli chciałby przekształcić UE w trockistowską.

Trockizm - powrót do rewolucji 1917 r.

Trockizm - powrót do rewolucji 1917 r.

Fryderyk Engels w dziele „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa”, twierdził, że rodzina monogamiczna nie była instytucją naturalną. Według niego stanowiła ona jedynie wytwór konkretnych warunków historycznych towarzyszących triumfowi własności prywatnej nad pierwotną własnością wspólnotową. Pierwszym „uciskiem klasowym” był zatem ucisk mężczyzny nad kobietą. Aby wyzwolić seksualnie kobietę należało uwolnić ją od domowych obowiązków i wysłać do pracy zarobkowej. Opiekę nad dziećmi i ich wychowanie miało przejąć całe społeczeństwo.

Rewolucja seksualna lub obyczajowa, która dokonała się w Europie w latach 60. i 70. XX w., tak jak prawie wszystko w UE, swoje źródło ma w rewolucji bolszewickiej w Rosji (poniżej).

W grudniu 1917 r. przywódca bolszewików Włodzimierz Ilicz Lenin podpisał serię dekretów likwidujących w praktyce instytucję małżeństwa oraz znoszących dotychczasowe kary za utrzymywanie stosunków homoseksualnych i usuwanie ciąży (aborcja). Sowiecki kodeks rodzinny z 1926 r. w intencji jego twórców był właśnie ostatnim krokiem na drodze do zaniku rodziny jako komórki społecznej. 

W „Małej Encyklopedii Sowieckiej” stwierdzono, że „rodzina była pierwotną formą niewolnictwa„ i zapowiadano rychłe jej obumarcie wraz z własnością prywatną i państwem. Obowiązujące w latach 20. XX w. hasło brzmiało: „Rozbijając ognisko rodzinne, wymierzamy ostateczny cios ustrojowi burżuazyjnemu”. Na szczęście plany odebrania wszystkich dzieci rodzicom pozostały na papierze, bowiem na założenie aż tylu żłobków brakowało funduszy i personelu. W 1936 r. wprowadzono zakaz aborcji, utrudniając także procedurę rozwodową. Jednocześnie cała sfera seksualności człowieka podlegała ingerencji państwa (http://historia.org.pl/2015/07/08/bolszewicka-rewolucja-seksualna/.

W 1920 r. Lenin w rozmowie z Clarą Zetkin, niemiecką komunistką, powiedział: „Równolegle z rewolucją proletariacką trwa obyczajowa - dotycząca małżeństwa i relacji seksualnych. Jest ona zbliżona do rewolucji proletariackiej”. Szerzone przez propagandę poglądy bolszewickich feministek, takich jak Zetkin czy Kołłontaj, szybko trafiały do komunizującej młodzieży, która je wulgaryzowała (http://wyborcza.pl/alehistoria/1,150661,19559461,wielka-rosyjska-rewolucja-seksualna.html).m.

W 1936 r. Stalin zlikwidował rewolucję obyczajową dotycząca małżeństwa i relacji seksualnych, wprowadzono zakaz aborcji, utrudniając także procedurę rozwodową. Jednocześnie cała sfera seksualności człowieka podlegała ingerencji państwa (http://historia.org.pl/2015/07/08/bolszewicka-rewolucja-seksualna/). Tępienie przestępczości nieletnich, sztucznych poronień, utrudnienia przy rozwodach, nałożenie podatku na samotnych albo na rodziny z mniej niż z trojgiem dzieci wskazują, że społeczeństwo radzieckie powraca do norm tradycyjnych (Maurice Merleau-Ponty cytuje Arthura Koestlera, „Ciemność w południe”).

Maurice Merleau-Ponty, w książce„Humanizm i terror” pisze: „Trocki uwydatnił dobrze głęboką przemianę ZSRR. Ale określił ją jako kontrrewolucję i wyprowadził stąd wniosek, iż trzeba było na nowo rozpocząć ruch z 1917 roku. Słowo kontrrewolucja ma sens precyzujący tylko wtedy, jeśli aktualnie w ZSRR kontynuacja rewolucji jest możliwa. A właśnie Trocki często opisywał odpływ rewolucyjności jako nieuchronne zjawisko po porażce rewolucji niemieckiej. Mówić o kapitulacji, to zakładać, że Stalinowi zabrakło odwagi wobec sytuacji samej przez się równie jasnej jak sytuacja walki” (Maurice Merleau-Ponty, „Humanizm i terror”, Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej Uniwersytet Warszawskiego, Warszawa 2005).

Rewolucja obyczajowa została wprowadzona w 1917 r. przez Lenina, i była ona zbliżona do rewolucji proletariackiej. W tym sensie Stalin dokonał kontrrewolucji. Po śmierci Stalina w 1955 r. ponownie wprowadzono aborcję.

Rewolucja seksualna lub obyczajowa, która dokonała się w Europie i USA w latach 60. i 70. XX w., tak jak prawie wszystko w UE, swoje źródło ma w rewolucji bolszewickiej w Rosji.

Lew Trocki (właśc. Lejba Dawidowicz Bronsztejn), w 1937 r. napisał książkę „Zdradzona rewolucja”, w której zamieścił krytyczną analizę rozwoju gospodarczego i społecznego ZSRR po dojściu do władzy Stalina. Jedna z najważniejszych prac teoretycznych ruchu trockistowskiego. Według intencji autora zawartych we wstępie miała być równolegle analizą radzieckiego systemu władzy, krytyką stalinizmu i zarazem podkreśleniem tych osiągnięć rewolucji październikowej, które jego zdaniem nie uległy zupełnej destrukcji.

Amerykański trockista James Patrick Cannon, w wydanej w 1942 roku „Historii amerykańskiego trockizmu” pisał, „trockizm nie jest nową doktryną, ruchem ale renowacją, odrodzeniem prawdziwego marksizmu, który był postulowany w czasie rewolucji rosyjskiej i w pierwszych dniach Międzynarodówki Komunistycznej”.

W czasie rewolucji 1905 r. Trocki sformułował teorię permanentnej rewolucji, która stanowi przedstawienie punktu jego widzenia na proces przemian społecznych. Trocki następnie rozwinął tę teorię w książce „Permanentna rewolucja”, która została wydana w 1930 r. Po 1989 r. w Polsce dokonano zmian w różnych dziedzinach prowadzących do przemiany istotnych dla całego systemu społecznego.

System społeczny oznacza całokształt wzorców, funkcji i społecznie akceptowanych sposobów zachowania, obowiązujących w danym społeczeństwie, natomiast jego przemiana oznacza zmianę całokształtu wzorców, funkcji i społecznie akceptowanych sposobów zachowania obowiązujących w społeczeństwie. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Po 1989 r. w Polsce nastał kryzys moralności. Stan ten spowodował rozchwianie wartości i porządku moralnego, niezbędnego do równowagi psychicznej i samorealizacji osoby. Zatarcie bądź zniesienie granic między dobrem a złem w pewnych kręgach społecznych spowodowało dezorientację moralną i problemy na większości płaszczyzn życiowych.

Idea permanentnej rewolucji nawiązuje do Marksa. Użyte przez Marksa w 1850 r. w „Apelu Komitetu Centralnego do komunistów” wyrażenie „rewolucja permanentna” w gruncie rzeczy oznacza, że cel nigdy nie będzie osiągnięty, gdyż go nie ma. Nie ma również idei, do której należy dążyć. Jest tylko czysty sadyzm. Bowiem u Marksa idea i cel są pojmowane mglisto, natomiast jest mocno rozbudowana krytyka panującego porządku społecznego oraz religii chrześcijańskiej. Adam Michnik w 1990 r. powiedział, że Polska od 1944 r. znajduje się w stanie permanentnej rewolucji.

Według Marksa komunizm to nie ustrój, nie ideał, lecz ruch komunistyczny:

„Komunizm jest dla nas nie stanem, który należy wprowadzić, nie ideałem, którym miałaby się kierować rzeczywistość. My nazywamy komunizmem rzeczywisty ruch, który znosi stan obecny” (A. Schaff, „Marksizm a jednostka ludzka”).

Trockiści mają czas i są cierpliwi. Trocki powiedział Kamieniewowi: «Nie jestem w żadnym razie zmęczony, ale jestem zdania, że musimy się uzbroić w cierpliwość na dosyć długi okres, na całą epokę historyczną. Dzisiaj nie ma problemu walki o władzę, lecz problem przygotowania narzędzi ideologicznych i organizacji walki o władzę w perspektywie nowego wzlotu rewolucyjnego. Kiedy natomiast nadejdzie ten wzlot – tego nie wiem» (Maurice Merleau-Ponty, „Humanizm i terror”, Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej Uniwersytet Warszawskiego, Warszawa 2005). W Polsce ten czas przyszedł w 1989 r.

Trocki sam charakteryzuje radziecki „termidor” (poniżej) w ten sposób, iż ukazuje się on jako niejednoznaczna faza historii, a nie jako osiągnięty cel rewolucji. Mógłby on, na szczeblach historii powszechnej, reprezentować okres utajenia, podczas którego stabilizuje się pewna zdobycz.

Wobec dylematu Zinowjewa – zdobyć władzę czy podporządkować się – Trocki kreśli trzecie rozwiązanie: zachować spuściznę rewolucyjną, prowadzić w kraju agitację za linią klasyczną aż do momentu, kiedy obiektywne warunki staną się sprzyjające i kiedy ujawni to nowy zryw mas, krótko – podjąć działalność opozycyjną. Trocki: „Bo najwyższym szczęściem człowieka nie jest wcale korzystanie z teraźniejszości, lecz przygotowywanie przyszłości” (Maurice Merleau-Ponty, „Humanizm i terror”, Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej Uniwersytet Warszawskiego, Warszawa 2005).

Teoria rewolucji permanentnej – idea ciągłego wysiłku rewolucyjnego, bezinercyjnej struktury społecznej podważanej ciągle przez inicjatywę mas, idea historii przejrzystej i jakby rozrzedzonej – wyraża o wiele więcej niż efektywny przebieg procesu rewolucyjnego, wyraża racjonalistyczne postulaty trockizmu. Układ statyczny (układ bezinercyjny) – w przeciwieństwie do układu dynamicznego jest układem, w którym nie można wyróżnić żadnych zmiennych stanu.

W 1964 r. Michnik wyjechał na Zachód, gdzie spotykał się z komunistami. W 1993 r. na łamach Gazety Wyborczej pisał: „Rozmawiałem z polskimi emigrantami, z włoskimi komunistami i z francuskimi trockistami. Coś mieliśmy wspólnego z trockizmem. (…) Przyjeżdżali do Polski ludzie z SCR (Liga Trockistowska). Ja sam wysłałem na Zachód dwa egzemplarze »Listu Otwartego« Modzelewskiego i Kuronia. (…) Jeden wysłałem do »Kultury« paryskiej, a drugi do SCR. I to zostało opublikowane równocześnie w »Kulturze« i u trockistów. (…) Przyjeżdżali do Polski młodzi chłopcy z SCR, którzy mówili, że są zbuntowanymi marksistami przeciwko stalinowskiej ortodoksji we francuskiej partii. Co było dla nas atrakcyjne w ich myśleniu? To, że dzięki trockizmowi można było być zbuntowanym, antysowieckim, a jednocześnie być komunistą-marksistą” (http://www.skarbowcy.pl/blaster/forum/viewtopic.php?f=21&t=1775&start=396).

13 grudnia 1981 r., na wiadomość o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, manifestacje przeciwko „biurokratycznej kontrrewolucji” odbyły się przed polskimi ambasadami w całej Europie Zachodniej. Aktywnie uczestniczyli w nich trockiści, niejednokrotnie będąc inicjatorami tych akcji. Największe manifestacje oraz strajki solidarności z Polską miały miejsce we Włoszech i Francji. Na okładce „Rouge’a” z 24-30.12.1981 ukazało się hasło „Solidarite avec Solidarność! Socialisme, oui! Stalinisme, non!”, dobrze oddające postawę zachodniej lewicy radykalnej (Dariusz Zalega: Trockizm w PRL - zapomniana opozycja (cz. VI). Za: http://www.1917.net.pl/node/3289). Trockiści z Europy Zachodniej wspierali „Solidarność”, bo mieli nadzieję na obalenie stalinizmu, nie tylko w Polsce, ale przez Polskę obalenie ZSRR (Zbigniew Brzeziński), by zapoczątkować na nowo komunizm z 1917 r. Na „Solidarność” istotny wpływ wywierali trockiści z KOR.
Trockizm to stan permanentnego wrzenia społecznego, stan nieustannych przewrotów, które mają zostać podporządkowane interesom trockistów, a nie dobru wspólnemu narodu.

„Termidor”

We Francji kalendarz gregoriański rewolucjoniści zastąpili rewolucyjnym, w którym rachuba czasu rozpoczynała się 22 września 1792 r. Rok podzielono na miesiące złożone z czterech dekad i noszące idylliczne nazwy: germinal - miesiąc zarodków, floreal - miesiąc kwitnienia, termidor - miesiąc upałów i fructidor - miesiąc owoców. Niedziele zostały zlikwidowane a ostatni dzień każdej dekady miał być dniem odpoczynku.

Od miesiąca termidor nazwę przyjęli termidorianie – uczestnicy przewrotu dokonanego w Konwencie paryskim 27 lipca 1794 r. (dokładnie 9 thermidora roku II - według kalendarza rewolucyjnego). Rząd termidorianów zdelegalizował klub jakobinów i zniósł Komitet Ocalenia Narodowego. Tarcia wewnętrzne w Komitecie Ocalenia Publicznego stały się jedną z ważniejszych przyczyn upadku jakobinów.

Fanatyzm ideowy Robespierre’a przerażał większość członków KOP (poza Saint-Justem i Couthonem), którzy w obawie o własne życie zawiązali spisek i 9 thermidora roku II (27 lipca 1794) doprowadzili w Konwencie do aresztowania Robespierre’a i niemal siedemdziesięciu jego zwolenników, a następnie do ich egzekucji. W tym czasie odbywały się codziennie egzekucje. Rząd sam uległ likwidacji po przyjęciu przez Konwent nowej konstytucji 23 września 1795 r. We Francji termidor zlikwidował rewolucję, i również w ZSRR odbył się ten sam proces.

Jest niezaprzeczalnym faktem, że procesy moskiewskie likwidują głównych reprezentantów generacji rewolucji Październikowej. Zinowjew, Kamieniew, Rykow, Bucharin, Trocki stanowili ze Stalinem Biuro Polityczne Lenina. Dwóch pierwszych zostało rozstrzelanych w następstwie procesu z 1936 roku, trzeci po procesie w 1937 roku, czwarty po procesie w 1938 roku. Rykow i Bucharin byli jeszcze członkami Komitetu Centralnego w 1936 roku. Piatakow i Radek, również członkowie Komitetu Centralnego, zostali straceni w 1937 roku (Maurice Merleau-Ponty, „Humanizm i terror”, Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej Uniwersytet Warszawskiego, Warszawa 2005).

W czasie wielkiej czystki, do 11 września 1937 wszyscy członkowie Biura Politycznego KC Komunistycznej Partii Polski przebywający w ZSRR zostali aresztowani przez NKWD. Jesienią 1937 roku Komintern wstrzymał subsydiowanie KPP. 28 listopada 1937 r. Stalin podpisał wniosek o „oczyszczenie” Komunistycznej Partii Polski. Niemal wszystkich działaczy KPP uwięziono, zesłano do łagrów lub rozstrzelano z rozkazu Stalina. Przeżyli jedynie znajdujący się w polskich więzieniach. W ZSRR stracono 46 członków i 24 zastępców członków KC KPP. Czy się należy temu dziwić.

Komuniści to nieprzyjaciele rodzaju ludzkiego. Rewolucja bolszewicka 1917 r. pochłonęła ogromną liczbę ofiar. Podczas rewolucji komuniści grabili wszystko i bez litości, a za złupione w Rosji i sprzedawane na Zachodzie złoto kupowali sprzęt wojenny. Tylko dzięki temu mogli stłumić bunty ludności chłopskiej i utrzymać się u władzy. Grabież tę opisuje historyk Sean McMeekin w książce „Największa grabież w historii”.

Rewolucja proletariackaIndustrializacja i urbanizacja


Rewolucja proletariacka

Industrializacja i urbanizacja

W Polsce dopiero po 1945 r. dokonała się rewolucja przemysłowa, a w Wielkiej Brytanii już w XVIII w., natomiast Niemcy w XIX w. wkroczyły na drogę szybkiego wzrostu gospodarczego i modernizacji gospodarki, której podstawą był przemysł ciężki. Byliśmy ponad 100 lat za Europą, obecnie dystans ten znacząco się zmniejszył, a to dzięki uprzemysłowieniu Polski w tamtych latach. To nie komunizm, który niszczy cywilizację, który jest wsteczny, bo cofa narody w rozwoju, odbudował po zniszczeniach wojennych i uprzemysłowił Polskę. Polskę odbudowali i uprzemysłowili Polacy, po wojnie pracując ciężko za kromkę chleba, a później za głodową pensję. Tak jak i w Niemczech, podstawą polskiej gospodarki był przemysł ciężki i górnictwo.

Nastąpiło silne uprzemysłowienie Polski (industrializacja). Nastąpił proces przekształcania się społeczeństwa tradycyjnego w społeczeństwo przemysłowe dzięki wprowadzeniu gospodarki opartej na mechanizacji produkcji, kierowanej planowo przy użyciu określonych metod zarządzania, charakteryzujący się zwiększaniem odsetka osób zatrudnionych w przemyśle, standaryzacją czasu pracy, wyraźnym podziałem pracy i wzrostem heterogeniczności (zróżnicowanie) społeczeństwa.

W Polsce w latach 1949-1989, a więc w ciągu 40 lat, jeśli pominąć okres powojennej odbudowy, zbudowano na nowych placach budów, a więc terenach uprzednio nieeksploatowanych przemysłowo, co odpowiada pojęciu „greenfield investment”, około 1525 nowych większych zakładów przemysłowych. W sumie tej uwzględniono tylko zakłady przemysłowe o zatrudnieniu 100 i więcej pracowników.

Do liczby 1525 zakładów zaliczono tyko te, które oddano do użytku nie później niż do 31.XII.1988 r. W 1988 r., który przyjęto za podstawę tej analizy, jako ostatni pełny rok istnienia PRL jako systemu, liczba zakładów przemysłowych w całym przemyśle spełniających te kryteria (ponad 100 zatrudnionych i odrębna lokalizacja) wynosiła 6233. Jeżeli zestawić więc liczbę 6233 z liczbą 1525 nowych zakładów zbudowanych w PRL to te nowe zakłady stanowiły w 1988 r. 24% ich ogólnej liczby. Oznaczało to, że co czwarty z istniejących zakładów zbudowano już w PRL (RAPORT POLSKIEGO LOBBY PRZEMYSŁOWEGO pod tytułem: „Straty w potencjale polskiego przemysłu i jego ułomna transformacja po 1989 roku. Wizja nowoczesnej reindustrializacji Polski”, Warszawa, marzec 2012 r.). Zmodernizowano tysiące istniejących zakładów pracy.

Równocześnie z rozwojem przemysłu rozpoczęły się procesy urbanizacyjne w Polsce. Rozwój w przemyśle pociągnął za sobą rozwój transportu, komunikacji, handlu, budownictwa. Spowodowało to, że coraz większe grupy ludności zamieszkujące do tej pory na wsiach zaczęły przenosić się do miast.

W epoce gierkowskiej oddano do użytku tysiące mieszkań, i tak np. w 1970 r. 194,2 tys., w 1980 r. 217, 1 tys., w 1986 185, 7 tys. Choć nie są do mieszkania na miarę aspiracji i potrzeb Polaków, to jednak jest gdzie mieszkać. Tutaj trzeba postawić następujące pytanie: gdzie by dziś mieszkali Polacy, gdyby nie wybudowano tych mieszkań. Odpowiedź jest tylko jedna: w slumsach!

Przedsiębiorstwa polskie w latach 70. i 80. XX w. prowadziły duże inwestycje w państwach arabskich i zachodnich. Tylko w 1986 r. 82,6 tys. Polaków pracowało za granicą na rzecz krajowych przedsiębiorstw i instytucji.

W latach 70. i 80. XX w. członków władz nazywano technokratami. Ze słownika języka polskiego: „Technokracja jest to filozoficzna koncepcja ustroju społecznego, w którym władzę sprawowaliby technicy, eksperci, organizatorzy i kierownicy produkcji, głoszona przez zwolenników niemarksistowskiej doktryny społeczno-politycznej, zakładającej, że postęp techniczny może bez rewolucji rozwiązać wszystkie konflikty społeczne”. Król Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą zostawił murowaną, a technokraci zostawili Polskę betonową.

Państwo Polskie do 1990 r. było właścicielem około 8,5 tysiąca zakładów produkcyjnych. Na początku lat 90. XX w. majątek narodowy został wyceniony na około 400-500 mld. dolarów.

 W latach 1990-2010, według raportu Ministerstwa Skarbu Państwa, przekształceniami objęto 5 tys. 992 państwowe przedsiębiorstwa (http://www.historycy.org/index.php?showtopic=103502&st=0). 

Czy PRL rządzona była systemem komunistycznym

Joanna Szczepkowska, aktorka i pisarka, tuż po wyborach w 1989 r. w TVP radośnie ogłosiła, że „4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm”.

Od tego czasu posłowie, członkowie rządu, publicyści, i pod ich wpływem znaczna część społeczeństwa, posługuje się wyrażeniem „komunizm” na określenie systemu panującego w Polsce do 1989 r. Jest to fałszywy pogląd wynikający z celowego ogłupiania społeczeństwa, i który sprawia, że żyjemy w kłamstwie.

Wielu Polaków nie rozumie, co to jest komunizm. Jest to całkowite zniesienie rynku, własności prywatnej, pieniądza, państwa, Kościoła, religii, wartości i moralności chrześcijańskiej, rodziny, to socjalizacja dzieci przez wychowanie seksualne w szkołach (demoralizacja), gender, aborcja, eugenika i eutanazja, to rewolucja seksualna lub kulturalna, homoseksualizm i wymieszanie narodów głównie islamem. To chaos i dżungla. To cofnięcie w rozwoju społeczeństw do epoki wspólnoty pierwotnej.

W Europie zachodniej rewolucja seksualna lub kulturalna dokonała się w latach 60. i 70 XX w. W Polsce się dokonuje od 1989 r. W wydanym w okresie międzywojennym „Słowniku wyrazów bliskoznacznych” podano krótką definicję komunizmu: komunizm to dżungla. Właśnie początek lat 90. XX w. był dżunglą.

Według Adam Schaffa, komunizm to humanizm w praktyce: „Jeśli komunizm jako cel społeczny jest pomyślany jako humanizm w praktyce, to cel ten wiąże się organicznie z charakterem rewolucji, która do tego celu prowadzi – rewolucji społecznej. Komunizm, jako skończony naturalizm = humanizmowi, jako skończony humanizm = naturalizmowi; stanowi on prawdziwe rozwiązanie konfliktu między człowiekiem a przyrodą oraz między człowiekiem a człowiekiem…” (Adam Schaff, „Marksizm a jednostka ludzka”).

W filozofii kultury naturalizm to egzystencja, w której podstawowe wartości to przyjemność zmysłowa, życie w zdrowiu i dobrobycie. Stanowią one przeciwieństwo przykrości, choroby i śmierci. Najgorszą sytuacją jest jednak nie śmierć, lecz życie w ciężkiej chorobie i nędzy, będąc zdanym na opiekę innych. Taka hierarchia wartości powoduje, że w naturalizmie zezwala się na eutanazję (śmierć jest lepsza od cierpienia) oraz aborcję, a także wszelkie inne działania poprawiające jakość życia (np. eksperymenty na embrionach). Naturalizm w etyce przejawia się w liberalizmie  (http://pl.wikipedia.org/wiki/Naturalizm_%28filozofia%29).

Komunizm nie jest systemem, lecz ruchem. Marks nie daje obrazu społeczeństwa komunistycznego, lecz przedstawia radykalną krytykę obecnego porządku świata. W „Ideologii niemieckiej” stwierdził, że „Komunizm, jest dla nas nie stanem, który należy wprowadzić, nie ideałem, którym miałby się kierować rzeczywistość. My nazywamy komunizmem rzeczywisty ruch, który znosi stan obecny” (Adam Schaff, „Marksizm a jednostka ludzka”). Adam Schaff wstępował do ruchu komunistycznego. Na ten temat mówił: „Gdy się szło do ruchu komunistycznego, można było stracić życie…” (Bohdan Chwedeńczuk, „Dialogi z Adamem Schaffem”, Wydawnictwo ISKRY, Warszawa 2005 r.).

Czy PRL była rządzona systemem komunistycznym? Odpowiedź: Nie!

 Potężny sektor prywatny w rolnictwie, prywatna drobna wytwórczość, rzemiosło, usługi i handel, względny liberalizm kulturalny i w ogóle stosunkowo mniej represyjny, niż w innych krajach bloku radzieckiego charakter systemu (w szczególności tolerowanie przez długi czas tzw. demokratycznej opozycji), łatwe i powszechne kontakty z Zachodem, wreszcie silna pozycja Kościoła Katolickiego – oto bodaj najczęściej podawane przykłady mające świadczy o tym, iż teza o „socjalistycznym” charakterze ustroju PRL nie jest bynajmniej oczywista”. Dalej: „Po 1956 r. była to polska droga do socjalizmu” („Polska lat osiemdziesiątych. Analiza stanu obecnego i perspektywy rozwoju sytuacji politycznej w Polsce”, Ośrodek Myśli Politycznej w ramach Zeszytów Edukacji Narodowej (ZEN) „CONSYLIUM PRO PATRIA”, 1984). Polska była nazywana „Zachodem socjalizmu”.

Najważniejszą sprawą jednak było to, że system wychowania w szkołach był konserwatywny, i nie był oparty na wzorach radzieckich. Adam Schaff, polski filozof żydowskiego pochodzenia, ideolog marksistowski, w wydanej w 1964 r. książce „Marksizm a jednostka ludzka” występuje przeciwko systemowi wychowania, który obowiązywał w PRL. Postuluje jego zmianę, gdyż według niego, „jest on fantastycznie konserwatywny, a zmiany wprowadzone w tym względzie w systemie socjalistycznym w porównaniu z kapitalistycznym są minimalne”. Twierdzi, że „szkoła dzisiejsza (1964 r.) – pod względem czasowym – trwa tak samo długo i jest tak samo skonstruowana, jak szkoła z początków XIX w”. Dopiero po 1989 r. zmieniono wychowanie w szkołach, i to na gorsze.

Dlaczego więc wmówiono Polakom, że do 1989 r. w Polsce był komunizm? Odpowiedź jest prosta: dlatego, aby Polacy nie byli świadomi faktu, że zachodzące w Polsce po 1989 r. zmiany społeczne są zgodne z marksistowskimi postulatami. Komunizm więc ma się Polakom kojarzyć wyłącznie z PRL, gdy tym czasem Polska może zostać skomunizowana, czego naród w ogóle nie zauważy i przeciwko czemu nie będzie już protestować.

Neokolonializm

Tak jak po 1945 r., tak samo po 1989 r. Polska stała się obszarem walki prowadzonej w sferze ideologicznej, tożsamości narodowej, kulturowej, historycznej, religijnej i moralnej, oraz ekonomicznej. Polska padła ofiarą neokolonializmu.

Współcześnie coraz bardziej terminy „imperializm” i „kolonializm” używane są na określenie przestarzałego systemu dominacji w Afryce lub gdzie indziej. Jednak powszechnie używane zaczyna być wyrażenie neokolonializm. W obecnym czasie, w wielu państwach, pod szyldem demokracji i wolności mniejszość panuje nad większością Władza jest osiągana przez nich przez zamachy stanu, rewolucję, intrygi, korupcję i oszustwa. Rządy w byłych koloniach są co prawda sprawowane przez krajowców, lecz rzeczywistą władzę sprawują ci, co posiadają w swoich rękach banki, handel, środki masowego przekazu, środki komunikacji i transportu, przemysł, a także sprawują kontrolę nad wydobyciem surowców. Krajowcy głównie stanowią tanią siłę roboczą i są silnie uzależnieni od pracodawcy, który przeważnie jest obcy. Bezrobocie, głód i nędza, choroby są spowodowane przez nową formę kolonializmu.
Po 1989 r. tak też stało się w Polsce. Polacy zostali oszukani. 

Polski robotnik został silnie uzależniony od obcego pracodawcy, by przeżyć kredyt zaciąga w obcych bankach, a zakupy robi w obcych hipermarketach. I niech ktoś powie, że to nie jest neokolonializm.

W Polsce dezindustrializacja (odprzemysłowienie) nastąpiła po roku 1989 r. Jest ona przeciwieństwem industrializacji (uprzemysłowienia); czyli procesu w którym następuje zanik tradycyjnych gałęzi przemysłu, zwłaszcza ciężkiego. W miejsce przemysłu zwiększa się znaczenie sektora usług. Niszczenie polskiego przemysłu było ideologiczne, bo niszczono przemysł narodowy.

Program Sorosa, który wdrażał Balcerowicz, polegał głównie na podporządkowywaniu polskiej gospodarki zaleceniom Międzynarodowego Funduszu Walutowego i radom harwardzkiego profesora Jeffrey’a Sachsa. „Terapia szokowa” zastosowana przez Sorosa, Sachsa i Balcerowicza była oszustwem, bo pozostawała w bezpośrednim konflikcie z pragnieniami przeważającej większości wyborców, którzy oddali 4 czerwca 1989 r. swoje głosy na „Solidarność”. Naród polski został oszukany.

Ostatecznie przy patronacie Sorosa, i za pieniądze jego fundacji, Jeffrey Sachs rozpoczął opracowywanie ostatecznej wersji planu. W swej książce „Koniec walki z nędzą. Zadania dla naszego pokolenia” pisze: „W maju 1989 roku ponownie pojechałem z Sorosem do Polski. Spotkaliśmy się z przedstawicielami rządu i ponownie z ekonomistami z Solidarności” (Jeffrey Sachs, „Koniec walki z nędzą. Zadania dla naszego pokolenia”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006).

W czerwcu już po wyborach kontraktowych, wraz z przedstawicielem Międzynarodowego Funduszu Walutowego Davidem Liptonem, w redakcji informacyjnej „Gazety Wyborczej”, Sachs opracował ostatecznie plan szokowej transformacji. J. Sachs pisze „Pracowaliśmy całą noc do świtu, a w końcu wydrukowaliśmy piętnastostronicowy tekst, w którym przedstawiliśmy zasadnicze koncepcję i planowany chronologiczny porządek reform”. Tekst ten przedstawił następnego dnia Jackowi Kuroniowi. „Dobre, to jest dobre – powiedział Kuroń – chodźmy do Michnika”. Oprócz kluczowej akceptacji przez „triumwirat „Solidarności”, jak Sachs nazywa Michnika, Kuronia i Geremka, koncepcję przedstawiono Wałęsie. Kluczowy dla przyszłości Polski projekt szokowej transformacji gospodarki, zastał zaakceptowany przez samozwańczą trójkę doradców „Solidarności”, będących ignorantami ekonomicznymi, zarówno z wykształcenia, jak i doświadczenia zawodowego, a następnie uzgodniony z nic z tego nie rozumiejącym elektrykiem z zawodu i przywódcą związkowym z wyboru.

To Stany Zjednoczone stały za projektem przejęcia wpływów w pokomunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej poprzez jej gospodarcze uzależnienie, a Soros był tu głównym ich aktorem.

Przedsiębiorstwa polskie, które były konkurencyjne dla zachodnich, były wykupywane przez kapitał obcy, i następnie były doprowadzane do bankructwa, w niemałym stopniu było to także efektem „doradztwa” serwowanego przez wysoko opłacanych doradców zagranicznych, nierzadko powiązanych z konkurencją zagraniczną. „The Economist” pisał na ten temat: „Pesymiści obawiają się, że te firmy państwowe, które nie znikną, mogą poważnie zagrozić polskiej reformie gospodarczej i jej polityce”. Dlatego bardzo niepokoiły ich dobre wyniki osiągane przez niektóre przedsiębiorstwa państwowe. Sprzedawano polskie firmy, które dobrze prosperowały. Zniszczono stocznie i gospodarkę morską.

Realizacja niszczenia polskiego przemysłu zasadniczo uprzywilejowywała kapitały i gospodarki państw wysoko rozwiniętych kosztem rodzimej gospodarki i polskiego społeczeństwa. W latach 90. XX w. doprowadził on do załamania popytu wewnętrznego, zalania rynku krajowego importowaną produkcją, upadku zadłużanych polityką finansową przedsiębiorstw państwowych i wyprzedaży najlepszych z nich w ręce głównie kapitałów państw zachodnich, silnej pauperyzacji większości społeczeństwa i skokowego wzrostu bezrobocia.

Przez cały okres transformacji wydawano przepisy ułatwiające opanowywanie gospodarki polskiej przez kapitał obcy. Przepisy regulujące proces prywatyzacji, przepisy podatkowe (zwolnienia od podatków), ustawa o lobbingu z 2006 r. (dająca możliwość zalegalizowania lobbingu kapitału zagranicznego), wyodrębnione strefy ekonomiczne (obszary kraju dla których ustanawiano odrębne przepisy odnośnie pozyskiwania działek budowlanych, pomocy publicznej, zwolnień podatkowych i innych form pomocy).

Polska stała się obszarem handlowym dla zbycia zachodnich towarów. Napływ obcych towarów na rynek Polski był olbrzymi. Skutkiem był upadek polskich firm.

28 kwietnia 1991 r. obrady Zarządu Głównego SN wydał następujące oświadczenie: „Stronnictwo Narodowe z niepokojem śledzi sytuację na rynku wewnętrznym, gdzie wskutek nadmiernie z liberalizowanej polityki importowej obce towary konsumpcyjne, w tym także tandeta i towary bliskie przeterminowania np. z rezerw strategicznych, a także towary dotowane, wypierają towary produkcji rodzimej, w tym rolne. Zjawisko to pogłębia kryzys gospodarczy w Polsce i pogarsza sytuację producentów rodzimych, grozi zamarciem całych gałęzi produkcji przemysłowej i upadkiem rolnictwa a także powoduje wzmożony drenaż dewiz z Polski. Stronnictwo Narodowe, które opowiada się za polityką gospodarczą pobudzającą rozwój produkcji rodzimej, domaga się wprowadzenia odpowiednich ceł importowych nie tylko na towary rolne ale dla ochrony całego rynku wewnętrznego. Jednocześnie Stronnictwo Narodowe wzywa wszystkich rodaków, aby dokonując we własnym zakresie wyborów konsumpcyjnych kierowali się potrzebą ochrony rodzimego wytwórstwa: „kupujmy tylko polskie towary!”.

Pierwszy minister przekształceń własnościowych Waldemar Kuczyński z Unii Wolności, szybko odszedł, bo wraz z premierem Tadeuszem Mazowieckim w grudniu 1990 r., ale zdążył przygotować ustawę o restrukturyzacji i prywatyzacji, i przygotował przedpole dla swojego następcy Janusza Lewandowskiego z KLD, potem UW, obecnie PO, ministra w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego (1991) i Hanny Suchockiej (1992-1993). To Lewandowski stał się znakiem firmowym prywatyzacji, zarzucano mu potem wielokrotnie łamanie prawa przy przekształceniach własnościowych, zaniżanie wartości sprzedawanych zakładów. Do sądu trafiła sprawa prywatyzacji dwóch krakowskich spółek: Techmy i KrakChemii, ale po wielu latach i kilku procesach obecnego eurodeputowanego PO uniewinniono.

Przesądzającym wszakże na pokolenia skutkiem planu było stworzenie możliwości przeprowadzenia prywatyzacji majątku państwowego w formule latynoamerykańskiej w postaci wyprzedaży, aż do skali rozbioru gospodarczego, enklaw nowoczesności i rentowności zagranicznym korporacjom za 4,5 -5% ich wartości odtworzeniowej, jak to oszacował Kazimierz Z. Poznański (K. Z. Poznański, Wielki przekręt. Klęska polskich reform, Warszawa 2004).

Niemiecko-Amerykański publicysta F. William Engdahl pisze w swoim artykule „Krótka historia korupcji – gdy miliarderzy uprawiają politykę”: „Kto zna historię fundacji Sorosa – Open Society Fundation w Europie Wschodniej i na całym świecie od końca lat 90-tych, ten wie, że rzekome filantropijne projekty promujące demokrację z lat 90-tych w Polsce, Rosji lub na Ukrainie umożliwiły Sorosowi dosłownie splądrowanie byłych krajów komunistycznych. Wspierał go wtedy Jeffrey Sachs, profesor na Harvardzie, który namówił post-sowieckie rządy do natychmiastowej zamiast stopniowej prywatyzacji i otwarcia na wolny rynek”.

Epoka afer

Ryszard Ślązak w artykule pt. „Przemilczane aspekty prywatyzacyjne z lat 1990-94” podaje, że tylko w latach 1990-1994
zlikwidowanych zostało w Polsce aż 1275 różnych zakładów produkcyjnych.

Zniszczono przemysł elektroniczny, który po 1989 r. utracił 55% majątku istniejącego w 1988 r. wobec 12,1% w całym przemyśle. Jest to zjawisko co do skali bez precedensu we współczesnej Europie i rażąco odbiega od tendencji dominujących w krajach rozwiniętych. (RAPORT POLSKIEGO LOBBY PRZEMYSŁOWEGO pod tytułem: „Straty w potencjale polskiego przemysłu i jego ułomna transformacja po 1989 roku. Wizja nowoczesnej reindustrializacji Polski”, Warszawa, marzec 2012 r.). 

Obecnie wartość produkcji pochodzi w 50% z firm elektrotechnicznych o kapitale zagranicznym mających zakłady w Polsce, m.in.: ABB, Legrand, Philips Lighting, Whirlpool Corporation, Cantoni Motors, Alcatel-Lucent, ETI, Kontakt-Simon, NKT Cables.

W 1991 r. amerykański koncern International Paper nabył za ćwierć wartości (za 120 mln dol.) 80 proc. akcji naszych, może najbardziej wówczas nowoczesnych w świecie, wielkich zakładów papierniczych w Kwidzynie, które kosztowały około 500 mln dol.

Sprzedane zostały największe polskie huty: Huta Katowice, Sendzimira, Cedler i Florian. Sprzedał je minister Wiesław Kaczmarek (SLD) hinduskiemu koncernowi Mittal, który zapłacił za nie zaledwie 6 mln zł., przejmując 70 proc. rynku. Cała budowa Huty Katowice, położona na powierzchni 2,5 tys. hektarów, kosztowała 38 miliardów złotych.

Nie mamy również już dużych stoczni, a rybołówstwo dalekomorskie nie istnieje. Nie mamy floty transportowej, która w 1990 r. liczyła 247 statków morskich, dzisiaj pozostało niewiele ponad 50. Polscy marynarze zmuszeni zostali do szukania pracy za granicą na statkach obcych, tanich bander, na których są wyłączeni nie tylko spod polskiego prawa, ale spod jakiegokolwiek prawa w ogóle” (Janusz Maciejewicz przewodniczący Krajowej Sekcji Morskiej Marynarzy i Rybaków NSZZ „Solidarność”).

W latach 90. XX w. Niemcy, Francuzi, Irlandczycy, Belgowie wykupili za kilkaset milionów złotych nasze cementownie, co stanowiło ułamek ich wartości. Skutek był taki, że zamknięta została Cementownia w Wierzbicy, bo jej modernizacja dla Lafarge była nieopłacalna, a my mieliśmy najdroższy cement w Europie.
Reformy wprowadzone po 1989 r. głównie polegały na wysprzedaży i niszczeniu majątku narodowego. Wywłaszczono Polaków z majątku narodowego. Sprzedawano więc całe przedsiębiorstwa, nawet te dobrze prosperujące, ale najpierw doprowadzano je do bankructwa. Był to początek likwidacji Państwa Polskiego. Ten proces trwa do dzisiaj.

Pranie mózgów

Niszczono polski przemysł przy celowo utrzymywanym chaosie politycznym i gospodarczym. Wprowadzona 10 maja 1990 r. ordynacja wyborcza przyjęła zasadę proporcjonalności, co skutkowało dużym rozproszeniem w przyszłym parlamencie. Do marca 1992 r. zarejestrowano 273 partie polityczne. W październiku 1991 roku odbyły się pierwsze całkowicie wolne wybory do parlamentu. W Sejmie znalazło się aż 28 ugrupowań. W kolejnych rządach był utrzymywany chaos organizacyjny: zawiłość, pomieszanie, niedookreślenie, nieprzejrzystość systemu, ale przede wszystkim brak rzetelnych informacji o prywatyzacji i restrukturyzacji polskiego przemysłu. Od 1989 r. panowała atmosfera chaosu gospodarczego, do czego przyczyniło się uwolnienie cen żywności.

Planowany szok ekonomiczny był ukrywany skrzętnie przed polska opinią publiczną. Na temat tego planu nie odbyła się żadna poważna debata. Wszystkie media wmawiały opinii publicznej, iż „nie ma alternatywy dla planu Balcerowicza”. To była tylko kopia sloganu dla polityki neoliberalnej globalizacji, ukutej przez brytyjską premier Margaret Thatcher. Sloganu TINA, czyli There Is No Alternative – Nie ma alternatywy. Nie dopuszczano do jakiejkolwiek publicznej debaty na ten temat. Nie dopuszczano do jakiejkolwiek publicznej jego krytyki. Nieformalna cenzura zarówno w mediach komunistycznych, jak i postsolidarnościowych, nie dopuszczała żadnych poważnych głosów krytycznych. W środowisku nauk ekonomicznych, a szerzej społecznych, jedynie pojedynczy naukowcy zwykle znający bliższe konkrety planowanej terapii szokowej, wyrażali krytyczne zastrzeżenia, o różnej wszakże ostrości i głębokości krytyki (Tadeusz Kowalik, www.Polska transformacja.pl, Warszawskie Wydawnictwo Muzyczne Muza SA, Warszawa 2009).

Osoby krytykujące wyprzedaż majątku, pokazujące oszustwa, patologie przy prywatyzacji nazywano demagogami, populistami, szkodnikami itp.

Kanadyjska dziennikarka Naomi Klein w książce „Doktryna szoku…” dowodzi, że terapia szokowa jest oparta, na wynikach tajnych eksperymentów psychiatrycznych amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej, w postaci tzw. prania mózgu z zastosowaniem „terapii” elektrowstrząsowej (Naomi Klein, Doktryna szoku. Jak współczesny kapitalizm wykorzystuje klęski żywiołowe i kryzysy społeczne”, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2008).

Na narodzie polskim zastosowano psychomanipulacje, prania mózgów, by proces niszczenia i rabunku przemysłu przeszedł niezauważalnie i bezkonfliktowo.

Pranie mózgu zmierza, w swej najprostszej i najbardziej prymitywnej formie, do „przetrącenia psychicznego kręgosłupa”, wywołania lęku, niepokoju, poczucia słabości i beznadziei, co spowoduje, że poddany temu procesowi człowiek będzie posłuszny i niezdolny do buntu (Małgorzata Wiśniewska, „Manipulowanie umysłem. Reforma procesu myślenia – pranie mózgu”).

Wytwarzanie atmosfery strachu jest stałym czynnikiem występującym w polityce, i pozwala architektom nowego porządku świata na realizację ich celów. Bowiem zastraszony człowiek siedzi cicho jak mysz pod miotłą i jest bierny. W latach 50. i 60. XX w. napięcia i brak stabilności w stosunkach międzynarodowych, a mianowicie zimna wojna, wojna w Korei i Wietnamie, zagrożenie nuklearne, niebezpieczeństwo zagłady i kryzysy społeczne, komunizm, powodowały u ludzi odpowiednie odczucia i postawy strachu. Kiedy znikły te zagrożenia, pojawił się terroryzm.

W latach 70. i 80. XX w. oraz na początku XXI w. terroryzm stał się problemem ogólnoświatowym. Strach przed wojną atomową, przeludnieniem, Azją, biedą i terroryzmem powoduje, że narody europejskie nie widząc już innych rozwiązań pozostają bierne. Do tego należy jeszcze dodać utratę wiary w Boga, upadek chrześcijańskich wartości, oraz niepokój wywołany kruchością życia ludzkiego, wszystko to powoduje u ludzi odpowiednie odczucia i postawy strachu. Wszystkie te czynniki silnie wpływają na psychikę ludzką. Łatwo jest wpaść w panikę, zwłaszcza, że środki masowego przekazu, rządy i nieprzebrane rzesze „znawców” od terroryzmu, przeludnienia, wojny, wciąż rozpowszechniają pesymistyczną, a wręcz katastroficzną wizję ludzkości. Obok terroryzmu do skutecznego zastraszania ludzi przyczynił się też światowy kryzys ekonomiczny, który wyrzuca na margines życia każdego roku olbrzymią ilość ludzi. Ekonomia stała się narzędziem zastraszania. Obecnie koronawirus i kryzys paliwowo energetyczny mają rzucić ludzi na kolana.

Po 1989 r. doszły nowe niepokoje, niebezpieczeństwa i zagrożenia. Społeczne skutki wprowadzonej transformacji ustrojowej okazały się dla bytu państwa i narodu tragiczne. Ich efektem było wysokie bezrobocie, głębokie rozwarstwienie społeczeństwa, zwiększanie się podziałów i niesprawiedliwości, zubożenie i degradacja licznych grup ludności, permanentne obniżanie się ogólnej jakości życia, brak perspektyw dla młodych ludzi, często dobrze wykształconych, brak mieszkań.

W Polsce, w czasie gdy wprowadzano radykalne reformy i niszczono lub wysprzedawano obcym przemysł, miały miejsca akty terrorystyczne. Na szczęście, były to akty bezkrwawe, lecz rzekomo podkładane bomby, w szczególności na dworcach PKP i PKS, paraliżowały na długie godziny ruch komunikacyjny. Środki masowego przekazu gonią za sensacją i nieraz wyolbrzymiają problem terroryzmu i tym samym wywołują uczucie niepewności u milionów ludzi. Tak też było w Polsce. Wieczorne wiadomości TVP rozpoczynały się od informacji od rzekomo podłożonej bombie, na jakimś dworcu PKP, w szkole czy na ulicy.

Utrzymywanie ludzi w stałym poczuciu zagrożenia powoduje u nich odpowiednie uczucia strachu przed utratą pracy, przed wyrzuceniem z mieszkania na bruk, zadłużenia kredytowe, a więc niepewność przyszłości, niepokój i niebezpieczeństwo, koszmarne sny. Sytuacja podobna do mitycznego Glaukosa. Pomiędzy duchami morza nie zapomnijmy o osobie mitycznej Glaukosa, bajecznej a zmiennej. Ernest Renan go określił następująco: pomieszajmy razem wszystkie pojęcia ludzi morza, powiążmy rozsypane gałęzie marzeń sennych żeglarza, oto będziemy mieli mit Glaukosa:

„smętek, ciężkie i potworne sny, żywe odczucie wszelkich zjawisk w morzu zachodzących, wieczny niepokój, wszędzie niebezpieczeństwo, wszędzie urok, niepewność przyszłości, silne poczucie fatalności”.

Rewolucja proletariacka i obce zwierzchnictwo

W Polsce w latach 1980-1994 dokonała się rewolucja proletariacka. Zniszczono przemysł narodowy, i uczyniono z Polski montownię samochodów. Według A. Schaffa (1913-2006), w książce „Marksizm a jednostka ludzka”: komunista jest przede wszystkim internacjonalistą: „ideał człowieka komunizmu jest związany z normą, że człowiek jest dla człowieka dobrem najwyższym, „summum bonum”. Tylko w takiej sytuacji bowiem nabierają sensu i blasku hasła wolności, równości, sprawiedliwości społecznej, a w szczególności braterstwa. 

Postulat internacjonalizmu jest też w ramach marksizmu nie tylko postulatem bojowym wypływającym z potrzeb zjednoczenia sił jednej klasy przeciw drugiej w skali ponadnarodowej, lecz jest również postulatem równościowym, który konkretyzuje hasło braterstwa między ludźmi”.

Dalej Schaff pisze, że „poza wszelką wątpliwością i dyskusją pozostaje teza, że postawę internacjonalistyczną należy w ludziach świadomie kształtować, że nie jest ona dana w sposób żywiołowy, zwłaszcza w okresie nabrzmiewających nacjonalizmów, lecz może być ukształtowana jedynie w walce z nacjonalizmem i rasizmem wszelkich odmian i odcieni” (Adam Schaff, „Marksizm a jednostka ludzka”, PWN, 1965 r.). Jak z powyższego widać, to dla komunistów najważniejszy jest internacjonalizm.

W PRL internacjonalizm był podstawą socjalistycznej świadomości. Interesy państwa splatały się nierozerwalnie z interesami bratnich krajów socjalistycznych, a w szczególności ze ZSRR, ale raczej było to tylko hasło. W praktyce nie było internacjonalizmu, bo granice państw socjalistycznych były szczelnie pozamykane przed „bratnimi” krajami. Przemysł był narodowy.

Dopiero po 1989 r. Polska w sferze gospodarczej stała się internacjonalistyczna. Zniszczenie polskiego przemysłu było zbrodnią, bo dokonało się w imię ideologii internacjonalistycznej w ramach komunizmu. Międzynarodowy kapitał w Polsce to jest właśnie internacjonalizm.

Internacjonalizm jako doktryna ma w założeniu wzmacniać warstwę proletariatu, która występuje w każdym państwie. Ma też pomagać w integracji ruchów robotniczych. Komuniści zakładają, że narody w znaczeniu burżuazyjnym będą obumierały stopniowo i zostaną wymieszane, wtedy zanikną też wojny i antagonizmy narodowe, a klasa proletariatu uzyska międzynarodową supremację. Ideę internacjonalizmu proletariackiego proklamowali po raz pierwszy Marks i Engels w „Manifeście komunistycznym”.

W Polsce klasa robotnicza po 1989 r. uzyskała zwierzchnictwo obce (międzynarodowa supremacja). W Polsce jest tania siła robocza. Robotnik nie został upodmiotowiony, a stal się raczej niewolnikiem obcego kapitału. 


Powstania były zbrodnią

Powstania były zbrodnią

Od wieków pokolenia Polaków są kształcone w oparciu o wielką epopeję walk o wolność i niepodległość: Insurekcja, Powstanie Listopadowe, Wiosna Ludów, Powstanie Styczniowe i Powstanie Warszawskie. A przecież wszystkie te zrywy i powstania były nie tylko wielką tragedią narodową, ale przede wszystkim zbrodnią na Narodzie Polskim. 

Dzisiaj przez te wszystkie zrywy, powstania zostaliśmy w brutalny sposób pozbawieni własnych elit. Obecnie szerzy się pogląd, że pomimo klęsk militarnych, każde kolejne powstanie umocniło polską świadomość narodową, i miało wpływ na dążenia niepodległościowe następnych pokoleń. Jest to fałszywy pogląd, ponieważ to właśnie powstania deformowały świadomość narodową, a w sferze moralnej przynosiły one narodowi spustoszenia i zniszczenia. 

Następował dalszy moralny upadek narodu. Zrywy zostały nazwane powstaniami, ale w gruncie rzeczy były one rewolucjami. Zwolennikom powstań trzeba jasno powiedzieć, że nikomu nie wolno decydować o życiu innych ludzi nawołując ich do z góry przegranej walki.

Historia narodów wykazuje, że naród nie może utrzymać swej tożsamości, jeśli zostaje zniszczona jego warstwa przewodnia, czyli inteligencja, która w każdym narodzie zajmuje miejsce szczególne. Za udział w powstaniach wysoką cenę zapłaciła szlachta polska. Jej rolę i wzmożone poczucie obowiązków patriotycznych i służbę wobec narodu przejęła inteligencja polska. Druga Wojna Światowa i lata komunizmu zagroziły bytowi państwa i narodu, gdyż została brutalnie wymordowana polska inteligencja (Aleksander Gella, Naród w defensywie, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1987).

Powstanie Listopadowe oddało wielką przysługę Francji i Belgii

Powstania i tzw. zrywy niepodległościowe wygrywane były przez rządy państw obcych, które były zainteresowane powstaniami tylko o tyle, o ile służyły one ich własnym dyplomatyczno-politycznym rozgrywkom. W ówczesnej sytuacji politycznej Europy powstania w Polsce skazane były z góry na klęskę. To zaborcy z powstań odnosili dużą korzyść, gdyż najbardziej patriotyczny polski żywioł ginął w nich, lub szedł na Sybir. Inni udawali się na emigrację. Powstania rujnowały ojczyznę, niszczyły pokolenia, gubiły instytucje narodowe, ściągały najstraszliwszy terror, germanizację i rusyfikację, kurczyły polski stan posiadania. Udział inspiracji obcej w powstaniach był przerażający.

Historyk Marian Kukiel pisał o tym wprost: „...jest nie do pomyślenia, by od węglarskiego Wielkiego Namiotu Świata w Paryżu, przez Lafayette'a i Chodźkę nie szły wskazówki i postulaty do braci węglarzy w Polsce, zwłaszcza gdy grozić zaczęła Francji interwencja Mikołaja”. Szymon Askenazy twierdził, że „… nie dowiemy się pełnej prawdy o dziejach najnowszych, pokąd nie otworzą się archiwa jezuitów, masonerii i Rothschildów”. A jakby wtórował mu Roman Dmowski, mówiąc: „Organizacje tajne były ogromnym czynnikiem życia politycznego, z którego dzisiejsi historycy przeważnie sobie sprawy nie zdaje. 

Cała historia Polski jest à écrire od połowy XVIII w. począwszy, przy wzięciu za punkt tych organizacji” (Cytaty za: Aleksander Gella, Naród w defensywie, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1987).

Jan Chodźko (1776-1851) w Wilnie i Mińsku założył loże masońskie i pełnił w nich rolę wielkiego mistrza. Należał też do Towarzystwa Szubrawców (pseud. Wajzgantos). Loże masońskie „Węglarze” miały wyznaczone cele polityczne i religijne. Powstały w 1806 r. w czasie panowania francuskiego w Neapolu. Hasła, które węglarze wysuwali, takie jak równość katolików i niekatolików, rozdział Kościoła od państwa, wolność kultów zostały potępione przez Papieża Grzegorza XVI w encyklice „Mirari vos”. We Francji lożę węglarstwa polskiego zorganizował Karol Stolzman. Brał on czynny udział w spisku Wysockiego i uczestniczył w nocy 29 listopada 1830 r. w rozruchach rewolucyjnych.

Na wybuch powstania decydujący wpływ miały następujące wydarzenia: rewolucja lipcowa w Paryżu, a po niej przewrót w Belgii, po którym stała się niezależnym państwem. Niepodległość zdobyła w wyniku powstania przeciwko dominacji holenderskiej (rewolucja belgijska).Car Mikołaj zdecydowany był stanąć na czele krucjaty monarchicznej Europy, jako awangardy zamierzał użyć armii polskiej. Królestwo miało ulec okupacji rosyjskiej i oddać swoje rezerwy skarbowe. Wieść o tym przyspieszyła wybuch powstania. Hasło wyszło nie z poważnych kół politycznych, lecz ze szkoły podchorążych, gdzie w 1828 r. zawiązało się sprzysiężenie, kierowane przez dwóch nieznanych szerszemu ogółowi oficerów: J. Zalewskiego i Piotra Wysockiego.

W Powstaniu Listopadowym 1830 r. młodzi ludzie dopuścili się wielu zbrodni. „Maszerująca Nowym Światem Szkoła Podchorążych, którą prowadził Wysocki, zachowywała się nie jak żołnierze, lecz była rewolucyjnym tłumem, motłochem. Pierwszymi ich ofiarami byli polscy generałowie: gen. Stanisław Trębicki, gen. Maurycy Hauke, gen. Nowicki, płk. Maciszewski. 

Na tym nie było jeszcze koniec. „... po długich, uporczywych, pełnych poświęceń próbach opanowania sytuacji zginęli tragicznie generałowie Blumer i Potocki, weterani powstania kościuszkowskiego i świetny napoleończyk gen. Siemiątkowski. Co do Haukego i Blumera jest wskazówka Lelewela, że byli skazani na śmierć, oczywiście przez kapturowy trybunał węglarski. Dowódca 4 pułku piechoty, płk Bogusławski, później wsławiony pod Grochowem, Dembem, Iganiami, potłuczony został kolbami. Generał Sowiński, inwalida bez nogi, legendarny bohater szańca wolskiego, ocalał tylko trafem od wymierzonego weń bagnetu” (Aleksander Gella, Naród w defensywie, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1987). 

Już na samym wstępie pozbawiono powstańców kadry dowódczej.
Gen. Maurycy Hauke (1775-1830) jako senator brał udział w procesie nad Łukasińskim, i był za surowym ukaraniem oskarżonego. Ludność Warszawy zniecierpliwiona i zawiedzona brakiem sukcesów wojennych dawała posłuch pogłoskom o zdradzie i spisku w/w generałów. 

Należy tylko przypuszczać, że w rozpowszechnianiu takich rewelacyjnych wiadomości miał swój udział wywiad niemiecki. Dalszych czterech generałów powieszono podczas rozruchów w Warszawie 15 sierpnia 1831 r. Los tych wszystkich generałów był tragiczny. Bowiem winy im nigdy nie udowodniono, również nie zostali zrehabilitowani, bo nikt się o nich nie upomniał. Natomiast utwierdzono złą pamięć owych generałów jako zdrajców, a przecież wielu z nich miało wspaniałą przeszłość i niezaprzeczalne zasługi. Ignacy Blumer należał do starych żołnierzy Insurekcji 1794 r. i Legionów Polskich we Włoszech, był uczestnikiem tragicznej wyprawy na San Domingo. Maurycy Hauke, również był uczestnikiem Insurekcji, a następnie był adiutantem wodza Legionów Henryka Dąbrowskiego. 

Natomiast Stanisław Trębicki był najmłodszym i najzdolniejszym generałem, a kiedy został opiekunem Szkoły Podchorążych starał się unowocześnić szkolenie przez wprowadzanie elementów sztuki operacyjnej.

Skutkiem olbrzymiej klęski, prócz poległych, była emigracja 50 tys. najbardziej wartościowych obywateli, władze carskie skonfiskowały w Królestwie ponad 400.000 morgów ziemi, na Litwie, Ukrainie, Podolu i Wołyniu ponad 3,2 mil. morgów, znacznie osłabiając i tak już nadszarpnięty żywioł polski. Z ziem litewskich i ruskich wysiedlono ponad 54 tys. drobnej szlachty. W samej Warszawie zginęło ok. 35 tys. ludzi.
Aleksander Gella w książce „Naród w defensywie” pisze, że „Polscy konspiratorzy, wywołując powstanie w cztery miesiące po wybuchu Rewolucji Lipcowej w Paryżu, oddali wielką przysługę Francji”. Autor cytuje historyka Mariana Kukiela:

„Powstanie polskie radykalnie zmieniło sytuację europejską, wyeliminowało nacisk Rosji na wypadki na zachodzie, umożliwiło odprężenie w stosunkach Franko-rosyjskich i polubownie załatwiło sprawy niepodległości Belgii. Ale Polska znalazła się osamotniona w walce z Mikołajem. Francuskie „stronnictwo ruchu” z Lafayettem na czele daremnie domagało się wystąpienia w obronie Polski: stary ten wódz republikański, bohater dwóch światów, wykazywał w Zgromadzeniu Narodowym, że to Polska najazd odwróciła od Francji, że to „straż przednia zwróciła się przeciw sile głównej (cara. A.G.)”.

Historiografia belgijska mocno podkreśla, że polskie powstanie uratowało niepodległość Belgii, gdyż groziła jej rosyjska interwencja.

czwartek, 23 listopada 2023

Polska na straży europejskich sankcji wobec Rosji. Jaką Polskę zostawimy naszym dzieciom?

 

Polska na straży europejskich sankcji wobec Rosji. Jaką Polskę zostawimy naszym dzieciom?


Hanna Kramer: Polska na straży europejskich sankcji wobec Rosji. Jaką Polskę zostawimy naszym dzieciom i wnukom?

Komisja Europejska przesłała w ubiegłym tygodniu projekt 12. pakietu sankcji wobec Rosji państwom członkowskim UE. Jak przekazała Informacyjna Agencja Radiowa, unijni urzędnicy przystali na postulat zgłaszany między innymi przez Polskę i umieścili w projekcie propozycję objęcia sankcjami importu gazu LPG z Rosji.

Jedyną rzeczą, o której zapomnieli, proponując zakaz importu LPG z Rosji, jest to, że ograniczenia te będą miały bezpośredni wpływ na polską gospodarkę. Przejdźmy do konkretów…

Rosja pozostaje największym dostawcą gazu LPG do Polski. Warto zwrócić uwagę, że jesteśmy jedynym krajem w UE w tak dużym stopniu uzależnionym od importu rosyjskiego LPG. Według danych Eurostatu i Forum Energii w ubiegłym roku kupiliśmy od Rosjan LPG za 710 mln euro (udział rosyjskiego gazu w imporcie do Polski stanowił w 2022 r. 47,1 proc.), podczas gdy reszta Unii Europejskiej łącznie – 417 mln euro. W pierwszym półroczu 2023 r. sprowadziliśmy o prawie 20 proc. więcej gazu LPG rok do roku.

Restrykcje byłyby niekorzystne z punktu widzenia kierowców tankujących autogaz i skutkowałyby dużymi zmianami w krajowych przepływach paliw. Z danych Polskiej Organizacji Gazu Płynnego, wynika, że trzy czwarte zużywanego w Polsce LPG trafia do samochodów.

W związku z wprowadzeniem embarga wobec Rosji, kierowcy aut na LPG zaczęliby w większym stopniu posiłkować się benzyną, co doprowadziłoby do wzrostu popytu, konieczności zwiększenia importu benzyny z Niemiec i w konsekwencji do wzrostu cen.

Jednak przed nałożeniem kolejnego pakietu sankcji, polskie władze również powinny przeanalizować sytuację kilka kroków do przodu. Przyjaźń i współpraca gospodarcza z rosyjskimi władzami przyniesie Polsce znacznie więcej korzyści niż nałożenie kolejnych bezużytecznych sankcji.

Jak dotąd Rosja jest liderem pod względem liczby nałożonych na nią sankcji, wyprzedzając takie kraje jak Iran, Syria i Korea Północna. Od 22 lutego 2022 r. na Rosję nałożono 11 327 ograniczeń. Łączna liczba sankcji nałożonych na Rosję osiągnęła 14 022.

Ale nawet w tych warunkach rosyjski rubel pozostaje najsilniejszą walutą wśród gospodarek rozwijających się, a rosyjska gospodarka szybko się ożywia.

Na przykład w trzecim kwartale rosyjska gospodarka wzrosła o 5,5%, przekraczając prognozy ekonomistów. Bloomberg pisze, że powodem tego jest fakt, że kluczowe branże adaptują się, a w niektórych przypadkach całkowicie odzyskują siły po nałożeniu sankcji. A teraz wyobraźmy sobie, co Polska mogłaby zyskać, nawiązując stosunki gospodarcze z Moskwą…

Ze względu na restrykcje, Kreml szuka sposobów na ich obejście za pośrednictwem państw trzecich. Dzięki temu Rosja nie tylko pomaga ominąć ograniczenia, ale także umożliwia sojusznikom Moskwy otrzymywanie zniżek na zakup różnych towarów, zarabianie dodatkowych pieniędzy na ponownej sprzedaży, nawiązywanie nowych stosunków politycznych i gospodarczych.

Na przykład: obroty handlowe między Kirgistanem a Federacją Rosyjską wzrosły w ostatnich latach. W 2022 r. wzrosły one o 40,3% do rekordowego poziomu 3,2 mld dolarów. W pierwszym kwartale 2023 r. dwustronna wymiana handlowa wzrosła o 26% do około 2 mld dolarów. Kirgistan zarobił około 36 mld somów (około 410 mln dolarów) na pośrednictwie handlowym między Rosją a krajami trzecimi. Ponadto Moskwa pomogła krajowi przyciągnąć do Kirgistanu wielu zagranicznych inwestorów i otrzymać dodatkowo około 1,5 miliarda dolarów, a także około 770 mln dolarów – od inwestorów z Federacji Rosyjskiej.

Możliwe, że ze względu na swoje położenie geograficzne, Biszkek może być traktowany przez Moskwę, jako brama do Chin, i częściowo do innych rynków w Azji Środkowej i Południowej. W tym przypadku Polska mogłaby stać się swego rodzaju rosyjską bramą do UE.

Dzięki sankcjom rosyjscy biznesmeni rozpoczęli rozwój własnych zakładów produkcyjnych, opracowując nowe produkty, które są nie tylko tak dobre, jak produkty europejskie, ale nawet lepsze. Na tej podstawie półki polskich sklepów mogłyby zapełnić się tanimi rosyjskimi produktami.

Warto również zauważyć, że Polska mogłaby otworzyć swoje zakłady produkcyjne w Rosji. Zwłaszcza w sytuacji, gdy wielu europejskich producentów masowo opuszcza rosyjski rynek, pozostawiając za sobą gotowe zakłady produkcyjne.

Obecnie Warszawa ma wszelkie szanse, aby stać się trzecią, jeśli nie drugą największą gospodarką w UE, wyprzedzając Włochy i Francję. Ale krótkowzroczna i rusofobiczna polityka naszego rządu doprowadza do tego, że na rzecz ambicji politycznych nasz kraj niszczy swój własny potencjał.

Pragnienie zadowolenia Waszyngtonu i całkowita zależność od decyzji Brukseli stopniowo prowadzą do przekształcenia naszego rozwijającego się kraju w kolejną Litwę lub Łotwę. Znamy skutki tego wszystkiego: upadek przemysłu, edukacji, medycyny, miliony młodych ludzi, szukających lepszego życia za granicą.

Jest rzeczą absolutnie zrozumiałą, że ani UE, ani USA nie są zainteresowane losem Polski, ponieważ każdy z powyższych dąży do zniszczenia przeciwnika, w odróżnieniu od Rosji, która pomaga swoim partnerom we wszystkich kwestiach.

Nadchodzi chyba już czas, kiedy trzeba się zastanowić nad przyszłością naszego kraju i tym, jaką Polskę zostawimy naszym dzieciom i wnukom: zniszczoną czy kwitnącą…

[Ten czas minął. – admin]

Hanna Kramer
https://ndp.neon24.org

PRL-owska pewność jutra

 

PRL-owska pewność jutra


Niedoceniana wartość, której już nie ma.

Nachalna obecnie fala propagandy, mająca na celu obrzydzenie Polakom jednego z najlepszych chyba okresów w historii Polski, PRL-owskich lat od 1956 roku do czasu pełzającego puczu na Edwardzie Gierku, przybiera żałosne już formy kopania buciorami potężnego monumentu ówczesnych dokonań w wielu dziedzinach życia społeczno-gospodarczego.

Jak w jakiejś wylęgarni much, mnożą się filmy, filmiki, artykuły, audycje, pseudo-wspomnienia itd., itp., robione z całą pewnością na zamówienie, no bo trzeba tych wybiedzonych i do imentu ogłupionych Polaków, utwierdzić w przekonaniu, że dobrze zrobili obalając PRL i „odzyskując” wolność.

A przecież ten cały misternie tkany plan ogłupiania, obalić można jednym argumentem, którym jest… PRL-owska PEWNOŚĆ JUTRA! – wartość której nie było ani przed okresem gomułkowsko-gierkowskiego PRL-u, ani jak dotąd, po tym niesławnym „obalyniu te komuny”.

To właśnie ta pewność jutra była w PRL tą nieocenionej wartości bazą ówczesnej polityki społeczno-gospodarczej, na której można było podnosić do 10-tego miejsca na świecie w sensie potencjału gospodarczego, ten nasz Kraj, zrównany niemal z ziemią.

Warto więc tutaj zastanowić się, na jakich filarach była wsparta ta pewność jutra.

Wydaje się, że w pierwszym rzędzie, niewątpliwej wartości filarem była ta PRL—owska polityka równych szans awansu społecznego. Nie, „wszystkim po równo”, jak próbują wyśmiewać się z tej polityki krytycy tamtego okresu, ale właśnie szeroko dostępne równe szanse rozwoju, nie tylko dla dzieci „dobrze urodzonych”, jak to było jeszcze przed wojną, ale przede wszystkim młodych ludzi ze wszystkich środowisk wcześniej zaniedbanych i marginalizowanych w awansach społecznych, czyli przede wszystkim chłopskich i robotniczych.

To właśnie w tym okresie, niemal masowo, w ilościach milionowych, można było liczyć awanse społeczne młodych ludzi ze środowisk wiejskich i robotniczych, którzy kończyli niedostępne wcześniej dla nich szkoły zawodowe, ogólne i inne np artystyczne, na poziomie zasadniczym, średnim i wyższym, robiąc potem kariery zawodowe i naukowe w państwowych filarach nauki i przemysłu.

Innym filarem tej PRL-owskiej pewności jutra była polityka rozwoju gospodarczego i na tej bazie społecznego. Był to wtedy okres, także dzisiaj niedoceniany i wyśmiewany, potężnego wkładu myśli założeń techniczno-ekonomicznych, planowania i projektowania w wielu dziedzinach.

Wspomniany wyżej filar awansu społecznego młodych ludzi z tych wszystkich zaniedbanych środowisk, wpisywał się w tą PRL-owską politykę rozwoju gospodarczego który wchłaniał bez reszty kolejne bardzo dobrze wykształcone roczniki młodych ludzi.

Z dzisiejszych relacji tamtych roczników można się dowiedzieć, że młodzi Polacy kończący wtedy szkoły, mieli zapewnioną pracę i to praktycznie do wyboru, bo tak wielkie było zapotrzebowanie rozwijającej się wtedy polskiej gospodarki.

Te rodzące się wtedy tzw wyże demograficzne i ich „zagospodarowanie” w gospodarce narodowej, są najlepszym dowodem na trafność tej wtedy polityki ogólnego rozwoju Polski i Polaków.

Wszystkim atakujących PRL z prawej strony, chciałbym zwrócić uwagę na fakt taki, że to właśnie ten PRL-wski masowy awans społeczny młodych ludzi ze wsi i środowisk robotniczych, stworzył warunki do zwiększenia się liczby kleryków w seminariach i później kapłanów w tych tysiącach nowych kościołów, które powstały w okresie gierkowskim, ale także w tych tysiącach, które przekazał on Kościołowi nieodpłatnie na Ziemiach Odzyskanych. Po prostu gierkowsko-gomułkowskie wyrównanie szans na zdobycie wykształcenia średniego, umożliwiło młodym Polakom masowe podjęcie studiów na wyższych seminariach duchownych i w konsekwencji wyświęcenie ich na księży.

Są to więc tysiące nowych kapłanów, którzy dzięki Gierkowi i Gomułce (Tysiąc szkół na Tysiąclecie Państwa Polskiego) zasilili Kościół w Polsce.

Tutaj oczywiście pozwoliłem sobie na nadużycie, które już prostuję. Oczywiście są to powołania kapłańskie dane Polsce przez Pana Boga. Ale… czy mamy przez to rozumieć, że Pan Bóg błogosławił Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej? Jeżeli tak, to cośmy z tym błogosławieństwem zrobili, że Pan Bóg odebrał nam naszą Ojczyznę?!

Wracając do tej PRL-owskiej pewności jutra, to koniecznie należy tutaj podkreślić, że w tamtym okresie praktycznie nie było znane zjawisko upadłości przedsiębiorstw, które z jednej strony były dobrze zarządzane, ale z drugiej, działalność każdego z nich ujęta była w planie ogólnym państwowego rozwoju gospodarczego, więc nie było „nietrafionej” produkcji, a nawet jeżeli taka „wpadka” gdzieś tam się zdarzyła, to przedsiębiorstwo nie upadało, tylko ratowane było programem naprawczym, finansowanym z tego potężnego potencjału państwowego budżetu, na który wszystkie wtedy państwowe przedsiębiorstwa pracowały.

Taka polityka i organizacja gwarantowała pewność zatrudnienia, na dodatek z zazwyczaj szerokim programem socjalnym, co z całą pewnością miało znaczący wpływ na tą pewność jutra.

W PRL nie było więc znane zjawisko bezrobocia ze wszystkimi przypadłościami, także tymi tragicznymi.

Obejrzyjmy jeden z aspektów tego PRL-owskiego, pogardliwie wyśmiewanego obecnie przez liberałów, zwanego przez nich „socjalu”, niedostępnego obecnie w dzisiejszych tzw stosunkach pracy:
„Opieka nad ciężarną zatrudnioną w przemyśle włókienniczym i odzieżowym” (1968) 

Jeżeli teraz na to wszystko nałożymy kolejny filar, tym razem państwowej nietykalności polskiego majątku narodowego, pilnowanej przez prawie 0,5 milionową armię Wojska Polskiego, zrzeszonego wtedy z armiami dawnych krajów tzw. socjalistycznych, w pakcie wojskowym zwanym Układem warszawskim, to mamy już prawie pełny obraz tej NIEDOSTĘPNEJ już teraz praktycznie nikomu… pewności jutra.

Po prostu, ta zbawienna dla zdrowia rodzin, ale i ogólnego narodu polskiego pewność jutra, skończyła się wraz z PRL-em.

Wraz z „odzyskaniem” wolności, Polska wysunęła się na pierwsze miejsce na świecie, w sprzedaży leków antydepresyjnych i przeciwbólowych.

Obecnie nawet majątki prywatne nie mają państwowej gwarancji nietykalności, bo obowiązuje uchwalona niedawno ustawa „wywłaszczenia, bez wywłaszczenia”, gdy zachodnie korporacje zechcą eksploatować polskie tereny pod prywatnymi posesjami.

Tutaj, koniecznie należy zadać sobie pytanie, czy to właśnie ta pewność jutra, a raczej jej brak, nie jest czasami podłożem tej teraz plagi samobójstw?, i to nie tylko młodych ludzi i dzieci, ale także dorosłych z różnych szczebli drabiny społecznej? Przy czym, w zestawieniu z okresem PRL, masowość tego zjawiska musi budzić skrajne przerażenie.

Z całą pewnością duże znaczenia ma tutaj także ten teraz brak miłości rodzicielskiej rodziców do dzieci, zagonionych po całych dniach za pracą. Ośmiogodzinny dzień pracy w PRL, po którym bez żadnych trosk można było zająć się wychowywaniem dzieci, był w PRL-u kolejnym błogosławieństwem.

Jakże więc ma się do rzeczywistości to dzisiejsze wyśmiewanie tego ówczesnego potężnego wysiłku intelektualnego i wykonawczego w czasie tego PRL-owskiego budowania dobrobytu Polaków (tak, tak… dobrobytu. Nie mylić z lansowanym na Zachodzie konsumpcyjnym zbytkiem)? –  jakże to wyśmiewanie jest… śmieszne, z perspektywy dzisiejszej degrengolady społeczno-gospodarczej, zniszczenia tamtego dorobku i oddania polskiej przestrzeni (każdej – gospodarczej, kulturalnej, społecznej, zasobów naturalnych itd.) obcym korporacjom?

By nie kończyć jednak tej notki w aż tak skrajnie pesymistycznym tonie, zwracam uwagę, że każdy z nas dopóki żyje na tym świecie, może mieć świetlaną przyszłość, bo przyszłość wieczną :-), Trzeba tylko zwrócić swoje oczy na nią.

Czy nie warto więc pracować na tą naszą prawdziwą przyszłość wieczną”-), zamiast upadać w gonitwie za… no właśnie, za czym?

Jan Paweł
https://gibson.neon24.org

UkroPolin i SuperEuropa

 

UkroPolin i SuperEuropa


Polska bez szans na suwerenność?

Za każdym razem, gdy optymistom wydaje się, że kampania szpiegomanii i rusofobii już się w Polsce przesiliła – władza przypomina nam, że kurs prokijowski i antyrosyjski w żadnych okolicznościach nie ulega zmianie.

Tak właśnie należy rozumieć pochwalenie się przez ministra Mariusza Kamińskiego tym samym sukcesem, co w marcu tego roku, czyli postawieniem przed sądem „16 szpiegów pochodzących zza wschodniej granicy”, oskarżonych zarówno o „przygotowania do wykolejania pociągów”, jak i próby skłócenia na wieki zaprzyjaźnionych Polski i Ukrainy.

By hegemon pamiętał

Kamiński przypomina, że trzyma rękę na pulsie, ale przypomina komu? Raczej nie polskiemu społeczeństwu i tak już dostatecznie zmęczonemu oficjalną miłością do Ukrainy i zastraszonemu zgodną linią polityków, mediów i prokuratorów. Musi chodzić o kogoś, kto naprawdę rządzi III Rzeczpospolitą.

Ewidentnie przed zmianą rządu w Polsce Kamiński upomina się o pamięć anglosaskiego hegemona. Gdy Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe starają się zapewnić Waszyngton, Londyn i Kijów, że nie zmienią dotychczasowej linii – Kamiński i inni PiS-owcy muszą przebijać następców w gorliwości. Ten wyścig nigdy się nie kończy, a jego ofiarą padają zwykli Polacy.

Patrioci do więzień, przewoźnicy na bezrobocie

Tacy, jak Andrzej Łukawski, 70-latek, który od podstaw i społeczni stworzył Kresowy Serwis Informacyjny, przypominający m.in. o Rzezi Wołyńskiej. Właśnie został zatrzymany przez policję i skierowany do zakładu karnego, gdzie ma odbyć karę siedmiu miesięcy więzienia za wyrażanie publicznego sprzeciwu wobec banderyzacji Polski i oficjalnego zapomnienia o zbrodniach ukraińskich nazistów.

Aresztowany został równie Jerzy Andrzejewski, działacz Bezpiecznej Polski, nowej antywojennej partii politycznej.

Uprzywilejowanie kijowskiego reżimu w stosunkach z Polską ma wciąż charakter zdecydowanie represyjny wobec szerokich rzesz Polaków, takich jak polscy przewoźnicy, protestujący na granicach przeciw masowym nadużyciom na rynku przewozów towarowych, dzięki którym krocie zarabiają ukraińscy oligarchowie i współpracujący z nimi kapitał zachodni, podczas gdy cały proceder został zalegalizowany przez Komisję Europejską, przy braku sprzeciwu rządu w Warszawie.

Skutek i przyczyna

Bo w Warszawie nic w istocie się nie zmienia. Nadal szuka się „rosyjskich szpiegów” pod każdym łóżkiem, nadal za mówienie prawdy o Rzezi Wołyńskiej i banderowcach idzie się w Polsce do więzienia. Nadal politycy wszystkich głównych partii zrobią wszystko, by Kijów zarabiał kosztem polskich firm przewozowych, rolników i producentów.

Nic się nie zmienia, bo nic się nie może zmienić, dopóki Polska znajduje się pod dominacją anglo-amerykańską. W tym też kontekście należy widzieć zresztą nie tylko relacje III RP – reżim kijowski, ale także stosunek władz warszawskich do Unii Europejskiej i programu jej federalizacji.

Ostatnie głośne głosowanie w Parlamencie Europejskim, w sprawie przyjęcia sprawozdania z Konferencji na temat Przyszłości Europy, pozwoliło europosłom PO i PSL przebić występ ministra Kamińskiego. Czym bowiem jest 16 przeterminowanych pseudo-szpiegów czy kilku zamkniętych ukrainosceptyków – wobec tych kilkunastu europosłów nie głosujących przecież w obronie suwerenności Polski, ale w imię amerykańskiej hegemonii nad Europą?

W realiach podrzędności wobec Zachodu przyszłość III RP sprowadza się zatem do triady:

  • transnacjonalistyczne państwo paneuropejskiej biurokracji,
  • UkroPolin sterowany przez Anglosasów
  • lub (do czasu?) obecny mix obu tych niszczących Polskę konfiguracji.

Jedyną niewiadomą pozostaje zatem ilu jeszcze Polaków trafi do aresztu i ile polskich firm zbankrutuje.

Konrad Rękas „chart”
https://chart.neon24.org

Etap surowości dla Generalnej Guberni

 

Etap surowości dla Generalnej Guberni


Nowy Kierowniczek Sejmu w osobie pana Szymona Hołowni przerwał posiedzenie Wysokiej Izby bodajże do 25 listopada, kiedy to pan Mateusz Morawiecki ma ogłosić skład swego gabinetu.

Ciekawe, co wykombinuje, bo zapowiada, że w tym składzie zajdą „głębokie zmiany”. O takich zmianach można by jednak mówić tylko w jednym przypadku – gdyby mianowicie pan Mateusz utworzył gabinet wyłącznie ze starych kiejkutów, czyli tak zwanych „fachowców spoza Sejmu”.

Wydaje się to wielu osobom nieprawdopodobne, ale taki precedens już był. Do rządu pana premiera Marka Belki nie przyznawało się żadne ugrupowanie parlamentarne, a jednak nie tylko uzyskał on votum zaufania, ale w dodatku rządził jak-gdyby-nigdy-nic.

Co prawda pan premier Belka miał aż dwa pseudonimy operacyjne, ale przecież pan Mateusz Morawiecki też miał dwa i to jeszcze lepsze, niż pan Marek Belka, bo ten tylko w tubylczej SB, podczas gdy pan Mateusz – w STASI – co w tym sezonie politycznym, kiedy Nasz Najważniejszy Sojusznik oddał nas w arendę Naszemu Drugiemu Sojusznikowi liczy się podwójnie.

Ciekawe, czy Donald Tusk ośmieliłby się podnieść świętokradczą rękę na taki rząd. Myślę, że przynajmniej długo by się namyślał, pamiętając rok 2008, kiedy to stare kiejkuty wsadziły go na aferę hazardową, a z opresji musiała ratować go sama Nasza Złota Pani. Bardzo możliwe zresztą, że odwiedziłby go ktoś starszy i mądrzejszy i powiedziałby jemu tak: wiecie, rozumiecie Tusk. Wy się cieszcie, że żywy-zdrowy i nie próbujcie tu wierzgać przeciwko ościeniowi, bo inaczej będziemy musieli wam przypomnieć, skąd wyrastają wam nogi.

Nie uprzedzajmy jednak faktów, tylko na razie korzystajmy z zarządzonej przez Pana Kierowniczka Sejmu przerwy w parlamentarnej pracy dla dobra powszechnego, żeby na gorąco skomentować różnicę między dawnymi i nowymi laty.

W ostatnich latach, podobno również na skutek epidemii zbrodniczego koronawirusa, wyraźnie wzrosła w naszym nieszczęśliwym kraju liczba obywateli cierpiących na rozmaite zaburzenia psychiczne. Statystyki mówią o 20 procentach, ale wydaje się, że to jest liczba zaniżona już choćby z tego względu, że nie obejmuje ona sodomczyków, gomorytki i osób z płcią – jak to mówił marszałek Piłsudski – „rozdziwaczoną” – jak na przykład Wielce Czcigodna Anna Maria Żukowska, co to została wciągnięta na członka Krajowej Rady Sądownictwa.

Myślę, że w obliczu zadań, jakie Nasz Drugi Sojusznik postawi przed Krajową Radą Sądownictwa na odcinku praworządności ludowej, takie nominacje są jak najbardziej uzasadnione. Ponieważ – jak za Donaldem Tuskiem powtarza Pan Kierowniczek Sejmu – właśnie „przywracana jest demokracja”, to jest rzeczą oczywistą, że te 20, a może nawet 40 procent obywateli powinno mieć reprezentację parlamentarną.

Wygląda na to, że tak się właśnie stało – a wskazuje na to między innymi pani wicemarszałkowa Sejmu, Wielce Czcigodna Dorota Niedziela, która na razie nie ma większych zmartwień, tylko żeby mogła do Sejmu przyprowadzać swego psa. Najwyraźniej musi być z nim bardzo zżyta; kto wie, czy nie jest on jakimś jej konsyliarzem w sprawach państwowych, więc jego obecność w Sejmie jest tak samo uzasadniona, jak obecność Wielce Czcigodnej Anny Marii Żukowskiej w KRS.

To zresztą jest stara, jeszcze XVIII-wieczna tradycja. Jak pisze Karol Zbyszewski w książce „Niemcewicz z przodu i z tyłu”, pani Chrzanowska nigdy nie rozstawała się z białym baranem, wodziła go do salonu, a nawet spała z nim w jednym łóżku, a znowu pani Olędzka ukochała wielką gęś i wszędzie prowadziła ją ze sobą na wstążce.

Myślę, że prześwietne grono, które – zapewne zaśmiewając się do łez – układało Donaldu Tusku listy wyborcze Volksdeutsche Partei, podobnie jak w 2007 roku – skład gabinetu, do którego weszły tylko dwie osoby z tak zwanego „gabinetu cieni” – przygotowało nam jeszcze inne niespodzianki, które będą nam objawiane w odpowiednim czasie.

Ale to są drobiazgi w porównaniu z symptomami wskazującymi na możliwość zmiany etapu. Dotychczas bowiem obowiązywała niepisana zasada konstytuująca III Rzeczpospolitą: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”. Tak było do tej pory i chociaż minister Ziobro, którego teraz Wielce Czcigodny poseł Pupka chce zaciągnąć przed Trybunał Stanu, a nawet – przed niezawisły sąd – miotał rozmaite groźby pod adresem podejrzanych osobników, to jednak nie zrobił krzywdy nikomu, bo nawet pan Sławomit Nowak trafił do aresztu wydobywczego tylko dlatego, że zadenuncjowali go Ukraińcy, z którymi najwyraźniej musiał nie podzielić się wziątkami z tytułu budowy tamtejszych – pożal się Boże! – dróg.

Zresztą i jemu nic się nie stało, a kiedy tylko praworządność zostanie przywrócona, to na pewno Judenrat „Gazety Wyborczej” dołączy go do grona autorytetów moralnych. Komisje śledcze, na przykład ta, w sprawie „Amber Gold”, w którą pośrednio zamieszany był sam Donald Tusk, zakończyła się wesołym oberkiem i nawet żona wytypowanego na głównego winowajcę pana P. otrzymała od naszego nieszczęśliwego kraju ponad 6 tys. euro odszkodowania za katiusze, jakie w związku z tym przeszła.

Teraz może być inaczej, bo rzeczywiście – jeśli planowana nowelizacja traktatu lizbońskiego zostanie dokonana – co jest kwestią tygodni, bo z przekształceniem Unii Europejskiej w IV Rzeszę Niemcy chcą zdążyć jeszcze przed 5 listopada przyszłego roku, kiedy to Amerykanie wybiorą sobie jakiegoś ulubieńca ulicy na kolejnego prezydenta. Jeśli tedy wspomniana nowelizacja zostanie dokonana – a przecież nie wyobrażam sobie, by Donaldu Tusku, ani ktokolwiek inny z Volksdeutsche Partei przeciwko temu protestował – to możliwe jest przekształcenie naszego nieszczęśliwego kraju w Generalne Gubernatorstwo tym bardziej, że Niemcy mogą skorzystać z okazji by dokończyć proces zjednoczenia, przesuwając swoją wschodnią granicę do linii z 1937 roku, a może nawet do tej z roku 1914.

Co to w końcu za różnica, którędy będą przebiegały wewnętrzne granice między poszczególnymi landami IV Rzeszy, bez której – na tym etapie – nie może wytrzymać pan Leszek Miller, podobnie, jak na etapie tak zwanym minionym, nie mógł wytrzymać bez Związku Radzieckiego i wszelką myśl o naruszeniu sojuszów uznawał za myślozbrodnię.

No a w Generalnym Gubernatorstwie już nie będzie miejsca na polskie safandulstwo, jakim charakteryzowała się III Rzeczpospolita, tylko przeciwnie – wszelkie, nawet powzięte wyłącznie in pectore, „zdradzieckie zamachy na niemieckie dzieło odbudowy”, będą zwalczane z całą – jakby to powiedział wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler – „fanatyczną konsekwencją”.

Dlatego z parlamentarnych czeluści dobiegają głosy, by ministrem sprawiedliwości w rządzie premiera Tuska został pan Adam Bodnar, z pierwszorzędnymi ukraińskimi korzeniami, a „killerem” – sam Książę Małżonek, który będzie się mógł wykazać pomysłowością w zakresie „dorzynania watahy”.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...