czwartek, 31 października 2019

STEM nowym problemem feminizmu


Dawne hasło “kobiety na traktory” dziś przybiera formę “kobiety przed komputery”. Trwa zmasowana ofensywa odciągnięcia kobiet od rodzin na rzecz przykucia ich do nauki.
Organizacja Narodów Zjednoczonych w celach zrównoważonego rozwoju postawiła sobie za cel wprowadzenie kobiet do branż określanych w krajach anglojęzycznych jako STEM.
Jest to skrót oznaczający naukę, technologię, inżynierię oraz matematykę. Problem w dokumentach nosi nazwę jako luka gender (gender gab) i jest niczym innym, jak typowo statystycznym problemem.
Odgórna idea zakłada, że w ramach tych dziedzin liczba pań musi być większa. Nikt jednak nie zadaje sobie pytania, czy choćby ze względów fizycznych i psychologicznych (to jest kwestii genetycznych uzdolnień i predyspozycji płci) obecny stan nie jest wynikiem tego, co chce natura.
Działania te sugerują, że istnieją na świecie sztucznej bariery uniemożliwiające kobietom kształcenie się i pracę. O ile w przypadku krajów islamskich jest to zgodne z prawdą o tyle w innych krajach, między innymi w Polsce, brakuje zakazów uczęszczania kobiet na uczelnie, czy podejmowania pracy w branży około technologicznej.
Na świecie w dziedzinach STEM w 2015 kobiety stanowiły dwadzieścia osiem i osiem dziesiątych procenta ogółu zatrudnionych na pełen etat. W państwach arabskich liczba badaczy i zarazem kobiet sięgała trzydzieści dziewięć i osiem dziesiątych procenta. Było to o trzy dziesiąte więcej niż w Europie Środkowej i Centralnej. Najsłabiej wypadła tutaj Azja Wschodnia i Pacyfik z dwudziestoma trzema i czterema dziesiątymi procenta.
Dla porównania w Polsce w 2016 kobiety stanowiły trzydzieści siedem procent badaczy. Wyprzedziliśmy w tym postępową Szwecję, Holandię, Niemcy, Francje, Austrie, Belgie, Włochy, czy Szwajcarię.
Z Funduszu Roosvelta powstał raport stworzony przez Catherine Hile, Christianne Corbett i Andresse Rose w ramach Amerykańskiego Zrzeszenia Kobiet Uniwersyteckich (AAUW). Wedle ich ustaleń w testach matematycznych SAT na trzech chłopców wypada jedna dziewczynka z wysokim wynikiem. Są to testy wykonywane na trzynastolatkach. Za sukces uważa się, że wynik ten zmalał w ciągu trzydziestu lat z trzynastu chłopców na jedną dziewczynkę. Nie zmienia to faktu, że na uczelniach technicznych tylko, co piąty dyplom jest uzyskany przez kobietę.
Za problem ONZ i organizacje feministyczne uważają “stereotypy”, że “matematyka nie jest dla kobiet”. W imię “sprawiedliwości” wprowadza się system sztucznego przyjmowania po płci, czyli w istocie dyskryminacji mężczyzn na rzecz kobiet. Uważają, że wzrost liczby kobiet w branżach technicznych przekłada się na rozwój kreatywności, kompetencji oraz innowacji.
Wnioski te są krzywdzące, bo wykorzystują retorykę i punkt widzenia jaki krytykują feministki. Zakładają bowiem, że nie są ważne predyspozycje oraz rzeczywiste umiejętności, ale jego płeć i udział danej płci jest automatycznie przekładany na sukces w danej branży.
Wedle analiz na trzysta dziewięćdziesiąt dwa tysiące studentów nauk ścisłych przypadało trzysta pięćdziesiąt jeden tysięcy studentek. Z wyjątkiem biologii oraz nauki o środowisku na takich polach jak mechanika z fizyką, informatyka, obliczenia w strukturze uczących chłopcy górowali. W rozkładzie wyników testów z matematyki oraz szeroko pojętej nauki nie było dziedziny w której by panie osiągały lepsze (ilościowo) rezultaty. Więcej panów miało lepsze wyniki.
W porównaniu do lat sześćdziesiątych więcej kobiet ma doktoraty w naukach ścisłych. O ile jak podała National Science Foundation w 1966 z biologii miało ich dwanaście procent o tyle w 2006 liczba ta zwiększyła się do czterdziestu siedmiu procent. Wśród fizyków to jednak szesnaście procent. Na terenie USA tak zwane Title X zabrania dyskryminacji ze względu na płeć i on obowiązuje od 1972 roku.
Dla feministek jest nie do uwierzenia, że wedle ustaleń WGBH wśród dzieci między osiem a siedemnaście lat ledwie pięć procent dziewcząt było zainteresowanych karierą jako inżynier, a co czwarty chłopiec.
Zarazem pomimo takich rozbieżności pojawiają się informacje, że przykładowo jeśli tyle samo kobiet by uczestniczyło w gospodarce indyjskiej, co jest obecnie w niej mężczyzn w branżach technicznych wzrost ekonomiczny tego kraju by przekroczył dwa i dziewięć dziesiątych tryliona dolarów do 2025.
Światowe Forum Ekonomiczne ocenia, że za dwieście siedemnaście lat zostanie osiągnięty cel równego udziału kobiet i mężczyzn w branżach STEM. Te jednak wyliczenia są mocno nacechowane ekonomią i odrzucają myślenie o rodzinie. Nawet jeśli kobiety nie zajmują takiego samego stopnia udziału w STEM to dzięki ich staraniom zadbani chłopcy mają szansę na pójście tą drogą.
W chwili kiedy panie są w ciąży panowie mają czas na dokształcanie się i zdobywanie umiejętności, jakie przekładają się na tworzenie różnic. Takie jednak argumenty w ONZ i wśród feministek są odrzucane w imię sztucznego zachęcania kobiet do nauk ścisłych bez pytania ich, czy tego w rzeczywistości chcą.
Jacek Skrzypacz
https://prawy.pl

Ks. Isakowicz-Zaleski: „Obawiam się, że dojdzie do rozłamu w Kościele”


Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w wywiadzie dla Super Expressu zwrócił uwagę, że na synodzie w Rzymie dzieją się bardzo poważne dyskusje, w wyniku których może dojść do rozłamu w Kościele.
Ksiądz stwierdził: „Celibat i kapłaństwo kobiet to są dwie skrajnie różne rzeczy. Celibat nie jest sprawą dogmatu, prawd wiary. I papież może go znieść jednym zarządzeniem. Oczywiście jest kwestia czy i jak to robić, nie jest to jednak niezgodne z prawdami wiary.
Tymczasem kapłaństwo kobiet byłoby całkowicie sprzeczne z określonymi dogmatami. Także potwierdzonymi autorytetem św. Jana Pawła II. Podobnie jak – a takie poglądy się pojawiły – niedopuszczalne byłoby rozluźnienie dyscypliny w sprawach nierozerwalności małżeńskiej, czy uznawania małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny.
Moim zdaniem tego typu sygnały dają potężne argumenty tym, którzy są przeciwni polityce papieża Franciszka. Obawiam się, że dojdzie do rozłamu w Kościele”.
Ksiądz dodał jednak, że nic nie jest przesądzone: „Oczywiście nic nie jest przesądzone. Można jeszcze z tej drogi zawrócić. Ale tendencja jest bardzo niebezpieczna. Jeśli zmiany poszłyby w kierunku protestantyzacji, wprowadzenia kapłaństwa kobiet, czy liberalizacji w sprawach ślubów homoseksualistów, Kościół czeka schizma. I ja się jej bardzo obawiam”.
Autor: Redakcja
Źródło: se.pl
https://prawy.pl
Jeżeli rozłam w Kościele ma oznaczać odpadnięcie odeń zgangrenowanych członków – to niech się stanie.
Admin

Co powoduje zawał serca

Co powoduje zawał serca
autor: Thomas Cowan | 08 października 2019 r
W tym artykule przedstawiam przypadek, w którym spektrum chorób serca, które obejmuje dusznicę bolesną, niestabilną dusznicę bolesną i zawał mięśnia sercowego (zawał serca), jest lepiej rozumiane z perspektywy wydarzeń mających miejsce w mięśniu sercowym (sercu) w przeciwieństwie do zdarzeń w tętnicach wieńcowych (tętnice zasilające serce). Jak wszyscy wiemy, konwencjonalny pogląd na przyczynę chorób serca jest taki, że centralne zdarzenia występują w tętnicach. W tym artykule omówię bardziej szczegółowo, dlaczego konwencjonalna teoria jest w dużej mierze myląca, a następnie opiszę dokładne i dobrze udokumentowane zdarzenia, które prowadzą do zawałów serca.
To nowe zrozumienie jest kluczowe, ponieważ, jak pokazały ostatnie 50 lat, realizacja teorii tętnic wieńcowych kosztowała ten naród miliardy dolarów kosztów chirurgicznych – z których większość jest zbędna – i miliardy leków, które powodują tyle samo szkód, co inne przynosi korzyści i doprowadziło wiele osób do przyjęcia diety o niskiej zawartości tłuszczu, co tylko pogarsza problem. W przeciwieństwie do tego, rozumiejąc prawdziwe patofizjologiczne wydarzenia związane z ewolucją zawałów serca, doprowadzimy nas do właściwych„wzorców żywieniowych” – diety zgodnej ze stylem, stosowania bezpiecznej i niedrogiej medycznej g-strofantyny, a co najważniejsze, będziemy zmuszeni przyjrzeć się, jak choroba serca jest prawdziwym przejawem kosztów współczesnego życia dla zdrowia ludzkiego. Aby przezwyciężyć epidemię chorób serca, potrzebujemy nowego paradygmatu medycznego, nowego systemu ekonomicznego i nowej świadomości ekologicznej; w skrócie, nowy sposób życia. Teoria wieńcowa tęskni za tym wszystkim, podobnie jak błędnie interpretuje rzeczywiste zdarzenia patologiczne.
Pisząc ten artykuł, jestem wdzięczny pracy dr Knuta Sroki i jego strony internetowej http://www.heartattacknew.com. Wszystkim zainteresowanym tym ważnym tematem zaleca się przeczytanie całej witryny i obejrzenie wideo na stronie. Dla pracowników służby zdrowia i badaczy twoje zrozumienie tego tematu jest niepełne bez przeczytania i przestudiowania dwóch elementów znalezionych w drukowanej wersji strony internetowej: Etiopatogeneza choroby niedokrwiennej serca: Heretyczna teoria oparta na morfologii G. Baroldiego i „O genezie niedokrwienia mięśnia sercowego ”K.Sroki.
Obalenie teorii konwencjonalnej
Do niedawna sądzono, że większość zawałów serca była spowodowana postępującym blokowaniem spowodowanym nagromadzeniem płytki w głównych tętnicach prowadzących do serca (istnieją cztery główne tętnice wieńcowe). Uważa się, że blszka miażdżycowa gromadzi cholesterol w świetle tętnic (wewnątrz naczynia), co ostatecznie odcina dopływ krwi do określonego obszaru serca, powodując niedobór tlenu w tym obszarze, powodując najpierw ból (dusznicę bolesną), a następnie postępujące niedokrwienie (atak serca). Prostym rozwiązaniem było odblokowanie zwężenia (niedrożności) za pomocą angioplastyki lub stentu lub, jeśli nie było to możliwe, obejście obszaru za pomocą pomostowania naczyń wieńcowych (CABG). Prosty problem, proste rozwiązanie. Problemy pojawiły się jednak na wiele sposobów. Po pierwsze, historia związana z kardiologiem z sympozjum na temat serca w Północnej Kalifornii, na której mówiłem, wskazuje na pierwszy problem. Powiedział nam, że podczas swojego pobytu brał udział w procesie prowadzonym na wsi w Alabamie z czarnymi mężczyznami. W tej próbie wykonano angiogramy (wstrzyknięcia barwnika do tętnic wieńcowych w celu wykrycia blokad) u wszystkich mężczyzn z bólami w klatce piersiowej. Dla tych, którzy mieli zablokowaną jedną tętnicę, nie zalecono żadnego leczenia, a naukowcy przewidzieli w swoich notatkach, która część serca miałaby późniejszy zawał serca, gdyby do niej doszło. Oczywiście wszyscy przewidywali, że będzie to część serca dostarczana przez zablokowaną tętnicę wieńcową. Potem czekali.
W końcu wielu mężczyzn powróciło i miało MI, ale ku zaskoczeniu badaczy, mniej niż 10% miało zawał serca w obszarze serca dostarczonym przez oryginalną zablokowaną tętnicę. Po drugie, duże badanie przeprowadzone w 2003 r. przez klinikę Mayo na temat skuteczności bypasów, stentów i angioplastyki wykazało, że: operacja obejścia łagodzi objawy (ból w klatce piersiowej); b. operacja obejścia nie zapobiega dalszym atakom serca; do. tylko pacjenci wysokiego ryzyka, ci, których życie jest w ostrym niebezpieczeństwie, korzystają z operacji bypassu w celu zwiększenia szans na przeżycie. Innymi słowy, złoty standard w leczeniu niedrożności tętnic ma w najlepszym wypadku tylko minimalne korzyści. Jeśli obejrzysz wideo na stronie heartattacknew.com i przejdziesz do FAQ o nazwie „Rozwiązanie Riddle’a”, stanie się jasne, dlaczego tak jest. Duże, stabilne blokady – ponad 90% – są w prawie 100% przypadków całkowicie kompensowane przez dodatkowe naczynia krwionośne. W rzeczywistości pogląd, że serce pobiera krew tylko z czterech głównych naczyń, jest sam w sobie fałszywy. Zaczynając wkrótce po urodzeniu, normalne serce rozwija rozległą sieć małych naczyń krwionośnych zwanych naczyniami pobocznymi, które ostatecznie kompensują przerwanie przepływu w jednym (lub więcej) głównych szlaków.
Jak Sroka słusznie wskazuje na filmie, angiogram wieńcowy – nie pokazując krążenia obocznego i powodując skurcze w tętnicach wieńcowych poprzez wstrzyknięcie barwnika pod wysokim ciśnieniem – jest notorycznie niedokładny przy ocenie stopnia zwężenia naczyń a także prawdziwy przepływ krwi w sercu. Do dziś większość obwodnic, stentów i angioplasty wykonuje się u minimalnie objawowych pacjentów, u których ponad 90% blokuje się w jednej lub więcej tętnic wieńcowych. Tętnice te prawie zawsze są w pełni zabezpieczone; operacja nie przywraca przepływu krwi, ponieważ ciało wykonało już własną obwodnicę. Zadaj sobie pytanie: gdyby prawdą było, że tętnica zablokowana w ponad 90% nie ma krążenia ubocznego, to jak ta osoba nadal by żyła? I czy to naprawdę ma sens, że ostateczny MI jest spowodowany, gdy zwężenie wzrasta z 93% do 98%? To niewielka różnica i całkowicie bezsensowna. Jednak właśnie to ma na celu większość procedur, aby odblokować zwężenie, które, jak pokazuje wideo, w rzeczywistości nie ma wpływu na przepływ krwi. Nic dziwnego, że w badaniach po badaniu procedury te nie przynoszą znaczących korzyści pacjentom.
Z tych powodów konwencjonalna kardiologia porzuca model stabilnej płytki na rzecz innego modelu etiologii zawałów serca, który, jak się okazuje, jest prawie równie nieważny.
Poznaj niestabilną płytkę
Tak więc wszyscy zgadzamy się, że cała koncentracja kardiologii – stabilna, postępująca, zwapniona płytka miażdżycowa, rzecz, którą omijaliśmy i stentowaliśmy przez lata, rzecz, dla której wykonujemy tomografię komputerową twoich tętnic, rzecz, dla której mówiłem, że jest to spowodowane gromadzeniem się cholesterolu w twoich tętnicach, na czym skupiła się „alternatywna kardiologia”, taka jak program Ornisha – w rzeczywistości nie jest tak ważna w etiologii zawałów serca. Ale nie martw się. Wiemy, że problem musi koncentrować się na tętnicach, a przynajmniej tak myśli konwencjonalne myślenie. Dlatego wprowadź niestabilną lub kruchą płytkę. Ten podstęp tak naprawdę nie powoduje dużej blokady; raczej jest to miękka, „pienista” płytka, która w pewnych sytuacjach (nie wiemy, które sytuacje) gwałtownie ewoluuje i nagle zamyka zajętą ​​tętnicę, powodując deficyt tlenu w dole arterii, a następnie dusznicę bolesną, a następnie niedokrwienie. Uważa się, że te miękkie płytki są połączeniem zapalnego „nagromadzenia” i LDL, dokładnie tych dwóch rzeczy, w które celują leki statynowe. Dlatego myślenie jest takie, ponieważ ten rodzaj płytki może gromadzić się w czyichś tętnicach, w każdej chwili wszyscy powinni przyjmować statyny, aby zapobiec zawałom serca. (Niektóre osoby zalecają nawet stosowanie dawek terapeutycznych statyn w miejskich wodociągach). Badania angiogramu zostały przedstawione, aby pokazać ewolucję tych niestabilnych blaszek miażdżycowych jako dowód, że są one prawdziwą przyczyną większości zawałów serca.
Jak pokażę w następnym rozdziale, ostra zakrzepica zdarza się u pacjentów z MI, ale jest to konsekwencja, a nie przyczyna MI. Ale jak często to się dzieje? Spójrzmy na badania patologiczne, które są jedynym dokładnym sposobem ustalenia, co się naprawdę wydarzyło, w przeciwieństwie do angiogramów, które wprowadzają w błąd i tworzą wiele artefaktów. Pierwsze duże badanie autopsji / patologii osób zmarłych na zawał serca przeprowadzono w Heidelbergu w latach 70. XX wieku. Wniosek był taki, że zakrzepicę wystarczającą do spowodowania zawału serca stwierdzono tylko w 20% przypadków. W największym takim badaniu, jakie kiedykolwiek przeprowadzono, Baroldi znalazł wystarczającą zakrzepicę w 41% przypadków.2 Stwierdził również, że im większy obszar zawału serca, tym częściej występuje zwężenie i im dłuższy jest czas między zawałem a śmiercią, tym wyższy procent zwężenia. Te dwa fakty pozwalają niektórym badaczom „wybierać” liczby i sprawić, by wskaźnik zwężenia był wysoki, ponieważ decydują się badać tylko osoby z dużymi MI i żyjące najdłużej po zdarzeniu MI. W dalszej części tego artykułu wyjaśnię, jak powstaje zwężenie w wyniku zawału serca.
Kolejna obserwacja, która podważa trafność teorii tętnicy wieńcowej MI, dotyczy zaproponowanego mechanizmu, w jaki sposób zakrzepione tętnice powodują niedokrwienie, polegające na odcięciu dopływu krwi, a tym samym tlenu do tkanek. Rzeczywistość jest taka, że ​​po dokładnych pomiarach oceny pO2 (poziomu tlenu) komórek mięśnia sercowego podczas zawału serca, ku wielkiemu zaskoczeniu wielu, w ewoluowanym zawale serca nigdy nie wykazano deficytu tlenu.3 Poziomy pO2 nie zmieniają się w ogóle przez całe wydarzenie. Wrócę do tego później, kiedy opiszę, co zmienia się w każdym rozwijającym się zawale serca, jaki kiedykolwiek studiowałem. Ponownie należy zadać pytanie, czy teoria ta opiera się na obniżeniu pO2 w komórkach mięśnia sercowego, a faktycznie pO2 się nie zmienia, to co dokładnie się stało?
Wniosek jest taki, że zakrzepica związana z MI jest prawdziwym zjawiskiem, ale w żadnym badaniu patologicznym nie stwierdzono go u ponad 50% zgonów, co podnosi pytanie, dlaczego pozostałe 50% miało nawet zawał serca? Po drugie, ze wszystkich badań patologicznych wynika, że ​​zakrzepica znacznych stopni ewoluuje po wystąpieniu zawału serca, co ponownie prowadzi do pytania, co spowodowało zawał serca. Występująca również zakrzepica wyjaśnia, dlaczego procedury awaryjne (pamiętaj, że jedyni pacjenci, którzy korzystają z obejścia i stentów są najbardziej krytycznymi, ostrymi pacjentami) mogą być pomocne natychmiast po MI, aby przywrócić przepływ u tych pacjentów, którzy nie mają odpowiedniego krążenia pobocznego do tej części serca . Zatem wszystkie istniejące teorie dotyczące znaczenia tętnic wieńcowych w ewolucji zawału serca są obarczone niekonsekwencjami. Jeśli tak, to co powoduje MI?
Etiologia niedokrwienia mięśnia sercowego
Każda dokładna teoria przyczyny niedokrwienia mięśnia sercowego musi uwzględniać czynniki ryzyka najbardziej związane z chorobami serca. Są to: bycie mężczyzną, cukrzyca, palenie papierosów i chroniczny stres psychiczny / emocjonalny. Co ciekawe, żaden z tych czynników ryzyka nie wiąże się bezpośrednio z patologią tętnic wieńcowych. Cukrzyca i używanie papierosów powodują choroby naczyń włosowatych, a nie dużych naczyń, a stres nie ma bezpośredniego wpływu na znane nam tętnice wieńcowe.
Ponadto w ciągu ostatnich pięciu dekad cztery główne leki współczesnej kardiologii – blokery B, azotany, aspiryna i statyny – wszystkie mają pewne zalety dla pacjentów z sercem (choć wszystkie mają również poważne wady), którymi muszę zająć się w każdej kompleksowej teorią niedokrwienia mięśnia sercowego, którą spróbuję tutaj zrobić.
Prawdziwa rewolucja w zapobieganiu i leczeniu chorób serca została zainaugurowana poprzez nasze zrozumienie roli autonomicznego układu nerwowego w genezie niedokrwienia i jego pomiaru za pomocą narzędzia zmienności rytmu serca. Najpierw krótkie tło. Mamy dwa odrębne układy nerwowe. Pierwszy, centralny układ nerwowy, kontroluje świadome funkcje, takie jak funkcje mięśni i nerwów. Drugi układ nerwowy nazywa się autonomicznym (lub nieświadomym) układem nerwowym (ANS), który kontroluje funkcje naszych narządów wewnętrznych. Autonomiczny układ nerwowy jest podzielony na dwie gałęzie, które w zdrowiu są zawsze w zrównoważonym, ale gotowym stanie. Układ współczulny lub walki lub ucieczki jest skoncentrowany w rdzeniu nadnerczy i wykorzystuje chemiczną adrenalinę, aby powiedzieć naszym ciałom, że niebezpieczeństwo się zbliża, czas uciekać. Czyni to poprzez aktywację szeregu reakcji biochemicznych, których centrum stanowią szlaki glikolityczne, które przyspieszają rozkład glukozy do wykorzystania jako szybkiej energii, abyśmy mogli uciec.
Natomiast gałąź przywspółczulna, wyśrodkowana w korze nadnerczy, jest ramieniem autonomicznego układu nerwowego. Szczególny nerw łańcucha przywspółczulnego, który unerwia serce, nazywa się nerwem błędnym. Spowalnia i rozluźnia serce, podczas gdy gałąź współczulna przyspiesza i zwęża serce. To właśnie brak równowagi tych dwóch gałęzi jest odpowiedzialny za znaczną większość chorób serca.
Korzystając z monitorowania zmienności rytmu serca, które daje w czasie rzeczywistym dokładne obrazowanie stanu tych dwóch gałęzi ANS, w czterech badaniach wykazano, że pacjenci z chorobą niedokrwienną serca średnio zmniejszają aktywność przywspółczulną o więcej niż jedna trzecia. Zazwyczaj im gorsze jest niedokrwienie, tym niższa aktywność przywspółczulna (5/134). Ponadto wykazano, że około 80% zdarzeń niedokrwiennych poprzedza znaczące, często drastyczne, zmniejszenie aktywności przywspółczulnej związane z aktywnością fizyczną, zaburzeniami emocjonalnymi lub innymi przyczynami.6 To odkrycie kontrastuje z innymi, które pokazują, że ludzie, którzy mają normalną przywspółczulną aktywność, a następnie gwałtownie zwiększają aktywność współczulną (aktywność fizyczna lub często szok emocjonalny), nigdy nie cierpią na niedokrwienie. Innymi słowy, bez uprzedniego zmniejszenia aktywności przywspółczulnej, aktywacja współczulnego układu nerwowego nie prowadzi do MI.7. Przypuszczalnie mamy mieć czas nadmiernej aktywności współczulnej; to jest normalne życie. To, co jest niebezpieczne dla naszego zdrowia, to ciągły, uporczywy spadek naszej aktywności przywspółczulnej lub przywracania życia. W tym spadku aktywności przywspółczulnej pośredniczą trzy przekaźniki chemiczne przywspółczulnego układu nerwowego: acetylocholina, NO i cGMP. To właśnie tam staje się fascynujące, ponieważ wykazano, że kobiety mają silniejszą aktywność wagalną niż mężczyźni, prawdopodobnie przyczyniając się do różnicy płci w częstości występowania MI.8 Nadciśnienie powoduje spadek aktywności wagalnej, palenie powoduje spadek aktywności wagalnej, cukrzyca powoduje spadek aktywności n.błędnego, a stres fizyczny i emocjonalny powoduje także spadek aktywności przywspółczulnej. 9–12 Wykazano, że wszystkie istotne czynniki ryzyka zmniejszają aktywność regeneracyjnego układu nerwowego w sercu.
Z drugiej strony, główne leki stosowane w kardiologii – azotany – stymulują wytwarzanie NO (podtlenku azotu), co w górę reguluje przywspółczulny układ nerwowy. Aspiryna i statyny również stymulują produkcję ACH i NO, dwóch głównych mediatorów przywspółczulnego układu nerwowego (dopóki nie spowodują spadku odbicia tych substancji, co jeszcze bardziej pogorszy aktywność przywspółczulną). Wreszcie, blokery B nazywane są blokerami B, ponieważ blokują one aktywność współczulnego układu nerwowego. Podsumowując, czynniki ryzyka i interwencje, które zostały faktycznie przeprowadzone w czasie, pomagają zrównoważyć ANS. Niezależnie od ich wpływu na rozwój blaszki miażdżycowej i zwężenia ma niewielkie znaczenie.
Jaka jest sekwencja zdarzeń prowadząca do zawału serca?
Po pierwsze, w zdecydowanej większości przypadków patologia nie będzie kontynuowana, dopóki ten warunek nie zostanie spełniony, występuje obniżona aktywność toniczna przywspółczulnego układu nerwowego. Potem następuje wzrost aktywności współczulnego układu nerwowego, zwykle stresora fizycznego lub emocjonalnego, który podnosi produkcję adrenaliny, która kieruje komórki mięśnia sercowego do rozkładu glukozy za pomocą tlenowej glikolizy (pamiętaj, że nie ma zmian w przepływie krwi mierzonym przez pO2 w komórki wystąpiły). Ten rozwój przekierowuje metabolizm serca z dala od preferowanego i najbardziej wydajnego źródła paliwa, jakim są ketony i kwasy tłuszczowe. To wyjaśnia, dlaczego pacjenci z sercem często czują się zmęczeni przed swoimi zdarzeniami. To wyjaśnia również, dlaczego dieta o wysokiej zawartości tłuszczu i niskiej zawartości glukozy ma kluczowe znaczenie dla zdrowia serca. W wyniku współczulnego wzrostu i wynikającej z niego glikolizy następuje dramatyczny wzrost produkcji kwasu mlekowego w komórkach mięśnia sercowego. Dzieje się tak w praktycznie 100% zawałów serca, bez wymaganego mechanizmu tętnicy wieńcowej.13,14 W wyniku wzrostu kwasu mlekowego w komórkach mięśnia sercowego dochodzi do miejscowej kwasicy. Ta kwasica powoduje, że wapń nie może dostać się do komórek, przez co komórki są mniej zdolne do kurczenia się.15 Ta niezdolność do kurczenia się powoduje miejscowy obrzęk, dysfunkcję ścian serca (zwaną hipokinezą, cechą choroby niedokrwiennej widzianej na stresie) echa i testy wytrzymałościowe jądrami talu), a ostatecznie martwicę tkanki, którą nazywamy MI. Zlokalizowany obrzęk tkanek zmienia również hemodynamikę tętnic zatopionych w tej części serca, powodując samo ciśnienie, które rozrywa niestabilne płytki, co dodatkowo blokuje tętnicę i pogarsza hemodynamikę w tym obszarze serca. Tylko to wyjaśnienie mówi nam, dlaczego pękają płytki, jaka jest ich rola w procesie zawału serca oraz kiedy i jak należy się nimi zająć; to jest tylko w najbardziej krytycznych, ostrych sytuacjach. Tylko to wyjaśnienie wyjaśnia wszystkie obserwowane zjawiska związane z chorobami serca. Prawdziwe pochodzenie chorób serca nie może być bardziej jasne.
Ostatnie pytanie brzmi: dlaczego to rozumienie chorób serca ma znaczenie, poza tym, że jest przedmiotem zainteresowania akademickiego? Pierwszą i oczywistą odpowiedzią jest to, że jeśli nie znasz przyczyny, nie możesz znaleźć rozwiązania. Rozwiązaniem jest ochrona naszej przywspółczulnej aktywności, stosowanie leków ją wspierających i odżywianie serca tym, czego potrzebuje. Odżywianie naszego przywspółczulnego układu nerwowego jest w zasadzie tym samym, co demontaż sposobu życia, do którego ludzie są nieodpowiedni. Moim zdaniem ten sposób życia nazywa się cywilizacją przemysłową. Znane rzeczy, które odżywiają przywspółczulny układ nerwowy, to kontakt z naturą, kochające relacje, zaufanie, bezpieczeństwo ekonomiczne (cecha rdzennej ludności na całym świecie) oraz seks – w pewnym sensie – zupełnie nowy świat.
Lekiem, który obsługuje wszystkie aspekty przywspółczulnego układu nerwowego, jest lek z rośliny strophanthus o nazwie ouabain lub g-strofantyna. G-strofantyna jest endogennym hormonem wytwarzanym w korze nadnerczy z cholesterolu, którego wytwarzanie jest hamowane przez statyny, który ma dwie zasadnicze znaczenie dla zdrowia serca i nie jest wykonywany przez żaden inny lek. Po pierwsze, stymuluje produkcję i uwalnianie ACH, głównego neuroprzekaźnika przywspółczulnego układu nerwowego. Po drugie, i co najważniejsze, przekształca kwas mlekowy – główną truciznę metaboliczną w tym procesie – w pirogronian, jedno z głównych i preferowanych paliw komórek mięśnia sercowego. Innymi słowy, przekształca „truciznę” w składnik odżywczy.
Być może dzięki tej „magii” praktykujący medycynę chińską twierdzą, że nerki (tj. nadnercza, w których powstaje ouabain) odżywiają serce. W ciągu wielu lat używania ouabain w praktyce nie miałem ani jednego pacjenta, który miał MI podczas przyjmowania. To naprawdę dar dla serca.
Wreszcie, zrozumienie chorób serca prowadzi nas do właściwej diety, która jest bogata w zdrowe tłuszcze i rozpuszczalne w tłuszczach składniki odżywcze, i ma niską zawartość przetworzonych węglowodanów i cukrów, które są znakiem przemysłowego, cywilizowanego życia.
dr Thomas Cowan, autor ksiązek

WANDALUZJA SDS

No nareszcie coś konkretnego: Syn Berii ogłosił, że w ich moskiewskim domu mieszkał Robert Oppenheimer. Putin zaś ogłosił, że na Planie Saharowa zniszczenia USA i Europy Zachodniej Car-Bombą na dnie Atlantyku jest tylko podpis Ławrentego Berii jako szefa Komitetu Bezpieczeństwa Nuklearnego ZSRS. Podpisu Stalina NIE MA. Putin nie podał jednak DATY, która jest tu bardzo ważna, ale musiało to być według instrukcji Generalissimusa. Ten w roku 1947 został wzięty w Kijowie do niewoli przez Największego Partyzanta II.WŚ Górę-Dolinę, marszałka mego ojca nad Dnieprem, i po naradzie mego ojca z marszałkami Broz-Tito i Żukowem oraz Nikitą Chruszczowem został wydany Szendzielarzowi-Łupaszce, który go ZAKATOWAŁ.
Według mnie wyrok Zakatowania Generalissimusa tłumaczy tylko Plan Saharowa. Na zdjęciu IPN mój ojciec w sztabie Broz-Tito w Berdyczowie jest podpisany jako ŁUPASZKO ??? czyli zagończyk, który wzbogacił się na Turkach a Generalissimus miał twarz Katalogowego Turka. Zdjęcie to było sprawdzane przez Bank Atlantycki w Belgradzie i Zagrzebiu, że mój kapitał nie jest KOMINTERNOWSKI, o co oskarżają mnie Cherubin Hitlera z Rotszyldem.
Mój ojciec do Katowania się absolutnie nie nadawał, więc katować Generalssimusa musiał Szendzielarz-Łupaszko. Szendzielarz został Wypożyczony memu ojcu przez Bolesława Piaseckiego jako Ukrainiec więc chciałem to wyjaśnić z panem Jarosławem Piaseckim, ale kilku polityków z Antonim Macierewiczem nie załatwiło mi tego.
Trzeba poprosić Władymira Władymirowicza o ujawnienie DATY Planu Saharowa, bo musiał być 10 lat PRZED sowiecką bomba WODOROWĄ, wobec czego Car-Bomba BERII była z 2 czechosłowackich STRATEGICZNYCH bomb atomowych Tesli, które Benesz zrobił dla Stalina na Warszawę i Berlin, bo III Na Londyn Anglicy zarekwirowali w MONACHIUM. Bierut prowadził w tej sprawie śledztwo we Wrocławiu, w którym ujawniono 4 pociągi ze złotem SERBSKIM. – Jeśli tu ktoś widzi jakieś mataczenie czy BEŁKOCZENIE to Zero-Heroj.
Skarb Włastów w Modlinie nie miał nic wspólnego z Granicą Niemicko-Żydowską na Missisipi. Uchwała Sztabu Generalnego Wehrmachtu w przytomności Naczelnego Wodza Adolfa Hitlera o Budowie TAKTYCZNEJ Bomby Atomowej była w DNIU kapitulacji Modlina. Preambuły śledztw US Army i Armii Czerwonej w/s Hitlerowskiej Bomby Atomowej są identyczne: HITLEROWSKIA BOMBA ATOMOWA ZOSTAŁA ZFINANSOWANA ZA OGROMNE SKARBY WYWIEZIONE Z POLSKI I INNYCH KRAJÓW OKUPOWANYCH, czyli że chodziło o Skarbiec Włastów i Złoto Serbskie – więc gdzie tu BEŁKOCZENIE.
Gdy ZAPROTESTOWAŁEM angielskie datowanie STONEHENGE to dr Juliusz Ziomecki odpowiedział: Bełkot Intelektualny, co znaczyło, że nie można mówić o tym Po Polsku. Stonehenge nie zbudowali jednak Iberowie czy Murzyni kultury pucharów dzwonowatych, gdyż była to kultura EGIPSKA, która ZBURZYŁA Stonehenge, co Anglicy musieli UZNAĆ za mną.
Granica niemiecko-żydowska na Missisipi WYNIKAŁA nie ze Skarbca Włastów, ale NAUK politologów UMon, którzy uczyli Adolfa, że Rosję ma w KIESZENI Paktem Antykominternowskim, do którego Polska – jako państwo faszystowskie – przystąpić MUSI. Więc Adolf wsadził sobie tą garść pakułów do kieszeni, a jak miał w kieszeni Garść Kłaków to po przystąpieniu do Paktu Antykominternowskiego Cesarstwa Kwitnącej Wiśni miał też Granicę Wschodnią na MISSISIPI.
Beck stwierdził jednak, że Adolf jest ŁŻYM Antykominternowcem, gdyż nie zamknął tajnych kont szwajcarskich i nie skonfiskował kapitałów Rotszylda i Rokefelera – ale jak mógł Konfiskować skoro był Agentem Rotszylda Paryskiego. Sprawę granicy Na Missisipi wygrał Pan Wojny Winston Churchill, który po wypiciu tylko Pół Butelki Szkockiej ZŁAMAŁ preliminarz pokojowy SS-NKWD z Zakopanego.
Bitwa nad Bzurą była Wykluczeniem Paktu Antykominternowskiego, gdyż WYKLUCZYŁA Rozejm polsko-niemiecki, w którym Niemcy zagraliby Wielkoprzemysłową Produkcją Amerykanów na Syberii, co WYGRAŁ Władymir Władymirowicz do odzyskania kapitałów sowieckich. Pokłóciłem się w tej sprawie ze Stanisławem Michalkiewiczem.

CZAS NA OBIETNICE WYBORCZE

WYNIKI WYBORÓW DLA PIS, CZAS NA OBIETNICE WYBORCZE. SENIORZY DOSTANĄ PO 10 TYS. ZŁ
Gdy Prezydent Wałęsa zaczął grozić mi ŚMIERCIĄ to obaliłem go Etatyzmem Pruskim. Zwróciłem się też po raz ostatni do Urszuli Sipińskiej o głosowanie Przeciw Wałęsie, ale mianowany przez jej rodzinę komisarz jej kapitału politycznego ENDEK Tomasz Wołek poparł Wałęsę, co było Końcem kapitału politycznego Markizessy, po której schedę przejęła córka Hitlera z zamrożonej spermy z Dupy Francoisa Mitterranda.
Najpierw ogłoszono wyraźne zwycięstwo Wałęsy, ale potem przewaga malała, malała… aż zatoczył się i musiano go stawiać na nogi zastrzykami. Musiałem skontrować słynne: POLACY BĘDĄ KLĄĆ, ALE GŁSOWAĆ NA MNIE imperatywem, że Lepszy Poczytalny Kwaśniewski od Niepoczytalnego Wałęsy.
Prezes Polskiego Komitetu Pamięci Ofiar Stalinizmy, dr Leszek Skonka, zaklinał mnie: CZEGO SIĘ PAN KOMPROMITUJE SIPIŃSKĄ, do obalenia Wałęsy ETATYZM PRUSKI WYSTARCZY. Ponieważ Etatyzm Pruski awansował Średnią kadrę techniczna i administracyjną, a są to zwykle ojcowie rodzin, to Skonka wydał Specjalny numerowany egzemplarzowo numer Pamięci Narodu o Etatyźmie Pruskim, który dostali komisarze wyborczy Sojuszy Lewicy Demokratycznej, którzy pokazywali go Komu Trzeba.
Na pytanie, Gdzie można ten numer dostać odpowiadali BĘDZIE W KIOSKACH, ale potem cały ten numerowany wewnętrznie Numer zniszczono – żeby się Bydło Wyborcze nie dowiedziało, co jest tajemnicą powrotu do władzy Lewicy KAWIOROWEJ z Kwąśniewskim. Sprawa wydała się, gdy Skonka POBIŁ SIĘ z Tejkowskim oficjalnie o kilka milionów dolców, co załatwił komisarz finansowy SLD Chmielowiec. Na pytanie Dlaczego Pański Syn w USA jest Tak Bogaty? Skonka odpowiadał, BO ON SIĘ BOGATO OŻENIŁ
W moim Etayźmie Pruskim była Policja Finansowa, obsadzona przez NIEPEŁNOSPRAWNYCH, załatwienia czego podjął się Wobec Mnie Kornel Morawiecki, co wykorzystał tylko do Powrotu do Polityki a były komunistyczny wywiad wojskowy ostrzegł mnie, że Kornel Morawiecki jest funkcjonariuszem sowieckiego szwadronu ŚMIERCI jako Zawodowy Prowokator, mającym na Rozkładzie wielu Polaków.
Ta Policja Finansowa mogła być wzmacniana emerytami – wobec czego oszalbierzeni nimbem Polskiego TODTa upomnieli się widocznie o obietnice Karnala Morawieckiego toteż PODZIELONO ICH 10 Tysiącami Złotych Na Emeryta.

Nie Umywa Się.

Sprawę tą ZAŁATWIŁEM ćwierć wieku temu. Gdy Murzyni amerykańscy zażądali od Europejczyków 10 BILIONÓW DOLARÓW ZA HANDEL NIEWOLNIKAMI to odpowiedziałem, że poza Hendlem Niewolnikami była Eksploatacja Niewolników a Przemysł Plantatorski na Południu opierał się na pracy Niewolniczej.
Na handel niewolnikami i ich eksploatację w mieli Prawie Chrześcijańskim MONOPO Żydzi, co Oliver Cromwell chciał to Złamać: Kazał więc nałapać Pejsatych, których załadował do zdezelowanych statków, z którymi popłynął na Karaiby. Ale Hiszpanie nie chcieli ich kupować więc kazał zatopić statki z trefnym towarem i na Pocieszenie anektował Jamajkę, co się nazywa SKOKIEM CROMWELLA NA JAMAJĘ.
Poszedł jednak Po Rozum do Glowy i wprowadził RELIGIĘ dla handlu i eksploatcji niewolników, z OBRZEZANIEM PO ŚMIECI, która nazywa się MASONERIĄ. Ponieważ Anglia została Zagrożona sojuszem hiszpańsko-polskim to SKAPITULOWAŁ przed Rabinami oddając im Masonerią za wywołanie przez jezuitów Powstania Chmielnickiego i likwidację przez Szwedów metalurgii Powiślańskiej na której Wisiały 3 imperia kolonialne, Holenderskie, Hiszpańskie i Portugalskie.
Każdy rabin jest jezuitą a jezuici byli polską policją polityczną, która oddała nie tylko skarbiec Lwowski Cameronowi-Krzywonosowi, ale i Skarbiec Rzeczpospolitej i strategiczne zapasy saletry w Sandomierzu Szwedom – skąd smażenie jezuitów na wolnym ogniu. Gdy po bitwie pod Warką książę Hesji zapytał o wysokość okupu to polscy oficerowie wyjęli szable i Rozsiekali Go.
Murzyni SCHOWALI SIĘ ze swymi 10 bilionami dolców. Leopold Kongijski sprzedał 10 milionów Murzynów Arabom a do Cesarzowej Zofii (1682-89) głównym dostawcą niewolników dla Turcji była Rosja, do czego amerykański handel niewolniczy Nie Umywa Się.

Polska szykuje się do nowego „Potopu”

Amerykańska armia przeprowadzi w przyszłym roku zakrojone na szeroką skalę manewry wojskowe. Będzie trenować przerzut 37 tys. żołnierzy przez Niemcy do Polski i krajów bałtyckich.

Amerykańska armia przeprowadzi w przyszłym roku zakrojone na szeroką skalę manewry wojskowe. Będzie trenować przerzut 37 tys. żołnierzy przez Niemcy do Polski i krajów bałtyckich. Przez Atlantyk zostanie wysłanych 20 tys. żołnierzy. Będzie to – jak informują amerykańskie siły wojskowe – największe przemieszczenie wojsk do Europy od 25 lat.
Co jest celem przeprowadzania manewrów na tak dużą skalę? – To ważne, by w krótkim czasie pokazać swoją siłę. Nasz stan gotowości uspokoi naszych sojuszników i odstraszy możliwych przeciwników – oświadczył dowódca wojsk amerykańskich w Europie, generał Christopher G. Cavoli.
Wygląda na to, że jest to częścią nowej i zaplanowanej prowokacji wobec strony rosyjskiej. Oczywiście USA chcą jeszcze raz pobrzęczeć bronią, jeszcze raz pokazać swoje przywiązanie do „pokoju”.
Zaplanowane na przyszły rok i największe od 25 lat manewry wojskowe USA w Europie mają też pomóc w realizacji wielomiliardowego budżetu obronnego. To nic innego, jak kolejna próba zebrania pieniędzy od ich sojuszników, którzy są zobowiązani płacić odpowiednie daniny na rzecz wspólnego budżetu NATO. A co im innego pozostało? Ostatecznie dla USA to biznes. Przecież nie oni będą ponosić większość kosztów, tylko takie państwa jak Polska. Tak było i tak pozostanie.
Niewykluczone, że podczas takich manewrów zostaną podpisane jakieś dodatkowe porozumienia, zobowiązujące członków sojuszu do zakupu najnowszej amerykańskiej broni. Tym bardziej, że coraz więcej państw zaczyna kupować sprzęt wojskowy nie od USA tylko od Rosji mimo stanowczych protestów USA. Ostatnio prócz Turcji to samo robią Indie a nawet, jak się dowiadujemy, Arabia Saudyjska. Nie wspomnę już o takich państwach jak Irak czy też Pakistan. To musi USA boleć. Kto im pozostaje – Izrael i UE.
Przypomnijmy, że zgodnie ze wspólną deklaracją o pogłębianiu współpracy obronnej, podpisanej we wrześniu przez Prezydentów Polski i USA Stany Zjednoczone planują zwiększyć swoją aktualną obecność wojskową w Polsce, wynoszącą około 4,5 tys. rotujących się żołnierzy.
„Ta trwała obecność wzrośnie w najbliższej przyszłości o około 1 tys. dodatkowych żołnierzy i będzie skoncentrowana na zapewnieniu w Polsce dodatkowych zdolności obrony i odstraszania” – czytamy. Umowa zawiera również listę uzgodnionych lokalizacji dla planowanej zwiększonej obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych w Polsce.
Zwiększenie obecności wojskowej USA na granicach wschodnich nie można interpretować jako części strategii obronnej wobec Rosji, lecz jako potencjalne zagrożenie, wykraczające poza ramy zwykłej strategii obronnej. Nie sprzyja to zachowaniu stabilności i umocnieniu regionalnego bezpieczeństwa, dlatego Rosja będzie zmuszona do podejmowania kroków odwetowych.
To naturalna i uzasadniona reakcja Rosji. Na oczywiste prowokacje USA, a pod ich auspicjami prowokacje militarne NATO (oczywistego osaczania bazami, czasowym stacjonowaniem, komponentami, flankami-wschodnimi, północnymi) – Rosja odpowiada podobnie!
Dopóki Unia Europejska nie pozbędzie się garbu NATO (czytaj USA, bowiem NATO jest instrumentalnym narzędziem amerykańskiej polityki zagranicznej – strategii USA ogniskowania zagrożeń, konfliktów jak najdalej od bezpiecznych granic USA), tak długo kwestia zagrożeń militarnych będzie co jakiś czas odświeżana. Zaś działania w sferze stabilizacji i pokojowej koegzystencji państw i narodów, będą spychane na daleki plan polityki.
Jan Radžiūnas
http://ndp.neon24.pl/

Do Przyjaciół z PiS-u.

Mógł mój wieszcz ukochany pisać „Do przyjaciół Moskali”, tym bardziej mogęć i ja do przyjaciół – wyborców PiS-u.

Chciałem najpierw zatytułować zgrabniej „Do przyjaciół Pisiaków” – akurat w moim odczuciu słowo „Pisiak” brzmi przyjaźnie i sympatycznie, ale odczucia są różne i zwłaszcza w dzisiejszej dobie powszechnego kaleczenia angielszczyzny skojarzy się niektórym z „piss-taking” i będzie zupełnie niezamierzona obraza.
[Z tym całkowicie zbędnym zalewem angielszczyzny to skaranie Boskie – jak nie „hat-trick Kurskiego”, czy „Foods by Ann” tej blachary od Lewego, to już nie tylko kolorowe magazyny dla gospodyń reklamują różne „must-have” do kibla, ale nawet patriotyczne „internaty” piszą o „must-have” pod choinkę, o hejtach i fejmach nie wspominając („mimo hejtu ze strony innych magnatów, nasz bohater dobro Ojczyzny nad prywatny fejm zawsze przedkładał”). Zaiste, jak ja przeżyłem pół życia zupełnie nie znając języka sepleniąco-kluskowego, a przecież jakoś się z bliźnimi komunikowałem … Nie wiem czemu, ale mam takie wrażenie, że im kto głupszy, tym łacniej bjuty naszego languidża obcemi wtręty zaśmieca].
No ale o co kaman (napisałem „kaman”? jak widac przyganiał kocioł garnkowi …)
Z wiekiem zdaję się łagodnieć, choć czasem rzecz jasna szlag mnie trafia i cholera jasna, szczególnie ostatnio jak słucham sobie na smartfoniku przy pracach domowych wykładów różnych profesorów-mediewistów o wczesnych dziejach Polski.
Tyle tam jest w komentarzach chlewa i gnojówki, że niejeden przedwojenny furman by spąsowiał – a do tego cała rzesza durniów mogących swoją megalomanią konkurować z Bolkiem Wałęsą (np. pod wykładem o Wincentym Kadłubku jakaś pani oburza się, że wykładowca nazywa go mistrzem, jakby był szewcem, a inny znowu gagatek tłumaczy, że ten Wincenty to jakiś tłuk był i być może prawo w Paryżu czy Bolonii studiował, ale wiele się nie nauczył – autentyczne!).
Zaiste, zaczynam w pełni rozumieć, co miał Stanisław Lem na myśli, kiedy wypowiadał swoja znaną opinię o internecie.
Ale wracając do przyjaciół czyli PiS-u sympatyków, nie tylko nie zamierzam nikogo tuż na finiszu kampanii przekonywać, ale wręcz chciałem się im wytłumaczyć, dlaczego tym razem poprę Konfederatów.
PiS i tak ma wygraną w kieszeni i oby tylko nie został przeważony przez połączone siły trójgłowego smoka czyli POKO, Peezelu i komuchów w wersji s.g. (sodomicko-gomoryckiej, dziś bowiem nawozem rewolucji nie ma być już robotnik wielkoprzemysłowy, ale hiv-lgbt i nie górnik przodowy, ale penetrator analny itd).
Większość sympatyków i wyborców PiS-u to szczerzy polscy patrioci, za jakiego i ja sam chciałbym się uważać i JESZCZE BARDZIEJ.
Uważam – a uważać choćby błądząc każdemu wolno – że Konfederacja jest jak PiS (bez obrazy!), z ta różnicą że:
– miast ślepo ufać Amerykanom jak mordowani dziś na oczach świata syryjscy Kurdowie, uważają, że należy budować WŁASNĄ, POLSKĄ siłę, a wtedy to i NATO i Amerykanie dopomogą
– miast leżeć plackiem czy raczej macą zaprawioną krwią chrześcijańskich pacholąt przed Żydowinami, a już szczególnie przed szemranym towarzystwem z przedsiębiorstwa holokałowego, nie zamierzają wcale uznawać zwierzchnictwa Jonny Danielsa nad konstytucyjnymi władzami RP
– nie zamierzają konsultować wewnętrznego prawodawstwa ani z botoksową Żorżetą ani ze starym przekrętem Nachujnam Beniaminem ani innym Onanem
– wierzą, że kultura polska więcej skorzysta na niekrępowaniu przedsiębiorczości Polaków, niż na wydawaniu milionów na urzędników Glińskiego, czy na finansowaniu rejudaizacji Polski z naszych podatków
– nigdy nie zdradzą polskich kresów, a Rodacy na wschodzie są i będa dla nich szansą i zobowiązaniem, a nie kłodą u nogi
– nie będą się hańbić akceptacją ludobójczego banderyzmu
– powstrzymają przyśpieszaną przez PiS wymianę struktury etnicznej Polski i zagwarantują, że jej elitą będą Polacy, a nie np. Ukraińcy z wizji pobożnego Gowina
itd itd
Dlatego też pokój nam wszystkim, kochajmy się, niech każdy głosuje jak mu rozum i serce podpowiada i proszę się ani na mnie nie gniewać ani tym bardziej pomstować i wyklinać, jeśli zgodnie z zapowiedzią zagłosuję nie na PiS, a na jego bardziej prawicową wersję, czyli Konfederatów
[z wyboru przykładów widać po mnie, ze bliżej mi do narodowego skrzydła niż do wolnościowego, ale i tacy i owacy są uważam potrzebni].
PS
Moimi poczynaniami nie steruje Putin, bo jak widać choćby na zdjęciu, Władimir Władimirowicz jest na grzybach, choć w porównaniu z borowikami przyniesionymi ostatnio przez moją lepszą połowę jest z niego „tonkaja buławka” (mam wrażenie, że Google zupełnie opacznie oddał „cienkiego bolka” po rosyjsku, ale trudno …)
[Panie autorze, na nic zarzekanie się, na nic argumenty – jak już ta gównogłowa hołota spod znaku PIS kogoś uzna za agenta Putina, to nie ma odwołania. – admin]

Współorganizator synodu: Najpierw żeński diakonat, potem… kapłaństwo kobiet.


Według biskupa Erwina Kräutlera, głównego autora dokumentu roboczego trwającego w Watykanie Synodu Amazońskiego, postulowany tam diakonat żeński byłby wstępem do… wyświęcania kobiet na kapłanów Kościoła katolickiego.
Współorganizator synodu: Najpierw żeński diakonat, potem… kapłaństwo kobiet
„W przemówieniu po środowym briefingu prasowym Synodu urodzony w Austrii biskup emerytowany z Xingu w Brazylii powiedział, że popiera ordynację kobiet. Zapytany przez reportera Edwarda Pentina, czy dotyczy to kobiet-księży, Kräutler powiedział: tak, to logiczne i dodał, że żeński diakonat w Amazonii może być krokiem do osiągnięcia tego celu” – pisze portal Life Site News.
– Wielu biskupów [na synodzie] opowiada się za diakonatem kobiet – stwierdził Kräutler.
[Czy chodzi o biskupów Rosenkranza, Grynszpana i Kundelmana? – admin]
Emerytowany już hierarcha pracował przez lata jako misjonarz w regionie Amazonii. Ostatnio był głównym autorem wzbudzającego wiele kontrowersji i sprzeciwów dokumentu roboczego synodu, czyli Instrumentum laboris.
Dopytywany przez reporterkę LSN Diane Montagna, co sądzi o jego koncepcji papież Franciszek, odpowiedział, że nikt tego nie wie.
Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?
Źródło: LifeSiteNews.com, The RemnantVideo/You Tube.
RoM
http://www.bibula.com

Polski dramat podatkowy, czyli to co wydawało się być dnem, jest sufitem dla kolejnego dna


System podatkowy w Polsce jest skomplikowany, czasochłonny i mało przyjazny dla ludzi prowadzących działalność gospodarczą – takie wnioski płyną z raportu „International Tax Competitiveness Index 2019” opublikowanego przez organizacja Tax Foundation z USA.
Na 36 objętych badaniem krajów należących do OECD, Polska zajęła przedostatnie 35. miejsce.
Nie powinno to nas jednak dziwić, skoro sama tylko ustawa o VAT liczy sobie 330 stron, a przeciętna polska firma poświęca na obsługę podatków pośrednich aż 172 godziny w ciągu roku (średnia OECD to 54 godzin).
Kiedy w 1993 roku uchwalano ustawę o podatku od towarów i usług (VAT) liczyła ona zaledwie 16 stron. W 2017 roku ustawa liczyła już 178 stron. W ciągu dwóch kolejnych lat liczba stron zwiększyła się do 330 (stan na wczoraj).
Skomplikowany, mało przyjazny dla przedsiębiorców system podatkowy (czego przykładem jest licząca 330 stron ustawa o VAT), to jeden z zarzutów wobec naszego kraju jaki wyłania się po lekturze raportu „International Tax Competitiveness Index 2019” opublikowanego przez organizacja Tax Foundation z USA.
Konsekwencją skomplikowanego systemu jest to, iż polskie firmy muszą poświęcać wyjątkowo dużo czasu na obsługę podatków pośrednich. Statystycznie zajmuje to aż 172 godziny w ciągu roku, kiedy średnia dla wszystkich państw OECD wynosi 54,1 godzin, a w najlepszej pod tym względem Szwajcarii przedsiębiorcy poświęcają w tym celu jedynie 8 godzin rocznie.
Ostatecznie Polska znalazła się w rankingu przygotowanym przez Tax Foundation dopiero na 35. miejscu (wśród 36 klasyfikowanych państw OECD).
Co ciekawe – najbardziej przyjazny system podatkowy wśród badanych państw funkcjonuje w Estonii. Na trzecim miejscu w rankingu znalazła się Łotwa, a na czwartym – Litwa. Nie miałbym nic przeciwko, aby rządzący nami politycy poświęcili trochę czasu i dokonali analizy systemów podatkowych, jakie funkcjonują w tych państwach. Wnioski racjonalizatorskie na podstawie zdiagnozowanych różnic byłyby bardzo mile widziane.
Źródła informacji:
> International Tax Competitiveness Index 2019 (TaxFoundation.org)
> Ustawa z dnia 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług (Sejm.gov.pl)
Ludzie źli i podli twierdzą, że stopień komplikacji systemu podatkowego w Polin nie jest przypadkowy i nie wynika bynajmniej z niekompetencji osób go tworzących i ulepszających. Ale kto by na to zwracał uwagę.
Admin

80 lat temu Niemcy rozstrzelali obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku


Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku we wrześniu 1939 r. zorganizowana przez grupę polskich pocztowców była jednym z pierwszych starć zbrojnych II wojny światowej. Niemiecki sąd polowy w dwóch procesach skazał na śmierć przez rozstrzelanie 38 obrońców. Wyrok wykonano 5 października na ćwiczebnym poligonie na obszarze dzisiejszego osiedla Zaspa.



Polski Urząd Pocztowo-Telegraficzny w Gdańsku utworzono na mocy postanowień traktatu wersalskiego z 1919 r. oraz konwencji polsko-gdańskiej z 1920 r. W 1921 r. utworzono Dyrekcję Poczt i Telegrafów RP, która mieściła się przy placu Heweliusza, w gmachu dawnego pruskiego szpitala wojskowego.

Podlegały jej trzy urzędy pocztowe: Gdańsk 1 w gmachu przy pl. Heweliusza na Starym Mieście, Gdańsk 2 na Dworcu Głównym w pomieszczeniu PKP, oraz Gdańsk 3 w gdańskim porcie, tzw. Poczta Morska. Urząd Gdańsk 1 stał się od 1930 r. głównym urzędem pocztowym w Gdańsku, mieściła się w nim m.in. centrala telefoniczna z bezpośrednim połączeniem z Polską.

W kwietniu 1939 r. dowództwo komórką samoobrony Poczty Polskiej objął ppor. Konrad Guderski, który został przysłany do Gdańska przez Sztab Główny Wojska Polskiego. Zajął się on szkoleniem pocztowców oraz przygotowaniem do obrony.

Atak na Pocztę Polską rozpoczął się o godz. 4:45 równocześnie z rozpoczęciem ostrzału Westerplatte przez pancernik Schleswig-Holstein. W skład sił niemieckich wchodziły specjalny oddział gdańskiej Policji Porządkowej oraz pododdziały SS. Z chwilą ataku Niemców w gmachu Urzędu Gdańsk 1 przebywało około 50 pocztowców.

Pierwszy atak, mimo że Niemcom udało się wedrzeć do budynku, zakończył się niepowodzeniem i został odparty. Drugi atak, który miał już wsparcie artyleryjskie, także zakończył się niepowodzeniem napastników. W jego trakcie śmierć poniósł dowódca obrony ppor. Guderski.

Kolejny atak z udziałem saperów oraz miotaczy ognia zmusił obrońców do zejścia do piwnic. O godz. 19 podjęto decyzję o kapitulacji. Jako pierwszy z płonącego budynku wyszedł dyrektor poczty Jan Michoń. Mimo że niósł białą flagę, został przez napastników zastrzelony.

Pocztowcy zostali aresztowani i umieszczeni w Prezydium Policji, rannych umieszczono w szpitalu miejskim. Po kilku dniach aresztowanych przeniesiono do Victoriaschule, więzienia, w którym w pierwszych dniach wojny więziono i torturowano gdańskich Polaków.

Obrońcy byli sądzeni w dwóch procesach przez sąd polowy, 8 września sądzono 28 pocztowców, 30 września pozostałych 10. Prokuratorem był Hans Giesecke, a sędzią Kurt Bode. Wszyscy obrońcy zostali skazani na śmierć za uprawianie partyzantki. Wyrok przez rozstrzelanie wykonano prawdopodobnie 5 października na ćwiczebnym poligonie policji gdańskiej na Zaspie.

W 1995 r. Sąd Krajowy w Lubece przeprowadził rewizję nadzwyczajną procesu pocztowców, stwierdzając m.in. pogwałcenie reguł postępowania sądowego i naruszenia postanowień IV konwencji haskiej. W jej wyniku zostali oni przez sąd uniewinnieni.

Gisesecke i Bode nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności za wyrok śmierci wydany na polskich pocztowców i po przejściu denazyfikacji kontynuowali swoje kariery prawnicze. Obaj zmarli w latach 70.

Po wojnie dawny Plac Heweliusza otrzymał nazwę Placu Obrońców Poczty Polskiej. Z okazji 40. rocznicy bohaterskiej obrony, 1 września 1979 r. na placu odsłonięto Pomnik Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku.

Znalezione przypadkowo w sierpniu 1991 r. podczas prac ziemnych szczątki 38 obrońców Poczty Polskiej zostały ekshumowane i ponownie pochowane na znajdującym się w pobliżu Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu w Gdańsku.

https://prawy.pl

Zagłada polskich elit. Egzekucje w Forcie Krzesławice pod Krakowem.

Między październikiem 1939 a listopadem 1941 r. Fort Krzesławice był głównym miejscem straceń polskich więźniów politycznych z Krakowa i jego okolic. Podczas kilkunastu egzekucji przeprowadzonych przez Niemców śmierć poniosło co najmniej 440 osób.

Pomnik poległych w Krzesławicach / Ivellios/Creative Commons 2.5
Oddziały Wehrmachtu wkroczyły do Krakowa 6 września 1939 r. Tydzień później w mieście pojawił się oddział Einsatzgruppe I, będący częścią specjalnej grupy operacyjnej niemieckiej służby bezpieczeństwa i policji bezpieczeństwa. Jej zadaniem było „zwalczanie wszystkich wrogich Rzeszy i Niemcom elementów na tyłach walczących wojsk”.
Od pierwszych dni okupacji mieszkańcy Krakowa poddani byli brutalnemu terrorowi. Był on wymierzony w pierwszym rzędzie w przedstawicieli polskiej elity intelektualnej, ludność żydowską oraz osoby w powiązane z ruchem oporu. Zatrzymani trafiali przede wszystkim do więzienia śledczego na Montelupich oraz zakładu karnego św. Michała przy ul. Senackiej.
Część spośród aresztowanych wysłano do niemieckich obozów koncentracyjnych, gdzie wielu z nich zamordowano. Miejsca, w których Niemcy dokonywali zbiorowych egzekucji to m.in. podkrakowskie Przegorzały oraz Puszcza Niepołomicka. W pierwszych latach okupacji głównym miejscem straceń więźniów politycznych z Krakowa był dawny Fort 49 „Krzesławice”.
Zbudowany przez Austriaków na przełomie XIX i XX w. fort artyleryjski był elementem pierścienia fortyfikacji Twierdzy Kraków. W okresie międzywojennym należał do Wojska Polskiego i pełnił funkcję magazynową. Na początku II wojny światowej przejęli go Niemcy i wywieźli z niego całą zgromadzoną amunicję.
Znajdujący się 13 kilometrów na północny-wschód od centrum Krakowa fort położony był z dala od osiedli ludzkich. Zamaskowany przed przypadkowymi świadkami był idealnym miejscem do przeprowadzenia eksterminacji polskich więźniów. Pierwsza zbiorowa egzekucja miała się tam odbyć w dniu 11 października 1939 r. W trakcie kolejnej, przeprowadzonej 15 listopada, Niemcy rozstrzelali 15 osób, w tym trzy kobiety.
W przeddzień egzekucji, zazwyczaj w godzinach popołudniowych, Niemcy wybierali ok. 25 więźniów i pod eskortą zawozili do fortu, gdzie zmuszali ich do kopania grobów. O świcie następnego dnia wyprowadzali z cel śmierci grupy skazańców i samochodami ciężarowymi wieźli na miejsce stracenia. Na miejscu mordowano ich nad skrajem przygotowanych uprzednio grobów, zazwyczaj strzałem w tył głowy.
Wśród ofiar znaleźli się przedstawiciele tzw. polskiej warstwy przywódczej, działacze polskiego podziemia, oficerowie rezerwy, nauczyciele, urzędnicy, a także uciekinierzy schwytani na granicy ze Słowacją. Rozstrzeliwano też uczniów, studentów, robotników i chłopów. Obok mieszkańców Krakowa i okolicznych miejscowości w forcie ginęły również osoby pochodzące z innych regionów Polski.
Przyjmuje się, że akcja eksterminacyjna w forcie Krzesławice trwała od jesieni 1939 do listopada 1941 r. Jej największe nasilenie przypadło na lato 1940 r., kiedy to Niemcy realizowali plan eksterminacji polskiej inteligencji w ramach akcji AB.
W trakcie przeprowadzonej pod koniec 1945 r. ekshumacji w 29 grobach odnaleziono 440 zwłok, zidentyfikowano 182. Szczątki ofiar przeniesiono do zbiorowej mogiły na zapolu fortu. W latach 50. XX w. w miejscu straceń powstał pomnik-mauzoleum ku czci ofiar.
Autor: Paweł Brojek
Źródło: Andrzej Chwalba: Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945. Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2011
https://prawy.pl

Ciąg dalszy Maćka z Torunia

Wczoraj przed Sądem Rejonowym w Toruniu (3 wydział rodzinny), odbyła się druga rozprawa Maćka z Torunia, oskarżonego przez dyrekcję szkoły podstawowej nr 10 w Toruniu (do której uczęszcza) i Kuratorium Oświaty, o… propagowanie nacjonalizmu, a jego rodzice o wychowanie dziecka w duchu prawdy historycznej i patriotyzmu, jakkolwiek kuriozalnie to nie brzmi.

Przypomnijmy czym to niby tak straszliwie zawinił 10-cioletni Maciek, któremu postawiono takie zarzuty, a jego rodzicom zagrożono nałożeniem kuratora i ograniczeniem praw rodzicielskich.
Otóż zwrócił uwagę ukraińskiemu koledze, że nie powinien wychwalać Stepana Bandery. Konflikt eskalował do takiego stopnia, że między chłopcami doszło do poważnej bójki poza terenem szkoły. Placówka ta, która wcześniej wyraźnie brała stronę Ukraińca, w marcu 2019 r. zwróciła się do sądu o wyciągniecie konsekwencji prawnych w stosunku do polskiego ucznia i jego rodziców, a nie do ukraińskiego sprawcy antypolskich wystąpień.
Na wczorajszej rozprawie sąd przesłuchał świadków tych wydarzeń, choć nie wszystkich, bo rodzice ukraińskiego ucznia, wraz z nim już w czasie wakacji opuścili nagle Polskę bez powiadomienia o tym fakcie prokuratury prowadzącej sprawę, sądu i szkoły do której uczęszczał ich syn.
Jednocześnie sąd na dzisiejszej rozprawie oddalił, jako całkowicie bezzasadne żądania Kuratorium Oświaty, skierowania Maćka i jego rodziców na badania OZSS, które miały być pretekstem do ograniczenia ich praw rodzicielskich.
Jednocześnie sąd przeprosił rodziców Maćka, za to, że wysunięto pod ich adresem żądanie przeprowadzenie tego rodzaju badania.
Kolejna rozprawa, miejmy nadzieję, że już ostatnia, odbędzie się 20 listopada 2019 r.
Tata Maćka wyraził podziękowania wszystkim, którzy zaangażowali się w sprawę Maćka, przesyłając na adres Fundacji Ordo Iuris kartki pocztowe ze wsparciem dla jego syna, które w tych miesiącach były dla niego ogromnym wsparciem. Pomogły Maćkowi i jego rodzicom zachować siłę w tych jakże trudnych dla nich dniach. Akcja z kartkami będzie kontynuowana aż do ostatniego dnia procesu.
Autorstwo: Jacek Boki
Źródło: NEon24.pl
https://wolnemedia.net

Na „zieloną rewolucję” w energetyce brakuje nam 100 mld zł. Czy rachunki pójdą ostro do góry!?

Aby Polska w ciągu 10 lat spełniła wymagany przez UE limit 32 proc. energii z OZE, potrzeba aż 300 mld zł na inwestycje związane z transformacją energetyczną.

Problem w tym, że polskie spółki energetyczne będą w stanie zapewnić (i to głównie poprzez zaciąganie nowych długów) najwyżej 2/3 tej kwoty. Skąd wziąć brakujące 100 mld zł? Przecież nie można się zadłużać w nieskończoność?
Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju mówi o enigmatycznych instrumentach kapitałowych. Dla mnie znacznie realniejszy jest scenariusz drastycznego wzrostu rachunków za prąd.
Paweł Borys, który pełni funkcję prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), podczas Kongresu Bankowości Korporacyjnej i Inwestycyjnej, stwierdził, że Polska potrzebuje ok. 300 mld zł na inwestycje związane z transformację energetyczną, aby w ciągu 10 lat osiągnąć oczekiwane przez Unię Europejską 32 proc. energii z OZE.
Skąd wziąć tak gigantyczne pieniądze? Borys uważa, że potencjał krajowych koncernów energetycznych to ok. 200 mld zł, z czego większość to pieniądze, które dopiero zostaną pozyskane w wyniku uruchomienia instrumentów dłużnych (kredytów i obligacji).
Co z resztą niezbędnych środków, którą umownie nazwiemy „luką w finansowaniu”? Kwotę około 100 mld zł ot tak sobie nie znajdziemy na ulicy, a banki będą raczej niechętne nastawione wobec perspektywy udzielania kolejnych kredytów zadłużonym po uszy firmom energetycznym.
Prezes PFR wspomina o enigmatycznych „instrumentach kapitałowych”, które miałby przygotować PFR. Osobiście uważam, że o wiele łatwiej będzie przerzucić koszt „transformacji energetycznej” na końcowych klientów, czyli nas wszystkich. Dlaczego? Otóż koszty pozyskania energii elektrycznej przez gospodarstwa domowe w Polsce są nadal jednymi z najniższych w Europie.
Gdy spółkom energetycznym skończy się możliwość finansowania rozwoju OZE z kredytów (bo banki przestaną ich udzielać) i obligacji (bo nie będzie chętnych do ich zakupu), to jedynym sposobem umożliwiającym dalszy rozwój OZE będą podwyżki taryf dla odbiorców końcowych.
Uzasadnienie będzie mniej więcej takie – modernizujemy energetykę na wzór i podobieństwo krajów Europy Zachodniej, zatem rachunki też muszą być zachodnie.
W takich okolicznościach żadne zaklinanie rzeczywistości przez polityków partii rządzącej nie pomoże. Zamrażać ceny prądu (czyli robić to, co udało się w 2019 roku) nie można w sposób ciągły. Efekt będzie taki, że Polacy zapłacą znacznie więcej za prąd. Jeśli nie od 2020, to już na pewno od 2021 roku.
Jedynym pytaniem, które w mojej ocenie wciąż pozostaje otwarte jest to, czy przez wspomniany okres 10 lat rachunki za energię wzrosną o kilkadziesiąt, czy może raczej o kilkaset procent?
Źródło informacji:
> Luka w finansowaniu transformacji energetycznej wynosi ok. 100 mld zł – Borys, PFR (PAP)

Starożytni Ariowie pochodzą z Syberii – największe badania DNA

Naukowiec z Kemerowa Aleksiej Fribus, docent katedry archeologii Kemerowskiego Państwowego Uniwersytetu w ramach międzynarodowej grupy naukowców udowodnił, że starożytni Aryjczycy przybyli do Indii z Syberii, podały służby prasowe KemSU.

Naukowcy przeprowadzili największe badanie DNA starożytnych ludzi w historii i podsumowali wyniki w artykule „Formowanie populacji ludzkich w Azji Południowej i Środkowej”, opublikowanym w czasopiśmie Science.
Artykuł naukowy jest wynikiem współpracy genetyków, antropologów i archeologów. Badanie koordynowane było przez znanego genetyka z Harvardu University, Davida Reicha.
Ponadto oprócz naukowców z Rosji i USA do projektu badawczego przystąpili ludzie z Austrii, Niemiec, Pakistanu, Indii, Afganistanu, Włoch, Hiszpanii, Anglii, Irlandii Północnej, Kazachstanu, Kirgistanu, Chorwacji, Czech, Irlandii, Uzbekistanu, Kanady i Portugalii.
Na podstawie analizy genomu 524 wcześniej niezbadanych starożytnych ludzi, naukowcy potwierdzili teorię migracji nosicieli języków indoeuropejskich ze Stepowej Eurazji do Indii. Na przykład genom ludzi – mówiących językami indoeuropejskimi znaleziono wśród ludności zamieszkującej Indie kilka tysięcy lat temu.
„Pojawienie się starożytnych Aryjczyków w północnych Indiach w drugiej połowie drugiego tysiąclecia pne. wiąże się z migracjami populacji ze strefy stepowej Eurazji, w tym zachodniej Syberii (kultura Andronowska) ”– potwierdziły badania.
Ponadto imigranci ze stepów syberyjskich stali się elitą wśród ludności Indii – wśród braminów (przedstawicieli najwyższej kasty indyjskiej) odsetek „genów stepowych” jest większy niż u innych grup.
Każdy prawdziwy Polak patriota wie, że wszystkie ludy pochodzą od starożytnych Turbosłowian. I tyle w temacie.
Admin

Noam Chomsky o postprawdzie i współczesnych osiągnięciach propagandowych


Noam Chomsky – nie dość, że Żyd, to jeszcze lewicowy.
Noam Chomsky był świadkiem wielu zmian technologicznych na przestrzeni lat. Twierdzi, że im bardziej rzeczy się zmieniają, tym bardziej pozostają one takie same.
Chomsky uważa, że wciąż wydajemy zgodę na propagandę, a sam „model propagandowy” wciąż żyje i ma się dobrze w cyfrowej erze.
Model propagandowy
Środki masowego przekazu służą jako system przekazywania wiadomości i symboli ogółowi społeczeństwa.
Ich zadaniem jest bawić i informować oraz wpajać ludziom wartości, przekonania i kodeksy postępowania, które zintegrują je ze strukturami instytucjonalnymi większego społeczeństwa.
W świecie skoncentrowanego bogactwa i poważnych konfliktów interesów klasowych odgrywanie tej roli wymaga systematycznej propagandy.
Model propagandowy koncentruje się na tej nierówności bogactwa i władzy oraz na jej wielopoziomowym wpływie na zainteresowania i wybory mediów.
Śledzi szlaki, na których pieniądze i władza są w stanie odfiltrować wiadomości nadające się do drukowania, zmarginalizować niezgodę oraz pozwolić rządowi i dominującym mediom na przekazanie ich do wiadomości publicznej.
Filtrowanie, filtrowanie…
Zasadnicze składniki modelu propagandowego lub tzw. zestaw „filtrów” wiadomości to pięć składowych.
Pierwszy filtr – wielkość, skoncentrowana własność, bogactwo właścicieli i orientacja na zysk dominujących firm z branży środków masowego przekazu.
Korporacyjne firmy medialne mają wspólne interesy z innymi sektorami gospodarki, a zatem mają realny udział w utrzymaniu klimatu gospodarczego i politycznego sprzyjającego ich rentowności.
Jest mało prawdopodobne, aby krytykowały arenę polityczną, która przynosi im bezpośrednie korzyści.
Drugi filtr – źródło finansowania – reklama jako główne źródło dochodów środków masowego przekazu.
Aby zachować rentowność, większość mediów polega na zyskach reklamowych, które pozwalają im uzyskać dużą części swoich przychodów.
Tworzenie treści, które mogłyby antagonizować reklamodawców, jest zatem sprzeczne z interesem mediów.
Trzeci filtr – źródło informacji – poleganie mediów na informacjach dostarczanych przez rząd, biznes i „ekspertów” z różnych dziedzin, którzy następnie zatwierdzą te informacje.
Elity mają zasoby, aby rutynowo „ułatwiać” proces gromadzenia wiadomości, dostarczając zdjęcia, robić konferencje prasowe, pisać komunikaty prasowe, upubliczniać raporty itp., które wykorzystują zapotrzebowanie mediów na ciągłe i tanie wiadomości.
Liderzy biznesu, politycy, urzędnicy rządowi, przedstawiciele najwyższych szczebli różnych instytucji, lekarze, policjanci itp. są zazwyczaj postrzegani jako wiarygodne i obiektywne źródła informacji, odrzucają więc potrzebę sprawdzania faktów lub robienia innych kosztownych badań ogólnych.
Czwarty filtr – dezaprobata, „flak” jako środek dyscyplinujący media.
Flak odnosi się do negatywnego komentarza do przedstawionej wiadomości, może zdyscyplinować dziennikarzy lub organizacje informacyjne, które zbyt daleko idą poza konsensus.
Flak obejmuje skargi, procesy sądowe, petycje lub sankcje rządowe.
Piąty filtr – antykomunistyczna ideologia jako narodowa religia i mechanizm kontroli.
Ten filtr mobilizuje ludność przeciwko wspólnemu wrogowi (terroryzmowi, podwyżkom podatków itp.), jednocześnie demonizując przeciwników polityki państwa jako osoby niewystarczająco patriotyczne lub żyjące w sojuszu z wrogiem.
Te elementy oddziałują na siebie i wzmacniają się nawzajem.
Surowiec wiadomości musi przechodzić przez kolejne filtry, pozostawiając tylko oczyszczone pozostałości nadające się do drukowania lub publikowania.
Postprawda mediów głównego nurtu
Filtry te określają, które zdarzenia są uważane za warte ogłoszenia do wiadomości publicznej, w jaki sposób są one omawiane, gdzie są umieszczane w mediach i jaki zasięg otrzymują.
Elitarna dominacja mediów i marginalizacja dysydentów, która wynika z działania tych filtrów, występuje tak naturalnie, że osoby medialne, często działające z pełną uczciwością i dobrą wolą, są w stanie przekonać siebie, że wybierają i interpretują wiadomości „obiektywnie” i na podstawie profesjonalnych wartości informacyjnych.
Ograniczenia te są tak potężne i są wbudowane w system w tak fundamentalny sposób, że trudno wyobrazić sobie alternatywne podstawy wyboru wiadomości.
Noam Chomsky zauważa, że postprawda i wszelkiego rodzaju fałszywe wiadomości stały się czymś, co jest dla ludzi jedyną słuszną wskazówką przy podejmowaniu ważnych decyzji w swoim życiu.
Wszelkie hasła reklamowe, polityczne itd. publikowane w mediach mają tendencję do korzystania z emocjonalnej części człowieka, tym samym rozpraszając ludzi, próbując uniemożliwić im jasne myślenie i dokonywanie mądrych wyborów.
Najbardziej popularną emocją, jak można się domyślać, jest strach, ponieważ im silniejsze jest emocjonalne przywiązanie człowieka do danej koncepcji i idei, tym trwalsze okaże się jego przywiązanie do postprawdy.
Współczesne osiągnięcia propagandowe
W jednym z wywiadów Noam Chomsky powiedział, że:
Nie sądzę, aby Internet i media społecznościowe w ogóle zmieniały model propagandowy. Model propagandowy dotyczy głównych instytucji medialnych i pozostają one – wraz ze wszystkimi mediami społecznościowymi i wszystkim innym – głównym źródłem wiadomości, informacji i komentarzy. Wiadomości, które pojawiają się w mediach społecznościowych, pochodzą z nich. Jeśli więc spojrzysz na wiadomości na Facebooku, pochodzą one bezpośrednio od głównych mediów. Oni nie prowadzą własnych dochodzeń.
Chomsky powiedział dalej, że „zasadniczo” media głównego nurtu są tak samo narażone na propagandę teraz, jak w latach 80.:
Jeśli chodzi o główne media, nie ma zasadniczej różnicy. W rzeczywistości pod pewnymi względami są nieco bardziej niezależni niż w latach 80., częściowo ze względu na zmiany w społeczeństwie – które do pewnego stopnia otworzyły widok na pewne sprawy, ale i tak zasadniczo są takie same.
Chomsky zauważył, że jedną ze zmian w erze cyfrowej jest to, że poziom publikowanego materiału jest oczywiście o wiele bardziej płytki, a główne media wciąż nie oferują szerokiego zakresu poglądów.
Do tego fałszywe informacje rozchodzą się w mediach jak wirus, dosłownie w kilka sekund, a skoro „wszyscy (i to »eksperci«) tak mówią, to musi być prawda”.
Cała współczesna propaganda sugeruje, że media korporacyjne ostatecznie służą „wytwarzaniu zgody” na wąski zakres samolubnych opcji wygłaszanych informacji.
Bazuje na tym, że ludzie dziś czują się samotni i bezradni w obliczu stawianych im wyzwań, więc są też podatni na stosowane mechanizmy kontroli i manipulacji.
Więcej o strategiach manipulacji wyróżnionych przez Chomsky’ego, które stosują media w omamianiu społeczeństwa, przeczytasz w innym artykule (patrz link poniżej).

Fico potępia decyzję Bidena

Decyzja prezydenta USA Joe Bidena o zezwoleniu Kijowowi na użycie amerykańskich pocisków głębokiego uderzenia na terytorium Rosji ma jasny c...